Rozdział 9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

— Powodzenia. Obyś coś znalazła — Agata podniosła plecak i zostawiła Anę przy obozowisku.

..............................................................

Agata

Jeden dzień po rozstaniu

Agata szła wzdłuż wybrzeża do Porto Rafti. Gdy emocje opadły, zatrzymała się, spojrzała w morze i zaczęła się zastanawiać, jak radzi sobie Ana. Co, jeśli coś jej się stanie, a mnie przy niej nie będzie? Ale jak miała zawrócić? Nie mogła iść na północ, bo była przekonana, że należało iść na południe.

W końcu przemogła się i ruszyła dalej.

..............................................................

Ana

Jeden dzień po rozstaniu

Ana szła wzdłuż wybrzeża, w przeciwną stronę niż Agata. Zastanawiała się, co robi jej przyjaciółka. Co, jeśli coś ją zaatakuje, a ja nie będę mogła jej pomóc?

Stop.

Nie mogła teraz o niej myśleć. Jeżeli zwątpi w słuszność swojej decyzji, zawróci, a była przekonana, że trzeba iść na północ, do Diablo City. Nie mogła sobie pozwolić na myślenie o przyjaciółce.

Musiała iść dalej...

..............................................................

Agata

Cztery dni po rozstaniu

Po trzech dniach samotnej wędrówki Agata ujrzała przed sobą Porto Rafti. A raczej jego ruiny. Miasto było zarośnięte, a budynki kruszyły się i łamały pod naporem roślin.

Przypomniała sobie słowa Any: Natura odbiera, co do niej należy. Mijały wtedy inny zarośnięty budynek. Ech, teraz pewnie też by to skomentowała. Jaka szkoda, że tu ze mną nie przyszła. Agata pozwoliła sobie na chwilę sentymentu, ale szybko się otrząsnęła i ruszyła w dosłowną miejską dzicz.

Minęła ruiny lodziarni, do której chodziła na lody z mamą. Rozpoznała też knajpkę, do której kiedyś poszły na obiad.

Szła obok wybrzeża, na którym w 2020 oblała Anę wodą z wiadra. Ależ ona wtedy krzyczała!

Zeszła po schodkach nad brzeg, kucnęła i dotknęła palcami wody. W głowie znowu pojawiły jej się obrazy i przypomniała sobie zemstę Any za to oblanie. Pamiętała to jak dziś.

Tamtego dnia po południu chciała położyć się na ręczniku, żeby się poopalać, ale nie zauważyła, że Ana wykopała pod nim dziurę i przyłożyła jego rogi kamieniami. I gdy Agata usiadła, dosłownie zapadła się pod ziemię.

Zaśmiała się pod nosem na to wspomnienie. Podniosła głowę i spojrzała w stronę bocznej uliczki, która odchodziła od plaży w głąb lądu. Ujrzała cel swojej wyprawy: ich dawny domek letniskowy.

Wstała i podeszła do drzwi. Wyobraziła sobie reakcję Any. Lekko sceptyczną, ale zabawną: To czego szukasz? Plakietki na drzwiach z napisem „Klątwa"? Może jeszcze z uśmieszkiem?

I swoją odpowiedź: No jasne, i okaże się, że mieszka tu jakaś Marianna Klątwa, nie mająca z tym nic wspólnego!

Roześmiała się pod nosem. Naprawdę, trzy dni bez Any i już zaczynała mówić od siebie? Szaleństwo. Ciekawe, jak radzi sobie Ana, skoro musi iść trochę dłużej?

Agata podeszła do bocznego okna w salonie i zajrzała do środka. Zobaczyła kobietę z czarnymi dredami i ciemną karnacją, mamroczącą coś pod nosem. Miała wrażenie, że już to widziała – ale z innej perspektywy.

Kobieta nadal coś mamrotała, a Agata zorientowała się, że to była właśnie ta scena, która tak ją męczyła – sen, w który chciała i jednocześnie nie chciała wierzyć. Ale w tym śnie była przecież z Aną. Dlaczego widziała w nim siebie z koleżanką, skoro teraz była tu sama?

Spojrzała w stronę tamtej Agaty. Ona też patrzyła. Przez chwilę utrzymywały kontakt wzrokowy, po czym kobieta rzuciła wazonem – i tamta Agata zniknęła.

Agata oparła się o ścianę. Dlaczego – dlaczego widziała Anę we śnie, skoro jest tu sama? Wzięła głęboki oddech i podeszła do częściowo przeszklonych drzwi.

Chciała nacisnąć klamkę, ale szybko przykucnęła. To niemożliwe. Skąd w środku miałby wziąć się robot? Była naprawdę daleko od Diablo City. Postanowiła ukradkiem obejść dom. W drugim oknie też zauważyła robota. Potem trzeciego... miała do czynienia z co najmniej czterema robotami.

Skąd one się tu wzięły? Co się tu działo? I dlaczego, u licha, we śnie widziała Anę?

..............................................................

Ana

Jeden dzień po rozstaniu

Ana siedziała przy ognisku i wpatrywała się w ogień. Kiedy oczy zaczynały ją boleć, kierowała wzrok w niebo. A potem wracała spojrzeniem do płomieni. Ogień, niebo. Niebo, ogień. Bardzo jej się nudziło samej. Nie mogła z nikim porozmawiać ani pośmiać się. Było jej trochę szkoda, że musiała rozdzielić się z Agatą. Zgasiła ogień i jak zwykle dość wcześnie położyła się spać.

..............................................................

Agata

Cztery dni po rozstaniu

Agata ostrożnie uchyliła tylne drzwi. Skrzywiła się, gdy cicho zaskrzypiały. Chciała niezauważenie przemknąć do Klątwy Czasu. Była pewna, że w znajdzie ją w Porto Rafti. Skoro miała taki sen, musiało tu być coś istotnego. Pewnie Klątwa.

Ale skąd Klątwa mogła mieć roboty? Agata przeszła przez pomieszczenie z tyłu w stronę drzwi prowadzących na korytarz. Stał tam jeden robot. Z tego, co widziała wcześniej w oknach, w kuchni był jeszcze jeden. Pozostałe dwa musiały pójść na górę, bo nigdzie ich nie dostrzegała. Wróciła do tylnych drzwi i wzięła kamyk leżący na ziemi. Zdjęła gumkę z włosów i czarne pukle otoczyły jej twarz. Niedawno zauważyła, że zaczęły się robić odrobinę jaśniejsze od słońca.

Wychyliła się, żeby zajrzeć w korytarz. Drzwi pralni były uchylone, więc wystrzeliła w nie kamyk z gumki. Wpadł do środka. Robot zwrócił uwagę na hałas. Wszedł do pralni, a Agata poszła za nim, zamknęła drzwi i przekręciła klucz. Ostrożnie przeszła dalej. W łazience nie było nikogo, ale w kuchni był robot. Zobaczyła go przez szybkę w drzwiach. Najciszej jak potrafiła domknęła drzwi kuchni i przekręciła klucz w zamku. Chciała podejść do drzwi salonu, gdy usłyszała za sobą skrzypnięcie. Odwróciła się. Z jadalni za jej plecami wychynął jeden z robotów. Na śmierć zapomniała o tym pomieszczeniu. Zbliżył się do niej, a ona spokojnie sięgnęła do pleców, po łuk i strzałę magnesową. Nie zdążyła. Robot szybkim ruchem ręki zdjął jej kołczan z pleców i odrzucił daleko. W ręce została jej tylko strzała z grotem. Robot zbliżył się jeszcze trochę, Agata odsunęła się i trafiła plecami w zamknięte drzwi kuchni. Nie miała dokąd uciec. Usiłując opanować drżenie rąk, zadała strzałą pchnięcie. Robot piekielnie szybko się uchylił, po czym chwycił ją za nogę i szarpnął. Agatę odrzuciło w tył i zsunęła się po drzwiach na podłogę. Robot zaczął ją ciągnąć na tył domu. Szarpała się przez chwilę, aż w końcu zamachnęła się strzałą i uderzyła na oślep, byle go rozproszyć. Buchnęło dymem i robot się zatrzymał. Agata pochyliła się do przodu i uwolniła nogę z jego zaciśniętych palców. Obejrzała zastygłą maszynę i spostrzegła, że wbiła strzałę tuż nad „biodrem" robota. Z tego miejsca nadal leciał dym. Czyżby znalazła inną pamięć?

Wtedy usłyszała kroki na schodach, które znajdowały się między salonem i łazienką. Pozostałe roboty! Ich nie zamknęła. Podbiegła do drzwi salonu. Tam żadnego nie było.

Otworzyła drzwi. Zza załomu korytarza wyłoniły się roboty, które były wcześniej na górze. Dziewczyna szybko weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi salonu. Chciała przekręcić klucz, ale z tej strony go nie było! Wtedy w drzwi uderzył pierwszy robot. Spanikowana Agata szybko złapała najbliższe krzesło i podłożyła je pod klamkę. Oparła się o nią i z westchnieniem ulgi opadła na podłogę.

Nagle dopadło ją nieodparte wrażenie, że ktoś na nią patrzy. W salonie był ktoś jeszcze...

..............................................................

Ana

Dwa dni po rozstaniu

Ana stała za drzewem i patrzała na zarośniętą i praktycznie nieistniejącą „ścieżkę", którą przed chwilą szła.

Od dłuższego czasu miała wrażenie, że ktoś ją obserwuje. To nie byli ludzie z wioski, bo odeszła już dość daleko, a poza tym dlaczego mieli by się przed nią ukrywać?

Tak bardzo skupiała się na ścieżce, że nie zauważyła za swoimi plecami kogoś, kto szedł za nią cały czas...

Robot położył rękę na jej ramieniu. Chciała szybko się odwrócić, jednak zaplątała się o własne nogi i przewróciła na plecy. Prędko odczołgała się od niego. On podążył za nią i przyparł do sąsiedniego drzewa. Szybko wyjęła strzałę z kołczanu. Robot był za blisko by strzelać, więc z całej siły walnęła go magnesem w klatkę piersiową. Robot zadygotał i znieruchomiał. Gdy trochę się uspokoiła, wstała i ruszyła dalej, do Diablo City. W pewnym momencie usłyszała za sobą trzask. Odwróciła się i zobaczyła, że robot idzie za nią. Trochę wolniej niż przedtem. W tempie szybkiego żółwia, pomyślała Ana. Musiała chybić i trafiła gdzieś obok pamięci.

Szła dalej i co chwilę oglądała się za siebie. Robot jej nie atakował i zostawał coraz bardziej w tyle, ale przez cały czas czuła się obserwowana. Było to tak dziwne, że gdyby teraz ktoś inny ją śledził, to wcale by się nie zorientowała. W końcu nastał wieczór. Robota nie było już widać, ale wdrapała się na drzewo, na wszelki wypadek.

Bo przecież to żółwie tempo mogło być tylko na pokaz. Ale czy roboty potrafią być aż tak przebiegłe?

..............................................................

Agata

Cztery dni po rozstaniu

Agata odwróciła się w stronę kanapy. Stała tam kobieta o ciemnej karnacji, czarnych dredach i ciemnobrązowych oczach. Kobieta ze snu!

No tak, pomyślała. Przecież widziałam ją przez okno.

Na twarzy kobiety malował się strach. To było bardzo dziwne. Klątwa, która się boi? Jeszcze dziwniejsze było to, że po chwili strach został zastąpiony przez zdumienie, niedowierzanie. A może nawet... radość?

— Skąd się tu wzięłaś? Jak tu trafiłaś? — spytała Klątwa.

Agata zaniemówiła, jednak po chwili odzyskała głos.

— Jesteś Klątwą — rzuciła oskarżycielskim tonem, przyjmując pozycję jak do walki.

Kobieta zdziwiła się.

— Nie, pomyliłaś mnie z kimś, jestem Emily — odpowiedziała i wyciągnęła do Agaty dłoń.

Agata jej nie uścisnęła.

— Może tak się nazywasz. Ale jesteś Klątwą.

— Nie! —zaprzeczyła żarliwie kobieta. — Jaką Klątwą? Jestem Emily! Nie ma żadnej Klątwy!

— Jak to nie ma? Kłamiesz! — Agata czujnie czekała na moment, kiedy Klątwa w końcu pokaże prawdziwą twarz. Ale ten nie nadchodził. — Musisz kłamać.

— Przysięgam, że mówię prawdę.

— Dlaczego miałabym ci wierzyć?

— A dlaczego nie? Skąd w ogóle pomysł, że jestem Klątwą? — spytała.

Agata zamyśliła się na chwilę. Jej wnioski opierały się na śnie, będącym zapowiedzią przyszłości. W tym śnie widziała, jak kobieta rzuca wazonem. Ten sen nakierował ją do tej kobiety. Co prawda we śnie była tu z Aną, ale to musiała być Klątwa. Bo jeśli nie ona, to kto?


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro