Rozdział 10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Agata zamyśliła się na chwilę. Jej wnioski opierały się na śnie, będącym zapowiedzią przyszłości. W tym śnie widziała, jak kobieta rzuca wazonem. Ten sen nakierował ją do tej kobiety. Co prawda we śnie była tu z Aną, ale to musiała być Klątwa. Bo jeśli nie ona, to kto?

................................................................

Ana

Trzy dni po rozstaniu

Ana od rana szła z powrotem. Kiedy się obudziła, robot stał na drodze do Diablo City i nie pozwalał się ominąć. Nie potrafiła przejść! W pewnym momencie ruszył w jej stronę, więc Ana zaczęła się cofać, coraz bardziej oddalając się od Diablo City. Przez jakiś czas szła tyłem i wypatrywała jakiejś okazji, żeby prześlizgnąć się obok robota, ale w końcu dała sobie spokój. Już lepiej patrzeć, gdzie się idzie.

................................................................

Agata

Cztery dni po rozstaniu

— Posłuchaj — zaczęła Emily. — Ludzie potrafią wyczuć kłamstwo. Gdybym kłamała, czułabyś w dole brzucha taki specyficzny niepokój, prawda?

Agata nie odpowiedziała, więc Emily ciągnęła dalej.

— Wiedziałabyś, gdybym kłamała. Coś w podświadomości nie dawałoby ci spokoju. Teraz wydaje ci się, że kłamię. Ale jeśli będziesz chciała, dostrzeżesz prawdę.

Agata zamyśliła się. Czy mogła jej uwierzyć?

— Załóżmy, że ci wierzę. Co znaczy, że Klątwa nie istnieje?

— Chodzi o to, że Klątwę wymyśliła zielarka z sąsiedniej wsi.

— Jakiej wsi? — zdziwiła się Agata.

— No sąsiedniej.

— To mi nic nie mówi — powiedziała Agata.

— Zacznę od początku. Wszystko wydarzyło się w 1638...

— 1638? Skąd ty się tu w ogóle wzięłaś?

— To właśnie próbuję powiedzieć — odparła Emily i kontynuowała: — Moja córka Josephine miała wtedy pięć lat. Zostałam oskarżona o czary...

— Dlaczego? — przerwała Agata.

— Co „dlaczego"?

— No, dlaczego oskarżono cię o czary? — uściśliła.

Emily westchnęła.

— W tamtych czasach do oskarżenia wystarczyło, że jakiś sąsiad cię nie lubił i na ciebie doniósł. A w tym przypadku... cóż, jeżeli ktoś umożliwia innym podróż w czasie bez możliwości powrotu, to zasadniczo sprawia, że ludzie znikają bez śladu. Mogłam przewidzieć, że prędzej czy później ktoś coś zauważy.

— Umożliwiałaś ludziom podróżowanie w czasie? — zdziwiła się Agata.

— Tak. Skoro stworzyłam Lustro Czasu, dlaczego nie miałabym pomagać tym, którzy musieli przed czymś uciec?

................................................................

Ana

Cztery dni po rozstaniu

Ana miała już naprawdę dosyć tego robota. Nie rozumiała, dlaczego tak się jej uczepił. Coś mu się zacięło lub zepsuło? Co jakiś czas próbowała go ominąć, ale było to bezcelowe. Nie pozostało jej nic innego, jak się przed nim wycofywać.

................................................................

Agata

Cztery dni po rozstaniu

— Ty stworzyłaś Lustro? Nie, czekaj. To niemożliwe. — Agata gwałtownie zareagowała na tę wiadomość. — Nie mogłaś stworzyć Lustra, Esmira je stworzyła.

— Znasz Esmirę? — Tym razem to Emily się zdziwiła. — Jak to możliwe?

— Nie znam jej osobiście, wiem tylko, że była alchemiczką i stworzyła Lustro. A potem spłonęła na stosie, oskarżona o czary!

— Nieprawda. Nie było żadnego stosu!

Na chwilę zapadło milczenie. Emily kilka razy otwierała i zamykała usta. Wreszcie powiedziała:

— Chodzi o to, że poprosiłam zielarkę z sąsiedniej wioski, Almę, żeby opowiedziała moje córce coś, co sprawi, że nie będzie chciała się przenosić w czasie zanim dorośnie. Inaczej od razu poszłaby za mną. A przecież mogłaby trafić w jakieś niebezpieczne czasy. Jak miałabym sprawić, żeby trafiła tam, gdzie ja? No i Alma najwyraźniej wymyśliła historię o Klątwie Czasu. Musiała też opowiedzieć Josephine o Esmirze i jej śmierci na stosie....

— Właśnie, to co się stało z Esmirą? — Agata już sama nie wiedziała co myśleć. Wersja, którą opowiedziała jej mama, zaczynała się sypać.

— Została oskarżona o czary. Początkowo byłam pewna, że zginęła, ale nie pasowało mi to, że nie została publicznie spalona jak wszystkie kobiety oskarżone o czary. Ona po prostu zniknęła bez śladu.

— Sugerujesz, że Esmira przeniosła się w czasie?

— To całkiem możliwe. Rano znalazłam otwartą skrzynię z Lustrem na wierzchu. Wystraszyłam się, bo pamiętałam, że na pewno była zamknięta. Być może nocą ktoś pomógł Esmirze uciec z więzienia i przyszła do mnie, bo wiedziała, gdzie trzymam Lustro.

— A Esmira miała dzieci? — spytała Agata.

— Tak, czwórkę. Trzy dziewczynki i jednego chłopca. Wszyscy zginęli w pożarze domu Esmiry. Dzieci, mąż — tylko ona przeżyła.

— Jak to? Niemożliwe!

— Dlaczego? O co ci chodzi?

— Mama powiedziała mi, że jestem potomkinią Esmiry, więc jej dzieci nie mogły zginąć w pożarze!

— A skąd twoja mama to wiedziała?

— Odtwarzała drzewo genealogiczne Esmiry. Wynikało z niego, że jestem jej potomkinią.

— Nie rozumiem.

Zapadła cisza.

— Co teraz zrobimy? Ci rycerze nie pozwalają mi wyjść — spytała Emily.

— Jacy rycerze?

— No ci, z którymi walczyłaś w korytarzu. Najwyraźniej potrafisz ich pokonać.

— To nie rycerze, tylko roboty.

— Co to są roboty?

— Nie wiem, jak ci to powiedzieć. To nie są prawdziwi ludzie, tylko sztuczni.

— To co teraz zrobimy?

— Wymkniemy się robotom, pójdziemy po moją przyjaciółkę, Anę, która przeniosła się w te czasy razem ze mną, a potem wrócimy do Dekelei.

— Co to Dekelei?

— Ostatnia osada ludzka na świecie.

— Ostatnia osada? Co się stało z ludźmi?

— To długa historia, opowiem ci później. — Agata wstała i podeszła do drzwi. — Gotowa? Wszystkie roboty na pewno czekają na korytarzu.

— Nie, ale bardziej gotowa nie będę. — Emily powoli odsunęła krzesło, a Agata ostrożnie wyjrzała na zewnątrz. Na korytarzu nie było nikogo oprócz zastygłego robota, z którego nadal unosił się dym.

— Gdzie są wszystkie roboty? — zdziwiła się Agata.

— Może na piętrze?

— Jeśli je tak zostawimy, mogą rzucić się za nami w pogoń. Pójdę na górę i zamknę je gdzieś. Poczekaj tutaj.

Emily kiwnęła głową i śledziła Agatę wzrokiem, dopóki dziewczyna nie zniknęła na schodach.

Agata ostrożnie zbliżyła się do pokoju, który kiedyś zajmowała z Aną. Sprawdziła — nikogo tam nie było. Tak samo jak w pokoju niegdyś zajmowanego przez mamę. Podeszła do kolejnego pokoju. Weszła do środka. Odwróciła się, żeby wyjść i zobaczyła dwa roboty, wcześniej zasłonięte drzwiami. Krzyknęła zaskoczona. Zaczęła się odsuwać, ale jeden z robotów szybko się zbliżył i pociągnął ją do siebie. Krzyknęła po raz drugi, bo zrobił to dość mocno. Szarpnęła się gwałtownie, wyrwała z uścisku robota i poleciała z impetem na ścianę. Ku jej zaskoczeniu nie zatrzymała się na niej. Ściana ustąpiła i zdziwiona Agata zarejestrowała, że były to pokryte tapetą drzwi.

Szybko zatrzasnęła je nogą, bo robot już pędził w jej stronę. Wstała, jednym susem znalazła się przy drzwiach i zaparła się stopami o podłogę, żeby nie wpuścić robota do środka. Jednocześnie panicznie rozglądała się dookoła, szukając czegoś, czym mogłaby przytrzymać drzwi. W kącie dostrzegła coś błyszczącego. Ostrożnie wysunęła jedną stopę i przysunęła to coś do siebie. To był klucz! Ostrożnie podniosła go i przekręciła w drzwiach. Pasował!

Agata odsunęła się od drzwi i rozejrzała się po pomieszczeniu. W drugim kącie stała zmurszała skrzynia. Podeszła do niej i ostrożnie podniosła stare wieko. W środku znalazła coś, czego zupełnie się nie spodziewała.

Wtedy usłyszała na zewnątrz brzdęk rozbijanego szkła. Bez namysłu podbiegła do drzwi, przekręciła klucz i wyjrzała na zewnątrz. Emily cofała się w stronę drzwi na korytarz z tulipanem z rozbitej butelki w ręce. Robot, który wcześniej atakował drzwi, zbliżał się do niej. Miał na głowie odłamki szkła, najwyraźniej Emily rozbiła na nim butelkę. Drugi robot stał przy oknie.

— Zwab go do pokoju naprzeciwko! — krzyknęła Agata. — Zamknij go tam!

Emily kiwnęła głową i wybiegła. Agata w trzech susach doskoczyła do drugiego robota, uderzyła go strzałą, ale nic się nie stało, więc rzuciła się do ucieczki. Robot ruszył za nią.

Wpadła do pokoju zajmowanego kiedyś przez rodziców Any i schowała się za drzwiami. Gdy robot znalazł się w środku, szybko wybiegła na zewnątrz i zatrzasnęła z hukiem drzwi. Przekręciła klucz i rozejrzała się w poszukiwaniu Emily.

— Czemu przyszłaś na górę? — spytała, gdy dostrzegła ją przy drzwiach sąsiedniego pokoju.

— Słyszałam krzyki. Zrobiły ci coś? — zmartwiła się.

— Trochę boli mnie ręka, ale jest dobrze.

Emily pokiwała głową.

— Wiesz co znalazłam w skrzyni w tamtym pokoju? — Agata nie czekała na odpowiedź. — Lustro!

— Lustro? Ale jak to możliwe?

— Było w tajnym pokoju ukrytym za ścianą.

— To naprawdę dziwne, że było akurat w tym domu — powtórzyła zaskoczona Emily. — Szkoda, że do niczego mi się już nie przyda.

— Jak to?

— Wiesz, gdybym wiedziała, jak przenosić się do konkretnego roku, wróciłabym na przykład pięć czy dziesięć lat po oskarżeniu. Nikt by nie pamiętał.

— Chciałabyś wrócić do Josephine? — spytała Agata.

— No jasne, że tak.

— Powinnyśmy wrócić do Min i powiedzieć jej o tym.

— Min?

— Min, Minakszi. To wyrocznia w Dekelei. Musimy jej to wszystko opowiedzieć. Przecież ja i Ana wyruszyłyśmy na misję z celem, którego nie ma! Tak musimy zrobić — zgarnąć Anę i wrócić do Dekelei.

— Dobrze. Z przyjemnością w końcu stąd wyjdę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro