Rozdział 3 Kiedy Reader żałuje swojej ciekawości

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Clover szła przez budynek wyraźnie zniesmaczona. Była tutaj już od miesiąca. Od pieprzonego miesiąca i dalej nie potrafi dogadać się z tym fioletowowłosym karłem, którego sama mimika twarzy doprowadza ją do stanu spazmy. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek na widok kogoś będzie miała ochotę jego twarz wymoczyć w najbliższej muszli klozetowej.

— Panienko Laffite — Blondynka zatrzymała się słysząc swoje nazwisko i zirytowana odwróciła się do tyłu widząc stojącego wysokiego chłopaka, którego zawsze widuje z tym niskim pierdolonym karłem.

— Lily z tego co wiem my akurat możemy sobie mówić po imieniu albo mnie coś ominęło przez ten miesiąc.

Wampir uśmiechnął się uroczo jak to miał w zwyczaju i kobieta poczuła się nieswojo. Tego człowieka nic nie wyprowadza z równowagi i nie raz widziała przez okno jak Misono pierdolnął go z pięści na środku ulicy. No co z tego, że się rozbiera. Zawsze widziała w Internecie, że Japonia miała swój własny świat i przy tym striptiz na środku nie był czymś nowym.

— Wiem, że jest dopiero dziesiąta, ale ja muszę wyjść na spotkanie z... znaczy gdzieś wyjść — Brew Clover uniosła się do góry widząc jak wampir robił się zmieszany zaczynając nerwowo palić papierosa. Może kogoś zgwałcił i chcą go zabrać na komendę bez szumu, albo sam chce się przyznać do gwałtu i morderstwa. Tak to ma sens — czy mogłabyś zajrzeć do Misono? Wolałbym by po wypadku nie siedział sam.

— Pewnie. Tylko wezmę łyżkę. Wcisnę mu ją do gardła i uznam to za obronę konieczną.

— No to mogę w spokoju iść na spotkanie — Nieczystość zachichotał odwracając się na swoich pantoflach ruszając już w stronę drzwi — z tobą żadne zagrożenie mu nie straszne.

Jasne.. kurwa.. Powiedz to mojemu martwemu ciału, które powinno dawno temu pływać z rybkami. Swoją drogą, kiedyś Hawkins opowiadał jej, że podczas akcji wyłowili ciało. Podobno po części się rozłożyło, a ryby zjadły mu gałki oczne. Ciekawe czy jej też by zjadły jakby nie uciekła z tego miejsca na czas. Patrzyła jak wampir odchodzi.

— Ej Lily! — Servamp odwrócił się trzymając w buzi jeszcze drugiego nie odpalonego papierosa wpatrując się w dziewczynę wyczekująco. — pamiętaj, że nie jestem gumą od stringów by być aż tak elastyczna!

Usłyszała lekki śmiech i chłopak zniknął jej z pola widzenia. No cóż. Chociaż Lily ma ubaw z jej komentarzy. Nie raz zresztą słyszała jak sobie nucił jej historię o smokach. Pewnie hitem w rezydencji będzie teraz guma od stringów.

Uśmiechnęła się sama do siebie i ruszyła w odwrotną stronę niż chłopak kierując się do pokoju Aliceina. Pamięta jak nastolatka przywieźli w nieciekawym stanie jakiś czas temu. I usłyszała pierwszą zasadę od służących — nie dociekaj.

Rzeczywiście patrząc na stan fioletowowłosego lepiej było nie dociekać. Zresztą dalej zastanawiała się, co tutaj robi taki ogrom dzieci jaki widziała. Pan Mikado nie żartował mówiąc o wielu dzieciach — ich tutaj było mnóstwo! Nawet nie chciała wiedzieć skąd ich tutaj tyle, bo raczej Mikado nie jest typem człowieka rozsiewającego swoje nasienie, bo by musiał zapłodnić z dziesięć dzielnic jak nie więcej tego miasta. Starszy Alicen wyjechał zaraz po przyjęciu jej do pracy w sprawach biznesowych i Clover tak jak się umówiła spędzała dwie godziny dziennie z chłopakiem, a resztę dnia szwendała się po mieście i robiła sobie strzelnice w pobliskim parku.

O ludziach jej wuja nie było na razie śladu i nawet miała okazję oglądać wideo audycję z własnego pogrzebu. Dziwnie było widzieć szlochających ludzi nad pustą trumną w której powinno być jej ciało — dzięki Bogu się tam nie znalazło. Musi się pośpieszyć zanim do tego siwego barana dojdzie, że jego bratanica dała najzwyklejszego drapaka i będzie niczym pierdolona czarna Mamba.

Wreszcie stanęła pod drzwiami nastolatka i niepewnie położyła dłoń na meblu chcąc zapukać. Stała tak przez chwilę jak debil, aż wreszcie złapała za klamkę otwierając drzwi całą siłą na oścież, a fioletowowłosy siedzący przy biurku odwracając się blady w stronę drzwi.

— PUKA SIĘ WIESZ O TYM!?

— A co pornosy oglądasz zamiast się uczyć? — Laffite przewróciła oczami widząc multum książek na biurku chłopaka, który rzeczywiście się uczył. Pokonała pewien dystans oglądając mebel i uniosła prowokacyjnie brew — ty naprawdę się uczysz.

— Co w tym niby dziwnego..? — Alicein jak gdyby nigdy nic wrócił do czytania książki rzucając tylko zirytowany wzrok za siebie.

— Zawsze słyszałam, że karzełki w twoim wieku są niewyżyte seksualnie i muszą się „zrelaksować" przed nauką — Twarz Misono zrobiła się czerwona i walnął książką o biurko.

— A ja słyszałem, że rycerz zabija smoczyce, a ty dalej żyjesz.

— Mam mocniejsze łuski niż ty kiedykolwiek będziesz miał ptaszka — Nastolatek zamilkł zagryzając zirytowany wargę. Czy ta kobieta ma jakiekolwiek hamulce w tym co mówi? Przecież to jest chore! Clover wyjrzała zza jego ramienia widząc otwarta książkę od historii z niecałym rozwiązanym zadaniem — a tak na poważnie wpadłam tutaj tylko zobaczyć czy się grzecznie bawisz, bo twój pomagier czy tam worek treningowy musiał wyjść. A skoro nie oglądasz pornosów mogę sobie spokojnie z czystym sumieniem wrócić do wyglądania przez okno.

Misono w ciszy przyglądał się jak kobieta kieruje się z powrotem do wyjścia. Będąc już przy drzwiach zatrzymała się na chwilę odwracając w stronę Aliceina, który nie spuszczał jej z oka. A właściwie jej rąk.

— Ojciec mówił, że dużo podróżowałaś, a twoje ręce są bez skazy — Blondynka poczuła jak robi jej się gorąco. Zauważył to. Popatrzyła w strachu na swoje dłonie. Fioletowowłosy spotkał swojego brata i widział jakie Mikuni miał ręce, kiedy musiał robić wszystko sam, a ona? Jej dłonie były takie jakby nigdy nie musiała nic robić, a wyręczali ją inni — kim ty naprawdę jesteś Laffite..?

Dobra [ Reader ] spokojnie. Zawsze możesz z tego wybrnąć.

— Alexander Hamilton.

— Słucham..?

— Wpisałeś właściwie wszystkich ojców założycieli Stanów Zjednoczonych, ale pominąłeś Hamiltona. Za to od razu byś u mnie oblał.

Bez zbędnych słów zamknęła drzwi zostawiając nastolatka samego i szybko skierowała się w stronę wyjścia z budynku. Jaka ona jest nieostrożna! Jeśli będzie się tak denerwować za każdym razem na pewno wreszcie, ktoś ją rozpozna! Ten Alicein jest zbyt ciekawski.



♚♚♚♚



Idąc przez ogród dziewczyna co jakiś czas odwracała się nerwowo na okna jakby miał w nich stać chłopak, co było istną bzdurą. Co miało go interesować jej wcześniejsze życie? Bullshit pełną gębą! W pewnej chwili zobaczyła wieżyczkę na jaką wcześniej nawet nie zwróciła uwagi. Zainteresowana podeszła bliżej zdając sobie sprawę, że to część budynku, która wygląda na taką jaka nigdy wcześniej nie była używana.

Rozejrzała się jeszcze raz po ogrodzie czy na pewno nikt nie widzi i zaintrygowana znaleziskiem wkradła się do środka posuwając drewniane wrota. W pomieszczeniu było ciemno jak w dupsku u murzyna, więc Clover pogrzebała w kieszeni wyciągając telefon i oświetlając sobie pomieszczenie. Miejsce wyglądało jakby ktoś tutaj nie zaglądał od wielu lat, bo pajęczyny naznaczyły tutaj swój ślad. Obejrzała się powoli do tyłu widzą zwisającą mała kreaturę i z wrzaskiem ruszyła przed siebie wbiegając po zniszczonych schodach by jak najszybciej zniknąć z zasięgu krwiożerczego stwora.

Cudem zatrzymała się na drzwiach przez które z hukiem wpadła do środka witając się z zakurzoną podłogą.

— Moje nowe życie to pasmo nieszczęść.. — Podniosła się na rękach wycierając zakurzoną twarz i popatrzyła przed siebie. Pokój w którym się znalazła wyglądał jakby ktoś w nim wcześniej mieszkał.

Lustrowała wzrokiem wszystko, co miała w zasięgu, aż jej głowa wreszcie zatrzymała się na zdjęciu stojącym w rogu. Podeszła do niego powoli podnosząc zakurzoną ramkę i wpatrując się w nią w ciszy. Na zdjęciu Był Pan Mikado, którego od razu poznała. Jakaś kobieta, Misono i mało jej znany blondwłosy chłopiec. Przejechała palcem po szklanej części i po chwili prawe z wrażenia ją wypuściła. Widziała już te twarz. Takiego samego blondyna spotkała w parku, kiedy strzelała do planszy! Miał wielkiego czarnego węża i nazywał się handlarzem antyków! Co tu się kurwa dzieje?!

Popatrzyła w prawo widząc leżącą kopertę i z ciężko dudniącym sercem podniosła ją z ziemi. Była ciężkawa, więc ostrożnie ją otworzyła widząc w środku zegarek i jakąś kartkę. Przedmiot mało ją interesował, ale tekst. Rzuciła jeszcze raz wzrokiem na zdjęcie i złapała za przedmiot. Widziała tego gnoja. Jest tego więcej niż pewna.



Otworzyła te kopertę i w tym momencie naprawdę żałowała swojej ciekawości..



♚♚♚♚



Blondynka wpadła do rezydencji jakby ją sam diabeł gonił. Wreszcie zrozumiała parszywy humor nastolatka jak i to czemu Lily znikał. Ten blondyn musiał by odpowiedzią na to wszystko. Powinna mu pokazać to co znalazła, ale lepiej jak chłopak sam to znajdzie. Ona go tylko tam zaprowadzi.

— MISONO! — Laffite wskoczyła do salonu prawie potrącając wazę i otworzyła szeroko oczy widząc ojca fioletowowłosego siedzącego w fotelu, a naprzeciwko jego syna.

— Och witam Clover. Widzę, że jesteś energiczna jak zawsze — Czy on czasem nie miał zostać dłużej w Anglii..? — mogłabyś nas zostawić na trochę samych? Mam parę spraw do załatwienia z synem.

Kobieta miała już odpowiedzieć, ale widząc minę Aliceina, który wyglądał na zdekoncentrowanego kiwnęła głową przepraszając i szybko wyszła za drzwi, gdzie stał już Lily. Zanim zamknęła drzwi od jadalni usłyszała strzępek rozmowy.

— Nie możesz opuszczać tego domu Misono. Musisz zerwać kontakt z innymi Panami Servampów.

Servampy...? To jakaś nowa odmiana Mafii czy jak? Spojrzała kątem oka na Lily'ego, a zaraz jej wzrok zatrzymał się na jasno różowowłosej pokojówce, której wcześniej tutaj nie widziała. Stała pomiędzy innymi dziewczętami i porównaniu do nich milczała wpatrując się w niezbyt znaną jej przestrzeń, ale nie to ją przeraziło. Tylko jej oczy.

Nigdy jeszcze nie widziała nikogo z taką pustką w oczach.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro