Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cała grupa wyszła na niemalże puste ulice Torēdo, małej wioski leżącej niedaleko ziemi na których mieściło się Miasto Clover. Miejsce, w którym się znaleźli było niezwykle bogate tylko dlatego, że posiadało bardzo dobrze rozwinięte stosunki handlowe z większymi miastami, znajdującymi się w pobliżu.

Ogólnie wioska mimo, iż niewielka była urokliwa. Budynki z czerwonej cegły stały w równych rzędach, trawniki jak i małe krzewy były przystrzyżone, a gdzieniegdzie rosły dzikie kwiaty. Magowie z Fairy Tail jednak nie mieli czasu podziwiać tego wszystkiego.

Tytania poprowadziła ich prosto do małego, acz imponującego ratusza; siedziby Shichō, burmistrza Torēdo. U niego bowiem czekali na grupę zleceniodawcy.

- Pośpieszmy się.- powiedziała przewodniczka.- Z tego co wiem, nie lubią czekać.

Cała grupa przyśpieszyła kroku, by chwile później dotrzeć na miejsce. Ratusz, mimo iż z zewnątrz nie był zbyt duży, w środku był bardzo przestronny i pusty. Morgana zauważyła brak jakichkolwiek mebli znajdujących się w tego typu miejscach. Zero ławek, zero stolików i waz z kwiatami. Jedyne co się tu wyróżniało to obecność arrasów na każdej ze ścian. Owe dywany przedstawiały różne sceny z historii królestwa Fiore i nie tylko. Uwagę czarnowłosej najbardziej przyciągną ten przedstawiający smoka o czarno-niebieskich łuskach, który siedział na szczycie góry. Rozpościerał on skrzydła i otwierał paszczę do ryku. Jego postawa budziła mieszankę podziwu i strachu.

- Czy to nie...- szepnęła fiołkowo oka.- Acnologia?

- Co mówiłaś?- spytał się Natsu podejrzliwym głosem. Dziewczyna lekko speszona tym, że powiedziała to na głos zmarszczyła brwi po czym odwróciła się w stronę swojej tymczasowej drużyny.

- Nic takiego.- posłała zakłopotany uśmiech w stronę Erzy.- Misja czeka.- szybkim krokiem ruszyła w stronę jedynych drzwi które najprawdopodobniej prowadziły do gabinetu burmistrza, wskazywało na to między innymi bogate zdobienie.

Po przekroczeniu progu grupa magów dostrzegła trzech mężczyzn. Pierwszy, który bez dwóch zdań nazywał się Shichō, siedział za masywnym, ciemnym biurkiem naprzeciwko drzwi. Miał siwą brodę i krótko przystrzyżone włosy tego samego koloru, które kontrastowały z jasnymi, pełnymi stanowczości zielonymi oczami. Po lewej stronie burmistrza stali najprawdopodobniej kupcy. Jeden z nich był wysoki, miał ciemno zielone, sięgające ramion włosy i ciemne oczy, a drugi o wiele niższy posiadał niebieskie wręcz kobaltowe kosmyki, jego lewe oko było jasno różowe zaś drugie białe, najpewniej niewidome. Sugerowały to trzy blizny przechodzące przez połowę jego twarzy. Erza dumnie wypięła pierś i zrobiła krok w stronę zleceniodawców.

- Jesteśmy magami z Fairy Tail i przyszliśmy wykonać zlecenie dotyczące eskorty kupców z Torēdo do Clover.

- Dobrze.- burmistrz spojrzał na towarzyszących mu mężczyzn.- Arata, Bunta oto wasza eskorta.- w głosie głowy wioski można było wyczuć duże zmęczenie.

- Chyba sobie żartujesz Shichō!- mężczyzna z bliznami na twarzy podniósł głos zwracając się bezpośrednio do urzędnika.

- Bunta, uspokój się. Nie mam zamiaru ściągać tu kolejnych magów tylko dla tego, że macie swoje widzimisię!

- To przecież banda dzieciaków z latającym kotem!

- Bez gadania!- burmistrz podniósł głos i obdarzył lodowatym spojrzeniem towarzyszy po czym odwrócił wzrok w stronę magów.- Ustalcie wszystko poza moim biurem, żegnam.- Kupcy z pogardą skierowaną do wszystkich obecnych w biurze wyszli. Morgana przysunęła się delikatnie w stronę Tytanii.

- Erza.- czarnowłosa szepnęła do ucha koleżanki by zwrócić jej uwagę.- Poczekajcie na mnie przed budynkiem, mam pytanie do burmistrza.

Scarlet zmarszczyła brwi, lecz w żaden sposób nie skomentowała prośby dziewczyny i tylko skinęła głową na zgodę, po czym wraz z resztą drużyny wyszła z pomieszczenia.

Gdy drzwi się zamknęły fiołkowo oka podeszła do biurka, przy którym siedział Shichō.

- Nie wyraziłem się dosyć jasno?- mężczyzna posłał Morganie zirytowane spojrzenie na co magini się uśmiechnęła i oparła dłonie na ciemnym blacie mebla.

- Interesuje mnie arras przedstawiający smoka o czarnych łuskach, skąd pan go ma?

- Nie wiem o co Ci chodzi, więc bądź tak miła i idź do swoich towarzyszy wypełnić misje.- Shichō prychną pod nosem.

Wyraz twarzy magini momentalnie się zmienił. Zamiast ciepłego uśmiechu pojawił się grymas niezadowolenia, a w oczach zabłysła pogarda oraz pewnego rodzaju dzikość. Jednym słowem dziewczyna zrzuciła swoją maskę miłej i uprzejmej. Mężczyzna widząc to napiął wszystkie mięśnie i ze zdziwieniem odsuną się od magini.

- Pozwolę sobie zapytać raz jeszcze, skąd masz ten arras?- burmistrz przełkną głośno ślinę spuszczając wzrok by nie natknąć się na niezadowolony wyraz twarzy swojej rozmówczyni.- Radze Ci odpowiedzieć póki mam cierpliwość, chyba, że wolisz rozwiązania siłowe?

- Do... Dostałem je w prezencie od starego znajomego, który jest podróżnikiem.- siwo brody zaśmiał się histerycznie zaczynając żywo gestykulować dłońmi.- Ale są nic warte.- Morgana westchnęła z irytacją po czym założyła z powrotem swoją maskę i ruszyła w stronę drzwi.

- Nie umiesz kłamać.- przed wyjściem rzuciła jeszcze promienny uśmiech burmistrzowi, który w obecnej chwili chciał zapaść się jak najgłębiej pod ziemie ze wstydu jaki sobie przyniósł.

Dziewczyna przed całkowitym opuszczeniem budynku administracji postanowiła raz jeszcze rzucić okiem na materiał z podobizną Króla Smoków, który w pewien nie zrozumiały dla niej sposób ją hipnotyzował.

Z powrotem do rzeczywistości przywrócił ją hałas dochodzący z podwórza. Gdy oderwała swoje fiołkowe tęczówki od dzieła czym prędzej wybiegła przed ratusz, gdzie jej tymczasowa drużyna, a raczej dwójka członków płci męskiej toczyła zażartą kłótnię z kupcami. Morgana szybko stanęła przy Lucy i Tytanii.

- Co tu się dzieje?- szepnęła do towarzyszek które przypatrywały się zajściu.

- Gdzie byłaś?- Heartfillia odpowiedziała jej również szeptem.

- Musiałam porozmawiać z burmistrzem odnośnie terminu i dokładnej sumy wynagrodzenia za wypełnienie misji.- czarnowłosa posłała czekoladowo okiej mały uśmiech po czym spojrzała w stronę kupców kłócących się z Natsu i Gray'em.- Nie jestem pewna czy tak ma to wszystko wyglądać.- Morgana skierowała te słowa w stronę Erzy lecz jej wzrok był utkwiony w młodym Dragoneelu.

- Dosyć!- krzyk szkarłatno włosej był na tyle głośny, że wszystkie ptaki w odległości kilku metrów zdążyła odfrunąć spłoszona.- Czy możemy już zacząć naszą misje?- Mocno podirytowana skierowała to pytanie w stronę zleceniodawców. Zielono włosy na jej pytanie prychnął z kpiną.

- Niby jak takie smarki mają nas obronić? Nie zawracajcie nam głowy i wracajcie do domku zanim coś sobie zrobicie, a my poczekamy na prawdziwych magów.- obaj mężczyźni pokiwali zgodnie głowami.

- Mamy za zadanie was eskortować czy tego chcecie czy nie.- powiedział na resztkach cierpliwości Gray, Morgana zrobiła krok do przodu.

- A po drugie burmistrz powiedział, że was nie wpuści jeśli odrzucicie naszą pomoc.- czarno włosa z uśmiechem spojrzała w niebo.- Wiecie, że dziś zapowiadali wielką burzę.

- I co z tego?- mężczyzna zwący się Arata wzruszył ramionami lecz jego kompan po słowach magini zastygł w bezruchu, uśmiech Morgany przyjął bardziej drapieżny wyraz, a owa dziewczyna zrobiła jeszcze jeden krok do przodu.

- Nic, tylko sądząc po waszym wyglądzie nie jesteście stąd, a jeżeli burmistrz odmówił wam schronienia nie macie dachu nad głową, więc nie macie gdzie się schronić przed deszczem.

- Jest tu motel więc się tak o nas nie martw dziewczynko.- kupiec prychną pod nosem lecz w jego oczach było widać, że w jakimś stopniu przejął się słowami dziewczyny, która zawinęła kosmyk ciemnych włosów na palec, a jej twarz przyjęła wyraz zatroskania.

- No tak, wybacz nie pomyślałam.- uśmiech Morgany zmienił się na zakłopotany.- Lecz, kiedy zmierzaliśmy do burmistrza przechodziliśmy obok tego motelu.- każdy obecny przyglądał się właścicielce fiołkowych tęczówek z uwagą i lekką konsternacją.- Nie zgadniesz co było zawieszone na drzwiach budynku.

- Co?- zamiast zielono włosego odezwał się jego przyjaciel z bliznami na twarzy, który zwał się Bunta.

- W budynku przez kolejny tydzień będą przeprowadzane liczne remonty by poprawić standard. Więc wychodzi na to że nie macie gdzie się podziać!- magini klasnęła radośnie w dłonie.- Jaka szkoda, wychodzi na to, że jesteście na nas skazani.- po tych słowach kupcy wiedzieli, że tę potyczkę wygrała członkini gildii wróżek.

- Niech wam będzie, na szczęście te męczarnie z wami potrwają tylko dwa dni.- Arata machną lekceważąco dłonią.- Za dużo czasu zmarnowaliśmy przez te bezsensowną gadaninę więc musimy natychmiast ruszać.- obaj kupcy odwrócili się na pięcie i szybko ruszyli w stronę lasu, który był oddalony o kilka kilometrów od wioski.

Morgana z uśmiechem ruszyła za mężczyznami zostawiając w tyle zdezorientowanych towarzyszy, lecz nie musiała długo czekać, a zaraz obok niej pojawiła się Erza z Lucy oraz Gray wraz z Natsu i Happy'm latającym nad ich głowami.

- Skąd wiedziałaś, że motel, do którego chcieli się udać będzie zamknięty?- lodowy mag posłał fiołkowo okiej dziwne spojrzenie. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.

- Nie wiedziałam, jeżeli chodzi o te burze też ściemniałam.- czarno włosa puściła oczko w stronę maga.- A po drugie gdyby nie ja to byście się z nimi użerali aż do jutra. Może trochę wdzięczności?- ciemno włosy chłopak lekko się zmieszał na słowa towarzyszki.- Żarcik.- z ust Morgany wydobył się cichy chichot.

- Muszę przyznać, że zaimponowałaś mi tym przedstawieniem.- Erza poklepała przyjacielsko ramię towarzyszki, której oczy aż zaiskrzyły od porównania użytego przez Tytanie.

- Nawet nie wiesz jak mi miło gdy ktoś docenia moje starania!- Morgana zaklaskała entuzjastycznie i posłała szkarłatno włosej szczery uśmiech.

- Moglibyście się tak nie wlec? To wy mieliście nas eskortować, a nie my sami siebie!

- Już idziemy!- po tych słowach, które padły ze strony Lucy magowie Fairy Tail przyśpieszyli doganiając tym samym zleceniodawców.

Mimo śmiechów dało się wyczuć pomiędzy Natsu i Morganą pewnego rodzaju napięcie, które zaobserwowali tylko kupcy, lecz nie mieli zamiaru wnikać o co chodzi bo najzwyklejsi w świecie ich to nie interesowało. Smoczy zabójca po wydarzeniach z przed gildii nie spuszczał z dziewczyny czujnego wzroku.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro