Rozdział 2 Jak wygląda pierwsza praca Reader?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng




Clover stała przed wielką rezydencją wpatrując się w wcale nie mniejszej wielkości bramę. Czy ona jest świadoma tego, co chce zrobić? Sama do końca nie jest tego pewna. W dłoni ściskała papier zerwany z jednego z budynków. Miała do wyboru — pracować jako służka w tym domu albo w jakiś ciuchach. Nigdy nie była nikim takim, ale proponują tutaj także noclegi, zaś pracując w centrum handlowym musiała wynająć mieszkanie. Nie zniosła by tego stresu mieszkając sama i mając świadomość, że mimo zmiany tożsamości inni będą na nią polować. Dopóki nie nauczy się perfekcyjnie posługiwać bronią może o tym zapomnieć.

— Przepraszam czy w czymś mogę pomóc? — Dziewczyna uniosła wzrok widząc wysokiego mężczyznę niewiele starszego od niej albo skubany tak młodo wygląda.

Teraz miała swoją szansę i mogła by spierdolić na bory i lasy, ale... Czy to coś da? Hodowanie zwierząt czy roślin na pustkowiu też odpada. Popatrzyła jeszcze na zgnieciony pilk papieru w dłoniach.

Chciał bym zobaczyć ją ostatni raz zanim odejdzie na zawsze.

Nie zbadane są wyroki Boskie

Właśnie zdecydowała się na przyjęcie nazwiska pirata by dorwać wuja, a nie hodować pierdolone pomarańcze. Uniosła wzrok na czarnowłosego, który przypatrywał się jej w milczeniu, lecz można było wyczuć, iż ponagla ją samym wzrokiem.

— Jestem Clover Laffite i przyszłam tutaj w sprawie ogłoszenia o pracę.

Brew mężczyzny uniosła się zdziwiona do góry i otasał blondynkę od góry do dołu. Nie wygladała na więcej niż osiemnaście lat.

— Rodzice pozwalają ci pracować?

— Ciężko by mi odmówili, gdy są sztywniejsi bardziej niż twoje głupie pytania — Czarnowłosy dalej nie był do końca przekonany, ale widząc zdeterminowany wzrok Clover westchnął zrezygnowany. Od tej dziewczyny biła tak władcza aura, że mogła by bić się o przywódctwo z Misono. Zaraz wyciągnął w jej stronę dłoń.

— Jestem Eisuke Dodo i pracuje tutaj jako kierowca — Laffite popatrzyła na niego podejrzliwe, ale wreszcie i ona wyciągnęła dłoń w jego stronę lekko ściskając. Zaraz po tym oboje opuścili dłonie i czarnowłosy odwrócił się idąc już w stronę rezydencji — za mną panno Laffite.

To była ostatnia szansa Clover na ucieczkę, ale dziewczyna pewniejsza siebie ruszyła za kierowcą w stronę budynku Aliceinów — miejsca, które ma dla niej wiele zmienić.


♚♚♚♚♚


Mikado Alicein był mężczyzną dość wysokim i od razu było widać, że życie go zbytnio nie oszczędziło. Do tego roztaczał podobną aurę szacunku, co jej ojciec. Jak tylko weszła do pomieszczenia, gdzie przyprowadził ją Dodo siwy mężczyzna już tam siedział. Aktualnie z zainteresowaniem przypatrywał się blondynce, która czuła się niczym prześwietlana rentgenem.

— Nie jesteś jeszcze za młoda na pracę moje drogie dziecko? — Alicein spojrzał na kartkę i widząc znane mu nazwisko zmarszczył lekko brwi by wzrokiem wrócić z powrotem na Clover. — i co na to twoi rodzice?

— Jestem sierotą, a przodków się nie wybiera — Zaraz po tym nerwowo zaczęła drapać palce. Może powinna nazwać się bardziej wymyślnym imieniem i nazwiskiem. Może Gertruda Ferenstein? Wtedy na pewno nikt by nie dociekał.

— Naprawdę przybyła Pani szukać tutaj tylko pracy..? — Co za ciekawski człowiek! Nie kurwa przyszła tutaj, bo miała takie pieprzone widzi mi się. W sumie w tym miejscu na pewno była by bardziej bezpieczna niż jakby mieszkała sama.

— Życie pisze różne scenariusze, ale jeśli Panu przeszkadza przeszłość mojego rodu to..

— Och nie. Po prostu to dość dziwne. Ostatnio czytałem o nim artykuł i nie wspominano tam o jego żyjących jakichkolwiek krewnych.

— Nie lubię wychodzić przed szereg. Czytałam u Pana na ulotce o tolerancji. Czy to chodzi o rasizm..?

— Co..? A nie! — Mężczyzna lekko machnął dłonią ale dało się wyczuć nerwowość w jego geście — u nas w budynku jest bardzo dużo dzieci i nie każdy wytrzymał by w takim hałasie.

Dzieci? Idąc tutaj nie widziała żadnego. To może nie jest tak duża grupa jak mu się wydaje.

— Raczej wątpię by mi takie towarzystwo przeszkadzało. Lubię dzieci .

— Zdaje sobie Panienka sprawę, że pisałem tam o mieszkaniu w rezydencji?

— Tak. Przeczytalam wszystko uważnie.

Mikado uśmiechnął się lekko i wyciągnął dłoń przed siebie, co także zrobiła Laffite. Właśnie powoli małymi kroczkami tworzyła swój nowy życiorys Dzięki, któremu zatrze wszystkie ślady po [ Reader].

— Witamy w rezydencji Aliceinów Clover Laffite. — Mimo znania już nazwy czy też poznania właściciela brzmiało to bardzo uroczyście jakby nie było rozmowy przed chwilą. Zaraz po tym Alicein odwrócił się w stronę drzwi — Mitsuki!

Nie minęło nawet parę sekund, kiedyw drzwiach stanęła wysoka dziewczyna z długimi czarnymi włosami, których nawet ona mogła pozazdrościć. A jeśli pojawiła się tutaj tak szybko to oznaczało, że musiała podsłuchiwać.

— Proszę zaprowadz Clover do jej nowego pokoju i opowiedz, co nieco o rezydencji oraz mieszkańcach. A jeśli chodzi o pracę do Laffite. Będzie pracowała w sprawię drugiego wariantu.

Mieszkańcach huh? Brzmi całkiem miło. Na pewno lepiej niż służba czy służki i co oznacza drugi wariant? Szybko ruszyła za kobietą, która uśmiechała się już do niej delikatnie. W ciszy pokonały pewien dystans, gdzie już czujne uszy siwego człowieka nie sięgają podekscytowana czarnowłosa spojrzała w jej stronę.

— Naprawdę twoim przodkiem jest Jean Laffite?!

— No.. Tak.. — Naprawdę powinna się nazwać Gertruda Ferenstein! Ludzie są zbyt dociekliwi! Czas na taktykę zwaną jej od Hawkinsa czyli.. Pierdolamento o czymkolwiek by zmylić wroga — czym dokładnie będę się zajmować w tym domu?

— A właśnie! Całkiem zapomniałam — Mitsuki zaśmiała się z własnej głupoty czym kobiecie przypomniała odrobinę pizdniętą panienkę, ale nie oceniajmy po pozorach — wszyscy mieszkańcy tego domu mają przydzielone obowiązki, ale twój będzie szczególny!

— W... Jakim sensie..? — Czytała na ulotce pomocy w służbie, więc spodziewała się raczej bycia praczką albo kucharką jak Manuela. Może będzie pilnować tych dzieci o których wspominał Pan Mikado?

— Pan Mikado stwierdził, że jego syn jest zbyt chorowity by wychodzić poza dom i chciał znaleźć mu jakieś towarzystwo.

Będzie zabawiać jakiegoś małego dzieciaka..? W sumie będzie to całkiem przyjemne taka niania dwadzieściacztery na dobę.

— To pewnie syn Pana Mikado to jakiś mały chłopczyk?

— Chłopczyk? Och nie! Misono ma już piętnaście lat!

— Zaraz.. Mam robić za kurtyzanę?!

— Prędzej gejszę — Widząc niezadowoloną minę blondynki pomachała ubawiona dłonią w jej stronę — żartowałam! Wystarczy jak po prostu pospędzasz z nim trochę czasu. Nawet dwie godziny w dniu wystarczą.

— A co mam robić z pozostałym czasem..?

— Co tylko twoja dusza zapragnie!

Czyli darmowe jedzenie, dach nad głową i sowita wypłata za spędzanie czasu z jakimś piętnastolatkiem? Co on trędowaty? Gdzieś musi być jakiś haczyk.

— O wilku mowa. Misono!

Clover uniosła zdziwiona brew do góry widząc niskiego fioletowowłosego chłopaka. Jak nic nastolatek był od niej niższy dobre dziesięć centymetrów jak nie więcej. Ba! Sięgał jej do cycków. Młody Alicein pytająco popatrzył na Mitsuki by zaraz potem spojrzeć na Laffite. Widząc przeszywający wzrok fioletowych oczu przełknęła nerwowo ślinę by zaraz zwrócić swój wzrok na wysokiego blondyna.

Mężczyzna mógł być bliski dwóch metrów, ale w porównaniu do niskiego Misono miał łagodny wyraz twarzy całkowicie różniący się od nerwowego nastolatka.

— Tak.. — Czarnowłosa złapała blondynkę za dłoń przyciągając w stronę stojących chłopców — poznajcie się. Clover ten wysoki blondyn to Lily, zaś ten niższy to Misono o którym rozmawialiśmy. Chłopcy to Clover. Od dzisiaj pracuje w naszej rezydencji.

— Miło mi — Servamp wyprzedzając nawet swojego Pana posłał dziewczynie delikatny uśmiech lekko się kłaniając — widzieć nową uroczą twarzyczkę w tym miejscu. Jestem tak rozemocjowany, że może się rozbio....

Mężczyzna zdążył tylko ściągnąć część marynarki, kiedy drugi z chłopców uderzył go w ramię przez co blondyn się zachwiał lądując na ziemi.

— PRZESTAŃ STRUGAĆ Z SIEBIE DEBILA LILY! — Oczy Laffite otwierały się coraz szerzej. Ten koleś chciał się przed nią rozebrać! Tak kurwa po prostu rozebrać — ZWŁASZCZA PRZED PLEBSEM, KTÓRY CIĘ JESZCZE NIE ZNAJĄ.

— Misono proszę hamuj swój języ...

— PLEBSEM!? — Czy ten niski konował właśnie ją obraził?! Nazwał ją [ Reader ] żyjącą całe życie w bogactwie i nazywaną jedną z najlepiej znających się na modzie plebsem?! — POWTÓRZ TO JESZCZE RAZ KONUSIE!

— Konusie?! — W tej samej chwili nawet Nieczystość poderwał się z ziemi słysząc zirytowany głos swojego Pana. Fioletowowłosy był gotowy rozwalić twarz wyższej od niego kobiety, gdyby nie stająca pomiędzy nimi czarnowłosa.

— Dosyć! — Mitsuki powiedziała to takim tonem, że dwójka osób zamilkła wpatrując się w kobietę. Dziewczyna spojrzała na panicza i posłała mu niezadowolone spojrzenie — twój ojciec zatrudnił Clover Laffite byś miał więcej przyjaciół niż Lily, więc zamiast zaczynać od plebsu bądź dla niej bardziej kulturalny.

Alicein prychnął krzyżując dłonie. Prędzej przeprosi Shirotę za wytknięcie mu uwagi o Kuro, że jest to pospolite imię niż przeprosi te blondwłose babsko, które pojawiło się tutaj Bóg jeden wie w jakim celu.

— Clover ty także przeproś Misono za nazwanie go konusem.

— Dokładnie tak Laffite. Wypadło by przeprosić kogoś dla kogo masz pracować — Fioletowowłosy uśmiechnął się wrednie wpatrując w kobietę, która przybrała kamienny wyraz twarzy. Kpią sobie z niej?

Wreszcie po paru chwilach ciszy przesunęła odrobinę zdziwioną kobietę stając tak blisko nastolatka, że by być blisko jego twarzy nachyliła się uśmiechając przy tym wrednie.

— Znasz bajkę o smokach Alicein..?

— O smokach..?

— Bajka o smokach brzmi: wypierdalaj w podskokach. — Kocham cię Hawkins za naukę prawdziwych odpowiedzi dla złośliwych bachorów. Odsunęła się od zdziwionego nastolatka i posłała uroczy uśmiech w stronę czarnowłosej dodając do tego przesłodzony akcent — więc, gdzie ten pokój Mitsuki?

Dziewczyna była tak zdzwiona rozwojem sytuacji, że wreszcie pociągnęła ją za sobą opowiadając coś o rezydencji zostawiając zdziwionych chłopców na środku chcąc chyba rozwiać nieprzyjemną atmosferę.

— HEJ CO TO MIAŁO BYĆ?! TO MIAŁY BYĆ NIBY TE PRZEPROSINY?!

Dodo, który przyglądał się całej sytuacji przysunął się do Lilyego z uśmiechem obserwując odchodzące kobiety.

— Całkiem urocza kobieta nie sądzisz Dodo?

— O tak. Dziewczyna ma bardzo cięty język. Jest ostatnią żyjącą krewną Jeana Laffite'a.

— Jej przodkiem był pirat? Od razu widać, że ma słownictwo pochodzące z rynsztoku? — Co jego ojciec ma w głowie proponując mu „takie" towarzystwo? Clover jakby usłyszała ostatnie słowa i odwróciła się lekko pokazując w stronę chłopaka środkowy palec — WIESZ GDZIE GO SOBIE MOŻESZ SCHOWAĆ!

Obaj mężczyźni uśmiechnęli się do siebie. Jeśli ona ma naprawdę spędzać czas z Misono szykują się długie bitewne tygodnie, gdzie nie wiadomo ile poniosą ofiar. Ale jednego byli pewni. Ich młody Alicein dawno nie miał tak zdeterminowanego wzroku jak dzisiejszego popołudnia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro