Rozdział 43. (część 2.)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Podróż do domu Mateusza zajęła Hańce kilka godzin. Zapadła jeszcze głębsza ciemność i odczucie zimna się spotęgowało. Na różnych powierzchniach demonka dostrzegła grubą warstwę lodu. Wysiadła z samochodu. Rozejrzała się, Jej nadwrażliwy i czuły wzrok szybko przyzwyczaił się do zmiennych warunków. Otuliła się szczelniej płaszczem i ruszyła w stronę domków jednorodzinnych. Brnęła w lodowato zimnej wodzie. Nie odczuwała tego dzięki swojemu systemowi immunologicznemu, który był odporny na gwałtowną zmianę temperatury. Szczególnie te cechę miała jej dolna część ciała. Po dłuższym, męczącym przedzieraniu się wreszcie dotarła na miejsce.

Cała posesja tonęła w wodzie. Z dużym wysiłkiem wspięła się po schodach. Cały czas stawiając opór wodzie, która sięgała jej do pasa. Gdy dotknęła klamki, przeszył ją nieprzyjemny i dotkliwy prąd.

— Auć! — syknęła cofając rękę i rozmasowując ją sobie. – Co jest?!

Z sercem ściśniętym strachem ponownie dotknęła klamki. Znów poczuła ten dziwny prąd, ale tym razem nie poddała się. Zacisnęła zęby i pchnęła drzwi do siebie. Zaskoczona i przerażona ujrzała ogromną, niszczycielską siłę wody, która w jednej sekundzie zmiotła ją ze schodów.

Wszystko wirowało dokoła. W uszach dzwoniło. Czuła na sobie potężny ciężar wody. Bezskutecznie młóciła rękami wodę. Z całych sił starała się wydostać albo przynajmniej odzyskać kontrolę. Prawie się podała, kiedy nagle fale ustąpiły i była wolna. Przez moment rozglądała się gorączkowo starając sobie zlustrować gdzie jest góra a gdzie dół. Z szybko bijącym sercem odwróciła się i popłynęła ku górze. Z ulgą przebiła powierzchnię i zaczerpnęła powietrza.

Przez dłuższą chwilę rozglądała się dokoła, chcąc coś konkretnego dostrzec w przejmującym mroku. Wreszcie dojrzała nikłe światło po prawej stronie. Mimo zmęczenia zaczęła płynąć w tamtym kierunku.

W pewnym momencie usłyszała odległy odgłos pracy silników. Po chwili uświadomiła sobie, że to motorówka. Próbowała zawołać, ale zbyt dużo opiła się wody i nie mogła wydobyć z siebie głosu. Mięsnie krtani zbyt mocno się skurczyły.

Po dwóch próbach wydobycia z siebie głosu, zaprzestała.

— Hej, jest tu ktoś? — słyszała z oddali wołanie.

Hałas i głosy coraz bardziej się oddalały. Hańka zmusiła się do ruchu. Mimo, że była w dużym stopniu odporna na zmiany temperatury otoczenia, to nie znaczyło, że mogła tak trwać w nieskończoność.

Płynęła przed siebie próbując w panujących ciemnościach dostrzec cokolwiek. Wreszcie po jakimś czasie ujrzała w mroku niewyraźny kształt. Zmęczona i zrezygnowana podskoczyła w duchu z radości. Zatrzymała się na chwilę, by nabrać ostatnim wysiłkiem wolny chęci do działania.

Musi odnaleźć Mateusza. Lub kogokolwiek żywego.

Przerażała ją myśl o pustym otoczeniu.

Jednak postarała się pozbierać i zmusiła swoje ciało do kolejnego wysiłku. Dotarła do domku. Wspięła się po schodkach. Wszędzie otaczała ją woda. Brodziła zanurzona w niej. Otworzyła drzwi i okazało9 się, że to nie jest domek jednorodzinny, ale blok mieszkalny.

Z westchnieniem zmęczenia oparła się o ścianę. Nie poczuła, że ściana także jest pokryta wodą. Dopiero, gdy zanurzyła się głębiej ocknęła się i szarpnęła do przodu. Jednak nie była wystarczająco silna.

Tafla pochłaniała ją coraz bardziej. Gdy już prawie całkowicie zniknęła nagle woda rozstąpiła się jakby z sykiem bólu. Hańka bezwładnie upadła na kolana. Podparła się rękoma i nabrała powietrza.

— Nic ci nie jest? — ktoś zapytał znajomym głosem.

— Nie, wszystko w porządku — wyspała Hexa podnosząc się chwiejnie na nogi. – Hej, ja cię chyba znam?

— Cześć, jestem Ordezis — przedstawiła się demonka lodu. — Ruszajmy. Nie możemy tutaj zostać.

— Co to było? — zapytała chrapliwie Hexa patrząc na ścianę podejrzliwie i wspinając się.

— To Demon Wody — odpowiedziała demonka z przekonaniem.

— Ta wielka powódź to ich sprawka? — zapytała Hexa.

— Tak, coś się stało i Demony Żywiołów zaatakowały ludzi — stwierdziła Ordezis. — I nie tylko ludzi. Cały świat – dodała po namyśle.

— Muszę znaleźć mojego narzeczonego — powiedziała Hexa z zacięciem. — Jego dom znajduje się w tej okolicy. Chyba.

— Pomogę ci go znaleźć, ale najpierw musimy znaleźć tego Demona Wody i się go pozbyć. Inaczej nie uwolnimy uwięzionych.

Hexaa spojrzała na nią a ta dodała:

— Uwierz mi próbowałam, ale mieszkańcy są zamknięci w jakiś kulach wodnych. Nie da się ich niczym przebić. Niektórzy chyba zginęli.

— W takim razie dorwijmy go i niech zapłaci za to, co im uczynił — oznajmiła wojowniczo Hexa zaciskając zęby. — Ale jak chcesz go znaleźć?

— To nie będzie proste — powiedziała Ordezis. — To nie jest jeden potężny demon lecz kilkudziesięciu połączonych ze sobą.

— Mam wrażenie, że się na tym znasz — rzekła Hexa z ciekawością. \

— Tak, dawniej studiowałam różne rzeczy — wyjaśniła demonka ze wzruszeniem ramion. — Świat jest bardzo ciekawy, ale także bardzo niebezpieczny. Dlatego oprócz zgłębiania jego tajemnic, nauczyłam się aktywnie korzystać ze swojej mocy. I dobrze mi z tym. Wiesz, nauczyłam się panować nad strachem.

— Rozumiem — odpowiedziała Hexa. — Ruszajmy.

Wspinały się po schodach. Woda utrudniała im poruszanie się. Hańka miała wrażenie jakby coś niewidzialnego chciało jej dotknąć.

— Ordezis? — zapytała.

— On wie, że tu jesteśmy — odpowiedziała demonka spięta. – Też to czuję.

W tym samym momencie ze ścian z góry zaczęła na nie napływać woda. Masa wody.

— Przybliż się! — nakazała Ordezis. – Ochronię nas!

Hexa szybko wykonała polecenie. Pewność w głosie i postawa sojuszniczki speawiła, że ta uwierzyła jej na słowo.

Ordezis skupiła się wyciągnęła przed siebie dłonie. Poczuła jak w jej wnętrzu pojawia się chłód, zimno. Ale to nie było nic przyjemnego wręcz przeciwnie. Uwalniała swoja całą potęgę, całą siebie. Przez place przeszedł zimny i potężny prąd, który zamienił się w biały promień. Błyskawicznie rozłożyła ręce. Razem z ruchem jej dłoni pojawiła się biała, nieprzezroczysta tarcza. Zafalowała rękoma, nakazując swej mocy by rozciągnęła tarczę i zamknęła je w kokonie bezpieczeństwa.

— Złap się mnie i ruszajmy dalej — nakazała Ordezis ostrym tonem.

Zdumiona Hańka wykonała polecenie i razem z nową sojuszniczką ruszyły przed siebie.

Ordezis nie mogła sobie pozwolić na błąd. To kosztowałoby ją najwyższą cenę. Zycie.Widziała jak woda obmywa, napiera na stworzoną przez nią kopułę. Wyczuwała drżenie i nacisk na swoje dzieło. Odczuwała to w każdej cząstce siebie. Nie podawała się,. Utrzymywała kopułę. Zacisnęła zęby.

Wspinały się coraz wyżej i wyżej. Wreszcie udało się im dotrzeć na samą górę.

Demonka skierowała dłonie w górę i wleciała w centralny punkt wodnej energii. Wyskoczyły w górę. Bańka ochronna prysła i obie spadały w dół.

— AAAAAAAAAAAA!

Odezis wyciągnęła przed siebie dłonie i wystrzeliła biały strumień. Powierzchnia dachu natychmiast pokryła się grubą warstwą śniegu, w którą z ogromnym impetem wpadły demonki.

- Uch! – jęknęła zaskoczona Hexa.

Obie odbiły się niezbyt wysoko w górę. Jak na trampolinie. A ponieważ obie posiadały dobrą koordynację ruchową, to udało im się stanąć na nogi w całkiem zgrabny sposób.

— No nieźle — usłyszały glos nie z tej ziemi.

Błyskawicznie odwróciły się w tę stronę.

— Spróbujcie przetrwać to! — zawołał

W ich stronę leciała ogromna kula wody. Demonki uskoczyły w dwie różne strony. Hańka obejrzała się za siebie i szybko poderwała się na nogi, bo kula z wody skręciła w jej stronę. Zbiegła. I obejrzała się. Kula wysunęła w jej stronę grubą mackę.

Zmusiła się do szybszego biegu, Znajdowała się już blisko krawędzi. Dopadła do końca dachu. Skręciła i pędziła przed siebie. Ponownie skręciła w prawo i przed sobą zobaczyła Demona Wody. Nie miała wyboru. Musiała spróbować i go zaatakować.

Wyciągnęła przed siebie dłonie i wystrzeliła potężną falę kwasu. Jad był śmiertelny dla normalnych demonów.

Demon Wody spojrzał na nią dziwnymi, niebieskimi oczami. Wyciągnął rękę w stronę Hexy.

— To wasz koniec — usłyszały ponownie głos. Przypominał szum wody. Gwałtowny, niespokojny.

W tej chwili macki złapały Hankę i podduszały. Demonka poczuła jak w jej ciało wdzierają się mikroskopijne cząstki wody. Umierała od środka. 

--------------------------

W tym samym czasie. Sitros przez krótki czas zastanawiał się skąd wziąć pojazd dla siebie. W pierwszej chwili postanowił zabrać karetkę, ale gdy udał się na podjazd, żadnej nie zastał. Za to dostrzegł nieopodal motorówkę. Uśmiechnął się i pospieszył w tamtym kierunku. Szybko wskoczył na pokład i ku swemu zdziwieniu ujrzał kluczyki w stacyjce.

Odpalił silnik, gwałtownie skręcił kierownicę i gdy wreszcie po kilku próbach udało mu się nakierować pojazd we właściwym kierunku, ruszył przed siebie. Pruł fale. Woda była straszliwe wzburzona i agresywna. Miało się wrażenie, że te fale żyją. I Sitros stwierdził, że być może to jest prawdą. Wyczuwał bowiem wściekłość i nienawiść należąca do żywej istoty. Demona Wody. Zastanawiał się czy te wszystkie ekstremalne zjawiska mają coś wspólnego z Ognistym Ptakiem Zemsty.

Rozglądał się dokoła. Nigdzie nie dostrzegł żywej duszy. Domy wydawały się spowite dziwną, wodną barierą, która falowała. Coraz bardziej zaczynał się martwić o swoją rodzinę. Ciotka Silvana pewnie nadal jest w hotelu. Zastanawiał się gdzie jest jego żona, ale natychmiast skupił się na zadaniu. Docisnął gaz do dechy i wystrzelił z wysokiej fali. Przeleciał kilka metrów nad wodą i wylądował. A zburzona fala mocno go ochlapała. Przez moment stracił orientację, ale w miarę szybko się pozbierał.

Nagle usłyszał syreny. Spojrzał w prawo i dostrzegł inne motorówki pędzące w drugą stronę. Jeśli dobrze wykalkulował, to były służby medyczne. Przed wściekły szum wody, przebił się dźwięk kilku helikopterów. Leciały w różnych kierunkach. Dobrze, że służby miasta działały. Mieszkańcy potrzebowali pomocy.

Podskoczył zaskoczony i obejrzał się z siebie. Z helikoptera jak i z łódki wystrzeliwano złoto-pomarańczowe płomienie. Próbowano przebić się przez wodną barierę.

W tej samej chwili ujrzał jak woda unosi się i potężną falę zalewa łódkę. Ta przewróciła się i zatonęła. Chciał już zawrócić, gdy przed sobą ujrzał taką samą przeszkodę. Gwałtownie skręcił w lewo i pruł co sił w silnikach wzdłuż potężnej fali. Czuł na twarzy bicze wodne. Ogarniało go coraz większe przerażenie. Tafla wody zamykała się coraz bardziej wokół motorówki. Gdy woda otaczała i zaciskała się wokół niego w coraz ciaśniejszym kręgu, demon skupił się na obserwowaniu wylotu wodnego tunelu. Modlił się do wszystkich bóstw jakie znał, by pomogły mu w przetrwaniu. Dosłownie w ostatniej chwili udało mu się wyskoczyć.

Skręcił w lewo i ruszył dalej przed siebie.

Ostry, zimny wiatr jeszcze bardziej wzburzał fale.

Był coraz bardziej wyczerpany, ale wreszcie dostrzegł zarys hotelu.

Przeszyła go fala ulgi. Była ona tak potężna, że prawie zwaliła go z nóg. Musiał się mocno trzymać kierownicy motorówki.

Rozszerzył oczy na widok wystrzeliwujących macek wodnych. Spojrzał za siebie u ujrzał trzy, ogromne tornada.

— No kurde, jeszcze tego brakowało! — wycharczał przez zaschnięte, popękane usta.

Znowu docisnął gaz do dechy i wystrzelił w stronę niebezpieczeństwa. Starał się jak umiał najlepiej unikać macek. Jednak nie było to takie proste. Chlastały jego motorówkę jak biczami. Bez przerwy był zalewany potężnymi falami wody. Nie spuszczał z oczu celu. Kiedy znajdował się już naprawdę blisko, jedna z potężnych macek uderzyła go. Pociemniało mu w oczach, a ból przeszył całe ciało. W następnej chwili dostrzegł jakby w zwolnionym tempie jak leci i wpada do wody. Gdy miał się jednak już zanurzyć, poczuł delikatny podmuch wiatru i coś uniosło go w górę.

— Czyli tak to się kończy? — wycharczał Sitros na pograniczu świadomości. 

------------------------------------

Ordezis skoczyła w prawo. Spadała. Serce łomotało w klatce demonki. Coraz bardziej zbliżała się ku ziemi. Ku śmierci. Desperacko wyciągnęła przed siebie dłonie, chcąc użyć swoje mocy. Biały, słaby strumień. Po raz pierwszy od dawna zaczęła się bać o swoje życie. Z jękiem strachu wpadła na delikatną, cienką warstwę lodu i śniegu. Gdy upadła, tafla pękła i demonka wleciała do wody. Młóciła rękami i wyłoniła się na powierzchnię. Zakrztusiła się wodą. Starała się nerwowo wypluć wodę i nabrać powietrza. Gdy się wreszcie wykaszlała, chwilę oddychała.

Uspokojona, spojrzała w górę. Zapanowała dziwna cisza.

Ordezis podpłynęła pod drzwi i ponownie weszła po schodach. Otworzyła drzwi i wbiegła na górę. Nigdzie nie było widać śladu wody. Pędząc na górę, widziała mieszkańców wyłaniających się ze strachem na korytarz. Niektórzy dostrzegając biegnącą chowali się z powrotem.

Zdyszana Lodowa demonka wyłoniła się na dachu. Rozejrzała się skonfundowana. Nigdzie nie dostrzegła przeciwnika. W pierwszej chwili nie zauważyła także swojej nowej sojuszniczki. Wreszcie ujrzała ją na ziemi. Pobiegła do niej i ze strachem uniosła rękę by ją dotknąć.

— Hexa? Nic ci nie jest? – zapytała z obawą.

Nie usłyszała odpowiedzi. Delikatnie lecz stanowczo poklepała nieprzytomną po policzku. Ta z trudem otworzyła oczy i pół przytomnie spojrzała na Ordezis.

— Uff, co za ulga — odpowiedziała demonka. — Czekaj, pomogę ci wstać

Złapała ją za rękę i pomogła dźwignąć się na nogi.

- Jak się czujesz? – zapytała przyglądając się uważnie demonce węza.

Hexa miała kilkanaście krwawiących zadrapań na twarzy i odsłoniętych częściach ciała.

— Musimy opatrzeć twoje rany — stwierdziła.

— Tak, mocno mnie poturbował — wysapała Hexa nadal będąc oszołomiona. — Naprawdę myślałam, że mnie zabije, ale po tym rozległ się potworny krzyk. I oślepiający błysk. A po tym to nie wiem co się stało.

— Wygląda na to, że dostał spore obrażenia i zwiał — stwierdziła z samozadowoleniem Ordezis.

Obie powoli kierowały się z powrotem do budynku.

Hexa była cała obolała i kosztowało ją sporo wysiłku pokonanie schodów prowadzących na klatkę schodową.

— Muszę odpocząć — wysapała.

— Usiądź tutaj — poprosiła ją demonka lodu. — Ja poszukam czegoś co pomoże mi się zając twoimi ranami.

Hexa nic nie powiedziała tylko z wdzięcznością usiadła na zimnej podłodze i oparła się o barierkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro