Rozdział VIII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dan

Wysiadam z auta i otwieram bagażnik, żeby wyjąć torby z zakupami. Głównie ciuchami Monique. Zamykam samochód i razem z dziewczyną wchodzimy do jej domu.
- Dan, możesz mi wytłumaczyć, o co chodzi z tą córką Twojego szefa? - zaczyna blondynka. Widzę, jak jej usta tworzą cienką linię, a wzrok ma wściekle utkwiony we mnie.
- Niby o co ma chodzić? - odpowiadam pytaniem na pytanie.
- O co ma chodzić? - unosi się. - Umawiasz się z nią na kawki w dniu wolnym, o którym ja nawet nie mam pojęcia. Patrzysz na nią, jakbyś chciał ją przelecieć. Bardzo chętnie ją gdzieś podwozisz. I Ty jeszcze pytasz, o co ma chodzić?!
- Monique, uspokój się - mówię.
- Cholera, jak ja mam się uspokoić, jak odwalasz takie cyrki?!
- A co ja takiego robię, co?! Siedzisz w mojej głowie, że wiesz, że chcę przelecieć Sarah?! Dlaczego mam jej nie podwieźć, skoro szef mnie o to prosi? Może w ten sposób da mi jakąś podwyżkę czy coś. Musisz się zawsze wpieprzać? Musisz się o wszystko awanturować? - jestem wyprowadzony z równowagi. Wkurzyła mnie. Cholernie mnie wkurzyła.
- Nie sądzę, że chodzi tu tylko o podwyżkę. Nie wystarczam Ci? Za małolatami się oglądasz? Gratuluję! - syczy.
- Jasny gwint, Monique! Ty jesteś starsza od niej tylko o rok! O ROK! - wydzieram się.
- Masz ograniczyć z nią kontakt najbardziej, jak się da - wypowiada.
- Chyba zwariowałaś! Nie będziesz mi stawiać warunków! Nie będziesz miała całkowitej kontroli nad moim życiem i decydowała o tym, z kim się widuję, a z kim nie, rozumiesz?! Nie jestem jakimś pieprzonym pantoflarzem!
- Jeśli tego nie zrobisz, nasz związek nie ma sensu - mówi, a mnie krew zalewa.
- No i kurwa świetnie! - krzyczę i wybiegam z jej domu, mocno trzaskając drzwiami. Wsiadam do samochodu i odjeżdżam.

Totalnie wyprowadziła mnie z równowagi. Co ona sobie myśli, że będzie mi znajomych wybierać? Może mam jeszcze zmienić pracę, bo jej się córka mojego szefa nie podoba. Gówno mnie to obchodzi. Nie ona tam pracuje, więc nie jej sprawa. Poza tym z Sarah mnie nic nie łączy no i nie widuję się z nią codziennie.

Podjeżdżam pod dom mojego przyjaciela, Jamesa. Pukam do drzwi, z których po chwili wyłania się wysoki, szczupły brunet. Witam się z nim podaniem ręki, a on zaprasza mnie do środka. Wyciąga z lodówki dwa piwa, a następnie obaj siadamy na kanapie w jego salonie.
- No co tam? - pyta, po czym upija łyk alkoholu.
- Daj spokój, stary. Monique robi mi awantury o córkę szefa i każe mi się z nią nie widywać - odpowiadam.
- Może ma powody?
- Nie dawałem jej żadnych powodów.
- A podoba Ci się ta młoda? - zadaje pytanie, a ja... nie wiem, co mam mu powiedzieć.
- Nie wiem - zaczynam po dłuższym zastanowieniu. - Wiesz co, jak ją widzę, to mi się jakoś humor poprawia. Mam ochotę cały czas na nią patrzeć i spędzać z nią czas - mówię szczerze.
- No to chłopie, podoba Ci się. Może się nawet zakochałeś - stuka swoją butelką w moją na znak toastu i ponownie pije piwo.
- Weź przestań, nawet tak nie mów. Nie mam u niej szans. Nie sądzę, żeby jej ojciec pozwolił nam się spotykać, poza tym chyba jej nie interesuję, zachowuje się w moim towarzystwie jakoś obojętnie. Poza tym, chyba jest za młoda - odpowiadam markotnie.
- Ile ma lat?
- 17.
- To jakie "za młoda"? Nie wmawiaj sobie tego. Zresztą wiek nie ma znaczenia, to tylko liczba. Z jej starym też sobie jakiś poradzisz.
- Nie, James. Przede wszystkim ona nie jest mną zainteresowana. A ja mam Monique, z którą jestem 3 lata. Nie mogę tego od tak przekreślić.
- Jak chcesz, Dan. Ale jak się zakochałeś, to po Tobie - klepie mnie po ramieniu i idzie do toalety. Zostaję sam na sam z moimi myślami. Tak jak mówiłem, nie podobam się Sarah. Dlatego muszę się trzymać z Monique. Będę unikał panny Craig, jeśli tego chce. Nie chcę zranić mojej dziewczyny.

Kiedy James wraca, żegnam się z nim i ponownie jadę do Monique. Bez pukania wchodzę do jej domu, a następnie do pokoju. Stoi przy lustrze i przymierza nowe ubrania, które jej kupiłem.
- Monique, przepraszam. Jeśli chcesz, będę unikał Sarah. Jestem z Tobą i nie chcę, żebyś cierpiała i żebyśmy się kłócili przez jakąś nic nie znaczącą gówniarę - podchodzę do niej i przytulam ją mocno.
- Bardzo chcę, bo ona może wszystko popsuć. Może zniszczyć to, co jest między nami - podnosi głowę i całuje mnie.
- Nie zniszczy, kochanie - mówię, kiedy odrywam się od niej. Pogodziłem się z Monique, ale nie czuję zadowolenia. Jestem przytłoczony. Chyba oszukuję sam siebie.

Cześć kochani! Dziękuję wam, że chcecie czytać moje wypociny, dziękuję za gwiazdki i komentarze i zachęcam na więcej! Buziaki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro