Rozdział 3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sama nie wiedziała co czuje. Miała ochotę walić w ścianę. Do obowiązków Niny należało sprzątanie, gotowanie i wykonywanie innych poleceń. Strasznie nienawidziła stanu, w którym się obecnie znalazła. Zresztą odkąd została schwytana, aresztowana miała w głowie mętlik. Wyrzucała sobie to, co do tego, doprowadziło.

Z jednej strony cieszyła się z drugiej czuła się samotna. Od dwóch dni nikt się do niej słowem nie odezwał. W noct płakała z bezsilności. Nie potrafiła pogodzić się z sytuacją. Valentyna często nie było w domu i wykorzystywała to. W samotności przeglądała jego biblioteczkę.

W czwartkową noc próbowała uciec. Doskonale wiedziała, gdzie znajdował się klucz zapasowy. Poczekała. Około drugiej w nocy, światła w biurze pogasły. Nina ostrożnie wstała z twardego materaca i ruszyła w stronę drzwi. Otworzyła ostrożnie i weszła do ciemnego gabinetu.

Ciemność nocy rozświetlał blask księżyca wpadający prze okna. Serce biło jak oszalałe. Ręce drżały z przerażenia. Starała się poruszać cicho i na każdy najmniejszy szelest zatrzymywała się i wstrzymywała oddech.

— Ten klucz, gdzieś tutaj musi być — szepnęła.

Przeszukała biurko. Mimochodem stwierdziła, że ten cały Szpakowski należał do lubiących czystość i porządek. Nie do końca wiedziała na czym polegała praca demona, ale każdego dnia przychodziły tutaj różne, obce osoby: demony.

Nie znalazła na biurku tego, czego szukała, więc przejrzała szuflady. Środków miała klucz. Otworzyła ja i z szerokim uśmiechem wśród innych rzeczy dostrzegła klucz.

— Mam — oznajmiła z zadowoleniem i ulgą.

Trzymając klucz w dłoni jak największy ze skarbów. Z sercem w gardle ruszyła w stronę schodów. Wreszcie dotarła na dół. Nabrała powietrza. Wsadziła klucz we zamek i przekręciła go.

Nagle zawahała się. Zamknęła oczy i w głowie usłyszała swoje własne słowa: „Dokonałam wyboru". Zagryzła wargę. Nie mogła tak uciec. Przecież musiała dowiedzieć się, co to wszystko znaczy?

— Przecież mogę się tego dowiadywać z dala od tego gbura — mruknęła niezadowolona,

Nagle poczuła silne, szorstkie dłonie na swoich włosach. Krzyknęła z bólu. Strach sparaliżował młoda kobietę. W następne chwili została uwolniona i zaskoczona upadła na podłogę. Zimną i twardą. Dotknęła głowy i podniosła nieśmiało wzrok. W mroku dostrzegła zimne, zielone oczy. Białe znaki odbijały się w kamiennej twarzy.

— Spróbuj tego jeszcze raz — oświadczył zimno i spokojnie. Ninie ciarki przeszły po plecach. — A pożałujesz.

Nina spuściła wzrok. Zagryzła wargi.

— Oddaj klucz — rozkazał stanowczo.

Blondynka bez słowa oddała klucz.

— A teraz, masz do siebie — oświadczył Valentyn.

Nina milcząc wstała i ruszyła z powrotem w stronę sypialni.

— Zaczekaj! — rozkazał. — Spójrz na mnie. — Poprosił łagodniej.

Nina spojrzała w jego stronę nieśmiało. Lecz wzrok miała stanowczy.

— Nie skrzywdzę cię, ale bądź mi posłuszna — oznajmił ponownie szorstki, groźnym tonem.

— Nie chciałabyś mnie wkurzyć.

Powiedział to tak mrocznie, zimno. Mimo mroku, w oczach kobieta dostrzegła zło i mrok czające się na granicy świadomości. Zamarła. Gdy zamrugał, znów miał ten spokojny, chłodny wyraz twarzy.

Wszyscy traktowali ją chłodno i z dystansem. Gdy nie była potrzebna to po prostu nie istniała Kiedy przychodzili klienci, musiała znikać, by ich nie krępować, bo były to przeważnie demony.

Jak dowiedziała się Nina agencja prowadziła swoją działalność już ponad trzysta lat i dobrze sobie radziła na rynku.

-----------------------------------------

Pewnego dnia do biura przyszło małżeństwo naturalnych wampirów – tego typu wampiry różniły się tym od martwych wampirów, że ich serca biły i rodzili się w naturalny sposób. Mogli też posiadać dzieci.

Valentyn wprowadził parę do swojego gabinetu. Nina natychmiast wyszła. Klienci zajęli miejsca na przeciwko mężczyzny.

— W czym mogę państwu pomóc?

Nowy klient należał do Naturalnych wampirów. Co oznaczało iż rodziły się w naturalny sposób rozmnażając się między sobą. Funkcjonowały w dzień. Potrzebowały około pięciu godzi snu. Regenerowały się dwa razy szybciej niż człowiek. Demon przewyższał detektywa o parę centymetrów.

— Chodzi o naszą córkę. — odezwał się demon i przeczesał ciemne gęste włosy. Gdyby nie dzień to Valentyn pomyślałby o tym, iż ma przed sobą martwego wampira, ponieważ z nerwów był blady jak ściana.

— Co się stało? — zapytał spokojnie, uważnie wpatrywał się w niebieskoszare oczy.

Wampir spojrzał szybko na żonę, która była w gorszym stanie i znów patrzył błagalnie na detektywa siedzącego przed nim. Niechlujny strój: brudna bluza i spodnie od dresu.

— Zaginęła jakiś tydzień temu. Zawiadomiliśmy Detriadę, ale jak na razie nic nie znaleźli.

Dlatego postanowiliśmy zwrócić się do pana o pomoc.

— Słyszeliśmy, że jest pan świetnym detektywem — odezwała się wampirzyca słabym, histerycznym głosem. — Niech pan znajdzie naszą Kate.

— Znajdziemy ją, ale potrzebuję paru informacji. — odezwał się Valentyn łagodnie i ciepło. – Będę potrzebował zdjęcia państwa córki oraz informacji gdzie widziano ją po raz ostatni przed zniknięciem. Adresy i imiona jej koleżanek ze szkoły...

— Tak, wszystko pan dostanie – oznajmił demon z powagą.

---------------------------------------------

Po spotkaniu z małżeństwem Valentyn postanowił udać się do klubu „Karkut", gdzie najczęściej bawiła się ze swoimi przyjaciółmi córka klientów. Była pochmurna, deszczowa pogoda, dla wampirów z duszą jest to odpowiednia pogoda na zabawę w dzień, kiedy dla nich to jest noc. Klub znajdował się dwie godziny drogi od agencji. Kiedy detektyw dotarł na miejsce była za dwadzieścia siódma. Budynek klubu okazał się być bardzo obszerny. Zajmował trzy kondygnacje w tym i piwnice. To tam w słoneczniejsze, dni przedostając się tunelami docierały wampiry i bawiły się na niższym piętrze.

W klubie panował duży tłok. Pełno tu było różnego rodzaju potworów. Valentyn podszedł do baru i spytał się zielonookiego potwora z jasną, posiekaną twarzą.

— Gdzie jest impreza dla wampirów?

— Musisz iść tam, ale potrzebna ci przepustka.

— Przepustka, jaką?

— Nie jesteś wampirem, więc na taką imprezę cię nie wpuszczą.

Cholera. Zamówił sobie drinka i obserwował jak przez wejście do pomieszczenia, gdzie bawią się wampiry. W pewnym momencie ujrzał parę wampirów wchodzącą na imprezę. Para ukazała dowody tożsamości. Zastanawiał się jakby się tam dostać, gdy do głowy przyszedł mu pewien pomysł. Gdy był na zewnątrz widział kraty prowadzące prawdopodobnie do tego pomieszczenia. Może uda mu się je poluzować i w ten sposób dostać do środka. Szaleńczy pomysł, ale innego nie miał.

Wypił drinka, wstał i wyszedł. Zamierzał skierować się w stronę krat, gdy nagle jakaś pijana wampirzyca wpadła na niego.

— Hej, przystojniaczku — odezwała się, zaleciało od niej alkoholem. — Chodź, zabawimy się.

— Jak chcesz, to chodźmy — powiedział mężczyzna i podtrzymując pijaną blondynkę

wrócił z nią do klubu.

Było tu głośno, ciemno i wilgotno. Tak jak się spodziewał zostali wpuszczeni do pomieszczenia dla wampirów. Ta część klubu tonęła w mroku, było tu tak samo głośno i tłoczno jak w pozostałej części. Pod ścianami ustawiono sofy, na których siedziało kilka par. Na parkiecie trwała zabawa

— Opar, co ty tu robisz? — podeszła do nich wysoka, ciemnowłosa wampirzyca, w czarnej, obcisłej sukience. – co to za frajer? Chyba nie zamierzasz go jeść? I tak jesteś już wystarczająco wstawiona. Chodź.

Wzięła koleżankę pod ramę i razem z Valentynem podprowadzili ją na jedną z sof.

— Dzięki za pomoc, a teraz spadaj — odezwała się dziewczyna lodowato.

— Nie ma za co. Słuchaj.. szukam tej wampirzycy. Nie było jej tu ostatnio? — zapytał i wyciągnął w stronę dziewczyny zdjęcie Kate.

— Nie widziałam jej — odpowiedziała wampirzyca. — Nie znam jej, ale jak chcesz się czegoś dowiedzieć, zapytaj tamtego wamp-barmana. Serwuje super drinki z ludzkiej krwi.

Poszedł we wskazanym kierunku. Barmanem okazał się starszym wampirem o jasnych włosach związanych w kucyk. Miał na sobie czerwony strój barmański.

Czym mogę służyć? Nie jesteś wampirem. — stwierdził oschle.

— Szukam tej dziewczyny —powiedział i pokazał zdjęcie. – Widziałeś ją tu?

— Tak, często tu przychodzi ze swoim chłopakiem — odpowiedział barman.

— Zgadza się, nazywa się Adam Nurtrek. Nie widziałem go dzisiaj.

— A wiesz może, gdzie mogę go znaleźć?

— Nie.

— Dzięki.

Valentyn wyszedł z klubu. Padał ulewny deszcz.

--------------------------------------------------

Nina robiła pranie w swojej sypialni.

— Nina, potrzebuję Orangoregii — usłyszała wołanie Valentyna.

Szybko wrzuciła do pralko-suszarki ostatnią porcję prania i nastawiła urządzenie, udała się na górę.

— Głucha jesteś, podaj mi Orangoregię! — zawołał do niej ze złością.

Nina poszła do kuchni, nalała pomarańczowego, parującego napoju i postawiła go na biurku demona. Drzwi otworzyły się i do pomieszczenia weszła Hexa – demon – wąż. Wyglądała jak niebieskawy, oślizgły wąż.

— I jak tam wizyta w klubie? – odezwała się ochryple, jej głos przypominał syk.

— Nie ustaliłem zbyt wiele, dowiedziałem się, że Kate miała jakiegoś chłopaka. Dziwi mnie, że rodzice nic nie wspominali. Poza tym barman wydawał mi się być podenerwowany. Wydaje się, coś ukrywać. Trzeba go będzie poobserwować. Masz czas dzisiaj wieczorem?

— Niestety nie. Mam sprawę zdrady — odparła Hexa. — Sama będę obserwowała.

— No trudno. Zajmę się na razie tym chłopakiem. Muszę go znaleźć. Imgrit umówiła mnie z jej najlepszą przyjaciółką. Może ona mi powie coś o tym chłopaku. Mam się z nią spotkać w barze „U Billego". Muszę lecieć

— Weź tę małą niewolnicę — zasugerowała demonka spoglądając z pogardą na Ninę.

— Wszyscy gdzieś poszli i ja zaraz wychodzę. Lepiej żeby to ścierwo nie zostało tu samo.

Wyszła trzaskając drzwiami.

Nina spuściła głowę. Po trzech tygodniach powinna się już do takiego traktowania przyzwyczaić, ale jakoś nie mogła.

— Sama się zabierz — wysyczała bezgłośnie.

— Chodź — powiedział Valentyn łagodniejszym tonem.

Nie mając innego wyjścia poszła za nim do samochodu. Jechali przez zatłoczone miasto. Nina nie widziała jeszcze nigdy tylu wysokich budynków. Samochody nie tylko jeździły po jezdni, ale też co jakiś czas wydawały się wzlatywać w powietrze i znikać daleko w przestworzach. Ulice były zatłoczone. Na niektórych budynkach wisiały wielkie neonowe ekrany, po których przesuwały się slajdy reklamowe.

Droga do baru „U Billego" zajęła im dwie i pół godziny. Kiedy dojechali na miejsce zapadał już mrok.

— Zostań tu i nie ruszaj się — nakazał demon stanowczo, ostro.

Nina przestraszyła się.

— Nie bój się — sprostował delikatniej. — Umiesz mówić?

— Tak — odpowiedziała cicho.

Valentyn wysiadł i udał się w stronę baru, ale nim wszedł do środka z wnętrza wybiegła jakaś dziewczyna. Zbliżyła się do detektywa i coś do niego mówiła. Ten po chwili poprowadził ją do samochodu.

— Co się stało? — spytał jadąc przez miasto.

— Zerwałam z narwanym chłopakiem — odpowiedziała dziewczyna. — Ale pan chyba nie chce rozmawiać o mnie, co?

— Nie, nie chcę. Chciałem zapytać cię o twoją przyjaciółkę. Kiedy ją ostatni raz widziałaś?

— Wiem, że zaginęła. Nie wiem, jakiś trzy tygodnie temu — odpowiedziała. — Była zdenerwowana, wydawało się jej, że ktoś ją śledzi.

— Śledzi? Wiesz kto to mógł być?

Młoda demonka pokiwała przecząco głową. Nina spojrzała na nią przez ramię i wzięła głęboki wdech. Przed nią nie było nieznajomej, był tylko ogromny, fioletowy, oślizgły potwór z wielkimi mackami i żółtymi, szpakowatymi oczami.

— Coś się stało? — zapytał potwór.

Nina zaprzeczyła kiwnięciem głowy, bojąc się odezwać.

— A odpowiadając na pańskie pytanie, to nie mam pojęcia czy ktoś ją śledził, a tym bardziej kto to mógłby być.

— Podobno miała chłopaka. Nie wiesz gdzie może być?

— A tak. Adam, podobno spotykali się ze sobą za nim zniknęła. Był u mnie nawet i pytał się czy jej nie widziałam. Mieszka na Jorkwar 62/2. Proszę mnie wysadzić tutaj.... Kate bała się i poprosiła mnie, żebym załatwiła jej jakieś mieszkanie.

— I co? Załatwiłaś?

— Tak, moi rodzice mają mały domek nad jeziorem Dahar. Dzwoniłam tam, ale nikt nie

odbiera. Nie wiem nawet czy tam pojechała.

— Dziękujemy za pomoc — powiedział Valentyn, wysadzając demonkę przy sklepie z ubraniami.

Odjechali. W samochodzie panowała cisza.

— To co teraz? — zapytała Nina ze spuszczoną głową.

Valentyn spojrzał na niewolnicę zaskoczony. Uśmiechnął się delikatnie.

— Nic. Wrócimy do domu i jutro zaczniemy działać — odpowiedział nie patrząc na kobietę.

--------------------------------

Kiedy wrócili do agencji była dziewiąta wieczorem. W biurze nie było już nikogo. Nina udała się do kuchni przygotować coś na kolację. Valentyn wszedł za nią. Sięgnął do szafki z talerzami i zaczął je rozkładać.

Nina wyjęła z lodówki miskę z sałatką.

— Daj ja to zrobię. — powiedział wyjmując z jej rąk miskę. – Zrób nam po herbacie.

Kiedy w końcu było wszytko zrobione zasiedli do posiłku. Panowała niezręczna, pełna napięcia cisza.

— Dzisiaj całkiem nieźle ci poszło — podskoczyła na dźwięk jego głosu.

— Proszę pana, ja nic nie zrobiłam przecież. Pan....- powiedziała skrępowana jego słowami.

— Przestań nazywać mnie per „pan". Czuję się wtedy stary. — Wyglądał na około czterdzieści lat. — Mów mi po imieniu, ale tylko wtedy, gdy jesteśmy sami. — posłał jej przyjazny uśmiech. — Wiem, że pewnie nie jest ci łatwo w sytuacji, kiedy jesteś mi poddana. Kiedy musisz wypełniać moje polecenia.

— A żebyś wiedział! — warknęła nim zdążyła się powstrzymać.

Zamarli. Ona z przerażenia, a on z zaskoczenia. Przez jego ciało i twarz przeszła fala mroku. Stłumił to uczucie z wielkim trudem. Miał ochotę chwycił ją za gardło i przyszpilić do ściany.

— Przepraszam — wydukała i ponownie spuściła głowę.

— Uważaj na słowa — ostrzegł ją. — Naprawdę nie chcę cię skrzywdzić, ale jeśli mnie sprowokujesz.... To różnie może się do skończyć.

Groźba zawisła w powietrzu.

Nina usiłowała jeść kolację, ale jedzenie przestało smakować.

— Jutro pójdziesz ze mną do domu, w którym miała być dziewczyna. Później znajdziemy jej chłopaka.

— Jak chcesz..... ja... zresztą to głupie — jąkała się

— Co? Powiedz o co chodzi? — przewiercał ją wzrokiem.

— Nie podoba mi się przyjaciółka Kate — wyszeptała nie patrząc mu w oczy. — Jest dziwna. Mam wrażenie, że coś przed nami ukryła.

Detektyw patrzył na dziewczynę przez długą chwilę. Miał wrażenie, że kobieta coś przed nim ukrywa. Nina była bardzo atrakcyjna w oczach Valentyna. Nie wiedział jak ma sobie poradzić z emocjami, które w nim wywoływała. Martwił się o nią. Był jednocześnie zły na siebie o to, że ona mu się podoba i że on martwi się o niewolnicę. Pod wpływem impulsu podszedł do niej i dotknął jej ramienia.

— Możesz mi zaufać — wyszeptał, gdy spojrzała na niego załzawionymi oczami.

Kobieta spojrzała na niego z przestrachem i szybko wstała strącając jego dłoń.

— Proszę nie graj ze mną w takie gierki — powiedziała pełna emocji i wybiegła z kuchni

Nina nie wiedziała co ma zrobić. Nie wiedziała czy powinna zaufać człowiekowi, który pozbawił ją najcenniejszej rzeczy jaka jej została – wolności i rodzinnego domu. Zamknęła drzwi i podeszła do materaca, na którym spała. Gdy ją dotknął przez całe jej ciało przeszedł dreszcz pożądania. Nie chciała z nim jechać jutro, ale wiedziała, że nie ma wyboru. Otrzymała od niego rozkaz, który musiała wykonać.

Nim Nina zasnęła rozpętała się burza. 

----------------------------------------------

Gdzieś o drugiej nad ranem usłyszała jakiś hałas. Zerwała się przestraszona i pobiegła do kuchni. Ostrożnie podeszła do uchylonych drzwi, w pomieszczeniu było jasno. Przez szparę w drzwiach zobaczyła Valentyna krzątającego się po pomieszczeniu.

Gdy właśnie się wycofywała, usłyszała potężny grzmot. Światło w kuchni zgasło.

Zapanowała ciemność. Przestraszona kobieta wpiła się w ścianę. Bała się ciemności. Drzwi od kuchni skrzypnęły i wyszedł z niej Valentyn.

Dzięki dobremu wzrokowi, demon nie potrzebował dodatkowego światła. Przez chwilę stanął jak wryty, pod ścianą stała przerażona Nina z wielkimi brązowymi oczami i potarganymi blond włosami.

— Co ty tu robisz? — zapytał ostro.

Nina nie odpowiedziała od razu. A gdy odpowiedziała jej głos drżał ze strachu.

— Usłyszałam jakiś hałas, przestraszyłam się i przybiegłam do kuchni. Okazało się, że to tylko pan.... A po tym zgasło światło, a mnie sparaliżował strach.

Nina podskoczyła i pisnęła, gdy w ziemię uderzył kolejny piorun. Po chwili uderzył następny, to dla kobiety było za dużo, osunęła się po ścianie.

— Niech to — szepnął i wziął ją na ręce.

Zaniósł ją do swojej sypialni. Wchodziło się po schodach na coś co przypominało balkon. Położył ją na miękkim łóżku i przykrył kołdrą. Sam usadowił się w rozkładanym fotelu i przykrył się kocem. Nie wiedział czemu zaniósł tę niewolnicę do swojej sypialni i położył w swoim łóżku. Poczuł nagle nieprzepartą chcę, by była przy nim, tu tak blisko. Uczucie pożądania zaczynało dominować. Tak dawno nie był z nikim związany. Wiedział jednak, że ona tego nie chce, a on nie chciał jej wykorzystać i porzucić jak szmacianą lalkę. Chciał by ona też poczuła do niego to co on do niej w tej chwili. Chciał żeby mu zaufała i otworzyła się przed nim. Zdawał sobie jednak sprawę ze skomplikowanej sytuacji. Nie wiedział czy będzie potrafił kontrolować swoją wybuchową naturę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro