12. Zawsze po stronie przyjaciół

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wpatrywałam się w niego w milczeniu z rozszerzonymi oczami jak w obrazek. To co powiedział, było przepiękne i sprawiło, że moje serce zadrżało z powagi słów. Znów poczułam przypływ egoizmu i przywiązania jednak starałam się zignorować te uczucia, które zaczynały wpływać na moje zachowanie. Optimus nieznacznie się skrępował brakiem mojej jakiejkolwiek odpowiedzi. Potrząsnęłam lekko głową na obie strony, aby otrząś się z transu i gestem dłoni pokazałam, aby się nachylił. Spojrzał na mnie zdezorientowany, ale zrobił to, o co poprosiłam. Gdy jego twarz była na wyciągnięciu dłoni, oparłam czoło o jego przyłbice, zamykając oczy. Chciałabym ta chwila trwała jak najdłużej, żeby sen zaraz się nie skończył. Bardziej niż decepticonów bałam się powrotu do poprzedniego życia...albo piekła na ziemi. Usłyszałam jakby dźwięk włączonych wentylatorów. Odsunęłam się od niego i kątem oka zauważyłam, że jego przyłbice są delikatnie niebieskie. Ułożyłam usta w prostą linię, by nie wyszedł ze mnie śmiech z powodu tego, jak uroczo wyglądał.

-Optimusie obiecaj mi coś -zaczęłam spokojnie, skupiając się na nim. Opiekun również błogo patrzył w moim kierunku z sympatią -Wiele razy w swoim życiu byłam porzucana przez innych ludzi, nawet własnych rodziców, którzy obwiniali mnie za rozwód. Jesteś pierwszą osobą, która obdarowała mnie troską i poczuciem bezpieczeństwa mimo tego, że pochodzimy z dwóch różnych światów...Proszę, nie bądź jak cała reszta i pozwól mi być u twojego boku, bez względu na wszystko

Tym razem to bot, patrzył na mnie zaskoczony, ale szybko spojrzenie zmieniło się na pełne troski. Użył jednego ze swoich palców i delikatnie pogłaskał mnie po głowie. Zaczęłam się zastanawiać, kiedy ostatni raz ktoś tak mi zrobił, pomijając oczywiście Bumblebee. Jeszcze bardziej uderzyła mnie świadomość, że nie mam nikogo oprócz lidera oraz reszty autobotów. Nieświadomie łzy zaczęły ciurkiem spływać mi po policzkach. Cicho pociągnęłam nosem i agresywnie ścierałam mokre smugi ręką. Nie chciałam kolejny raz płakać i wyjść na małą beksę, jednak nie potrafiłam ich zatrzymać. Im bardziej myślałam o przeszłości, pogrążałam się w pustce w sercu, które myślałam, że dawno temu zamarzło. Zamyśleń gwałtownie wybudziło mnie nucenie. Podniosłam głowę i zdałam sobie sprawę, że Prime w celu uspokojenia mnie nucił jakąś piosenkę albo kołysankę cybertroniańską. Cokolwiek to było zadziałało. Tętno zaczęło się stabilizować, a łzy zatrzymywać. Uczucie ciepła i spokoju ponownie pojawiło się w sercu.

-Keira, przysięgam na swoją iskrę i wszystkich trzynastu Primeów, że nigdy cię nie zostawię. Choćby Megatron stałby między nami -oświadczył uroczyście przywództwa autobotów, dumnie się prostując, jakby mówił do najwyższego polityka

Mimowolnie z moich ust uciekł cichy śmiech, który odwzajemnił. Dotychczas widziałam, go tak zrelaksowanego tylko w moich towarzystwie. Zastanawiałam się, czym to zostało spowodowane. Miałam ochotę zapytać się go o to, ale porzuciłam ten pomysł, przypominając sobie, dlaczego znajdują się na naszej planecie. Wojna zmienia ludzi na różne sposoby, ale teoretycznie wzmacnia więzy z najbliższymi. Patrząc na to, że przez konflikt aż ich planeta umarła to musiało być bardzo krwawo. Ciężko było od nich na co dzień, uzyskać informacje co działo się przed batalią oraz w trakcie.

-Coś cię gnębi moja droga. Mogę ci w jakiś sposób pomóc? -łagodnie się spytał opiekun, powoli opuszczając mnie na ziemie bym mogła bezpiecznie zejść

Zarumieniłam się na jego słowa. Szybko odwróciłam głowę i założyłam kaptur, aby bardziej ukryć zażenowanie. Schowałam ręce do kieszeni i skoczyłam na suchą trawę, gdy byłam w odpowiedniej odległości, by nic mi się nie stało. Stanęłam przed nim bokiem i spojrzałam kątem oka.

-Wiele rzeczy mi przeszkadza, ale trzeba z tym żyć -mruknęłam zawstydzona, wprowadzając go w zdezorientowanie. Nim zdążył otworzyć usta, wyprzedziłam go mówiąc tym razem milej i konkretniej -Dziękuje Prime, ale wątpię w to, abyś mógł mi pomóc. Poza tym zastanawiałam się, dlaczego tak mało mówicie o Cybertronie i miałam ci to powiedzieć, ale uznałam, że z czasem sam mi opowiesz o swoich dawnych, lepszych czasach

Opiekun prawdopodobnie nie zgodził się ze mną, ponieważ zmarszczył brwi i przymierzał się do wyrażenia własnego zdania, gdy nagle nadleciało coś na wzór odrzutowca tylko bardziej spiczastego i wymyślnego. Zrobiło kółko w powietrzu i przemieniło się w ogromnego, stalowego robota. Był cały szary z fioletowymi wstawkami, a optyki duże i krwisto czerwone. Pazury oraz naramienniki były zaostrzone i wykrzywione, a na prawym ramieniu duża, ciemna armata, która podświetlała się na niebiesko. Miał złowrogi, przerażający wyraz twarzy, na której miał liczne zarysowania biegnące wzdłuż ust. W miejscu, gdzie powinna być iskra, znajdowało się duże, fioletowe logo decepticonów. Widząc go, Prime warknął jego imię i zasunął na twarz maskę bojową. Tupnął przede mną nogą, skutecznie mnie zasłaniając przed conem. Zgiął kolana, zniżając się bardziej do ziemi, a lewą rękę opuścił, będąc gotowy bronić mnie jak zajdzie taka potrzeba. Napiął się i ustawił się w postawie gotowej do zaatakowania.

-Optimusie dawno się nie widzieliśmy. Przelatywałem niedaleko, w celu znalezienia nowych służ energonu i zauważyłem znajomy czerwony punkt. Pomyślałem sobie „Ah pewnie to mój były przyjaciel, który chciał sobie odpocząć od swojej niedołężnej drużyny" i miałem rację! -zadrwił mech głosem, który przyprawił mnie o dreszcze. Zauważyłam, że miał ostre zęby jak piranie. To nie był byle con, co przyleciał sobie na patrol -Widzę, że przyprowadziłeś swojego nowego ludzkiego zwierzaka. Jaka szkoda, że będzie świadkiem twojej klęski, a mojej nieskończonej potęgi!

Nim się zorientowałam, dwóch cybertrończyków stanęło do walki. Mogłam zauważyć widoczną różnicę wzrostu między nimi, a Megatron niestety był wyższy. Przypomniałam sobie słowa botów w bazie sprzed kilku dni i został wylany na mnie kubeł zimnej wody, uświadamiając sobie, że właśnie on jest liderem decepticonów oraz powodem, dlaczego wybuchła wojna. Rozejrzałam się po okolicy i schowałam się za najbliższą skałę, aby z daleka obserwować przebieg mordobicia.

Optimus wysunął blaster i zaczął zaciekle strzelać w kierunku wroga. Ten jednak zwinnie je ominął i odepchnął autobota, aby go wywrócić na ziemie. Jednak dzięki odsunięciu Prime z pół obrotu uderzył Megatrona w twarz, sprawiając, że z jego ust wyciekło trochę energonu. Podżegacz wojenny niestety tylko się zachwiał i włączył swoją ramienną armatkę. Z rykiem zaczął biec w stronę Primea z aktywnym pociskiem, jednak ten zareagował szybko i strzelił we wnętrze broni cona. Spowodowało to natychmiastowym odrzuceniem liderów w przeciwne strony. Praktycznie od razu się podnieśli i tym razem wysunęli ostrza. Megs miał agresywniejsze i mocniejsze ruchy, podczas gdy Optimus zwinniejsze i bardziej precyzyjne. Obydwaj wykonywali zaawansowane ruchy akrobatyczne, przez co przypominali zbuntowane tancerki. Opiekun skoczył na lidera conów, odpychając go od siebie w tym samym czasie, przycinając mu żyły. Warknął głośno, ponownie uruchamiając broń na ramieniu. Prime za pomocą ostrza zdeterminowany, odbijał strzały zbliżając się do dawnego przyjaciela. Gdy wróg był na wyciągnięcie dłoni, nagle pojawił się ciemno-szary, ludzki odrzutowiec wysyłając rakietę pomiędzy dwóch liderów. Kiedy ona wybuchła odrzuciła autobota do tyłu, przez co uderzył w twardą ziemię, a wszystko wokół zostało spalone i zasłonięte gęstym dymem.

Widząc toczącego się opiekuna, szybko wyszłam z prowizorycznej kryjówki i pobiegłam w jego stronę, bojąc się, że mógł go poważnie uszkodzić. Kiedy byłam obok niego, weszłam na jego tors i postukałam w szybę, aby dać o sobie znać. Mech ocknął się, gwałtownie podnosząc się przez co straciłam podłoże i zaczęłam spadać. Optimus miał dobry refleks i w ostatniej chwili mnie złapał, trochę zbyt mocno mnie trzymając. Wbił we mnie swoją optykę sprawdzając, czy nie mam powierzchownych obrażeń i zakomunikował Ratchetowi o szybkim moście ziemnym.

Odrzutowiec okazał się kolejnym decepticonem tyle, że mniejszym od podżegacza wojennego. W momencie, gdy on wycelował w nas kolejną rakietą, za naszymi plecami pojawił się zielony portal. Lider nie tracił czasu i wbiegł do niego, trzymając mnie przy swojej iskrze, bojąc się o moje bezpieczeństwo. Będąc już w bazie, mech rozsunął maskę i nerwowo zaczął iść w stronę kącika medycznego. Protestowałam, mówiąc, że nawet zadrapania nie mam, lecz on mnie nie słuchał. Wydał polecenie medykowi, aby ten mnie dokładnie zbadał. Ratch zdezorientowany wykonał rozkaz lidera i przeskanował całe moje ciało cybertrońskim urządzeniem. Kiedy lekarz oznajmił, że nie mam żadnych obrażeń bynajmniej fizycznych, Prime odetchnął z widoczną ulgą.

-Wytłumacz mi stary przyjacielu, co takiego robiliście, że kazałeś mi ocenić jej stan pod kątem medycznym? -zapytał się pomarańczowo-biały bot stojąc przodem do swojego lidera, trzymając w ręku ogromny klucz francuski

-W czasie...mojego oraz Keiry wypoczynku, nie wiedząc skąd, zjawił się Megatron i między nami odbyła się krótka bójka, czego ona była świadkiem. Wolałem się upewnić czy na pewno nic się jej nie stało, ponieważ nie miała możliwości, aby ukryć się przed nami w bezpiecznej odległości -odparł spokojnie Optimus, stawiając mnie ostrożnie na strefie dla ludzi

Usiadłam na zagłówku sofy i złapałam się za czoło. Odczułam bardzo dużo emocji w tak krótkim czasie, przez co zaczęła mnie boleć głowa. Nie podobało mi się, że moja fasada twardej kobiety została mocno naruszona, odsłaniając wrażliwsze punkty łatwe do zranienia. W tle usłyszałam rzut metalowego przedmiotu, a później oburzony krzyk Ratcheta. Zdezorientowana szybko odwróciłam się, za siebie martwiąc się o bezpieczeństwo botów, ale nie było powodu do obaw. Rzeczywistości medyk trzymał zgięte łokcie swojego lidera, a on natomiast stał sztywno, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Wyglądało to bardzo komicznie, przez co nie potrafiłam zachować kamiennej twarzy, wydobywając z siebie głośny śmiech. Raczej nie przeszkadzało im to ponieważ zostałam całkowicie zignorowana przez nich. Lekarz zaczął wyrażać swoje niezadowolenie na temat pokojowej przemowy do decepticonów. Nazwał to głupim pomysłem, nie wiedząc czemu. Podeszłam bliżej żółtych bajerek i pomachałam w ich stronę, by przykuć ich uwagę. Niestety nie zadziałało, przez co mi zrobiło się smutno. Po paru minutach kłótni w końcu przypomnieli sobie o mojej obecności, odkręcając się w moją stronę. Zrobili jeden krok do przodu i nachylili się, aby lepiej mnie słyszeć.

-Ratch, dlaczego uważasz pomysł Optimusa za bezsensowny? Przecież sami mówiliście, że dążycie do pokojowego rozwiązania konfliktu i tym samym odróżnia was to od conów -spytałam się dwóch mechów, nie mając pewności czy dobrze usłyszałam ich wypowiedzi

Medyk przycisnął dwa palce do optyk i zirytowany wymruczał przekleństwa. Prime był bardziej pozytywnie nastawiony na pytanie i kiedy był gotowy, by mi odpowiedzieć, na panelu pokazało się zdjęcie Bulkheada symbolizujące dzwonienie z drugiego końca Nevady. Ratchet leniwie podszedł do komputera i niezbyt miło odebrał połączenie. Autobot po drugiej stronie zdenerwował się jego tonem, ale wciąż uprzejmie poprosił o most ziemny z powrotem do bazy i bez uprzędzenia się rozłączył. Pomarańczowo-biały bot przysunął się do urządzenia, pociągając za dwie dźwignie, włączając portal dla dwójki przyjaciół. Gdy terenówka wjechała na podjazd, Miko wyskoczyła ze środka, machając na rękoma na wszystkie strony świata, opowiadając jak świetnie się bawiła na zawodach. Pochwaliła się zdobytymi autografami sławnych kierowców, którzy wpisali się jej do różowego zeszytu w polne kwiatki oraz pokazała liczne zdjęcia i filmiki, które zrobiła swoim telefonem. Na szczęście nie znalazł się między nimi decepticon, więc przez cały czas byli bezpieczni. Bulk po przemianie również podzielił się z nami swoimi przeżyciami. Uznał, że zacznie tak jak oni jeździć, bo fajnie wyglądało. Obydwoje niewątpliwie byli zachwyceni wspólną wycieczką.

Niedługo potem nadjechał rozpędzony Bee z Rafem, zatrzymując się z piskiem opon przed stopami Najwyższego. Zaskoczony Optimus podniósł jedną brew na swojego zwiadowcę i zrobił krok do tyłu, aby młodzieniec mógł otworzyć drzwi dla Rafaela. Chłopczyk z lekka oszołomiony, ale szczęśliwy wyszedł z żółtej Urbany, ogłaszając wszystkim w pomieszczeniu, że stworzył zupełnie sam mini gierkę na laptopie. Natychmiast to wszystkich zainteresowało i cała uwaga została skupiona na nim. Usiadł na przedostatnim stopniu schodów i włączył swój sprzęt, podłączając go do kosmicznego panelu, pomimo uprzedzeń botów na ten temat. Kiedy wszystko zostało załączone, na ekranie wyskoczył mniejszy kwadracik, a w nim na głównym planie pszczółka przypominająca Bumblebee trzymająca w łapkach kwadratowy plaster miodu. Po wciśnięciu „START" gra przekierowywała do ulu, gdzie królowa rozkazywała swoim robotnicą przynieść pyłki, aby mogły z niego zrobić miodek. Później akcja przenosi się na polane i sterujemy naszym owadem, zbierając nektar z kwiatków. Przy okazji trzeba uważać na inne robactwo wyglądające jak Vehicony oraz niedźwiedzie podobne do Megatrona. Na ten mamy szczegół wybuchliśmy śmiechem, na co Raf uśmiechnął się szczęśliwy, że podoba nam się rozgrywka. Razem z Miko oświadczyłyśmy, że przy pierwszej lepszej okazji zagramy w jego symulator, walcząc o jak najlepsze wyniki. Podchodząc bliżej niego, potarmosiłam go po włosach, wywołując u niego chichot. Autoboty były również dumni z niego, a zwłaszcza Bee i Ratchet wychwalali go.

Podciągnęłam nogi do brzucha i oplotłam je ramionami, kładąc na nie brodę. Ironicznie dopiero przybyli towarzysze nie byli świadomi złowrogiej burzy, która nadciągała w ich stronę. Patrząc na ich roześmiane twarze, ciężko było powiedzieć im o niedawnym spotkaniu dwóch liderów...a może lepiej było pozostawienie ich w jak najdłuższej obłudzie. Starsze boty również intensywnie myślały jak przekazać im złe wiadomości, nie psując dobrej atmosfery. W pewnym momencie po obu stronach kanapy siadły dzieciaki, prosząc mnie ze szczenięcymi oczami, abym powiedziała im, co robiłam pod ich nieobecność. Zerknęłam na Primea, zadając nieme pytanie czy wyraża zgodę na zrelacjonowanie wspólnych, niedawnych wydarzeń. Kiedy kiwnął głową na zgodę, zsunęłam się na stare poduszki, wygodnie układając się na meblu.

Opowiedziałam im krótko o wyprawie do innego stanu, aby wspólnie z Optimusem obejrzeć spadające gwiazdy, które przez bardzo długi czas wyczekiwałam. Pominęłam wątek Megetrona, decydując, że będzie lepiej, jak ktoś inny im to powie. Japonka jęknęła zawiedziona, mówiąc, że to musiało być nudne i spodziewała się, że wpadnę na lepszy pomysł, skoro miałam do dyspozycji lidera o dużej władzy. Natomiast Raf był podekscytowany i poprosił, abym opisała gwiazdy, które widziałam. Złapałam za rąbek bluzy, bawiąc się nim, nieśmiało mówiąc, że aż tak dobrze nie znam się na kosmosie.

W tle za mną rozniosły się głośne kroki, po czym zgasły światła w całej bazie, a na poddaszu znalazła się iluzja gwiazd, które nie tak dawno obserwowaliśmy. Można było usłyszeć westchnienia zachwytu obu ras i ciche komentarze Miko, że jednak ładnie wyglądają. We trójkę zeszliśmy ze schodów i zrobiliśmy małe kółko, do którego dołączyły boty. Siedząc na kolanach swoich opiekunów, uczyliśmy się od nich cybertrońskich nazw konstelacji. Niektóre brzmiały naprawdę dziwnie, ale trafiały się również takie, które niewiele się różniły od ludzkich. Na twarzach zespołu widniało odprężenie.

Siedząc w zupełnej ciemności, straciliśmy rachubę czasu. Z naszej melancholii wyrwał nas warkot znanego dwukołowca wjeżdżającego do pomieszczenia. Z niewiadomego powodu Jack wraz z Arcee wyglądali na zaniepokojonych i poruszonych. W napięciu, spojrzeliśmy wzajemnie na siebie z Primem czując, że decepticony zawitały do ich leśnego campingu i nic dobrego się nie wydarzyło. Femma była cała poobijana, porysowana i gdzieniegdzie poobklejana dziwną białą substancją. Sprawiała wrażenie bardzo zmęczonej i smutnej. Nim ktokolwiek zdążył się jej o to zapytać, usiadła na koi medycznej i poprosiła Ratcheta, aby załatał jej rany. Powietrze wokół jej było gęste i emanowała poczuciem goryczy. Optimus delikatnie odstawił mnie na ziemie i podniósł się, aby podejść do wojowniczki. Korciło mnie, by podsłuchać ich rozmowę i dowiedzieć się co się stało Cee, ale mogłabym być uznana za niegrzeczną, dlatego odpuściłam.

W przeciwieństwie chłopak usiadł dumnie na podłokietniku żółtej sofy i pokazał swój jakże niezawodny pas harcerski, cały czas wychwalając jego przydatność, dlatego że uratował mu dwa razy życie. Nie byłam pewna czy miałam mu pogratulować, czy współczuć bliskiego kontaktu z conem, przez co zwariował. Miko włożyła dwa palce do uszu, aby zagłuszyć jego ględzenie. Darby nic sobie nie robił z naszego zachowania i faktu, że mieliśmy już dosyć. Zachichotałam z jej postawy i skierowałam się w stronę Rafa, by poprosić go o udostępnienie symulatora. Dziewczyna, widząc, że sobie poszłam, zaczęła się rozglądać w celu znalezienia mnie. Kiedy się zorientowała, że włączam grę młodszego kolegi, rozpromieniona zeskoczyła z kolan opiekuna i podbiegła do nas. Bee odstawił kostkę cennego paliwa na ziemie, a sam przejęty pochylił się nad nami. Gdy mieliśmy wcisnąć guzik start, botka zabrała głos w kontekście swojego nemezis i chodzącego koszmaru.

-To była Arachnid...skanery nie wykryły energonu tylko jej statek, który rozbił się zaraz po awaryjnym lądowaniu. Wyglądała zupełnie tak samo, jak wtedy, kiedy zabiła Tailgatea! Ten sam szyderczy śmiech i sadyzm w ciemnych różowych optykach. Na pewno zabiła również Cliffjumpera! Pajęczyca powiedziała, że odeszła od frakcji i działa na własną rękę, stając się łowcą polującym na zagrożone wyginięciem gatunki. Chciała zabić Jacka, ale uniemożliwiłam jej to i on w sumie również mnie ocalił, bym nie popadła w rozpacz. Niestety nie zdołałam jej wyłączyć, bo uciekła zaraz po walce w podziemia -wydusiła z siebie autobotka, mając przez cały czas zaciśnięte pięści z wściekłości

-Arcee, rozumiem twoje wzburzenie, ale nie możesz podejmować w pojedynkę pochopnych decyzji. Twoim priorytetem była ochrona Jacka ponad wszystko. Na ziemi miałaś przewagę taktyczną, ale na nieznanym terenie wroga twoje szanse na wygraną by drastycznie zmalały. Jestem pewien, że to nie było pierwsze i ostatnie spotkanie z bezwzględną Arachnid -wygłosił uroczyście Optimus, kładąc pocieszająco i uspokajająco dłoń na jej mniejszym ramieniu w zupełności go zakrywając

Nagle poczułam przypływ współczucia, dla zdystansowanej botki. Pomimo wysiłku, jaki włożyła, aby zakryć swój niepokój, można było usłyszeć, jak momentami drżał jej głos. Musiała sporo przejść na Cybertronie przez tą femme skoro wzbudziła w niej przykre wspomnienia i złe emocje.

Zaczęłam się zastanawiać czy chłopak w tak dziwny odreagowuje nadmiar stresu, czy serio nie ruszyła go konfrontacja z dużym pająkiem. Małe są obrzydliwe, a co dopiero tak wielkie. Reszta drużyny zebrała się wokół dwójki autobotów, aby posłużyć za wsparcie emocjonalne. Wraz z Miko nie wiedziałyśmy jak mamy się zachować. Nie było rzeczy, którą mogłybyśmy zrobić, aby chociaż trochę pomóc i nie wyjść na obojętne. Rafael stanął na palcach, by dostać się do mojego ucha i szeptem zapytał się mnie, czy mogę poprosić Optimusa, aby wytłumaczył, kim jest owa decepticonka oraz co zrobiła w przeszłości Arcee, że tak na nią reaguje. Przytaknęłam na jego prośbę, ale nim zrobiłam cokolwiek zrobić, w bazie rozległ się głośny alarm. Początkowo spanikowałam, myśląc, że coś się dzieje, ale zaraz mnie uspokoili, iż to tylko mój ojciec. Chyba chcieli powiedzieć aż mój ojciec.

-Prime! Czy możesz mi wyjaśnić na brodę wuja Sama, dlaczego w tutejszych lasach spadła bomba atomowa niszcząc połowę drzew i innej zieleniny? Chyba ze dwa hektary terenu zostało skażone, a nie wiadomo co ze zwierzętami! -krzyczał zdenerwowany tata, rzucając w lidera informacjami za które w ogóle nie był winny. Jego przenikające ciemne, wściekłe oczy dojrzały mnie i nieznacznie zmiękły -Witaj córko, mam nadzieje, że nie byłaś uczestniczką ani świadkiem tych wydarzeń. Szkoda, żebyś przedwcześnie i niepotrzebnie brudziła sobie akta i wizerunek

-Bez obaw możesz być spokojny tego jak faktu, że Waszyngton jest stolicą kraju -odpowiedziałam w jego stylu, mając dodatkowo dłonie na biodrach. Młodsze boty nie kryły swojego rozbawienia, na mój komentarz, a na twarzy ojca pojawił się dumny uśmieszek, który niestety szybko znikł, po ponownym spojrzeniu na boty

Optimus niespiesznie podszedł do balustrady, o którą opierał się rodzic. Ze stoicką twarzą zaczął mu tłumaczyć, że nowo przybyły decepticon był zależny od statku, gdzie awaryjnie wyląduje, albo rozbije. Co do reszty zarzutów odpowiedział krótko mówiąc, że zapewne było to w dobrej intencji ratowania ludzkości. Z wyrzutem wspomniał o braku inicjatywy z wrogiej strony w celu przeprowadzenia pokojowych wystąpień bez użycia broni czy to normalnej bądź masowego rażenia, której nadmiernie nadużywają zupełnie, jak i zaawansowanej technologii, którą mają tylko dla siebie. Ojciec, zamiast się uspokoić jeszcze bardziej się oburzył, kwestionując moje bezpieczeństwo i powtarzać słowa, które powiedział o nich mi zaledwie dzień wcześniej. Z jednej strony cieszyłam się, że w końcu ktoś z rodziców należycie się mną zainteresował i się martwi jednakże z drugiej strony, nie podobało mi się fakt, że to moim ulubionym kosmitą, a zwłaszcza opiekunowi się obrywa za coś, co nie jest w ogóle winny. Prime musiał sobie przypomnieć o naszym spotkaniu z lordem conów, ponieważ nie próbował się bronić, a wręcz poczuł skruchę. Zdeterminowana spojrzałam na ludzkich znajomych, prosząc o natychmiastową pomoc w wybronieniu autobotów. Odwzajemnili wyraz oczu i natychmiast stanęliśmy wyprostowani przed botami, zaplatając ramiona na wysokości klatki piersiowej.

-Nie możesz ich od razu osądzać! -krzyknęłam w stronę taty, nie bojąc się z nim zadrzeć -Gdyby unicestwienie wroga było tak łatwe, to dawno by to zrobili i zapobiegliby zniszczeniu swojej planety. Co do nas...wiadomo, zdarzy się nam wpaść w kłopoty, ale wierzę w ich zasady moralne i faktu, że bez względu na okoliczności przyjdą nas ratować!

-Kri ma rację! -włączyła się Miko, również stojąc pewnie przed starszym mężczyzną -Niby kto nas lepiej obroni niż oni? Bulkhead jest najlepszym ochroniarzem na całej planecie. Nikt nie próbowałby mnie skrzywdzić w jego obecności!

-To samo dotyczy Arcee -wtrącił się Jack, decydując się również na wyrażenie swojej opinii -Z botami mamy przynajmniej pewność, że będą wiedzieli co robić w razie kłopotów. Jak będziemy działać na własną rękę, będziemy zdecydowanie łatwiejszym celem dla conów

Raf złapał mnie delikatnie za dłoń i nieśmiało zgodził się z naszymi argumentami. Dumnie się uśmiechnęłam do nich, wiedząc już, że mamy przewagę liczebną. Robotą nieznacznie ulżyło, widząc jak zaciekle, stoimy w ich obronie. W pewnym sensie odpłacaliśmy się tym samym, co oni dla nas zrobili. Ojciec złapał się dwoma palcami za nos i westchnął zirytowany zupełnie jak wcześniej Ratchet. Złość, która w nim siedziała, zaczynała powoli opuszczać jego ciało pod naszym naciskiem. Prime wyczuwając swoją szanse na przemowę, odczekał jeszcze kilka minut zanim zabrał głos, posyłając nam ciche podziękowania.

-Agencie Folwer, doskonale rozumiem, że martwi się Pan o swoją pierworodną, jednakże dzieci mają rację -zaczął spokojnie, nawiązując z rodzicem kontakt wzrokowy -W związku z niedoszłymi wydarzeniami, jakie miały miejsce w mienionej dobie proponuje, aby Keira została na noc w naszej bazie tak dla pewności. Oczywiście Miko, Raf i Jack również możecie zostać, jeśli chcecie i nam potowarzyszyć

Jego propozycja bardzo nam się spodobała w przeciwieństwie do taty, jednak nie mógł długo trzymać urazy, widząc mnie szczęśliwą. Wysoko podskoczyliśmy z dzieciakami i wydaliśmy okrzyk radości. Nie dość, że możemy zostać z naszymi opiekunami i poznać ich z nowej perspektywy to na dodatek będziemy mogli się jeszcze bliżej poznać ze wszystkimi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro