C H A P T E R T W O

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Owszem, wiedziałam, że jestem rozczarowaniem rodziców, ale nie sądziłam, że moja matka to tak bardzo przeżywa. Przecież moi trzej bracia są idealni. Czy ona nie może mi odpuścić ?
Nie chce należeć do jej armi, ani być cieniem moich braci czy rodzeństwa Sully. Wiem, że muszę się nauczyć samoobrony bo nigdy nie wiadomo, ale cholera jasna, chce być wolna.
A mam wrażenie, że jestem trzymana pod kloszem i wieczną presją.

W oddali zauważyłam Eywę oraz siedzącą przednią moją ciocię - Kiri.
Zawsze tam była. Była w końcu połączona z Eywą i dbała o nią. Była jej tak jakby następczynią.
I wyglądała jak bogini.
Jej włosy zdobiła opaska, zrobiona z kamienia górskiego w kształcie łezki oraz pazury thanatorów. Miała również delikatną szatę, która przedstawiała wygraną w wojnie o drzewo domowe. Wzorki pokoju, i takie tam.

- Cześć, ciociu.- uśmiechnęłam się do niej.

- O, hej, Ewna.- powiedziała łagodnie.- Mam nadzieję, że jesteś gotowa na małe lekcje.

- Tak...trochę.- usiadłam obok niej.- Dzisiaj znowu zaliczyłam kolejną kłótnie z matką.

- O co poszło tym razem ?

- O to, że zawsze muszą mnie wyciągać z kłopotów. To nie moja wina, że ciągle wpadam na terytorium thanatorów.

Zaśmiała się.

- To akurat śmieszne, że masz takiego do nich pecha.

- Dzięki, ciociu.- zmarkotniałam.

- Oj, nie obrażaj się. Weź głęboki wdech i wsłuchaj się w bicie serca Eywy.

- Jak to się stało, że jesteś z nią połączona ? Dostałaś dar, który...

- Który ty również otrzymałaś, Ewna.- przerwała mi.- Ty również słyszysz Eywę. Czujesz jej przyrodę oraz zwierzęta.

- Thanatory mają chyba inne zdanie.

- Niestety z nimi zawsze był problem.

- Ale to już chyba setny raz, kiedy Neyrate musi mnie ratować.

- Neyrate ?.- zapytała uśmiechając się dziwnie.

- Ciociu...- jęknęłam.

- Ja nic nie mówię.

- Widziałam ten uśmiech. Nie, on nie jest dla mnie.

- Rozumiem kochanie.- spowarzniała.- Możemy zająć się słuchaniem.

- Właściwie...nie nudzi cię to ?

- Co dokładnie ?

- Te ciągłe siedzenie przy Eywie.- wskazałam na drzewo.- Przecież to musi być...nudne.

- Wiem, że niektórym się wydaje, że siedzenie jest najnudniejszym zajęciem na tej ziemi, ale właśnie na tym polega moja rola. Dbam o nią.- uśmiechnęła się delikatnie.- I gdybym miała wybierać, zdecydowanie chciałabym mieć za przyjaciela tylko Ewyę. I ciebie, moja kochana Ewno.

- Dziękuję ciociu. Czasami mam wrażenie, że to z tobą jestem spokrewniona, a nie z moją rodziną.

- Nie mów tak, Ewna.- skarciła mnie.- Martwią się o ciebie.

- Jasne. Wiem, że dla nich to i tak bez różnicy czy zjadłyby mnie te thanatory czy nie. Nie jestem jak moi bracia, którzy osiągają sukcesy w armii.

- Nie porównuj się do nich.- położyła mi dłoń na ramieniu.- Ważne jest to, co ty o sobie myślisz. Pamiętaj.

- Dziękuję ciociu.- przytuliłam ją mocno.

- Wiesz...teraz mi się przypomniało o jednym.

- Co ? Znowu o czymś zapomniałam ?

- Nie tylko ty.- spoważniała.- Wiesz, jakie dzisiaj jest święto ?

- O nie...- zamknęłam oczy i zaczęłam wszystko kalkulować w swojej głowie.- Dzisiaj są urodziny mojego taty...

- Mam nadzieję, że Brandon nie zrobi widowiska jak te kilkanaście lat temu.- mruknęła Kiri cicho, chodź ja to usłyszałam.

- A co takiego zrobił ?.- zainteresowałam się.

- Nie ważne.- zaśmiała się.- Musisz się przygotować.

- Jasne...jej.- odparłam jak widać z entuzjazmem.- A ty ? Będziesz ?

- Może na chwilę. Muszę mieć stały kontakt z Eywną.

- Mogę później do ciebie dołączyć ?

- Cóż...nie widzę przeszkód.- uśmiechnęłam się.

- W takim razie do zobaczenia!.- wsiadłam na ikrana.

- Ewna.

Spojrzałam na nią.

- Tak, ciociu ?

- Nie bez powodu nazwano cię "Ewna".

Zamrugałam kilka razy.

- Co?

- Kiedyś się dowiesz. A teraz leć.

To było...dziwne. Jednak nie zastanawiałam się nad tym jakoś długo. Po prostu odleciałam, aby chodziaż ubrać mój naszyjnik, który dostałam od Kiri.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro