4. Witaj w moim życiu.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czy kiedykolwiek chciałeś uciec?

Czy zamknąłeś się w swoim pokoju?

Z głośno włączonym radiem

Żeby nikt nie słyszał, jak krzyczysz


Słyszała radosnej paplaniny swojej córki, które opowiadała na tylnym siedzeniu o tym, co robili przez cały dzień w domu dziadków. O tym, jak razem z babcią pieliła grządki w ogródku... o tym, że babcia nauczyła ją robić najlepszą na świecie gorącą czekoladę... o tym, jak razem z dziadkiem podlewała konewką roślinki... o tym, że oglądali razem z dziadkami zdjęcia... i tam na nich była taka mała dziewczynka, która wyglądała dokładnie tak, jak ona, tylko miała inny kolor włosów. Wesoły głosik roznosił się po całym samochodzie. Na przednim siedzeniu siedział jej młodszy braciszek, który drzemał spokojnie w swoim foteliku, przytulając do siebie ukochaną maskotkę, którą dostał od babci Molly na ostatnie urodziny. Jego słodka buzia uśmiechała się przez sen... zapewne śniło mu się coś przyjemnego. Również się uśmiechnęła, a następnie z powrotem skupiła wzrok na drodze. Kluczyła wąskimi uliczkami na przedmieściach, chcąc uniknąć charakterystycznych dla popołudniowego ruchu, korków. Były one codziennością w Londynie. Wnętrze samochodu wypełnił niespodziewanie dźwięk telefonu. Wcisnęła odpowiedni przycisk i od razu dało się usłyszeć wesoły głos jej rudowłosej przyjaciółki.

- I jak, tam? Masz tą pracę, Herm? – zapytała.

- Cześć, Ginny. Tak, Ciebie też bardzo miło słyszeć. – odpowiedziała zgryźliwie. W samochodzie zabrzmiał wesoły głos przyjaciółki.

- W porządku... cześć, kochana. Jak tam praca? Masz ją? – zapytała ponownie.

- Oczywiście. Malfoy tylko spróbowałby mnie nie zatrudnić. – zaśmiała się.

- Wiedziałam! – piskliwy głos rudowłosej niemal zmiażdżył jej bębenki.

- Ginny! – zaśmiała się ponownie.

- No co? Po prostu bardzo się cieszę. – odpowiedziała, udając niewiniątko. Mogła sobie już wyobrazić ten słodki uśmiech przyjaciółki i jej błyszczące oczy, w których tańczyły złośliwe ogniki.

- Nie wiedziałam, że aż tak bardzo uraduje Cię perspektywa mojej współpracy z Draconem Malfoyem. – odpowiedziała, uśmiechając się jednocześnie, unosząc jeden kącik ust bardziej do góry.

- Oczywiście! Teraz tylko czekam na wieść o waszym namiętnym romansie. – zaśmiała się.

- Ginny! – zapiszczała.

- Mamo, a co to „romans"? – zapytała Rose ze swojego miejsca z tylnego siedzenia.

- Zabiję Cię, Ginny. – wysyczała, a następnie spojrzała na córkę w lusterku wstecznym. – Nic ważnego, kochanie. Kiedyś Ci wytłumaczę.

- Nie wiedziałam, że są z Tobą. – odpowiedziała rudowłosa, przepraszająco.

- Dopiero odebrałam je od rodziców i teraz wracam do domu. – odpowiedziała.

- To w takim razie, zadzwoń później na spokojnie. Jak już położysz dzieciaki spać. – powiedziała rudowłosa.

- Ok, odezwę się wieczorem. Pa! – opowiedziała, a następnie wcisnęła czerwoną słuchawkę. Wiedziała, że czeka ją długa... a nawet bardzo długa rozmowa z przyjaciółką.

...


Usiadła na swoim miejscu, na parapecie w kuchni. Wzięła do rąk telefon. Jeden z nielicznych typowo mugolskich wynalazków, które udało jej się przemycić do życia jej przyjaciółki. Wybrała odpowiedni numer i przyłożyła aparat do ucha. Ginny odebrała już po drugim sygnale.

- No to teraz opowiadaj! – powiedziała rudowłosa bezceremonialne.

- Czy ty... z resztą nieważne, i tak już Cie nie nauczę kultury... - westchnęła głośno.

- Po co? Przecież i tak wiem, że uwielbiasz mnie właśnie taką. – zaśmiała się kobieta.

- Wierz w to sobie... - powiedziała cicho.

- No to opowiadaj! – Ginny nawet nie próbowała skomentować jej wypowiedzi. Wyraźne dała znać, że chce poznać wszystkie szczegóły i nie poprzestanie, dopóki nie przeanalizuje wszystkiego litera po literze. Taka właśnie była. Cholernie ciekawska... ale i cholernie kochana. Wiedziała, że jej nie oceni, a tylko wyrazi swoją szczerą opinię. A przecież właśnie o to jej chodziło.

- No cóż... Malfoy jak Malfoy. Jak zwykle wredny. – odpowiedziała. Ginny zaśmiała się głośno w odpowiedzi.

- Powiedz mi coś, czego nie wiem... - powiedziała, gdy już minął napad głupawki.

- Co mam Ci powiedzieć? Spędziłam w jego gabinecie może dziesięć z minut. Z czego przez połowę czasu lustrował mnie wzrokiem, jakbym była jakimś zwierzątkiem na wystawie, a pozostałą połowę wydawał mi dyspozycje odnośnie mojej przyszłej pracy.

- Czyli wszystko w normie. – odpowiedziała wesoło Ginny.

- Nie wiem, czy wytrzymam z nim pracę w jednym budynku. Jest wredny, arogancki, złośliwy. Wydaje mu się, że jest panem wszystkiego i może wszystkimi rządzić. Może i jest przystojny, ale na pewno zachowuje się jak... jak chamska fretka!

- Uważasz, że jest przystojny... - powiedziała przeciągle Ginny.

- Powiedziałam Ci, że jest chamski, złośliwy i że już mam go o dość, a jedyne, co Ty zauważyłaś, to stwierdzenie, że jest przystojny? – zapytała, wzdychając cicho.

- To się nazywa słuch wybiórczy, kochana. Rejestruje tylko te najciekawsze fakty. – przerwała na chwilę, by wziąć głębszy oddech, a następnie kontynuowała. - Czyli uważasz, że jest przystojny... - powtórzyła, znowu przeciągając głoski, chcąc jak najbardziej zaakcentować słowo „przystojny".

- W porządku, jest przystojny. Ale charakter nadal ma tak samo paskudny, jak w szkole. – odpowiedziała cicho, wzdychając jednocześnie do aparatu.

- Wiedziałam! – zaśmiała się rudowłosa.

- Niby co takiego?

- No, że Malfoy Ci się spodoba. – zaśmiała się.

- Nie dorabiaj mi słów, których nie powiedziałam. Stwierdziłam tylko... i to całkiem obiektywnie, że jest przystojny. I tyle! Jestem mężatką, i przypominam Ci, że ty też! A co więcej, moim mężem jest Twój rodzony brat.

- Oh, daj spokój, Herm! Nie powiesz, że nie fajnie mieć przystojnego szefa. Zawsze to lepiej, niż jakiś brzydal i na dodatek idiota. Malfoy jest przystojny i całkiem inteligentny. Zna się na swojej robocie i na pewno nie olewa swoich obowiązków. A to już coś! – odpowiedziała poważnie. – A, jak to stwierdziłaś, obiektywnie stwierdzenie, że jest przystojny, niczego nie oznacza. Ja też uważam, że ten facet ma coś w sobie, a jestem mężatką nawet dłużej, niż ty.

- Niech Ci będzie. – odburknęła.

- To kiedy zaczynasz pracę? – zapytała, płynnie zmieniając temat.

- Jutro. O ósmej. – odpowiedziała niechętnie.

- To w takim razie, jutro czekam na pełne sprawozdanie z pierwszego dnia pracy.

- Skoro tego chcesz... - westchnęła.

- Oczywiście! Czekam na wszystkie szczegóły, Herm! – zaśmiała się. – Kończę, bo Harry mnie woła. I zadzwoń jutro! – zawołała, a następnie się rozłączyła. Nawet nie zdążyła się pożegnać... Jęknęła głośno, odkładając telefon na szafkę.

...


Zaparkowała samochód pod domem rodziców. Była dokładnie 7:30. Nie miała zamiaru spóźnić się już pierwszego dnia pracy, więc wstała przed godziną szóstą, by wszystko było gotowe na czas. O 6:45 obudziła dzieci, ubrała je i dała śniadanie. Następnie zapakowała wszystko i wszystkich do samochodu, by parę minut stanąć pod małym domkiem na przedmieściach Londynu. Hugo zasnął w trakcie przejażdżki w swoim foteliku. Wyjęła kluczyk ze stacyjki i wrzuciła go do kieszeni płaszcza.

- Rosie, wysiadamy! – powiedziała córeczce. Sama wysiadła z samochodu. Otworzyła tylne drzwi i pomogła córce odpiąć pas bezpieczeństwa. Gdy dziewczynka gramoliła się sennie, wysiadając z samochodu, podeszła do drzwi po stronie pasażera i otworzyła je. Delikatnie odpięła pas i wyjęła chłopca z fotelika. Przytuliła do siebie małe, dziecięce ciałko i kopniakiem zatrzasnęła drzwi samochodu. – Chodź, Rosie!

- Idę... - wymruczała sennie rudowłosa dziewczynka. Ziewnęła przeciągle, przykładając małą piąstkę do buzi. Podeszła do drzwi i zadzwoniła dzwonkiem. Po chwili w drzwiach pojawiła się brązowowłosa, starsza kobieta.

- Cześć, mamo. – powiedziała do niej. Kobieta wzięła na ręce chłopczyka i przytuliła go matczynym gestem.

- Babcia! – zawołała dziewczynka.

- Dzień dobry, dzieciaki! – powiedziała wesoło kobieta. – Widzę, że jesteście bardzo wyspani. – zaśmiała się.

- Nie... - ziewnęła dziewczynka.

- Wejdziesz na chwilę? – zapytała, odwracając się w stronę córki.

- Nie mogę. Z dwadzieścia minut zaczynam pracę, a nie chcę się spóźnić pierwszego dnia. – odpowiedziała. Następnie odwróciła się w stronę córki i kucnęła przed nią, by zrównać się z nią poziomem. – Bądź grzeczna, kochanie. Słuchaj się babci i pilnuj brata. Mamusia przyjedzie po was wieczorem. – powiedziała.

- Dobrze... - powiedziała dziewczynka. Pocałowała delikatnie jej czółko.

- Pa, kochanie. – powiedziała jeszcze, dotykając rączki synka, tulonego w ramionach babci. – Będę po pracy. – powiedziała do kobiety.

- Damy sobie radę, prawda Rosie? – Jean uśmiechnęła się do wnuczki.

- A zrobimy czekoladę? – zapytała dziewczynka.

- Oczywiście. – odpowiedziała pewnie kobieta. Uśmiechnęła się na ten uroczy obrazek, a potem udała się z powrotem do samochodu. Pewnie wyjechała z podjazdu. Na pożegnanie pomachała jeszcze Rosie ręką i odjechała w górę ulicy, w stronę centrum miasta. Teraz czekała na nią praca... I Dracon Malfoy. Jęknęła głośno, przecinając ciszę panującą w samochodzie. 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro