Rozdział 6.
Nina otworzyła oczy, oślepiło ją jasne światło. Zamrugała kilka razy. Poczuła, że leży na czymś zimnym, metalowym. Pod głową poduszka. Ze zgrozą zorientowała się, że jest w samej bieliźnie. Podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała dokoła: znajdowała się w jasnym, białym pomieszczeniu. Gdy wstała z łóżka, zanurzyła się w mlecznej mgiełce przyjemnie łaskoczącej po nogach.
Jej wzrok padł na drzwi, w których stał Ognisty Ptak Zemsty. Tym razem nie ujrzała ptaka otoczonego ogniem lecz średniego wzrostu mężczyznę z białymi włosami i ciemną karnacją. Przypominał Latynosa. W pierwszej chwili nie rozpoznała go, ale wystarczyło spojrzeć w te zimne, czerwone oczy, by dojrzeć ukrywającego się w nim pradawnego demona ognia.
Stali mierząc się wzrokiem i wyczuwając wzajemnie. Rozpoznając się.
Ninę ogarnęła niepohamowana nienawiść. Nie myśląc wiele skoczyła na demona. W dłoni kobiety pojawiło się długie ostrze sztyletu. Poczuła jak przez ciało przemyka delikatna lecz wyczuwalna fala mocy. To doznanie było zarazem obce jak i znane. Takie swojskie i nienaturalne jednocześnie. Uderzyli o ścianę. Oparła nogi na niej i wpatrywała się w te ogniste, puste oczy. Ostrze przyłożyła do gardła.
Pragnęła jego śmierci. Za to co jej kiedyś zrobił, co jej zabrał. Znała prawdę, bo jej dusza walczyła u jego boku, bo została zrodzona z niego. Lecz obecnie była kimś innym. Człowiekiem z duszą demona i człowieka.
— Walczyłaś kiedyś u mego boku — powiedział patrząc w oczy pełnie nienawiści. — Byłaś szczęśliwa zadając ból i nie czując niczego poza nim. Dlaczego nie chcesz tego powtórzyć, wrócić do mnie?
— Nigdy do ciebie nie wrócę — wyszeptała dziewczyna o duszy demona. — Nie jestem
już tamtą osobą, tym demonem. I chociaż czuję go w sobie, to wiem, że dokonałam mądrego wyboru. Mam dość, narodziłam się ponownie, by cię powstrzymać i uwierz mi, że znajdę sposób, aby to zrobić
Jej ciało emanowało i iskrzyło energią. Zmieniało się, przybierając różnie odcienie: włosy, skóra i oczy. Nadal jednak posiadała swoje ludzkie charakterystyczne rysy. Nim zdążyła zrobić cokolwiek, wielki ognisty ptak odepchnął ją od siebie i zniknął. Kobieta klęczała przez długi czas. Czuła się samotna, zagubiona i niepewna siebie. Czuła jak chłodna mgła otula ją jak kocem, próbując pocieszyć. Jednak jej dusza płakała i tęskniła za czasami kiedy była razem z Ognistym Ptakiem Zemsty. On był jej ojcem, on ją zrodził, sprawił, że była duchowo tak silna.
Nienawidziła swojego obecnego położenia. Nienawidziła tego kim była w tej rzeczywistości. Chociaż będąc w świecie jawy nie pamiętała tego wszystkiego, to czuła się źle z tym kim i gdzie była.
— Siostro, nie płacz — usłyszała niebiański, łagodny głos. Podniosła oczy i ujrzała przed
sobą mężczyznę o jasnych długich włosach i niebieskich, dużych oczach — miał jeszcze pięknie białe skrzydła, ale Nina tego nie widziała zatonęła w jego oczach
— Jak mam nie płakać skoro to tak boli? — spytała łamiącym się głosem.
Pogłaskał ją po policzku mokrym od łez i powiedział:
— Znajdziesz to czego pragniesz od tak dawna, ale to od ciebie będzie zależało czy to przyjmiesz. To czego szukasz jest już przy tobie, wystarczy, że to dostrzeżesz — uśmiechnął się i pocałował ją w czoło.
Kiedy tylko to uczynił, obraz rozmył się, a ona gwałtownie usiadła na materacu. W pokoju panowała ciemność. Kobieta sięgnęła, by zapalić lampkę. Gdy rozbłysło delikatne światło ujrzała obrożę leżącą obok niej. Z ciężkim sercem sięgnęła po nią i założyła. Wstała ubrała się i wyszła. Nadal nie czuła się najlepiej. Nie zwracała uwagi na osłabienie fizyczne. Przejmowała się raczej tym, że jej dusza była dalej roztrzęsiona. Dalej cierpiała, chociaż usłyszała pocieszające słowa od Anioła Światła.
- Hej, Śpiąca Królewno – zawołała radośnie młoda wampirzyca i skoczyła na nią, by ją uściskać.
Nina była tak bardzo zaskoczona tym gestem, że przez moment nie zareagowała. Po chwili jednak odwzajemniła uścisk.
— Cieszę się, że już nic ci nie jest — powiedziała dziewczyna posyłając jej promienny uśmiech i wypuściła ją z objęć.
Rozejrzała się zmieszana. Przy swoim biurku stał Valentyn i uśmiechał się do niej przyjaźnie, naprzeciwko niego stała młoda para - z wynikającego podobieństwa Nina stwierdziła, ze byli to rodzice młodej wampirzycy.
— Dziękujemy jeszcze raz za uratowanie naszej córki — powiedział demon patrząc na detektywa z szacunkiem. — Zapłaciliśmy panu już tyle ile pan wymagał.
— Jednakże chcieliśmy panu podziękować w szczególny sposób — dodała jego żona. — Czy przyjmie pan nasze zaproszenie, na kolacje za trzy noce?
Na twarzy detektywa malowało się zaskoczenie.
— Mamo, tato — odezwała się niespodziewanie Kate. — A czy nie moglibyśmy zaprosić także dziewczyny?
Na twarzy wszystkich pojawił się ten sam wyraz zaskoczenia i konsternacji. Nina jako jedyna nie okazująca żadnych emocji, podeszła do wampirzycy i powiedziała:
— Kate, ja nie jestem godna twego zaproszenia. Ja nic nie zrobiłam.
— Wiem, ale z jakiegoś powodu cię polubiłam i fajnie byłoby cię u nas gościć.
— Dziękuję, ale to raczej nie wypada – stwierdziła Nina nieśmiało.
W powietrzu narastało napięcie. Nine zakręciło się w głowie i usiadła.
— Wszystko w porządku? — zapytał Valentyn.
Nina pokiwała głową. Z
— Ja jednak nalegam..... Proszę zgódźcie się.
Potoczyła po wszystkich błagalnym spojrzeniem.
— Kate...
— Mamo proszę.
— Wracajmy do domu, pogadamy o tym później – oznajmił ojciec stanowczo i ostro.
Cała trójka pożegnała się i wyszli.
Kiedy Valentyn i Nina zostali sami zapanowała niezręczna cisza.
- Skąd znasz tego potężnego demona? – zapytał Valentyn spokojnie.
„Jak mam mu o tym powiedzieć? I czy powinnam?" Sama nie do końca to wszystko rozumiała. Sny jakie miewała były pełne przemocy i bólu. Zimna. I tego potężnego demona. Coś w środku go rozpoznawało. A ją ten demon przerażał. Zresztą jak wszystkie – no prawie.
— Tak naprawdę go nie znam — odparła młoda kobieta. – Spotkałam go wcześniej w szpitalu to wszystko.
Szpakowski przyglądał się rozmówczyni dłuższa chwilę.
— To było głupie, że tak się na niego rzuciłaś — stwierdził Valentyn z dezaprobatą.
— Wiem, nie wiem co mnie podkusiło — odpowiedziała ze spuszczoną głową.
— Miałaś szczęście, że się nie spodziewał — stwierdził Valentyn chłodno. — Inaczej nic by z ciebie nie zostało. A poza tym miałem wrażenie, że ty z nim rozmawiałaś.
— Nie, nie wydawało ci się — zaprzeczyła stanowczo.
Stała w milczeniu.
— Dziękuję — wyszeptała Nina.
— Nie ma za co — odpowiedział i pokiwał głową.
---------------------------------------
Wczesnym wieczorem demon dostał telefon z zaproszeniem na bilard od swojego dawnego klienta, któremu pomógł uratować biznes przed bankructwem. Okazało się, ze w klubie imprezował także Silvan.
— Hej co tutaj robisz przystojniaczku? — zapytał Silvan lekko wstawionym tonem głosu.
— To samo co ty — stwierdził Valentyn wypijając kolejnego drinka. — Ty przynajmniej masz już kogoś do towarzystwa – dodał i otaksował demona empatii stojącego obok przyjaciela. Była to niewysoka, szczupła demonka o bardzo kształtnym i atrakcyjnym ciele. O jasnych, długich włosach uplecionych w gruby warkocz. Wyglądała przy tym młodzieńczo i seksownie. W tym momencie nawet detektywowi zachciało się ją posiąść.
— To my nie będziemy ci przeszkadzać — stwierdził Silvan z szelmowskim uśmiechem.
— Idę zapoznać się z moim klejnotem. I tobie przyjacielu po ostatniej akcji coś się od życia należy. Do dzieła za tym.
Po słowach przyjaciela i Valentyn postanowił zmienić towarzystwo. Już dawno z nikim tego nie robił. A w przeciągu tak długiego życia demon miał bardzo dużo przelotnych romansów i kilka bardziej poważnych związków.
Balował w różnych lubach przez dobre pół nocy.
Bardzo dużo wypił.
Dość mocno przekroczył swoje granice i nie pamiętał kiedy i jak dotarł do domu.
---------------------------------------
Stałam na wzgórzu. Z nieba lały się strugi ognia. W dole widziałam armię demonów zbiegających w dół, ku miastu lśniącemu na tle pomarańczowego blasku pochodni i ognia z innych źródeł. Czułam siłę i nienawiść. Rozkoszowałam się tym widokiem. Napawałam krzykami rannych i zabijanych. Słyszałam wystrzały z armat i czołgów. W powietrzu latały helikoptery.
— Ojcze, kiedy będę mogła wkroczyć? — zapytałam lekko zniecierpliwiona. Sama chciałam nieść śmierć i ból.
— Zaraz moja niecierpliwa — odpowiedział spokojnie. Stał dostojnie otoczony płomieniami takimi samymi jak moje.
Znów spojrzałam na pole bitwy. W dłoniach płonęły mi kule. Tak chciałam sama zawalczyć. Mieć udział w tym wszystkim i przede wszystkim pokazać ojcu, że tez potrafię. Udowodnić mu, że jestem coś warta. I znów poczuć smak krwi. Poczuć jej ciepło na swoich dłoniach.
— Ruszaj! — padł rozkaz.
Z wierzchu zachowałam spokój lecz w środku, podskoczyłam uradowana. Wysunęłam z pochwy na plecach swój miecz i zbiegłam ze zbocza. Przemknęłam koło moich kompanów i szybko znalazłam się na pierwszej linii ognia. Z okrzykiem, wzmagającymi się płomieniami rzuciłam się w walkę. Cięłam precyzyjnie i celnie. Wzniosłam się i kilkoma silnymi kulami ognia strąciłam z nieba potężny ludzki śmigłowiec.....
-------------------------------
Ze snu Nine wyrwały dziwne hałasy na schodach i w biurze.
Z bijącym szybko ze strachu sercem zapaliła światło i na palcach podeszła do drzwi.
Gdy je otworzyła w gabinecie wciąż było ciemno. Po omacku znalazła kontakt i zapaliła światło. Na początku nie widziała niczego dziwnego, ale zaraz dostrzegła Valentyna leżącego bezprzytomności na podłodze. Ostrożnie, ale sprawnie zbliżyła się do niego.
— Hej, nic ci nie jest? — zapytała szeptem przykucnąwszy.
Nachyliła się i do jej nozdrzy doszedł odór alkoholu. Był na tyle silny, że młoda kobieta aż się cofnęła do tyłu. Valentyn był kompletnie zalany w trupa.
W pierwszym odruchu chciała go zostawić na dywanie, ale ostatecznie zrobiło się jej go żal. Usiłowała go podnieść, by zaprowadzić do sypialni, ale nieprzytomny Valentyn ważył teraz znacznie więcej niż normalnie, a Nina nie należała do osób silnych. Jedynie co jej się udało to zawlec demona do najbliższej kanapy. Gdy go kładła jak kłodę, ten uderzył głową w kant kanapy.
— Będzie cię rano bolała głowa — mruknęła kobieta z niesmakiem. Położyła jego nogi na kanapie.
Przez chwilę patrzyła na nieprzytomnego demona i zastanawiała się czy go nie rozebrać, ale szybko zrezygnowała z tej myśli. Nie miała ochoty na oglądanie go nagiego. Teraz kiedy tak spał spokojnie to wyglądał niewinnie i spokojnie. A nawet wydawał się być całkiem przystojny.
Postanowiła przykryć Valentyna kocem. W tym celu udała się do jego sypialni i nie zapalając światła zabrała narzutę z łóżka i szybko zeszła na dół. Gdy porządnie go okryła, przyniosła z pralni wściekle czerwona miskę i szklankę wody, którą postawiła na podłodze przy głowie demona.
Sama postanowiła jeszcze skorzystać z toalety i napić się wody. Po czym wróciła do siebie.
Opadła ciężko na materac.
Nie zbyt pamiętała sen, który miała przed pobudką, ale wiedziała, że nie należał do niej.
Czuła się z tym wszystkim nieswojo.
Westchnęła, objęła się ramionami i schowała głowę między kolanami.
Tego typu bardzo realistyczne sny zaczęły się, gdy miała zaledwie cztery lata. Na początku nie pamiętała z nich zbyt wiele. Nie mówiłą nigdy nikomu co jej się śni az do pewnego razu. Powiedziała o tym swoim rodzicom. Wydawało się, że ją zrozumieli, ale kilka lat później wyjechali z miasta i porzucili ją na jakieś nieznanej jej wyspie. Miała zaledwie sześć lat, kiedy do tego doszło. To wydarzenie na zawsze odcisnęło się piętnem na psychice dziewczynki. Nigdy później nie powiedziała o sowich koszmarach. Odseparowała się od ludzi i demonów. Unikała ich czując się w ich towarzystwie nieswojo.
— Już dawno nie miałam koszmarów — szepnęła do siebie.
Teraz znów je miała w tak bardzo dla niej trudnej i nowej sytuacji.
Spojrzała na drzwi. Ponownie rozległy się tam jakieś hałasy.
Ponownie wstała i udała się w tamtym kierunku.
Wchodząc do pokoju ujrzała Valentyna wymiotującego o miski z wodą. Odruchowo pobiegła i przytrzymała jego długie, ciemne włosy. Demon spojerzał na niewolnicę. Jego mgliste spojrzenie natychmiast rozmyło się i stało się bardziej wyraziste, mroczne i wyostrzone.
— Jesteś piękna — wybełkotał, a Ninie wydawało się, że się przesłyszała
— Jest pan pijany — odpowiedziała Nina wstając gwałtownie.
— Możliwe – odpowiedział i nim zdążyła uciec chwycił ją mocno za rękę i przyciągnął do siebie. Ponownie uklękła na kolanach. – Przyśniłaś mi się.
— Co? — była zaskoczona wyznaniem. — Lepiej niech pan idzie już spać.
— Ale ja wcale nie mam ochoty się kłaść spać — stwierdził lubieżnie i stanowczo.
Nina znieruchomiała przestraszona. Głos demona przepełniał mrok.
— Jesteś moja i mogę zrobić z tobą co mi się żywnie podoba — wysyczał do ucha. Nina skrzywiła się nie tylko z powodu brzydkiego zapachu. – A teraz poddasz mi się. Oddasz mi swoje ciało.
— Nie! — krzyknęła i wyrwała się z uścisku. Miała szczęście, że był pijany, inaczej nie miałaby szans.
Cofnęła się o kilka kroków. Nie wiedziała czy da mu radę. Był co prawda pijany, ale przez to jeszcze bardziej niebezpieczny.
W tym momencie krew w pijanym Valentynie zagrzała i rzucił się na Ninę. Nie miała szans się bronić.
Czuła jego brutalne ręce na swoim ciele. Czuła jego usta i odór alkoholu na skórze, kiedy ją całował i dotykał. Łkała, błagała by przestał, ale to zdawało się go jeszcze bardziej nakręcać. W uszach szumiała krew, serce biło jak oszalałe. Nie mogła się bronić, kiedy bezlitośnie wszedł w nią. Jej ciało płonęło, a kolce, które wystające z niego ciała uginały się pod wpływem temperatury.
— Proszę, nie rób tego — łkała usilnie próbując się wyzwolić.
Jednak on był zbyt silny.
Nina bezwzględnie świadoma tego co się dzieje cierpiała fizycznie i psychicznie.
Krzyknęła, kiedy Valentyn wepchał do jej nieprzygotowanej pochwy swojego wielkiego kutasa. Wiła się z bólu, kiedy finiszował.
Uciekła półprzytomna i zapłakana, kiedy wreszcie skończył.
------------------------------------
Nina obudziła się z twarzą na mokrej poduszce, obolała, zbrukana i załamana. Nadal nie mogła uwierzyć w to co się wydarzyło poprzedniej nocy. Nie miała siły na to aby się podnieść. Najchętniej nie wstałaby z łóżka, ale wiedziała, ze to nie wchodzi w rachubę.
Ostatkiem silnej woli zgramoliła się z łóżka i wyszła ostrożnie do głównego biura.
Rozejrzała się po cichym i spokojnym pomieszczeniu. Dostrzegła Valentyna leżącego na podłodze. Na sam jego widok chciało się jej wymiotować. Zacisnęła jednak pieści i ruszyła do kuchni. Nie zamierzała się poddać. Poczeka i odpłaci mu się pięknym za nadobne. Zapłaci jej za krzywdy jakie wyrządził.
Pół godziny później Valentyn wszedł do kuchni. Nie wyglądał i nie czuł się zbyt dobrze. Miał kaca giganta.
— Pić mi się chce wyszeptał.
Nina bez słowa postawiła przed nim szlaką czystej wody.
— Dzięki. — odpowiedział i spojrzał na nią uważniej. Przez moment chciał zapytać czy wszystko w porządku, ale zrezygnował.
Nina patrzyła w podłogę.
— Ale mnie głowa boli — jęknął masując sobie skronie. — Przynieś mi coś przeciwbólowego
Nina zacisnęła usta w wąską linijkę. Wykonała polecenie. Całe ciało bolało ją.
— Dobrze się czujesz? — zapytał Valentyn połykając tabletkę.
Nina nic nie odpowiedziała.
— Czemu milczysz? — Lustrował kobietę uważnie.
Dostrzegł opuchnięte oczy, płomenne policzki i spuszczony wzrok. Zaciskała tak mocno dłonie na blacie, że zbielały knykcie.
— Czy coś się stało? — Zmarszczył brwi.
— Nic, tylko mnie wczoraj zgwałciłeś — wykrzyczała ze łzami w oczach.
Ruszyła obolała do drzwi, a Valentyn patrzył za nią oniemiały. Słowa brzęczały mu w głowie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro