Rozdział 10.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hexa spędzała wieczór w samotności. Była zmęczona po całym dniu pracy. Jednak chciałaby mieć przy sobie Mateusza. Gdy w drodze zadzwoniła, stwierdził, że nie ma dzisiaj czasu. Sprawił tym demonce przykrość. Z drugiej strony już w przeciągu tych dziesięciu lat związku zdążyła się przyzwyczaić do częstych nieobecności. Od lat demon namawiał Hexię na przeprowadzkę, ale ona zbyt ceniła swoją niezależność i samodzielność, by to zmienić.

Grała na consli już od ponad trzech godzin, gdy wyrwał ją dźwięk dzwonka. Zaskoczona i lekko oszołomiona spojrzała na zegarek. Było grubo po dwunastej w nocy. Ciekawe kto to mógł być.

Rozległ się powtórny dźwięk dzwonka.

— Już idę! — zawołała przechodząc przez niewielki korytarz.

Otworzyła drzwi i zaskoczona oznajmiła:

— Mateusz, co ty tutaj robisz?

Mateusz Spartyński to wysoki, przystojny demon. Szczupły lecz wysportowany. Przeczesał uwodzicielsko czarne, zmierzwione włosy. Uśmiechnął się ukazując rząd białych i w miarę równych zębów. Był bardzo atrakcyjny i Hexa zdawała sobie sprawę z tego, że wiele demonów ogląda się za nim. Ubrany był jak zawsze w czarny garnitur i białą koszulę.

— Cześć, śliczna, co u ciebie? — zapytał uwodzicielsko cmokając ją i wręczając kwiaty. — To dla ciebie.

— Dziękuję — powiedziała zaskoczona Hexa i zaprosiła go do środka. — Wejdź. Co tutaj robisz?

— Skończyłem pracę i postanowiłem, że jednak do ciebie przyjdę — oznajmił zdejmując jasny płaszcz. Powiesił na wieszaku. — Poza tym stęskniłem się za moim słoneczkiem.

— Ja też się stęskniłam — Hexa wstawiła bukiet do wody. — Jednak jest już dość póżno, a ja nie spodziewałam się gości o tej porze i nic nie mam.

— Ale ja się przygotowałem — rzekł z przekonaniem demon pokazując na dużą, jednorazową, papierową torbę. — mam Twoje ulubione pikantne skrzydełka i czerwone wino. Co ty na to?

Demonka uśmiechnęła się i zabrała od niego torby i zaniosła do małej, skromnej kuchni. Rozpakowała jedzenie i wsadziła do mikrofalówki. Odwróciła się do stojącego i przyglądającego się jej z uwielbieniem demona. Nie pasował do staroświeckiej, małej kuchni. Demonka zadawała sobie sprawę, że gdyby wiele lat temu przyjęła pomoc od matki to teraz mogłaby mieszkać w wielkim apartamencie. Jednak ona była zbyt dumna i samodzielna by to uczynić. Czasami zdarzało się, że żałowała decyzji. Ale przez większość czasu była szczęśliwa i spełniona w swoim obecnym życiu.

— Dlaczego nie przeprowadzisz się do mnie? — zapytał po raz setny Mateusz, który po raz kolejny potoczył krytycznym spojrzeniem po małej kuchni. — U mnie miałabyś jak w niebie.

— Może tak, ale nie czułabym się tam jak u siebie — stwierdziła demonka wyjmując z mikrofalówki jedzenie i wykładając je na papierowe talerzyki. — Tutaj jest ciasno, ale przytulnie, a przede wszystkim jest moje.

Mateusz nalał wina do kieliszków i razem przenieśli się do gotyckiego salonu.

— Wiem, kochanie, ale przecież ci powiedziałem, że możemy kupić coś dla nas dwojga — nie odpuszczał demon pomagając swej narzeczonej usiąść przy stole.

— Mateusz..... — zaczęła Hańka z krzywym uśmiechem. – Powiedziałam ci, ze ta opcja jest dostępna dopiero po naszym ślubie. Mamy jeszcze dużo do przygotowania.

— Kotku, ale ślub jest dopiero w przyszłym roku. Zdążymy ze wszystkim.

— A co z twoimi rodzicami? Nawet ich jeszcze nie poznałam — rzuciła Hexa pałaszując swoje skrzydełka do ust.

— No właśnie — powiedział demon dziwnie uradowanym głosem. Hexa uniosła brwi zdziwiona. Zaintrygowana patrzyła na mężczyznę swojego życia. – Chciałbym żebyś pojechała ze mną jutro na lotnisko.

— Na lotnisko, a po co? — zapytała zaintrygowana.

Upiła łyk wina. Jak zwykle było wyśmienite.

— Chciałbym abyśmy wyjechali na parę dni — powiedział stanowczo, ale delikatnie.

— Dokąd? Gdzie? — zapytała zszokowana.

— Do Norwegii — stwierdził po prostu.

— A po co?

— Chciałbym abyś poznała moją rodzinę — oznajmił wreszcie.

Hexa patrzyła na niego nie mogąc uwierzyć.

— Ale mówiłeś, że twoja rodzina podróżuje po całym świecie i nie osiada na dłużej nigdzie — przypomniała sobie.

— Bo tak było — stwierdził demon z szerokim uśmiechem. Dopił kieliszek wina i nalał kolejny. — Teraz jednak zmienili zdanie. I miesiąc temu osiedli w Norwegii. Przez to, że grali na giełdzie i bardzo dobrze im szło dorobili się całkiem dobrych pieniędzy. Teraz ojciec z matką rozkręcają biznes, w który chcą zaangażować swoje wszystkie dzieci.

— Rozumiem, że ciebie także?

— Tak, ale żebym w coś się zaangażował muszę najpierw zobaczyć to na miejscu – powiedział Mateusz rzeczowo. — A że dawno się nie widzieliśmy to pomyślałem, że się razem zapoznamy. Co ty na to?

— To jest całkiem szalony pomysł — stwierdziła demonka nieprzekonana.

— A jak mogę cię przekonać? — zapytał uwodzicielsko i nalał narzeczonej jeszcze kieliszek wina.

— Dobrze zaczynasz — stwierdziła rozbawiona. Wpity alkohol zaczynał krążyć w żyłach demonki.

Mateusz wypił do końca zawartość kieliszka i poczekał aż partnerka dokończy. Po czym wstał i odebrał jej go. Odstawił na stół, po czy chwycił ją za ręce i pociągnął do góry. Ta zaskoczona wstała i zachichotała rozbawiona.

Przybliżył się do Hexy i spojrzał głęboko w oczy. Demonka zamrugała zaskoczona. Lekko otępiona alkoholem. Chwycił delikatnie twarz w swoje ręce i pocałował delikatnie lecz z pasją. Partnerka odwzajemniła jego pocałunek równie gorąco. Płasko przywarła do ciała demona. Gładziła go po plecach. On zszedł niżej i całował szyję.

W milczeniu oderwali się od siebie, by zdjąć ubrania.

— Cieszę, że przyszedłeś — wyszeptała bełkotliwie. Odpinała guziki, białej eleganckiej koszulki z kołnierzykiem. — Strasznie za tobą tęskniłam – wyszeptała całując i liżąc nagi tors Mateusza.

Uwielbiała jego idealnie wypielęgnowaną klatkę piersiową. Z coraz bardziej rosnącym podnieceniem pozbyła się białej koszuli. Demon w pospiechu zrzucił przez głowę jej ciepły sweter, po czym pocałował miejsce pod obojczykiem. Po czym pozbył się bluzki i stanika, które wylądowały na podłodze.

Demon odsunął się na kilka metrów i spojrzał na demonke z uwielbieniem, a Hexa podziwiała jego piękny tors. Po chwili wygłodniali swoich ciał rzucili się w swoich kierunku. Od kilku dni nie widzieli się pochłonięci swoimi sprawami. Zawsze spragnieni siebie upajali się tą chwilą.

—Chodź do sypialni — szepnął do ucha.

Gorący oddech połaskotał Hexę po uchu. Zachichotała upojona alkoholem i szczęściem. Dała zaciągnąć się do niewielkiej, przytulnej sypialni, która teraz pogrążona była w mroku.

Padli na łóżko w namiętnym uścisku. Całowali się zachłannie i namiętnie. Przestał liczyć się dla nich świat. Liczyli się tylko oni i ta cudowna, duchowa i cielesna chwila. Znów buli razem.

— Bardzo tęskniłem, kiedy ciebie nie było — szepnął pozbywając się swoich majtek i zaczynając robić to samo z jej bielizną. 

––•••––

 Trzy godziny później.

Hexa przeciągnęła się zadowolona. Wymacała na biurku kontakt i zapaliła niewielką lampkę, która lekko rozproszyła mrok. Odwróciła się i spojrzała na śpiącego spokojnie partnera. Cieszyła się związku, bo miała nadzieję na większe zmiany w życiu. Marzyła o rodzinie, o własnym domu. O szczęściu, którego w dzieciństwie nie zaznała od swojego okrutnego ojca i zastraszonej matki.

Mateusz spał tak spokojnie i głęboko. Chciała go dotknąć. Jakby sprawdzała czy jest prawdziwy i rzeczywisty. Kochała go mocno, ale jednocześnie widząc rozpacz i niemoc matki, bała się doświadczyć tego samego. Może faktycznie powinna pojechać z Mateuszem do Norwegii Zachodniej, by poznać jego bliskich. Może wtedy byłoby jej łatwej. Nie padłaby ofiarą swych własnych lęków.

Przypatrywała się jeszcze chwilę śpiącemu. Wyglądał niewinne.

Odrzuciła ostrożnie kołdrę i po cichu wyszła z pokoju.

Po kolei zapalała małe światełka w podłodze aby chociaż trochę rozproszyć ciemność panującą w mieszkaniu. Ciszę mąciły dźwięki nocnego rytmu miasta. Dotarła do kuchni, natychmiast uchyliła okno, by rozproszyć zaduch i choć trochę nawilżyć powietrze. Zapisała w pamięci aby kupić w najbliższym czasie nawilżacz powietrza. Obróciła się na prawo i chwyciła szafkę. Ledowe lampki w ciepłym kolorze oświetlały kubki i szklanki stojące w fwóch tzędach. Sięgnęła po pierwszy z brzegu z nadrukiem czarnego królika z białymi uszami. Kupiła go kilka lat temu na pchlim targu. Odkręciła kran z wodą i nalała sobie połowę szklanki.

Kilka minut później odstawiła umytą szklankę na suszarkę.

Stała dłuższą chwilę wsłuchując się w odgłosy z otoczenia.

W okna uderzał śliny wiatr. Gwizdał nieprzyjemnie i potępieńczo. W tym hałasie demonka wyłapała niewielki ruch uliczny. Wyjrzała przez okno i uśmiechnęła się dostrzegając niewiele samochodów na ulicy. Drzewa uginały się pod wpływem bardzo silnego wiatru. Spojrzała na blat kuchenny, na którym zostawiła poprzedniego wieczoru swój telefon. Jednym pewnym ruchem chwyciła za komórkę i wykręciła numer swojego przyjaciela i szefa. Miała nadzieję, że go nie obudzi. Chociaż godzina była późna, to często zdarzało się, że demon jeszcze nie spał. Valentyn był po prostu pracoholikiem i tyle.

Odebrał po drugim sygnale:

— Cześć Hexa, czemu dzwonisz tak późno? — zapytał zaspany Valentyn.

— Cześć, przepraszam, ale mam pilną sprawę — powiedziała szeptem. — wypadła mi pilna sprawa prywatna. Muszę jutro wyjechać.

— Dokąd? — zdziwił się Valentyn.

— Do Norwegii — odpowiedziała. – Ech, Jadę poznać rodzinę Mateusza.

W słuchawce zapadła dłusza chwila ciszy.

— No, no — stwierdził zadowolony. – Widzę, ze nareszcie traktuje cię na poważnie.

— Ej, przestań – obruszyła się Hexa. – Przecież zawsze traktował mnie poważnie.

— Acha i dlatego tak mało ci o sobie mówi.

— Wiem tyle i ile powinnam. Chcę abyś wiedział, że muszę wziąć kilka dni urlopu.

— Dobra. Ile?

— Nie będzie mnie do wtorku — odpowiedziała ze spokojem.

— Ok. Jakoś damy sobie radę — stwierdził Valentyn. I dodał po chwili z troską w głosie. — Uważaj na siebie. Zadzwoń jak dotrzesz na miejsce.

— Dobrze dam ci znać — obiecała przyjacielowi. — Wy także uważajcie na siebie.

— Będziemy uważać.  

––••——

Nina spokojnie przespała noc. Bez koszmarów. Oprawca nie pojawił się. Rozmowa z Valentynem spowodowała tylko jeszcze większą konsternację. Nie ufała mu. Nie przekonał jej, a z drugiej strony wydawał się mówić szczerze.

Wstała wcześnie i ubrała się. Chociaż ciało nie bolało już tak potwornie to i tak musiała uważać, by nie wykonywać gwałtownych ruchów.

Valentyn spał przy biurku. W pokoju panował potworny bałagan. Na biurku walały się książki i pojedyncze kartki. Nina omiotła zaskoczonym spojrzeniem pomieszczenie, kiedy usłyszała skrzypienie drzwi.

Odwróciła się w tamtym kierunku i ujrzała wychodzącą z pokoju gościnnego postać w jeansach i brązowej koszulce z długim rękawem w koronkowym wykończeniem. Nieznajoma poprawiła swój warkocz. Nina stwierdziła, że kobieta jest ładna, ale wydawała się starsza niż w rzeczywistości. W tej owalnej twarzy wyróżniały się czarne smutne oczy. Wysoka i zgrabna przeszła kilka kroków.

— Kim jesteś...? — zapytała zaskoczona.

Dziewczyna przyłożyła palec do ust, wskazała na śpiącego, a następnie wyszeptała:

— Wyjaśnię, ale chodzimy gdzie indziej. Pracował całą noc.

— Dobra. Chodzimy do kuchni. Muszę zrobić śniadanie — szepnęła Nina. Lustrowała kobietę nieufnym wzrokiem.

Poprowadziła nieznajomą za sobą do kuchni. Gdy Nina przygotowywała śniadanie i parzyła kawę, nieznajoma pomagając jej, opowiedziała swoją historię.

— Pracowałam w sklepie odzieżowym. Od dwóch miesięcy nie dostałam ani grosza.

Moja sytuacja stawała się krytyczna. – Spojrzała na Ninę błagalnie. – Tak, ukradłam te pieniądze,, ale nie miałam innego wyjścia. Lodówka świeciła pustkami, a ja musiałam wykarmić siebie i mojego ojca – posmutniała.

— A co się z nim stało po twoim aresztowaniu? — zapytała Nina ze zrozumieniem.

— Umarł kilka godzin przed zgarnięciem mnie —oznajmiła kobieta ze smutkiem. —

Czasami myślę, że wiedział co się święci. Nawet nie wiem, w którym momencie pojawili się w mieszkaniu. A nawet mnie to nie obchodziło. Byłam zupełnie obojętna, załamana. Dopiero, kiedy zaczęli mnie odciągać od jego ciała, wpadłam w szał. Szarpałam się, gryzłam i krzyczałam. Wreszcie straciłam przytomność. Chyba mnie czymś uderzyli.

— A gdy się ocknęłaś, siedziałaś w celi?

— Tak — przytaknęła Vanessa obojętnie. — Po trzech dniach zostałam sprzedana.

Umilkła. Spojrzała z ukosa na Ninę. Obie wiedziały jak się czuła. Lecz w oczach Vanessy dziewczyna dostrzegła coś bardziej mrocznego.

— Uwierz mi, ty trafiłaś na porządnego demona — zwróciła się do rozmówczyni.

Nina skrzywiła się.

— Bił mnie, głodził...... czasami gwałcił — wyszeptała. — Zamykał w klatce na cały tydzień bez jedzenia i wody. Odurzał mnie różnymi środkami. To naprawdę było okropne.

Wspomnienia bolesną falą powróciły do kobiety.. Nina widziała go na jej twarzy.

Oparła dłoń w geście pocieszenia.

— Byłam bliska śmierci, kiedy odnalazł mnie Tik — napotkała niezrozumiałe spojrzenie.

– mój przyjaciel. – Uśmiechnęła się promiennie. – Tak, jest demonem. I tak, to on pomógł mi. Znalazł mnie i zabrał mnie stamtąd. Uratował zaopiekował.

Postawiła talerze na stole i spojrzała przez ramię na układającą kanapki na talerz.

— Przez kolejne tygodnie ukrywaliśmy się — oznajmiła.

Usiadły przy stole.

— Pewnego dnia przyszedł do pokoju i oznajmił, że wychodzimy — wznowiła opowieść łagodnym głosem. — Szczerze przestraszyłam się. Ale on powiedział: spokojnie, mam dla ciebie dobrą wiadomość". Okazało się, że jest coś takiego jak Dzień Wyzwolenia.

Nina zrobiła wielkie oczy, a uśmiech Vanessy poszerzył się.

— Tego dnia właściciele lub inne upoważnione do tego osoby uwalniają swoje sługi — wyjaśniła. — To jest jedyna nasza nadzieja.

Milczały. Powoli jedząc.

— Jak spotkałaś pana Szpakowskiego? — zapytała zaciekawiona.

Vanessa odstawiła kubek i zabrała się za jedzenie kolejnej kanapki.

— Mam ostatnio pewne problemy, a pan Szpakowski pomaga mi się z nimi uporać. Ktoś mnie nęka, a ja nie mogłam już zostać w swoim mieszkaniu. Wczoraj z niego uciekłam z pomocą detektywa.

— Tak? — zapytała sarkastycznie.

— Co masz do niego? — zapytała Vanessa nie rozumiejąc. – Przecież to dobry demon. Szanuje ludzi.

— Sama nie wiem — mruknęła Nina. - Dla mnie jest on zagadką.

— Co masz na myśli?

Nina westchnęła zrezygnowana.

— O nocnych wizytach......

Urwała, bo w tym momencie wszedł zaspany Valentyn.

— Jest kawa? — zapytał sennie.

— Tam gdzie zwykle — rzuciła zmienionym głosem.

Valentyn przyjrzał się uważnie swej niewolnicy. Postanowił zignorować słowa. Nalał sobie kawy.

— Jak się pani czuje? — zapytał swobodnie.

— Dobrze. — odpowiedziała tamta w takim samym tonie. Chciałam podziękować za wczoraj. Gdyby pana tam nie było, to nie wiem, co by się stało.

— To moja praca.

Usiadł naprzeciwko Niny, a ta zakryła twarz włosami.

— Powinien panią zobaczyć lekarz — Przerwał milczenie Valentyn.

— Nic mi nie jest — stwierdziła kobieta ze wzruszeniem ramion. Przy czym, przy tym

geście się skrzywiła.

Valentyn patrzył na nią przez chwilę.

— Musimy wiedzieć jakiego rodzaju są to obrażenia - Nie ustępował. – Może w ten

sposób uda nam się namierzyć napastnika.

Przekrzywiła głowę rozważając taką opcję.

— W takim razie dobrze — zgodziła się po namyśle.

— Pojadę z panią — zaoferował się Valentyn. — W ten sposób będę miał od razu wyniki.

Dziewczyna skinęła tylko głową.

— Nino, a ty jak się czujesz? — zapytał tonem od niechcenia. Obserwował ją jednak z

pod rzęs.

— Dobrze — odpowiedziała ze spokojem.

Valentyn walczył z pokusą by zabrać Ninę ze sobą, ale miał dziwnie wrażenie, że

dziewczyna wolałaby zostać w domu. Z dala od niego. To zabolało.

— Zajmę się swoimi obowiązkami — powiedziała Nina ze skrywaną ulgą.

Wstała od stołu i zniknęła w głębi biura. 

––••––

 — Chyba musimy się zbierać — powiedziała Hexa z uśmiechem leżąc w łóżku obok swojego ukochanego.

Przez okno sypialni wpadały pierwsze płomienie zimowego słońca.

— Jedziesz ze mną? — zapytał zachwycony opierając się na łokciu.

— Pewnie, wczoraj w nocy rozmawiałam z Valentynem i dał mi kilka dni wolnego — odpowiedziała z szerokim uśmiechem. — Cieszę się na ten wypad, bo dawno już nigdzie nie byłam. Ostatnio mieliśmy dużo pracy.

Mateusz wskoczył na nią z refleksem godnym podziwu i delikatnie, uwodzicielsko położył palec na ustach.

— Cicho, mamy jeszcze chwilę czasu — szepnął przygryzając płatek ucha swej

narzeczonej – A ja mam na ciebie ochotę.

— Skoro tak mówisz..... — szepnęła Hexa i namiętnie pocałowała Mateusza. 

––••––

Szpital znajdował się kilka przecznic od biura detektywistycznego. Szpakowski zaparkował samochód przed budynkiem.

— Jesteśmy na miejscu — oznajmił otwierając drzwi i wysiadając z pojazdu.

Vanessca poszła w ślady swojego towarzysza. Sytuacja, w której znalazł się Valentyn była dla niego całkowicie nowa.

Oboje stanęli przy zniszczonych schodach. Za pierwszym razem ujrzał Ninę, kiedy wybiegała ze szpitala. W nocnym, chłodnym powietrzu. Teraz był dzień. Wiał przyjemny wiatr i świeciło słońce co jakiś czas chowając się za chmurami.

— Czuje się pan w moim towarzystwie nieswojo? – zapytała Vanessca.

Valenyn spojrzał spłoszony w oczy pytającej.

— Hmmm..... tak, trochę — odpowiedział zmieszany. Zerknął na kobietę. – Rzadko obcuję z ludźmi. Nigdy nie starałem się poznać was bliżej..... Szczerze to..... – urwał i spuścił wzrok zawstydzony.

— Uważał pan nas za gorszych — Nie zapytała tylko stwierdziła.

— Tak i teraz mi jest z tego powodu głupio — wyznał zaskoczywszy tym i ją i siebie.

— To Nina na pana tak wpłynęła?

— Tak – pokiwał głową.

— My naprawdę nie jesteśmy źli — powiedziała Vanessca i rzuciła mu łagodne spojrzenie. — Wbrew pozorom jesteśmy do siebie podobni.

— Może ma pani rację — przyznał Szpakowski i ruszył za kobietą.

— Wiele osób odczuwa wobec was dużo złych, negatywnych uczuć — oznajmiła wchodząc do środka.

— A pani?

— Zmieniło się to – rzuciła swobodnie. — Nie żywię już do was wrogości, ale to nie znaczy, że teraz jestem za wami. — Zatrzymała się. – Musi pan zrozumieć, że demony odebrały nam, ludziom, wolność i tego nie można wybaczyć od tak. Za pomocą pstryknięcia palca. Nie można zapomnieć obozów i mordowania krewnych.

Valentyn z każdym wypowiedzianym słowem czuł się coraz gorzej. Liczył sobie

Trzysta dwadześcia lat życia, ale czuł się w pewien sposób odpowiedzialny. W końcu to jego przodkowie dokonał napadu i rzęzi na rasie ludzkiej. Wybili ją prawie doszczętnie i zniewolili. Nie musiał tam być. Wystarczyło, że czytał opowieści i relacje. Jednak do tej pory był z tego dumny. Potężny. Teraz wszystko uległo zmianie. Okazało się bowiem, że dla kogoś byli po prostu potworami i barbarzyńcami. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

— Nie da się tego zapomnieć, ale można wybaczyć — stwierdziła z delikatnym uśmiechem. — Jest w was mrok, ale i w nas jest go nie mało. Ludzie także potrafią być okrutni. Niektórzy z nas nie potrafią tego zrozumieć, ale jest grupa ludzi, która uważa, że jest to możliwe.

— Naprawdę? zapytał zaskoczony.

— Tak, także niektórzy z was już to zrozumieli — zaznaczyła pogodnie. – Nasze razy, mimo różnić, mogą koegzystować. Nikt nie zabroni nam żyć w zgodzie między sobą. Skoro przyszło nam żyć między sobą. Pan jest dowodem, tak samo jak Evan.

— Nie wiem co powiedzieć – rzekł Valentyn zbity z partykuł.

— Nic nie trzeba mówić — poklepała go po ramieniu. — Chodźmy lepiej. W końcu po coś tutaj przyszliśmy, nie?

— Tak.

Ruszyli, odprowadzani czujnymi spojrzeniami ludzi znajdujących się w budynku. 

––••––

Po udanym i namiętnym seksie, Mateusz wstał i poszedł zrobić coś do jedzenia. Hexa poleżała jeszcze chwilę i sama wstała. Poszła do łazienki aby wziąć gorący prysznic.

— Kochanie śniadanie gotowe – usłyszała wołanie Mateusza.

— Zaraz wychodzę — odpowiedziała demonaka nalewając sobie pachnącego lasem szamponem do włosów. — Ale najpierw potrzebowałabym pomocy. Chyba mam kogoś kto mógłby mi jej udzielić?

— Pewnie, już idę — padła odpowiedź. – Nie musisz mi tego dwa razy powtarzać.

Pospiesznie zrzucił z siebie ubranie i dołączył pod prysznic.

Wykąpali się. Wzajemnie myjąc się i pieszcząc. Cieszyli się swoją bliskością, I miłością.

— Jesteś taka piękna — szepnął Mateusz zachrypniętym głosem myjąc jej włosy.

— Mogłabym powiedzieć to samo o tobie — odpowiedziała.

— Jesteś komplemenciarza — stwierdził z figlarnym uśmiechem.

Pocałował ją w gorące usta.

— Dobra, wykąpmy się i zjedzmy tego śniadanie — powiedziała ze śmiechem Hexa, kiedy demon mył jej plecy. – Inaczej nigdy z domu nie wyjdziemy.

— Racja — przytaknął demon.

Dokończyli wspólną kąpiel i zjedli śniadanie w przyjaznej atmosferze. Po czym szybko poszli się spakować, ubrać i wyszykować do drogi. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro