16 {Na nowej drodze}

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jeszcze w nocy wysłałam swoją cv na różne ogłoszenia pracy. Nie spodziewałam się tylko, że od samego ranka rozdzwonią się telefony. Calum powiedział kiedyś, że jeśli ktoś wygrywa konkursy na projekty opakowań i wymyśla nowe mieszanki materiałów do produkcji powinien bardziej pracować w R&D niż marketingu. Pewnie, dlatego wysłałam też kilka cv właśnie na takie stanowiska. Nowy Jork był pełen pracy, ale był też pełen ogromnej konkurencji. Kiedyś uważałam za sukces sam fakt, że do mnie dzwonią, potem przestało mi to wystarczać i chciałam dostawać propozycję pracy w każdym miejscu, w którym byłam na rozmowie. Nie oczekiwałam tego, że uda mi się to zawsze na sto procent, bo czasem wystarczy mała różnica charakterów, aby nie dostać pracy, ale osiemdziesiąt procent było wynikiem, który udało mi się osiągnąć, a przynajmniej wtedy, gdy tej pracy szukałam.

Nie powiem, że łatwo będzie mi się rozstać z tą pracą. Kochałam to miejsce. Czułam się tu dobrze. Tylko, że nie chciałam kusić losu. Nie chodziło o to, że byłam gotowa go pocałować, a bardziej o to, że przy nim nigdy bym nie wiedziała, za co właściwie dostaję podwyżkę, awans, pochwałę słowną. Może niektórym to pasuje. Liczy się cel, a nie droga do niego. Może fakt, że szef chce cię zaciągnąć do łóżka, a ty mu odmawiasz tak długo, aż nie dostajesz stanowiska na jego poziomie, nie jest problemem dla jakiś ludzi. Jednak nie po to tak ciężko pracowałam, żeby mój sukces był obarczony tą niepewnością, co do intencji.

Wczoraj była też część mnie, która chciała sprawdzić, jak to jest z kimś innym. Może nie miało to być coś szczególnego, ale gdyby się takim okazało? Gdybym coś poczuła? No może jest bardzo dobry w te klocki? Może to by zmieniło wszystko? Nawet moją chęć do walki? A może zwyczajnie nie chciałam go pocałować w tym stanie, jakby całował mnie, żeby mnie naprawić. Nie mam zielonego pojęcia, co by się stało, gdyby do tego doszło i przerażało mnie to, że to zmieniłoby zdecydowanie więcej niż byłam gotowa przyznać.

Nie zamierzałam jednak dać po sobie poznać, że wczorajszy dzień miał mieć decydujący wpływ na następne kilka miesięcy mojego życia. Wstałam tak, jak zawsze, aby być w pracy pierwsza. To była moja rutyna. Przychodziłam pierwsza. Wychodziłam ostatnia. Czy doceniał to, bo chciał mnie mieć? Czy ktoś inny też by docenił?

Luke spał w najlepsze, gdy wstałam. Nie rozumiałam, jak można podpisać umowę, która wiążę cię na miesiąc wypowiedzenia w barze, ale nie zamierzałam go o tym informować, bo uważałam, że to niepotrzebny temat do kłótni. Chciałam wierzyć, że podejmie się szukania pracy i po miesiącu wyjdziemy z tego pieprzonego dna.

Miałam własne biuro, ale dziwnie się czułam z tym, żeby odbierać telefony z propozycją pracy w biurze. Wiedziałam, że powinnam im powiedzieć, że chcę odejść i że także miałam miesiąc wypowiedzenia. Luke miał je złożyć dzisiaj, ja także powinnam.

Kochałam te pracę.

Czy powinien mi powiedzieć, że wcale nie muszę jej zmieniać? Że jakoś sobie z tym poradzimy?

Miałam w sobie tyle sprzecznych emocji. To, że szefem był facet, który chciał mnie w swoim łóżku stało po jednej stronie barykady, a fakt, że kochałam te robotę było w opozycji.

To tylko praca.

Drzwi od mojego gabinetu otwierają się na oścież, gdy wchodzi przez nie, nie kto inny, jak Calum.

– Dzień dobry, a kogo to moje piękne oczy widzą? Co to za pracuś? – Uśmiechał się, jakby wczorajsza sytuacja go bawiła. – Przychodzę z fantastycznymi nowinami. – Wyjął zza pleców butelkę szampana i dwa kieliszki.

Co do licha?

– Jest dziesiąta – przypomniałam mu.

– Ale mamy sukces. – Miałam wrażenie, że jego uśmiech zrobił się jeszcze szerszy. – Wczorajsza prezentacja i pomysł na produkt tak im się spodobał, że zdecydowali się nie oglądać innych i wybrać nasz.

– Co?! – wrzasnęłam.

A mnie nie było.

Takie coś przeleciało mi obok nosa.

– Chciałbym, żebyś została kierownikiem projektu. – Postawił szampana na biurku, nie zrywając ze mną kontaktu wzrokowego. – Wiąże się to z podwyżką. – Wraz z tym oświadczeniem i odstawieniem kieliszków, zaczął otwierać szampana.

Stałam, jak wryta.

Nie wiedziałam, co powiedzieć.

Kierownik, pieprzonego, projektu.

Nie zjawiłam się na prezentacji!

Czy gdybym była kimś innym, nie zostałabym zwolniona za taką zniewagę?

A ja dostawałam nagrodę.

Miałam ochotę krzyczeć.

Ale ze szczęścia?

Chciałam zignorować wczorajszy dzień i cieszyć się sukcesem, bo to dalej był mój sukces.

– Chcą, żebyś stworzyła całą linię produktów.

– Ale to wykracza poza mój obszar obowiązków – przypomniałam mu.

– Spodobała im się twoja wizja ich marki.

Wzdrygnęłam się, gdy otworzył szampana z hukiem i zaczął rozlewać go do kieliszków. Podał mi kieliszek do ręki.

– Wspominałem, że to wiąże się z awansem?

Zrobiłam wielkie oczy. Miałam wrażenie, że zraz wypadną mi z oczodołów.

– Pierdolisz – powiedziałam odruchowo. Od razu złapałam się za usta, żeby je zasłonić. Byłam gotowa spalić się ze wstydu.

Calum parsknął śmiechem.

– Dwanaście na rękę będzie w porządku?

Miałam ochotę piszczeć.

Chciał mnie zatrzymać za wszelką cenę.

To więcej niż gdzieś dostanę na start. Nigdy nie byłam kierownikiem całego projektu.

Wzięłam kieliszek szampana i opróżniłam go na raz.

– Czy ja śnię? – zapytałam w końcu.

– To twoja ciężka praca.

Wyszłam zza biurka, żeby go uściskać. Skakałam w miejscu, gdy go tak obejmowałam. Nie potrafiłam opisać tego słowami.

– Jestem z ciebie taki dumny. – Objął mnie.

Powinnam była się odsunąć, ale uścisnęłam go mocniej.

– Zapomnijmy o wczoraj dobrze? – szepnął, ściskając mnie mocniej.

Spięłam się.

Obiecałam Luke'owi.

On mi obiecał.

Powiedziałam mu o wczoraj.

Kurwa.

Co miałam zrobić?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro