Rozdział XXXVI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

DAN

Wysiadam z samochodu przepełniony radością i energią, co wyrażam, krzycząc wniebogłosy.

- Dan! Nie wydzieraj się tak - śmieje się Sarah.

Ale ja muszę wykrzyczeć wszystkim swoją radość. Jestem tak szczęśliwy, że będziemy mieli dziecko. Już niedługo na świecie pojawi się mój syn lub córka. Już niedługo usłyszę wypowiedziane w moją stronę słowo tata. Na samą myśl o tym przepełnia mnie duma, szczęście i miłość. Już pokochałem to maleństwo. Jestem szczęśliwy tym bardziej, że to dziecko urodzi kobieta, którą kocham najbardziej na świecie.

Nie boję się. A przynajmniej w tej chwili nie odczuwam strachu. W tym roku stuknie mi trzydziesty drugi rok życia, więc to chyba najwyższa pora na potomka. Nie mogę się doczekać, aż będę mógł przytulić mojego szkraba.

- Nawet nie wiesz, jak się cieszę - podchodzę do mojej żony i przytulam ją mocno.

- Kamień spadł mi z serca.

- Naprawdę? - odrywam się od niej, by móc spojrzeć jej w oczy. - Bałaś się, że będę zły?

- W zasadzie to tak - szatynka spuszcza głowę, jednak z powrotem unoszę ją za podbródek.

- Nigdy więcej tak nie myśl. Za kilka miesięcy na świecie pojawi się owoc naszej miłości, prawdziwy dowód na to, że Cię kocham. Będę tatą! - krzyczę, po czym chwytam ją niczym pannę młodą i kieruję się z nią w stronę domu.

- Dan! Co Ty robisz?! - piszczy lekko przestraszona, jednak słychać w jej głosie rozbawienie.

- Nie robiłem tego po ślubie, więc zrobię to teraz - ostrożnie otwieram drzwi, a następnie wchodzę do środka i od razu idę na górę do naszej sypialni.

Po wejściu do pokoju kładę Sarah na łóżko i zaczynam ją całować. Ona natychmiast wplata swoje palce w moje włosy, ja natomiast rozbieram ją, nie przerywając pocałunku.

Uwielbiam jej ciało. Jej skóra jest taka delikatna i ciepła. Dotykając jej, mam wrażenie, że jest taka krucha, iż przy mocniejszym chwycie pęknie lub pokruszy się na małe kawałeczki.

- Twojej mamy nie ma? - Sarah przerywa nagle.

- Nie, spokojnie - obsypuję pocałunkami jej nagie już piersi.

Moja żona przyjemnie i seksownie wije się pode mną, kiedy moje usta schodzą coraz niżej. Pozbywam się dolnej części jej garderoby, po czym obcałowuję wewnętrzną cześć jej lewej nogi. Szatynka wydaje z siebie cichy jęk, który wywołuje u mnie szeroki uśmiech.

Postanawiam dzisiaj po prostu się z nią kochać. Będziemy uprawiać miłość bez żadnych dodatków. Tak więc przerywam całowanie jej ciała i rozbieram się do naga. Chwilę później wchodzę w nią.

Poruszam się powoli i spokojnie. Chcę czerpać z tego seksu jak najwięcej, być z nią blisko jak najdłużej. W tym samym czasie całuję czule jej usta. Sarah jęczy do mojego gardła, co jeszcze bardziej podnosi poziom mojego pożądania.

Kiedy dochodzę, po mnie spełnienia doznaje moja żona. Spoglądam w jej oczy z góry i nasycam się ich pięknem. Jej niebieskie tęczówki również się we mnie wpatrują.

- Dziękuję Ci - mówię do niej, składając w kąciku jej ust lekki pocałunek.

- Za co? - dziwi się.

- Za dziecko - odpowiadam uśmiechnięty, po czym przykładam głowę do jej brzucha.

Z jej gardła wydobywa się cichy chichot. Uwielbiam, kiedy się śmieje. Wiem, że jest wtedy szczęśliwa. A na jej szczęściu zależy mi najbardziej.

- Nic jeszcze nie usłyszysz - wypowiada Sarah przez śmiech.

- Cześć, szkrabie - zaczynam przemawiać do brzucha szatynki. - To ja, Twój tata. Bardzo się cieszę, że jesteś, wiesz? Czekamy na Ciebie z mamusią - spoglądam na moją żonę, a w jej oczach pojawiają się łzy wzruszenia, więc kontynuuję swoją wypowiedź. - Twoja mama jest najpiękniejszą i najcudowniejszą kobietą, jaką znam. Bardzo ją kocham. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Będzie wspaniałą mamusią, jestem tego pewny.

Sarah podnosi się nagle i chwyta moją twarz w dłonie, napadając mocno na moje usta. Moje ręce wędrują do jej policzków, które są mokre od łez. Cieszę się, że doprowadziłem ją do płaczu ze szczęścia, a nie z załamania.
To jest właśnie miłość.

- Też Cię kocham, bardzo bardzo Cię kocham - mówi dziewczyna przez łzy.

- Ciii - przytulam ją mocno, układając nas oboje na łóżku, a następnie przykrywam nasze ciała kołdrą.

Od teraz muszę opiekować się dwiema osobami. Będę chronił je przed złem całego świata, nie dam ich skrzywdzić. Nie pozwolę na to.

Budzę się nagle, kiedy za oknem jest już ciemno. Szukam na szafce telefonu, aby zobaczyć godzinę, jednak nie ma go tam. Zapewne jest w kieszeni moich spodni.

Ostrożnie wstaję z łóżka, żeby nie obudzić Sarah, a następnie podnoszę z podłogi ubranie, w którym znajduję komórkę. Odblokowuję ją i zauważam, iż jest już wpół do dziesiątej wieczorem.

Nasuwam na nogi bokserki oraz spodnie, po czym całuję moją żonę w czoło i wychodzę po cichu z sypialni, swoje kroki kierując w stronę kuchni. Tam, przeglądając jakieś czasopismo, siedzi moja mama.

- Jeszcze nie śpisz? - zaczepiam ją, podchodząc do lodówki i wyjmując z niej mleko.

- Niedługo się położę, a Ty? Dlaczego wstałeś? - podnosi na mnie wzrok znad gazety.

- Zachciało mi się pić.

- Coś dzisiaj wcześnie poszliście spać - zauważa kobieta.

- Mamo... Sarah jest w ciąży - informuję ją i czekam na jej reakcję.

Blondynka nie odpowiada, jedynie wstaje z krzesła i podchodzi do mnie, zamykając mnie w szczelnym uścisku. Daje mi to do zrozumienia, że ona również jest szczęśliwa, że zostanie babcią.

- Gratuluję, synku. Czekałam na ten moment już długo - rodzicielka głaszcze mnie po policzku, a z jej oczu płyną łzy. - Mam nadzieję, że spiszesz się w roli ojca. Wierzę w to. Zważając na to, jak bardzo dbasz o Sarah, chyba nie muszę się bać o wasze dziecko. Powiedz mi jednak, czy Ty się boisz?

- Na razie nie odczuwam strachu. Może jestem już na to za stary? - śmieję się.

- Nie, Dan. Człowiek nigdy nie jest za stary na strach. W każdym wieku się boimy. Prędzej pokusiłabym się o stwierdzenie, że dojrzałeś, synu. W końcu!

Mama chyba ma rację. Jestem innym człowiekiem niż przed sześcioma laty. Mam inne priorytety, inne myślenie. Kiedy wracam czasem myślami do tamtych czasów, jest mi tak ogromnie wstyd za moje zachowanie. To, jakim idiotą byłem, nie mieści mi się w głowie.

Jednak miłość mnie zmieniła. Kiedy zorientowałem się, że w końcu poczułem do kogoś coś prawdziwego, moje życie nabrało chyba innego charakteru. To tak, jakby został mu nadany nowy sens, jakby zaczęło wpadać do niego jaśniejsze światło. Wszystko stało się przejrzyste, jasne i klarowne. W moim umyśle nie było już miejsca na zakrapiane imprezy i beztroski tryb życia. Cały mój świat przesłoniła Sarah.

- Opiekuj się nią i nie daj jej skrzywdzić. Kobiety w ciąży są czasem trudne do zniesienia, ale musisz sobie z tym poradzić. W życiu nie ma lekko. Wycierpisz swoje, ale szczęście będzie lepsze niż to, które osiągnąłbyś, idąc na skróty. Tylko pamiętaj, nie poddawaj się - przykazuje mi mama.

- Nie zawiodę ani Ciebie, ani siebie, ani mojej żony. Obiecuję.

Cześć! Oczy mi się kleją, ale skończyłam, uff! Krótko i treściwie życzę wam dobrej nocy kochani! Buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro