Rozdział X

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

DAN

Po pracy, z mieszanymi uczuciami, zmierzam na piętro, gdzie znajduje się gabinet Sarah. Chcę z nią porozmawiać o porannej sytuacji z Peter'em. Ten debil robi z igły widły i nie widzi w tym żadnej swojej winy.

Wychodzę z windy, a tym razem asystentka kobiety mnie nie wita. Z jednej strony odczuwam ulgę, jednak wydaje mi się to trochę dziwne. Idąc w głąb piętra, zauważam ją siedzącą przy swoim biurku. Wygląda na zamyśloną i smutną.

- Coś się stało? - zagaduję ją. Zaskoczona podnosi głowę i spogląda w moje oczy.

- To Ty. Witaj, pani dyrektor nie ma - uśmiecha się sztucznie.

- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - naciskam, a Mandy nagle wybucha płaczem.

- No bo... - chlipie. - Policja zabrała Sarah i do tej pory nie mam od niej żadnej wiadomości. Nikt nie ma.

- Słucham?! - jestem w szoku.

- Nie wiem o co chodzi, ale mówiła coś rano, że jakiś facet jej groził, że zgłosi pobicie na policji...

Nie słucham jej dalej. Czym prędzej chcę się dostać do komisariatu. Peter jednak ją oskarżył. Co za frajer, nie podejrzewałem go o wywinięcie takiego numeru.

Wbiegam szybko na komendę. Szukam jakiegoś policjanta, żeby powiedział mi coś o Sarah.

- Przepraszam - podchodzę do funkcjonariusza wychodzącego z pokoju. - Mógłby mi pan coś powiedzieć na temat postępowania prowadzonego w sprawie Sarah Creig?

- A pan to?

- Jej narzeczony - kłamię.

- Czyli ani rodzina, ani pełnomocnik.

- No przykro mi, że nie zdążyliśmy się wcześniej pobrać na wypadek zatrzymania - mówię z ironią. Policjant zmierza mnie wzrokiem.

- Dobrze. Pani Creig jest osadzona w areszcie tymczasowym na czterdzieści osiem godzin. Wystąpiliśmy też z wnioskiem do prokuratury o areszt na trzy miesiące.

- Popieprzyło was?! - wydzieram się.

- Proszę się liczyć ze słowami. Pani Creig na przesłuchaniu pokazała, że jest agresywna i niebezpieczna, szczególnie dla pokrzywdzonego.

- Chcę się z nią zobaczyć.

- Za dwa dni - funkcjonariusz chce odejść, lecz zatrzymuję go.

- Chcę się z nią zobaczyć teraz! Ona ma pracę i studia, muszę poinformować wszystkich o jej sytuacji po uprzedniej konsultacji z nią! - naciskam. Mężczyzna zaciska usta w cienką linię i milczy przez chwilę.

- Dobrze, zaprowadzę pana.

Idę za nim schodami na dół. Jestem cały zestresowany, a po moim ciele przechodzą ciarki. Nawet nie próbuję sobie wyobrażać, co teraz czuje Sarah.

W jednej z cel zauważam ją. Podbiegam do niej szybko, a gdy ona podnosi na mnie głowę, jest bardzo zaskoczona.

- Tylko przez kratki! - policjant celuje we mnie palcem i znika z pola widzenia.

- Dan? Co Ty tutaj robisz? - dziewczyna podchodzi do krat zapłakana.

Tak bardzo chciałbym scałować teraz jej mokre policzki i miękkie od łez wargi.

- Musiałem Cię zobaczyć. Nie zostawię Cię, rozumiesz? - chwytam jej dłonie, a ona, ku mojej uciesze, nie protestuje.

- Ale Twój przyjaciel... on...

- To nie jest już mój przyjaciel. Wyciągnę Cię stąd. Obiecuję - całuję jej dłonie, co przez kratki jest trochę utrudnione. Roztrzęsiona dziewczyna kiwa głową.

- Zobaczył się już pan z narzeczoną? Myślę, że starczy tego widzenia - nagle pojawia się funkcjonariusz. Sarah patrzy na mnie pytająco, lecz ja przykładam palec do ust, żeby nic nie mówiła.

- Powiadomię wszystkich o Twojej nieobecności. Pamiętaj, co Ci mówiłem - składam ostatni pocałunek na jej dłoniach i razem z policjantem opuszczam ją.

Przez te wszystkie lata pragnąłem znowu jej dotknąć. Teraz w końcu mi się udało, mimo niesprzyjających okoliczności.

Wiem, że spełnię obietnicę. Nie pozwolę, żeby za niewinność spędziła w celi kolejne trzy miesiące. Muszę to jak najszybciej załatwić.
Cel podróży - skurwiel Peter.

Po dwudziestu minutach parkuję auto pod domem Warner'a. Wściekły wchodzę bez pukania do środka i, zauważając go w kuchni, podchodzę do niego i bez ogródek wymierzam mu cios pięścią w nos. Peter zatacza koło, jednak nie przewraca się. Łapie się za nos.

- Ty szmaciarzu! Nie jesteś już moim przyjacielem! Jakim prawem oskarżyłeś Sarah o pobicie?! - wyrzucam z siebie głośno.

- Bo to zrobiła?

- Dobrze wiesz, że w obronie przyjaciółki, bo chciałeś ją przelecieć, idioto. Masz to wycofać.

- Ani mi się śni - śmieje się bezczelnie.

- Mam Ci obić ryj? Czy może powiedzieć Twojej dziewczynie, że regularnie ją zdradzasz? Co wybierasz? - przybliżam się do niego.

- Stary, co Ci tak na niej zależy. To tylko szefowa!

- Kocham ją! Jest najważniejszą kobietą w moim życiu! Odwołaj to! - rozwścieczony zrzucam wszystko ze stołu.

- Dobra! Jutro pójdę na komisariat i wyjaśnię wszystko. Nie mów nic Kate - prosi.

- Nie zasługujesz na nią, śmieciu. Jeśli dowiem się, że Sarah nadal jest oskarżona...

- Naprawdę załatwię - przerywa mi.

- Liczę na to - kończę i wychodzę.

Nie pozwolę, żeby mojej kobiecie stała się krzywda.

Witam ponownie! Dzieje się, dzieje. Chyba zaskoczyłam was tym, w jakim kierunku potoczyła się akcja, dlatego jestem zadowolona. Jednak potrafię być nieprzewidywalna. Gwiazdkujcie, komentujcie. Buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro