Rozdział XXIX

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Piosenkę koniecznie włączcie!

Dan

Przychodzę niewyspany do pracy. Chyba pół nocy myślałem, co z nami będzie. Ze mną i z Sarah. Może ona faktycznie boi się, że szef mnie zwolni, gdy się dowie. Tylko że mnie to wcale nie rusza. Może sobie mnie zwalniać, ale nie zrezygnuję z jego córki.

Wchodząc do warsztatu, rozglądam się za szefem. Wygląda jednak na to, że jeszcze go nie ma.

- Cześć - podchodzę do Grega i witam się z nim, ściskając jego dłoń.

- Cześć. Co, popiłeś wczoraj? - śmieje się, patrząc na mój stan.

- Nie, coś Ty. Trudna noc - wzdycham.

- Z córką szefa?

- Co? Nie! - odpowiadam natychmiast. Naszą rozmowę przerywa trzaśnięcie drzwi samochodowych.

- Bolton! Do mnie! - mówi głośno szef, nawet na mnie nie patrząc i wchodzi do gabinetu. Spoglądam rozpaczliwie na Grega.

- No to stary, szykuj dupę. Młoda Creig to jego oczko w głowie - mężczyzna klepie mnie pocieszająco w plecy i podchodzi do auta wymagającego naprawy, żeby zacząć pracować.

Idę jak na ścięcie. Kompletnie nie wiem, czego mogę się spodziewać. Sarah mu powiedziała? Czy sam się domyślił? Wyleje mnie czy skopie? Na samą myśl oblewa mnie strach.

Pukam do drzwi. Po chwili słyszę, że szef każe mi wchodzić, co czynię.

- Siadaj - rozkazuje. Spełniam jego polecenie. Sam również usadawia się w fotelu i wwierca się we mnie swoim morderczym wzrokiem. - Jesteś z moją córką?

Nie wiem, co powiedzieć. Przyznać się czy tak jak Sarah wmawiać mu, że nic nas nie łączy?

- Szefie, ja...

- Nie próbuj mnie nawet okłamywać. Wiem, że z nią jesteś. Tylko dlaczego żadne z was nie chce się do tego przyznać?

- Ja chciałem panu powiedzieć, ale...

- No pewnie - znowu mi przerywa. - Zwal teraz wszystko na nią. Jesteś facetem czy ciotą? Nie masz języka w gębie?

- To nie tak...

- A jak?

- Może mi pan dać dojść do słowa?! - unoszę się zdenerwowany. Szef patrzy na mnie zdziwiony, ale nie odzywa się, pozwalając mi się wypowiedzieć. - Chciałem panu powiedzieć, ale Sarah bała się, że przez to pan mnie wywali. Ale mnie to nie obchodzi. Może mnie pan wyrzucić, bo ja chcę z nią być.

- Nie wyrzucę Cię...

- Naprawdę? - pytam zdziwiony.

- Jeśli z nią zerwiesz - dokańcza swoją myśl. No to się kurwa zaczęło.

- Nie, szefie. Nie zerwę z nią. Jeśli to panu nie odpowiada, to jeszcze dziś złożę wymówienie - wstaję i chcę wyjść, jednak Creig dogania mnie i przytwierdza do ściany, przyduszając mnie lekko.

- Co Ty mi tu pierdolisz? Zerwiesz z nią jeszcze dzisiaj! - syczy do mojego ucha.

- Nie ma takiej opcji. Kocham pana córkę!

- Kochasz? A powiedziałeś jej, co jeszcze niedawno robiłeś albo nawet nadal robisz? Czym się zajmowałeś z kolegami, co? Myślisz, że nie wiem?Wystarczyło popytać o Ciebie tu i tam - mówi to z szyderczym uśmiechem. Blednę, kiedy zaczynam rozumieć, o czym on mówi. Szef szybko to zauważa. - A więc nie pochwaliłeś się. No cóż, mogę to zrobić za Ciebie. Na pewno Sarah będzie zadowolona.

- Jak pan śmie...

- Nie popłacz mi się tutaj. Nie pozwolę, żebyś ją skrzywdził. Nie zrobisz jej tego, po moim trupie. To jak będzie? - pyta.

Wyobrażam sobie, jak Sarah reaguje na tę wiadomość. Będzie się mnie brzydziła, na pewno. Wtedy sama ze mną zerwie.

Nie. Nie chcę, żeby czuła do mnie obrzydzenie. Może mnie nienawidzić, ale nie to. Dlatego też poddaję się.

- Dobrze. Zakończę to jeszcze dzisiaj - oznajmiam cicho, a Creig natychmiast mnie puszcza.

- Wiedziałem, że masz chociaż trochę oleju w głowie. Możesz wracać do pracy.

- Nie, nie wrócę. W takiej sytuacji lepszym rozwiązaniem będzie, jeśli jednak zrezygnuję.

- Jak wolisz. Powodzenia - ponownie uśmiecha się szyderczo, a ja wychodzę. Wyciągam z kieszeni telefon i dzwonię do Sarah.

- Dan, cześć. Przepraszam Cię za wczoraj, ja naprawdę Cię kocham i powiem tacie o nas...

- Spotkajmy się. Teraz - przerywam jej.

- W porządku. Gdzie?

- W parku przy Twojej szkole.

- Coś się stało? - pyta ze smutkiem w głosie. Chce mi się wyć, ale muszę się opanować.

- Do zobaczenia - nie odpowiadam na jej pytanie i rozłączam się.

Na miejscu jestem już po dziesięciu minutach. Z daleka dostrzegam Sarah. Siedzi na ławce i czeka na mnie. Nawet z takiej odległości mogę stwierdzić, że jest piękna. Piękna i moja.
Już nie Twoja, idioto.

Wolnym krokiem podążam ku niej. Zastanawiam się, co ja mam jej powiedzieć. Z jakiego powodu mam z nią zerwać. Przecież nie ma nic, przez co chciałbym to zrobić, bo ja chcę być z nią.

W końcu dziewczyna zauważa mnie i podbiega. Chce mnie pocałować, a ja ostatkiem sił odsuwam się od niej.

- Dan? - patrzy na mnie pytająco.

- Sarah, posłuchaj - przerywam na chwilę. - Nie możemy być razem.

- Co? Jak to?

- Bo ja... - przełykam głośno ślinę i zmuszam się do powiedzenia najgorszego kłamstwa na świecie. - Ja Cię nie kocham - patrzę w jej oczy, a to, co w nich widzę, uświadamia mi, że popełniam właśnie największy błąd w moim życiu.

- Nie... nie...

- To było zwykłe zauroczenie, z którego zdałem sobie sprawę wczoraj, po naszej kłótni. Spodobałaś mi się, bo jesteś ładna - czuję, że sam siebie nienawidzę. Patrzę w jej zaszklone oczy jak zahipnotyzowany. Jest w nich tyle rozpaczy, bólu i cierpienia, że mam ochotę się zabić. Ranię osobę, którą naprawdę kocham, żeby... jej nie zranić. Co ja pierdolę!

- I byłam dla Ciebie tylko zabawką? - wykrztusza z siebie cicho łamiącym się głosem.

- Nie, to nie tak. Zabawić się chciałem z Tobą, a nie Tobą. Nie jestem aż takim skurwielem.
Jestem. Jeszcze gorszym.

Z jej pięknych, zranionych oczu wydostaje się łza, którą natychmiast chcę otrzeć, ale nie mogę. Kiedy na nią patrzę, to sam chcę się popłakać jak bóbr. Chciałbym jej powiedzieć, że to wszystko nieprawda, że kocham ją najbardziej na świecie. Chciałbym cofnąć te wszystkie słowa. Niestety wiem, że już za późno. Ona mi tego nie wybaczy i ta myśl sprawia, że nóż, który wbiłem sobie w serce wraz z decyzją o zerwaniu z Sarah, kłuje jeszcze boleśniej. Mam złamane serce, a co mówić o sercu Sarah?

- Nie... nienawidzę Cię - szepcze i biegnie przed siebie. Odwracam się za nią, a tama puszcza i zaczynam płakać. Dosłownie wyć.

- Jestem kretynem! - drę się na cały park i padam na kolana, zanosząc się płaczem jak dziecko.

Witajcie! Od razu was proszę, nie zabijcie mnie. Mam jednak nadzieję, że wam się spodoba. Gwiazdkujcie, komentujcie. Dziękuję za wszystko, buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro