Rozdział 15. (część 1)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


 Dla wszystkich wydarzenia z ostatnich godzin należały do wyczerpujących. Dla dwóch osób należał jednak do najtrudniejszych i najradośniejszych. Valentyn odwiózł Lilian do szpitala, w którym leżał jej mąż, a sam udał się by odwiedzić Ninę. Jego serce radowało się na myśl o spotkaniu. Po tym wszystkim co się wydarzyło jeszcze mocniej zapragnął ją ujrzeć i porozmawiać. Upewnić się, że nic jej nie jest.

— Cześć, jak się czujesz? — zapytał wchodząc do sali szpitalnej.

— Cześć, bywało lepiej — twarz rozjaśnił delikatny, nieśmiały uśmiech. — A ty jak się masz?

— Teraz lepiej — pokiwał głową. – Chociaż marzy mi się łóżko i kilka dni wolnego.

— Mam wrażenie, że sporo mnie ominęło — stwierdziła Nina poprawiając się na łóżku.

— Zdecydowanie — stwierdził demon i przysunął krzesło. — Na pewno chcesz wiedzieć?

— Tak — odpowiedziała stanowczo.

W takim razie Valentyn opowiedział wszystko co wiedział i co przeżył.

— Jeszcze nie zdążyłem dowiedzieć się reszty od pozostałych — powiedział na

zakończenie. – Ale zrobimy to jak wyjdziesz. Spotkamy się, usiądziemy i oni dopełnią obrazu.

— Ale czy będą chcieli ze mną rozmawiać?

— Uwierz mi moja droga, że wielu ryzykowało dla ciebie życie — wtrąciła się wchodząca do sali Hexa. — Jakimś cudem dla wielu jesteś bardzo ważna. Co zaskakujące dla mnie również jesteś istotna.

— Dziękuję — rzekła Nina także zaskoczona.

— A teraz wybaczcie, bo mój chłopak się do mnie dobija i jest na mnie wściekły — oznajmiła wychodząc.

— A co z Sitrosem? — zapytała Nina zatroskana.

— Nie wiem, ale mogę zadzwonić do jego żony — powiedział spokojnie.

— To on ma żonę? — Kobieta zamrugała zaskoczona.

— Owszem — przytaknął Valentyn. – A co zazdrosna?

— Nie — zaprzeczyła stanowczo. — W ogóle nie jest w moim typie. Ale zawdzięczam mu bardzo wiele i martwię się. Szkoda, że pojawiłam się w waszym życiu. Przeze mnie cierpicie

— Przestań, co ty opowiadasz — powiedział stanowczo Valentyn i chwycił ją za rękę. —

Jesteś najlepszą rzeczą jaka mnie spotkała. Nas wszystkich. A cierpimy przez Ognistego Ptaka Zemsty, a nie przez ciebie.

— Naprawdę tak sądzisz? — spuściła wzrok.

— Tak.

— To dobrze — mruknęła nagle zmęczona.

— Pójdę już — wstał i wyszedł.

Stanął jeszcze w drzwiach i obejrzał się na spokojnie śpiącą Nine. 

------------------------------

Wszechogarniający mrok. Jest tak gęsty, że zdaje się składać z kilkudziesięciu warstw. Jednak, gdy uważne oko przyjrzy się dokładniej, to wśród ciemności może uda mu się dostrzec coś ukrytego. A kiedy już dojrzy ukryty w mroku sekret, to zobaczy unoszące się w niebycie bezwładne ciało. Wytrwałemu obserwatorowi nie zajmie dużo czasu dostrzeżenie iż ciało spowijają czarne, wąskie sznurki, które uniemożliwiają jakikolwiek ruch. Sznurki falują i nikną w ciemnościach.

Na korytarzu spotkał Hexę z ponurą miną.

— I co nie dał się udobruchać? — zapytał Valentyn.

— Jest bardzo zły, że tak bez słowa zniknęłam — odpowiedziała ze smutkiem. – Musze do niego wrócić i mu wszystko wyjaśnić. Wy potrzebowaliście mojej pomocy, a on się wścieka, bo nie byłam na jakiś koncercie.

— No to faktycznie błahy powód z porównaniu z tym co się wydarzyło – powiedział Valentyn kierując się do wyjścia. — Ale w końcu miałaś mieć urlop, a o mało nie zginęłaś. Załatwię ci szybki transport. Pogódź się z nim, bo wydaje się, że to sympatyczny facet.

Po zadzwonił w kilka miejsc i faktycznie zaraz zjawił się Xantix, który uczynił jej ten zaszczyt i przeteleportował z powrotem do domu rodziców Mateusza. 

-----------------------------

Nidrox wstała i podeszła do krat swego więzienia, kiedy drzwi otworzyły się po raz kolejny odkąd kilka dni wcześniej odzyskała przytomność.

— Powiem ci, że twój wuj jest twardym zawodnikiem — odezwał się męski głos. Demonka nie widziała kim jest rozmówca, który ją przetrzymuje, ale poczuła satysfakcję, że nie wszystko idzie po jego myśli. – Mój wuj jest nieugięty, ale zobaczymy na ile.

Nidrox przeszły ciarki od lodu w jego głosie. 

Nieznajoma i zakapturzona postać przystanęła i spojrzała w górę. To tam paliły się

światła. Zacisnęła dłonie schowane w długim płaszczu. Nie po raz pierwszy stała w tym miejscu. I ponownie zabrakło jej odwagi by wejść po schodach i zadzwonić. Ogarnięta złością i rezygnacją.

Zniknęła w mroku nocy. 

----------------------------------

Valentyn segregował papiery różnych spraw, kiedy usłyszał dzwonek u drzwi. Podniósł się i zszedł otworzyć. Ze zdziwieniem ujrzał dwóch policjantów o detektywa Klimara.

— Witam, czy możemy wejść? — zapytał Klimar poważnym głosem.

— Tak, zapraszam — powiedział Valentyn poważnym tonem i szerzej otworzył drzwi.

Trójka niespodziewanych gości weszła po schodach do biura i rozejrzała się uważnie.

— Państwo może w sprawie Nidrox? — zapytał Valentyn siadając na soim miejscu i gestem zapraszając pozostałych. Tylko Klimar skorzystał z tej okazji.

— Nie, my w zupełnie innej sprawie — odpowiedział inspektor. – Powiedź mi co zastałeś, kiedy dojechałeś do chaty informatora?

— Nic, wszedłem do środka i zastałem go martwego na środku salonu i tyle — powiedział ze spokojem. – Co się dzieje? O co chodzi?

— Nic, chciałam tylko usłyszeć twoją wersję wydarzeń — oznajmił demon.

— Moją wersję? — zapytał zaskoczony. – Podejrzewacie mnie?

— Na razie nie, ale nie mamy także innych śladów niż twoje — odpowiedział Klimar bardzo poważnym tonem. — Twoja wersja nie zgadza się z tym co ustaliśmy. Nie wyjeżdżaj z miasta.

Po tych słowach cała trójka wyszła, a Valentyn siedział wpatrzony w drzwi klatki schodowej.

— Hej, co się stało?

— No właśnie nie mam pojęcia — odrzekł Valentyn do Silvana.

— Powiedź mi lepiej jak się zapatrujesz na zmianę lokalizacji biura?

Valentyn spojrzał na przyjaciela zagubiony.

— Co? — przewiesił przez fotel marynarkę i zajął swoje miejsce.

— Moja ciotka zamierza przepisać mi udziały w swoim hotelu — wypalił podekscytowany Silvan.

— To z nią się dzisiaj spotkałeś? — zapytał Valentyn.

— Tak — powiedział Silvan z szerokim uśmiechem.

— Ale przecież tam jest hotel, jak chcesz tam niby urządzić biuro detektywistyczne? — głos detektywa ociekał sceptycyzmem.

— A widzisz! — wykrzyknął uradowany Silvan. — Budynek podzielony jest na dwie części. Jedna z nich jest zagospodarowana na pokaźnych rozmiarów luksusowego hotelu, ale także spora cześć jest w rozsypce i nieużywana. To tam po drobnych remontach możemy zamieszkać i dalej prowadzić biznes.

— Wesz co? Jestem dzisiaj potwornie zmęczony — westchnął Valentyn podnosząc się. — Nie mam ochoty na dalsze dyskusję. Potrzebuję się wyspać. Ostatnio dużo się działo. Ale przemyślę twoją propozycje. To na pewno. 

-------------------------

Dwa dni później.

Dziewczyna ostrożnie pokonała ostatni stopień schodka i stanęła na chodniku. W chłodnym, zimowym słońcu rozglądała się za kimś znajomym. Z każdą upływającą sekundą czuła się coraz gorzej, bo wyglądało na to, że nikt po niąnie przyjechał. Nagle ogarnęła ja radość, bo pod szpital podjechał znajomy pick-up/ Gdzieś w sercu poczuła ciepło na myśl, że znów go zobaczy, ale zaraz zawstydziła się swoimi myślami. Przecież ona jest niewolnicą, a on jej panem. Yo uczucie nigdy nie miało prawa się narodzić. Nigdy nie powinna poczuć tego co poczuła. W szczególności po tym jak ją potraktował. Jak mogła coś do niego czuć, skoro Valentyyn tak bardzo ją skrzywdził. To przecież przez niego znalazła się w szpitalu i o mało nie umarła.

- Hej, Nina – usłyszała głos z wnętrza samochodu. – Wsiadaj, bo zimno jest.

Ogarnęła ją ulga, bo głos nie należał do Valentyna tylko do Siolvana. Chwiejnie podeszła do samochodu i wsiadła przytrzymując się otwartych drzwi pasażera. Spojrzała na Silvana zaskoczona.

— Wybacz, ale Valentynowi nie udało się wyrwać z biura — powiedział odpalając silnik i prawie natychmiast ruszając.

Nina spojrzała na niego zaskoczona, szybko zamykając drzwi. Z nieba padał deszcz ze śniegiem. Przez dłuższą chwilę panowała niezręczna cisza. Jasnowłosa kobieta bardzo liczyła na spotkanie z Valentynem. Dojrzała do tego aby przyznać się przed samą sobą, że się za nim stęskniła. Ucieszyła się, kiedy odwiedzał ją sam, a gdy robił to z pozostałymi , łapała się na tym, że chciałaby aby byli sami.

— Niewiele pamiętam z tego co się wydarzyło — zagaiła nieśmiało Nina.

— Jak chcesz to mogę ci to pokrótce streścić — stwierdził Silvan ze wzruszeniem ramion. — A nie powiem żebyśmy narzekali na nudę.

— Byłabym bardzo wdzięczna — oznajmiła Nina.

W drodze do biura Silvan opowiadał o wydarzeniach jakie miały miejsce. 

Zła pogoda wzmogła się jeszcze bardziej. Zdawało się jakby zimna nie zamierzała odpuścić. 

--------------------------

Hexa spacerowała po galerii handlowej Ortd Sreek. Może nie była zbyt okazała jak te w Słonecznym Mieście, ale i tutaj można było namierzyć kilka fajnych sklepów s ubraniami i drobiazgami. Po półtorej godzinie gonitwy zakupowej gonitwy, demonka zgłodniała i postanowiła coś sobie kpić do jedzenia. Szybko znalazła sklep z jedzeniem i kupiła kanapki z tuńczykiem i oliwkami.

Siedziała przy pustym stoliku, kiedy podeszła do niej młoda, ciemnowłosa dziewczyna i bez słowa przysiadła się do niej.

— Tutaj jest zajęte — powiedziała unosząc brwi ze zdziwienia.

— Wiem — odpowiedziała dziewczyna charakterystycznym dla tej rasy sykiem. — Znam twojego narzeczonego – wypaliła niespodziewanie.

— Mateusza? Niby skąd? — zapytała podejrzliwie.

Nieznajoma uśmiechnęła się delikatnie.

— Odbył się w naszym miasteczku kilka dni temu koncert. — powiedziała spokojnie, nie odrywając wzroku od Hańki, która robiła to samo. – Dość mocno się upił. Zdążyłam zauważyć, że twój narzeczony nie stroni od alkoholu. Upił się. Był wściekły, bo gdzieś zniknęłaś bez słowa. Chłopaczek był wściekły. Ale był także bardzo uroczy. Czarujący i flirciarski.

— Co chcesz przez to powiedzieć? — zapytała podejrzliwie Hexa.

— Sama się domyśl — stwierdziła nieznajoma wstając z krzesła. — Ale w te klocki jest boski.

Hexa siedziała osłupiała ma krześle patrząc za oddalającą się nieznajomą. Słowa demonki obijały się Hexe w głowie. Nie zamierzała się tym wszystkim przejmować.

----------------------

Valentyn siedział przy biurku pochylony nad papierami. Był tak bardzo skupiony na swym zajęciu, że dopiero po chwili zdał sobie sprawę z pukania. Szybkimi, nerwowymi ruchami przykrył dokument innymi. Nie chciał aby ktokolwiek dowiedział się o jego planach. Uważał, że to źle wpłynie na wniosek, który chciałby złożyć.

— Proszę — powiedział spokojnym głosem, prostując się na krześle. Miał dzisiaj umówione spotkanie z nowym klientem lecz do gabinetu nie wszedł oczekiwany gość — Sitros, co ty tutaj robisz?

— Przyszedłem aby z tobą porozmawiać - odpowiedział demon zamykając za sobą drzwi. – Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

— Nie, oczywiście, że nie — stwierdził z lekka zaskoczony Valentyn. — Jestem tylko zaskoczony twoim widokiem. Myślałem, że po tej całej akcji z Ognistym będziesz chciał trochę odpocząć.

— Oj chciałbym, chciałbym — mruknął Sitros zajmując miejsce naprzeciwko Valentyna. — Sęk w tym, że nie mamy za wiele czasu. Musimy się wreszcie przestać bawić z Ognistym w kotka i myszkę. Trzeba zacząć działać, a nie być ciągle zaskakiwanym.

— I co w związku z tym? — zapytał Valentyn nie do końca rozumiejąc.

— Poczekaj, zaraz do tego dojdziemy — oznajmił Sitros z dziwnym uśmiechem. — Mogę cię o coś zapytać?

— No, jasne — odpowiedział z wahaniem Valentyn.

— Co jest między tobą, a Niną?

Valentyna zatkało. Sitros zaskoczył go swoją bezpośredniością.

— Wybacz, jeśli wyszło niezręcznie — powiedział Sitros zawstydzony drapiąc się po głowie. — Moja żona ciągle powtarza mi, że brakuje mi taktu. Powiem tak, nie interesuje mnie to na gruncie prywatnym lecz szerszego kalibru.

Valentyn patrzył na niego baranim wzrokiem.

— Ech, to co chcę ci powiedzieć nie każdy powinien usłyszeć. Lecz mam wrażenie, że z jakiegoś powodu zależy ci na tej dziewczynie. Nie wiem czy to iż się spotkaliście było waszym przeznaczeniem czy przypadkiem, ale tak się stało. Teraz pytanie zasadnicze: czy jesteś w stanie zaakceptować to co ci właśnie powiem?

--------------------------

Hexa dotarła do domu rodzinnego narzeczonego, kiedy dostała wiadomość sms.

„Gdzie jesteś, kochanie?"

Odpisała wchodząc bez bramkę.

„Pod domem. Musimy porozmawiać."

Po chwili okazało się, że Mateusz już wychodził z wnętrzna posiadłości. Rozpromienił się na widok ukochanej. Hexa postarała się wyglądać podobnie, ale demon znał ją już dłuższy czas i dostrzegł jej podły nastrój.

— Co się stało? — spytał zatroskany obejmując ją i zaraz puszczając.

— Naprawdę chcesz wiedzieć? — zapytała smutno.

— Dobrze wiesz, że zawsze interesuje mnie wszystko co tyczy się ciebie. —Odpowiedział zatroskanym głosem.

— Chodźmy do naszego pokoju — zaproponowała demonka. – Nie chcę tutaj rozmawiać.

— W takim razie dobrze — odpowiedział demon zmieszany.

Dziesięć minut później rozmasowywał sobie policzek po silnym uderzeniu jakie zadała mu Hexa.

— Za co to? — powiedział zaskoczony i zły, rozmasowując sobie policzek.

— Bo jesteś łajdakiem — powiedziała głośniej i stanowczo. – Tylko zniknie na chwilę, a ty już uganiasz się za dupami i upijasz do nieprzytomności.

— Co ty wygadujesz?! — zapytał zdenerwowany. — Ale kotku to nie jest prawda.

— Jesteś tego pewny? — zapytała stanowczo.

- Tak, nigdy przenigdy bym cię nie zdradził – powiedział z przekonaniem w głosie, przygarniając ją w ramiona i namiętnie całując. – W ogóle kto ci naopowiadał takich głupot?

— Nieważne — odrzekła Hexa z rezygnacją. – Zapomnijmy o tym. Spędźmy te ostatnie dni razem. Nie kłóćmy się. 

---------------------------------

W tym samym czasie, kiedy Silvan pojechał do szpitala odebrać Ninę.

Valentyn stał zamyślony wpatrując się w szalejącą ulewę. W ręce trzymał zaadresowaną kopertę, którą powinien był wysłać lecz nagle ogarnęły go wątpliwości. A co jeśli ci z komisji coś zaczną podejrzewać? Zastanawiał się czy jego uczucie jest aż tak bardzo widoczne. Wydawało mu się, że lepiej się maskuje. W końcu Nina niczego się domyśliła. Miał nadzieję, że i pozostali przyjaciele pozostawali w nieświadomości. Mimo, że znał ich trochę, to bał się jakby zareagowali na uczucie - zakazane uczucie.

Westchnął, zgarnął z krzesła czerwoną kurtkę z kapturem i wyszedł w deszcz. Na pocztę nie było daleko, a demon chciałby mieć to już jak najszybciej za sobą. Przecież dawno podjął decyzję, więc skąd te wątpliwości? Postanowił dać sobie na razie spokój i zrobić co miał zrobić.

Ze zdenerwowania nie wziął nawet samochodu. Nim dotarł na pocztę, cały zmókł.

Z ulgą wrzucił kopertę do skrzynki pocztowej. 

---------------------------------

Zatrzymali się przed wejściem. Nina ostrożnie odpięła pas i nacisnęła klamkę. Nim zdążyła jednak wysiąść pojawił się Silvan z parasolką. Dziewczyna spojrzała na demona zaskoczona.

— Nie chcemy przecież żebyś zanadto zmokła — stwierdził Silvan.

W jego głosie było jednak coś dziwnego, ale Nina nie mogła dojść do tego co ją zaniepokoiło. Postanowiła dać sobie spokój i przyjąć miły gest demona. Zdawała sobie, że wciąż jest na przegranej pozycji. Wciąż pozostawała zniewolona, a przypominała jej o tym obroża na szyi.

Razem podeszli do drzwi biura, kiedy usłyszeli wołanie za plecami. Ninę przeszedł dreszcz z powodu znajomego głosu. Sama nie wiedziała czy to z radości czy raczej ze strachu. W pamięci nadal pozostawały przykre wspomnienia. I chociaż wiedziała, iż to nie był Valentyn, to nadal nie potrafiła sobie z tymi uczuciami poradzić. Pozostawała tylko nadzieja, iż to mnie, a relacje między nimi na nowo się odbudują. Nina wzięła głęboki wdech i odwróciła się na pięcia, minimalnie wolniej od Silvana.

Zatrzymali się przed wejściem. Nina ostrożnie odpięła pas i nacisnęła klamkę. Nim zdążyła jednak wysiąść pojawił się Silvan z parasolką. Dziewczyna spojrzała na demona zaskoczona.

— Nie chcemy przecież żebyś zanadto zmokła — stwierdził Silvan.

W jego głosie było jednak coś dziwnego, ale Nina nie mogła dojść do tego co ją zaniepokoiło. Postanowiła dać sobie spokój i przyjąć miły gest demona. Zdawała sobie, że wciąż jest na przegranej pozycji. Wciąż pozostawała zniewolona, a przypominała jej o tym obroża na szyi.

Razem podeszli do drzwi biura, kiedy usłyszeli wołanie za plecami. Ninę przeszedł dreszcz z powodu znajomego głosu. Sama nie wiedziała czy to z radości czy raczej ze strachu. W pamięci nadal pozostawały przykre wspomnienia. I chociaż wiedziała, iż to nie był

— Nina! Silvan! — krzyczał Valentyn zbliżając się do czekających. — Cieszę się, że jesteście — dodał ciszej, kiedy podszedł bliżej. — Wchodźcie – oznajmił, otwierając drzwi. - Strasznie zmokłem — stwierdził wspinając się po schodach.

— A gdzie reszta? — zapytał Silvan.

— A, no tak — Valentyn zaśmiał się pod nosem. — Zapomniałem ci rano powiedzieć, że zamierzam dać wam wolne na tydzień. Myślę, ze wszystkim nam należy się odpoczynek po tych przeżyciach.

— Tak, masz rację — zgodził się z nim Silvan. — W takim razie będę się zbierał.

— Miłego wypoczynku — rzucił Valentyn do przyjaciela, który zniknął już w drzwiach. 

---------------------------------

Witajcie,

Dzisiaj przychodzę do Was z nowym rozdziałem :) W tej części, jak widać, możemy dostrzec ocieplenie stosunków Hexy i Niny. :) Może jeszcze zostaną przyjaciółkami. 

Co takiego powiedział naszemu detektywowi Sitros?

Czy Mateusz naprawdę mógł zdradzić swoją narzeczoną? I czy, według Was dobrze zrobiła, odpuszczając mu tym razem? A jak wy byście zareagowali?  

I co myślicie o zmianie lokalizacji? Zły czy dobry pomysł?

Zachęcam do dawania gwiazdek i zostawiania komentarzy. 

Pozdrawiam serdecznie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro