UK x Francja ( lemon )|yaoi|

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Zamówienie: *edit jednak nie, osoba która to zamawiała, chyba usunęła konto*

Powoli otworzyłem drzwi wejściowe, nasłuchując dźwięków z wewnątrz. Mój ojciec powinien już dawno spać, myśląc że jego ukochany syn śpi już w swoim łóżku. I tak właśnie było. Szybko przemknąłem do swojej nory, uważając na skrzypiące panele, mogące mnie zdradzić. W końcu zmęczony rzuciłem się na łóżko, nie zmieniając nawet ubrań. Uśmiechnąłem się na widok pierścionka na mym palcu. Jeszcze tylko trochę. 


- No więc jak tam? - spytałem stawiając mały dzbanek pełen zaparzonej herbaty na podkładce. - Wszystko w porządku?

- Tak - Anglia z uśmiechem rozlał napój do filiżanek; swojej i męża. - Dziękujemy za zaproszenie na herbatę.

- To nic takiego - machnąłem ręką i założyłem nogę na nogę. - Ostatnio Francja zwrócił mi uwagę, że praktycznie nie wychodzę z domu i z nikim nie rozmawiam, więc postanowiłem to zmienić.        

- My w su- Szkocja przerwał swą wypowiedź na dźwięk dzwonka. Anglia spojrzał na nas przepraszająco i wyszedł. 

- Idę do toalety - wstałem i opuściłem mego gościa, który mierzył wzrokiem dzbanek jakby zastanawiając się czy zdoła go opróżnić przed moim powrotem. Będę chyba musiał zaparzyć trochę więcej tej herbaty. Przechodząc koło kuchni, usłyszałem cichy głos Anglii.

- Ale Vichy przecież o niczym nie wie. 

Przystanąłem zaciekawiony.  Z kim on rozmawia?

- Synu ja wiem, że kochasz Francję, ale stosowne było by zaprosić również jego ojca na ślub, nawet jeżeli mu się to nie spodoba. 

O czym on mówi? Jaki ślub? Oparłem się bezwiednie o pobliską ścianę. No chyba nie-

- Dobrze, nic mu nie powiem- Usłyszałem jak mężczyzna wzdycha- Ale wiedz, że mi się to nie podoba.

Zorientowałem się, że ich rozmowa dobiega końca. Cicho czmychnąłem do łazienki, ukrywając się.  Przemyłem twarz wodą i opierając się dłońmi o umywalkę, spróbowałem jakoś poskładać  świeżo zdobyte informacje. Syn Anglii i Szkocji to Wielka Brytania. Uśmiechnąłem się na wspomnienie tego młodego mężczyzny, który tak często przebywał w moim domu w dzieciństwie, bawiąc się z Francją. Nigdy bym nie sądził, że coś by między nimi zaiskrzyło. Zawsze sądziłem, że mój syn jest heteroseksualny. Czyżby dopiero teraz odkrył swą orientację? Albo może tak dobrze to ukrywał? Zasmuciłem się. Nie powiedział mi tego bo myślał, że go odtrącę? A ślub? Co miał na myśli Anglia mówiąc o ślubie? Chyba nie ich, prawda? A może? 

Wziąłem głębszy oddech i wyszedłem z łazienki. Spokojnie wróciłem do salonu i dokończyłem rozmowę z moimi gości, nie zdradzając niczego co przed chwilą się dowiedziałem.  Kiedy Szkocja i Anglia wyszli przeszukałem pokój Francji. Było to nadzwyczaj niestosowne był robił to swojemu dorosłemu synowi, ale nie mogłem czekać z założonymi dłońmi. W jednej z szuflad znalazłem kilka wizytówek do między innymi fryzjera i stylisty. Poszukałem głębiej i znalazłem wypełnione zaproszenie na ślub. 

Bingo.


- Francja, długo jeszcze?- spytał już po raz trzeci w ciągu trzydziestu sekund.

- Jeszcze chwila kochanie! - odkrzyknąłem poprawiając muszkę i wychodząc z pokoju. 

UK już stał przed drzwiami, gotowy do wyjścia. Wyglądał niezwykle apetycznie, w idealnie skrojonym granatowym garniturze i czerwonym krawatem pasującym do kolorów jego flagi. Włosy miał żelem zagarnięte do tyłu, nadając mu powagi i szacunku. 

- No w końcu - uśmiechnął się na mój widok - Mam wrażenie, że minęły lata świetlne od kiedy zamknąłeś się w pokoju. 

Przewróciłem oczami, wychodząc na klatkę schodową. Brytania otworzył kartą windę, która nas zabrała na dół. 

- Twój ojciec przyjdzie? - spytałem niespodziewanie mój narzeczony. Milcząc, oparłem się o ścianę windy, unikając jego wzroku. - Nie powiedziałeś?!

- I tak by nie przyszedł...- mruknąłem niewyraźne.

- Jego syn będzie za chwilę brał ślub - położył dłonie na moich ramionach.- Myślę, że chciałby przynajmniej o tym wiedzieć. Prędzej czy później i tak się o tym dowie. 

Nie powiedziałem nic, uparcie trzymając się przy swoim. Brytania westchnął.

- Potem będziesz tego żałować.




Zabawa trwała w najlepsze. Przyjecie odbywało się w wynajętym na kilka dni budynku niedaleko niewielkiego, ale za to ślicznego jeziorka. Zaprosiliśmy mnóstwo gości. Filipiny z Armenią opanowały parkiet i próbowały namówić Rosjanina do wzięcia udziału w zabawie. Na darmo. Mężczyzna za bardzo się bał, że pod jego nieobecność na posterunku ściana się zawali. USA podśmiewywał  się z niego, do momentu w którym jego brat Kanada go nie upomniał.  Gdzie indziej na kolanach Finlandii Estonia kłóciła się z Egiptem o to czy Australia nie jest męską formą Śnieżki, a na końcu sali słychać było wściekłe fuknięcia Niemca próbującego odpędzić Polkę od swojego talerza. Pokręciłem głową, ciesząc się chwilą.  Poczułem na ramieniu czyjąś rękę. Odwróciłem się i zobaczyłem Brunei który lekko speszony wskazał na znajdujące się za nami towarzystwo

- Wielka Brytania się o ciebie pytał. I błagam przestań tak stać na środku z tym dziwnym wyrazem twarzy, bo wyglądasz jakbyś się zastanawiał czy lepiej się powiesić na żyrandolu czy może na jednej z tych belek wiszących przy wejściu. 

Parsknąłem śmiechem i kiwnąłem mu głową. Mój mąż rozmawiał z grupą krai stojących przy oknach. Objąłem go od tyłu, kładąc mu głowę na ramieniu i krótko cmokając granatową szyję. UK z uśmiechem zmierzwił mi włosy, nie przerywając rozmowy.

- No więc gdzie macie zamiar spędzić miesiąc miodowy?- spytał zaciekawiony Indie, bawiąc się nóżką kieliszka szampana.

- Och, nie mamy jeszcze ustalonych ale na pewno chcemy pojechać na karnawał do Rio w przyszłym tygodniu.- Anglia uśmiechnął się, słysząc szczęśliwy okrzyk Brazylii.- 

- Co tam się dzieje? - Dania wskazał na zamieszanie przy wejściu. Nagle tłum się rozstąpił i moim oczom ukazał się rodziciel, kroczący z gracją i dumą, jakby wszyscy go oczekiwali. Jak poparzony, puściłem UK i uczyniłem kilka kroków w jego kierunku.

- T-tato - Nie udało mi się zapanować nad głosem, który się lekko załamał.- Co ty tu robisz?

-Przyszedłem na twój ślub - Mężczyzna stanął przede mną z nieprzeniknioną twarzą. Poczułem stres. Jest wściekły? Chyba nie będzie robił awantury na oczach tych wszystkich ludzi? - Gratuluję ci wyjścia za mąż.

Powiedział to tak swobodnie, jakby ćwiczył to przed lustrem. Podszedł  i położył rękę na moim ramieniu, uśmiechając się. Przyciągnął mnie do siebie, przytulając.

- Jesteś na mnie zły? - spytałem cicho, chowając twarz w jego ramieniu.

- Oczywiście że tak - zesztywniałem i chciałem się odsunąć, ale on mnie przytrzymał - Zły, że nic mi nie powiedziałeś. Nieważne jaką masz orientację i tak cię kocham i będę stał po twojej stronie.

Odsunąłem się od niego, czując łzy w kącikach oczu. Nie sądziłem, że kiedykolwiek coś takiego się wydarzy w moim życiu. Emocje targały moim sercem jak zimowy wiatr śniegiem. Brytania wychynął zza moich pleców niepewnie. Tata poklepał go kilka razy po ramieniu.

- Przynajmniej dobrego chłopaka wybrałeś - zahuczał. Atmosfera momentalnie zelżała. Odetchnąłem z ulgą, gdy goście powoli powrócili do przerwanych rozmów.

- Hej! Idziecie!? - krzyknął w oddali Bahrajn, machając do nas. Kiwnęliśmy mu głową.

- Idziesz z nami? - skierowałem to pytanie do mojego rodziciela, który w odpowiedzi pokręcił głową.

- Za chwilę do was dołączę. Ale najpierw muszę zagadać do tej uroczej damy.

- Serio? - spytałem, gdy wskazał Hiszpanię, która wyglądała jakby wypiła już zanadto. - Nie jesteś już za stary na romanse?

- Stary? - spojrzał na mnie oburzony - Wychowałem już darmozjada, teraz mogę robić co chcę.

Parsknąłem śmiechem, patrząc jak, wręcz w podskokach podbiega do gorącej latynoski. No proszę. A jednak samo się wszystko ułożyło.



- Jestem już zmęczony - zastękał UK, wręcz zasypiając na stojąco. Już od ponad pół godziny sterczał przyklejony do mojego zdrętwiałego ramienia. - Jedziemy?

Szczerze powiedziawszy ja również miałem ochotę już znaleźć się naszym łóżku...i oddać się bardziej intymnym scenom. Oboje zbytnio nie przepadaliśmy za imprezami, zwłaszcza tymi na naszą cześć. Dla niektórych jednak prawdziwa balanga się dopiero zaczynała. Kilka osób się zmyło, ale reszta zostanie tu najprawdopodobniej do rana. Z rozbawieniem przyglądaliśmy się scenie rozgrywającej się przed naszymi oczami. Ameryka i Chiny zapewniali sobie dozgonną miłość i przyjaźń, a Australia patrzył pod stołami w poszukiwaniu swojego zagubionego, pajęczego "przyjaciela". Nie chcę nawet wiedzieć gdzie się w tej chwili znajduje. Jamajka po kryjomu próbował opchnąć jakieś podejrzaną torebeczkę niezdecydowanemu Meksyku, po drugiej stronie pomieszczenia było słyszeć wściekłe narzekanie Niemcy i błagalne prośby Amerykanina, gdy pijana Polska ich molestowała . Obok nich kulił się Korea Południowa będący najwyraźniej już w stanie agonalnym. Gdzieś w oddali rozległ się dźwięk tłuczonych naczyń i chóralny śmiech. 

- Jak chcesz możemy iść. - zamruczałem do ucha niższego - Chodź. 

Objąłem go ramieniem i poprowadziłem do drzwi. Kiwnąłem naszemu szoferowi, opierającemu się o ścianę. Czas wracać do domu.

- Co ty robisz?! - głośny wrzask rozbrzmiał na przedmieściach wiecznie żyjącego miasta.

- Przenoszę mojego ukochanego męża przez próg naszego domu - śmieje się, wtaczając do apartamentu.

- Odstaw mnie! - rozbrzmiał piskliwy rozkaz, gdzieś koło mojego ucha.

- Jak sobie życzy księżniczka - z pewnym trudem otworzyłem drzwi  do sypialni i położyłem go na łóżku. Włączyłem światło i zasunąłem kotary, odchylając jednak okna, chcąc wpuścić trochę świeżego powietrza. Co jak co, ale przejście taki kawał schodów z ciężarem w postaci 70 kg miłości to nie byle co. Karta do windy gdzieś się zgubiła. Wzdychając poluzowałem krawat, ściągając go po chwili namysłu. Marynarkę i koszulę powiesiłem na oparciu fotela stojącego w kącie pokoju. W samych spodniach stanąłem przed Brytanią, który przyglądał mi się uważnie spod półprzymkniętych powiek. Zmierzył mnie od stóp do głowy.

- No - pokiwał ze zmęczeniem głową - Całkiem nieźle. A teraz chodźmy spać.

- Co? - natychmiast oklapłem.

- No przecież żartuje! - pokręcił głową jakbym był jakimś niesfornym szczeniakiem.

Powoli zdjął koszulę i marynarkę, rzucając odzież gdzieś na podłogę. Rozpiął rozporek, pozbywając się spodni. Został w samych bokserkach, w których już zaczęło się dziać. Wyjął członka i zacisnął na nim palce, poruszając nim w górę i w dół zachęcając mnie do działania. Pochyliłem się i pocałowałem go w czubek. Penis mu zadrżał i stanął. Pozbyłem się spodni i posunąłem UK w głąb łóżka. Zaległem między jego nogami kładąc  je sobie na ramionach. Przesunąłem językiem po całej długości jego męskości od czasu do czasu ssąc mu główkę{?-Bel}. Brytania stękał i drżał wijąc się w moim uścisku. Zmieniłem miejsce zainteresowania stymulując jego odbyt, od czasu do czasu wdzierając się językiem do środka. Obficie obśliniłem jego wejście. Wsunąłem w niego dwa palce, z zadowoleniem przyjąłem jego jęk. Drugą ręką sobie obciągałem pobudzając penisa. Nożycowymi ruchami rozciągałem go, aż w końcu był gotowy. Ustawiłem się przy jego wejściu, powoli wsuwając w niego członka. Milimetr po milimetrze, centymetr po centymetrze powoli się w niego wsunąłem dając mu chwile na rozluźnienie, aż do oporu. Wycofałem się i proces rozpoczął się od początku tym razem szybciej. Cicho szeptałem różne czułe słówka do ucha jęczącego UK, splatając nasze dłonie. Czułem się niesamowicie. Nigdy nie sądziłem, że będę mógł nazywać granatowego mężczyznę swoim mężem. Zacząłem składać mokre pocałunki na niebieskofioletowej szyi ukochanego, uderzając w jego prostatę. Poczułem na brzuchu ciepłą spermę Brytanii. W ostatniej chwili  wyjąłem mojego penisa spuszczając się na jego podbrzusze z głośnym stęknięciem. Po chwili dźwignąłem się z niechęcią, idąc do łazienki i wracając z ręcznikami, którymi wytarłem białą maź. Brudne szmaty rzuciłem gdzieś w kąt, obiecując sobie rano się nimi zająć. Runąłem bezwładnie obok męża, który nakrył nas kołdrą i wtulił się we mnie. 

- Kocham cię - wyszeptałem obejmując go jedną ręką głaskając włosy.

- Ja ciebie też - podniósł głowę i się uśmiechnął.

************************************************************

Przyznam się.

Kiedy patrzę na to, to czuję taki cringe że mnie ściska, ponieważ napisałam to ok. w październiku, a teraz zupełnie inaczej piszę.

Dziękuję skylar_sunny że poświęciła swój cenny czas na odczytywanie moich bazgrołów i przepisała tą końcówkę, bo inaczej ten okropny one shot nigdy by nie ujrzał świata dziennego.

Mój internet umiera.

Żegnam.

kotexii




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro