Rozdział VI

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Budzę się o dziwo wyspana. O dziwo, gdyż o której bym nie wstała, zawsze jestem niewyspana. Mam też bardzo dobry humor. Można się oczywiście domyślić przez kogo. Cały czas siedzi mi w głowie jego troska o mnie oraz słowa, które wypowiedział. Zoey powiedziała, że jest we mnie zakochany, tylko że trudno jest mi w to uwierzyć. Ma przecież dziewczynę, więc skoro z nią jest, to musi coś do niej czuć. Nie wiem, czy zainteresowałby się taką małolatą jak ja.

Jednak żeby nie zepsuć sobie dobrego humoru, odganiam od siebie te myśli, wstaję z łóżka i idę pod prysznic. Następnie całkowicie odświeżona wracam do pokoju, aby się ubrać. Zakładam czarny krótki kombinezon na ramiączkach, dlatego ze stanika dziś rezygnuję. Rozczesuję swoje włosy i nakładam lekki makijaż. Gotowa wychodzę z sypialni, kierując się do pokoju gościnnego, który zajmuje Zoey. Przyjaciółki jednak tam nie ma, więc schodzę do kuchni. Zatrzymuję się na końcu schodów, gdyż dobiegają mnie znajome głosy.

- Przyjaźnisz się z Sarah? - pyta chłopak. Jasna cholera, to Dan!
- Tak, przyjechałam do niej na wakacje z Texasu - odpowiada Zoey. - Co Cię właściwie sprowadza?
- Przyszedłem zapytać, jak się czuje Sarah - mówi Dan, a moje serce rozlewa fala ciepła. Martwi się o mnie. Na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Nagle z mojej kieszeni dochodzi głośny dźwięk telefonu. Szybko wyciągam komórkę i schodzę do kuchni, żeby nie zostać zdemaskowana.

- Halo? - odbieram połączenie. Wchodząc do pomieszczenia, gdzie znajduje się Zoey i Dan, uśmiecham się do nich.
- Cześć Sarah - to tata. - Słuchaj kochanie, czy mogłabyś zawieźć dokumenty, które leżą na komodzie w naszej sypialni, do księgowej? Ja niestety mam po uszy roboty w warsztacie i nie mogę tego załatwić.
- Jasne, nie ma problemu - odpowiadam.
- Dziękuję Ci bardzo córeczko. Będziesz na pewno niezastąpioną szefową - chwali mnie tata, a mi wkradają się na policzki rumieńce.
- Nie ma za co, do zobaczenia - rozłączam się. - Cześć - witam się z Zoey i Danem.
- Cześć - uśmiecha się chłopak.
- Dan przyszedł zapytać, jak się czujesz - zaczyna moja przyjaciółka.
- Dobrze, dziękuję. Bardzo mi miło z tego powodu - odwzajemniam mu uśmiech.
- Jeśli wszystko w porządku, to bardzo się cieszę - chłopak obdarza mnie jeszcze szerszym uśmiechem, czym niesamowicie mnie onieśmiela.
- Zoey - tym razem zwracam się do mojej przyjaciółki - zostaniesz przez jakąś godzinę sama? Tata prosił, żebym zawiozła jakieś dokumenty do księgowej.
- Pewnie, leć. Czym masz zamiar tam jechać?
- Raczej autobusem - krzyczę, wbiegając na schody. Szybko udaję się do sypialni rodziców i biorę potrzebne dokumenty. Wychodzę z pokoju i zbiegając ze schodów, ponownie się na nich zatrzymuję. Widok, który mam przed oczami, omal nie zwala mnie z nóg. Dan, ubrany w białą koszulkę opinającą jego mięśnie i czarne jeansy, opierał się o ścianę i wpatrywał we mnie z tym olśniewającym uśmiechem. Czułam się jak jakaś księżniczka z bajki, na którą czeka książę, by zabrać ją na bal. Spoglądam na swoje ubranie. Na bajkową suknię to nie wygląda - drwi moja podświadomość.

- Zawiozę Cię do tej księgowej - mówi Dan, kiedy staję naprzeciwko niego.
- Nie chcę robić problemu - szepczę.
- Nie robisz, sam proponuję. Do pracy dzisiaj nie idę, bo mam dzień wolny - uśmiecha się i robi coś, czego nigdy bym się nie spodziewała. Chłopak splata swoją dłoń z moją i prowadzi mnie do wyjścia. Podchodząc do samochodu, otwiera mi drzwi, po czym szepcze na ucho:
- Pięknie wyglądasz - po tych słowach czuję, jak rozpalają mnie policzki. Wsiadam do auta i zaczynam bawić się swoimi palcami. Jestem zszokowana i zawstydzona.
- Jedziemy na Via Pueblo - informuję chłopaka i patrzę na budynki przez okno. Po chwili w samochodzie rozbrzmiewa dźwięk piosenki zespołu Goo Goo Dolls - Iris. Zdziwiłam się, bo raczej nie pasuje do niego ta piosenka.
- Słuchasz Goo Goo Dolls? - pytam. Dan spogląda na mnie.
- Słucham wszystkiego, co mi wpadnie w ucho. A Iris ma świetny tekst, podoba mi się - odparł, po czym, zatrzymując się na czerwonym świetle, popatrzył na mnie i zaczął cicho śpiewać.

And all I can taste is this moment
And all I can breathe is your life
'Cause sooner or later it's over
I just don't want to miss you tonight/

I wszystko, czego mogę skosztować, to ta chwila
I wszystko, czym mogę oddy­chać, to Twoje życie
Bo prę­dzej czy póź­niej to się skoń­czy
Po pro­stu nie chcę tęsk­nić za Tobą dziś w nocy

Ponownie jestem w szoku. Patrzyłam na niego, kiedy nucił tę piosenkę. Był taki skupiony, poruszony. Tak jakby to, co śpiewał, opisywało jego uczucia. Zapewne myślał wtedy o swojej dziewczynie. Chyba bardzo ją kocha. Nie patrzyłby na Ciebie, gdyby śpiewał to o niej - mówi głos w mojej głowie. Ja jednak nie będę sobie wmawiać, że było to do mnie.

Zatrzymujemy się przed budynkiem biura rachunkowego. Uprzedzając Dana, że za chwilę wrócę, wysiadam z auta i kieruję się do księgowej. Po piętnastu minutach jestem spowrotem w samochodzie.

- Możemy wracać - mówię i zapinam pasy.
- Wracać? - pyta wyraźnie zdziwiony chłopak.
- No... tak - odpowiadam niepewnie.
- Nie chciałabyś pojechać ze mną na kawę? - zwraca się do mnie z pytaniem speszony Dan. O cholera!
- Tak, możemy - odpieram cicho. Chłopak uśmiecha się szeroko.

Wybraliśmy kawiarnię w galerii handlowej. Siadamy przy dwuosobowym stoliku, po czym kelner odbiera od nas zamówienie. Chwilę potem słyszę dźwięk przychodzącego smsa.

Od: Zoey
Zaprosiłam Jane. Jak wrócisz, czekamy na szczegółowe zeznania, Panno Craig! xxx

Uśmiecham się, czytając wiadomość od mojej przyjaciółki.

- Od chłopaka? - zagaduje Dan. Podnoszę głowę i unoszę pytająco lewą brew. - Sms - wyjaśnia.
- Nie, od przyjaciółki. Ja nie mam chłopaka - mówię, a na twarzy chłopaka widzę coś w postaci... ulgi?
- Dobrze, więc... - zaczyna, lecz już nie kończy, tylko patrzy przestraszony na coś za mną. Odwracam się i zauważam dwie młode dziewczyny. W jednej z nich rozpoznaję dziewczynę Dana. Chłopak wstaje i podchodzi do niej, witając się z nią pocałunkiem w usta. Nie chcąc na to patrzeć, ponownie odwracam głowę.

- Kochanie, co tu robisz? - pyta chłopaka jego dziewczyna.
- Mam dzień wolny - odpowiada Dan.
- I nic mi nie powiedziałeś? - dopytuje.
- Zawiozłem córkę szefa do księgowej, przepraszam, zapomniałem Ci powiedzieć - tłumaczy się. Nie patrzę na nią, ale czuję na sobie jej wzrok.
- No dobrze, idziesz ze mną?
- Przepraszam Monique, ale muszę odwieźć Sarah do domu - mówi Dan, co mnie szokuje. Chcę powiedzieć, że nie musi, ale nie mogę wydobyć z siebie głosu. Słyszę tylko cichy pomruk niezadowolenia dziewczyny. Znowu całują się na pożegnanie i Monique odchodzi ze swoją przyjaciółką.

Po około godzinie jesteśmy już pod moim domem.
- Dziękuję za dzisiaj - mówię.
- Ja też dziękuję - uśmiecha się Dan.
- To cześć - żegnam się i niechętnie wchodzę do domu, bo wiem, że czeka mnie przesłuchanie.

Witajcie ponownie! Oby wam się dobrze czytało. Wasze zdanie jest dla mnie najważniejsze, więc komentujcie i gwiazdkujcie, bardzo proszę. Buziaki :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro