C H A P T E R T W E N T Y T W O

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Na początku nie miałam ochoty wstać. Czułam, jak każdy nade mną stoi i tylko czeka na mój odzew. Oddychałam powoli, a po moim ciele przechodziły dreszcze.

- Ewna...?

Otworzyłam oczy, na co cała rodzina padła na mnie i mnie przytuliła. Nie odwzajemniłam tego, nie chciałam pokazywać emocji w takiej chwili.

- Ewna ?

- Ile razy jeszcze powiecie moje imię ?.- warknęłam w stronę kobiety, którą jeszcze chwilę temu nazywałam mamą.- Wkurzające to jest.

- Co ci się stało ? I jak ty się wogóle odzywasz do rodziny ?.- zapytał mój ojciec. Chciało mi się śmiać.

- Może sobie już darujmy, co ?.- odwróciłam głowę w ich stronę.

- Chyba czegoś nie rozumiem.- odpowiedziała [T.I].

- Mogłam się w sumie domyślić. Jako jedyna z rodziny mam te dziwne umiejętności, wyjaśnia to również wasze zachowanie!.- krzyknęłam w stronę braci.- Nienawidzicie mnie bo nie jestem waszą prawdziwą siostrą.

- Ewna...

- Teraz mówię ja.- przerwałam głośno.- Czemu ? Czemu zatailiście to, że jestem dzieckiem Kiri ?

- To nie tak...

- A jak ?!.- wrzasnęłam.- Kurwa mać! Teraz już wiem...teraz już wiem o wszystkim.

- Ewna, wyrażaj się chodziaż.

- Nie jesteś moim prawdziwym ojcem, więc nie będę się teraz nikogo słuchać. Ja...nie wiem, co powiedzieć. Od teraz tak ma wyglądać moje życie ? Od dziecka udawaliście moich rodziców, a wy.- wskazałam na rodzeństwo.- Moich braci. W sumie, to niekoniecznie. Na każdym kroku chcieliście mnie zabić.

- A'tok, o co chodzi ?.- zapytała surowo Leyla.

- Pamiętacie może ten dzień, kiedy dostałam karę bo skoczyłam do wody z przepaści ?.- zapytałam, patrząc nie tylko na swoich "rodziców", ale również na rodzeństwo Sully.- Nie wskoczyłam do wody sama. Zostałam perfidnie wepchnięta. Gdyby nie woda, pewnie już dawno bym umarła.

Rodzina była chyba w szoku bo nie odzywali się.

- W wizji powiedziano mi, że mieliście mnie chronić...wiem, że zrobiliście to dla mojego dobra, ale wyszło zupełnie inaczej niż chcieliście.

Cóż, Kiri również nie była rodzicem roku. Poświęciła się pomocy przy Eywie, oczekując, że zrobię to samo. I co, ja też zajdę w ciążę i porzucę bachora ?
Nie.
Uratuję Eywę, ale nic po za tym. Muszę sobie jeszcze raz wszystko przemyśleć.

- Chce zostać sama.- i wyszłam.

Nie wiedziałam gdzie iść. Musiałam się odstresować. Musiałam zrobić coś, co spowoduje, że mój gniew na chwilę ustanie.

- Ewna...

- Czego ?!.- odwróciłam się w stronę Neyrate.

- Nie rób nic głupiego.- powiedział cicho, patrząc mi w oczy.- Błagam.

- Nie obiecuję.

Oczywiście, że nie chciałam nic sobie zrobić czy coś. Po prostu musiałam przemyśleć parę spraw.
Spojrzałam na niego ostatni raz. I poszłam w stronę lasu.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Zacznę pisać kolejne rozdziały, więc do jutra wszystko nadrobię. Skorzystam z okazji, że jutro mam weekend ❤
Miłego dnia/nocy!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro