9. Jak wulkan

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Mogę przyjść do ciebie wieczorem? Po ciszy nocnej? - Harry zadał to pytanie naciągając spodnie wprost na gołe ciało.

- To tutaj ci nie wystarczy?

- Nie.

Odpowiedź chłopaka była twarda. Konkretna. Ujął twarz Severusa prawą dłonią. Wycisnął na ustach szybki, mocny pocałunek. Tak mógłby całować żołnierz idący na wojnę. Tak całował człowiek niemający czasu ani ochoty na gierki.

- Chcę więcej. Więcej ciebie. To jak? Mogę przyjść?

To pytanie właściwie nie brzmiało jak pytanie, tylko jak zapowiedź. Oświadczenie. Potter oświadczał, że przyjdzie do niego wieczorem. Przyjdzie do niego na noc. Pytajnik na końcu był tylko dla zmyłki. Dla zachowania formalności. W odpowiedzi z jego przerażonego w jednej chwili umysłu i serca wyrwało się tylko jedno słowo:

- Harry...

- Nie chcesz?

- Harry, ja mieszkam w szkole. Zapomniałeś? Hogwart to dom, ale też i szkoła. Jesteś moim uczniem. Gdyby cię ktoś zobaczył...

- Wezmę pelerynę niewidkę. Nikt mnie nie zauważy.

- Nie o to chodzi, Harry. Nadal będziesz uczniem.

- A tutaj nie jestem?

- Tutaj - Severus zmarszczył brwi - jest tak... nierealnie. Jak w jakiejś bajce. Jak we śnie. Jeżeli przyjdziesz do mojego mieszkania... - głos mu się łamał - To będzie takie... prawdziwe.

- Nie chcesz, żeby było prawdziwe?

- Boję się, Harry.

- A ja chcę.

- Dlaczego, Harry? Dlaczego możesz tego chcieć? Żeby było prawdziwe...

- Powiedziałeś mi niedawno, że ktoś mnie kiedyś pokocha. Że ja pokocham kogoś. Że ktoś da mi szczęśliwe wspomnienia. Jedno już mam - rozpromienił się cały i objął Severusa w pasie. - Dzięki tobie. Widziałeś patronusa. - Otarł się o niego policzkiem. - Ale chcę więcej, Sev. Więcej ciebie. Chcę, żebyś ty dawał mi te wspomnienia.

Całował go po szyi, po brodzie, po ramionach. Pieścił językiem jego palce. To, co przed chwilą powiedział i to co teraz robił ustami i dłońmi, brzmiało jak deklaracja. Jak wyznanie. Wyznanie miłości? Deklaracja związku? Bo jak inaczej Severus miał rozumieć te słowa o dawaniu komuś szczęścia? Komuś... Harry'emu.

- Przyjdź.

********************************

Severus nie mógł sobie przypomnieć, jak znalazł się w swoich kwaterach. Zarejestrował moment, w którym znowu je opuszczał, udając się do Wielkiej Sali na kolację. Czyżby miał jakiś rodzaj amnezji?

Siedząc za stołem prezydialnym patrzył na stół Gryffindoru. Wyłapywał wzrokiem pasma czarnych włosów, białą koszulę mocno wymiętą na plecach, ciemne spodnie, o których wiedział, że zostały naciągnięte wprost na gołe ciało. I myślał o tym słodkim ciele ukrytym pod materiałem. O tych ukrytych przed ludzkim wzrokiem fragmentach ciała Pottera, których nie tak dawno temu dotykał. Od tych myśli lekko kręciło mu się w głowie.

Sinistra znowu gapiła się na niego. I znowu węszyła. Dosłownie. Ruszała nozdrzami jak wyżeł na polowaniu. Pewnie wyczuła na nim zapach Pottera. Może nawet wyczuła zapach seksu. Kto ją tam wie.

- A mówiłeś Severusie, że to jednorazowa próbka*. - wzrok Aurory próbował nawiązać z nim dialog. Wyczuła. Franca!

- Nie pomyślałaś Auroro, że dozuję sobie przyjemności? - odparł oczami zmrużonymi z pogardą. - Jak myślisz, ile kropel jest w jednej fiolce? Wyobraź sobie, że całkiem sporo. Spokojnie wystarczy na jakiś tydzień czy dwa.

- Podzieliłbyś się, Severusie. Bądź dobrym kolegą - próbowała go kusić, muskając wzrokiem. W odpowiedzi spiorunował ją swoimi oczami.

A wypchaj się, wstrętna wiedźmo!

Ta bezgłośna rozmowa z Sinistrą całkowicie pozbawiła go sił. Do siebie wrócił niemal słaniając się na nogach. Stając przy otwartym oknie we własnym salonie zerknął na zegar. Dwudziesta. Do ciszy nocnej zostały dwie godziny. AŻ dwie godziny. TYLKO dwie.

Denerwował się. Zagonił zamkowe skrzaty do sprzątania. Sam nerwowo przestawiał jakieś duperele na komodzie i na kominku w salonie i w sypialni.

Sypialnia. Świeża pościel - oczywiście. Co jeszcze? Dodatkowe ręczniki w łazience... Przydadzą się? Może szczoteczka do zębów. Tak na wszelki wypadek. Gdyby został. Gdyby chciał... Zostać do rana... Niech leży gdzieś pod ręką. W szafce pod umywalką? Tam będzie chyba dobrze. Nie na widoku. Nie NA umywalce. To by było zbyt czytelne. Nachalne.

Co jeszcze... Coś do jedzenia? do picia? Merlinie! Potter miał łatwiej! On miał po prostu pojawić się o określonej godzinie, ale to do Severusa należało przygotowanie tej godziny. Ta godzina miała ustawić ich relację na przyszłość i to od jego wyborów miała zależeć ta przyszłość. Nawet od takich banalnych wyborów, jak kolor ręczników albo pościeli. A może te wybory wcale nie były banalne?

Rozmyślając nad tym przeklętym kolorem zastanawiał się, czy Harry'emu spodoba się to, co on wybierze. Chciał, by spodobało mu się do tego stopnia, by zechciał wracać. Na łóżko wybrał biały adamaszek, tłoczony w fantazyjne liście. Do łazienki też biały... kaszmir. Po zastanowieniu dołożył jeszcze kremowe ręczniki.

Wbrew panującej o nim opinii, lubił jasne kolory. A może Potter wolałby jakiś inny kolor? Jak woli inny, to niech sobie transmutuje, skubaniec! Po tylu latach nauki chyba to potrafi. A jak mu się nie podoba, to niech spada w cholerę!

W zasadzie wszystko mógłby zmienić. Kolor, fakturę, kształt i zapach. Wszystko oprócz Severusa. Ludzi się nie transmutowało. I dlatego Snape teraz się bał. Z każdą chwilą bardziej. Przecież jeszcze dziś rano marzył o tym, by mieć Pottera nocą w swoim łóżku, a teraz się bał? Przecież dwie, trzy godziny temu kochali się na tamtej łące, więc o co chodzi? To nie będzie pierwszy raz. A może jednak będzie...

Tamto było takie... jakby nie do końca realne, jak ze snu. To tutaj będzie prawdziwe. Prawdziwa jest bowiem twardość ramy łóżka pod palcami. Tej ramy, która da oparcie ich ciałom, gdy będą leżeć tu razem. Prawdziwy jest chłód adamaszkowej pościeli, którą rozgrzeją ciepłem swoich ciał. Prawdziwa jest ta szafka przy łóżku, na którą Potter położy swoje okulary. A może on to zrobi? Ciekawe, który z nich pierwszy je zdejmie? Prawdziwy jest pluszowy dywan, który zagłuszy stukot zdejmowanych butów i przyjmie na siebie ich ubrania...

Właśnie. Ubrania. Jak się ubrać? Po kąpieli stał długo przed szafą zastanawiając się, co na siebie włożyć. Zdecydował się na proste ciemne spodnie i jedwabną czarną koszulę, haftowaną w srebrne ornamenty. Jeden szeroki pas haftu szedł pionowo wzdłuż kręgosłupa. Dwa węższe z przodu na piersi. Włosy związał. Niedbale.

Zegar zaczął bić dwudziestą drugą. Severus wziął głęboki oddech i podszedł do bocznych drzwi swojego gabinetu. Tych wychodzących bezpośrednio na szkolny korytarz, a nie do sali lekcyjnej. Otworzył je. Nie na oścież, ale na tyle, by ktoś, kto chciałby przez nie przejść, zmieścił się w tym otworze. Sam wyszedł na korytarz, jakby sprawdzając, czy wszystko w porządku. Wrócił do gabinetu. Zamknął drzwi, zablokował jakimś skomplikowanym systemem bezróżdżkowych zaklęć i na miękkich nogach przeszedł do salonu.

Nie musiał patrzeć, by wiedzieć, że jego gość się pojawił. Słyszał bicie jego serca, chyba jeszcze głośniejsze od własnego. Czuł słodki zapach jego skóry. Czuł ciepło jego ciała, bardziej rozgrzewające niż ogień płonący w kominku.

Gdy podniósł wzrok, zobaczył Pottera stojącego koło wielkiego fotela w rogu salonu. Zachłysnął się wręcz tym widokiem. Chłopak był bardzo elegancki. Wystrojony co najmniej jak na randkę. Idealnie dopasowane ciemne spodnie pięknie opinały jego zgrabne ciało. Obcisła jasna bluzka założona zamiast koszuli, wprowadzała pewien element nonszalancji. Taliowana marynarka w kolorze głębokiego burgunda miała lśniące czarne wyłogi i była... aksamitna. Severus wprost zadrżał z ochoty, by pogłaskać i materiał i ciało kryjące się pod nim i sprawdzić, która z tych faktur była bardziej miękka. Odblaski ognia z kominka tańczyły na czarnych butach i pasku, tłoczonych we wzór wężowej skóry.

Ten piękny strój mówił Severusowi bardzo wiele. Chłopak chciał pokazać, że jest atrakcyjny. Chciał pokazać JAK BARDZO potrafi być atrakcyjny. Chciał zrobić wrażenie. Chciał się podobać. Jemu. Severusowi. Jeżeli jego uroda lśniła nawet w szkolnym mundurku, jeżeli przebijała przez fałdy szkolnej szaty, to teraz, wydobyta przez umiejętnie dobrane elementy stroju, wprost oślepiała patrzącego. I pomyśleć, że ten wspaniały widok był przeznaczony dla Severusa! I tylko dla niego.

Snape stał jak wmurowany w podłogę własnego salonu i chłonął wzrokiem to cudowne zjawisko, które wychynęło spod peleryny niewidki. Tymczasem pochłaniany wzrokiem nauczyciela Harry Potter z każdą chwilą czuł się coraz bardziej niepewnie.

Dlaczego Severus nie odzywa się, tylko się gapi? Nie podoba mu się? To, co widzi... nie podoba mu się! Albo jeszcze gorzej - śmieszy go. To na pewno ta marynarka! Jest taka piękna i Harry bardzo ją lubi, ale sprzedawca w mugolskim sklepie, w którym ją kupił, wyraźnie dawał do zrozumienia, że jest to rzecz dość ekstrawagancka i może być różnie odbierana w otoczeniu. ON może być różnie odbierany w tej marynarce. Ludzie mogą się zachwycać albo wyśmiewać.

Snape na pewno w duchu też się śmieje i szuka teraz jakiejś celnej uwagi. Kombinuje, jak dogryźć Harry'emu, ale tak w miarę kulturalnie. Bo przecież nie wypada bezczelnie drwić z kogoś, z kim uprawiało się seks parę godzin temu.

Najlepiej będzie stąd spadać. Póki jeszcze nie usłyszał słowa kpiny. Zanim się rozbeczy. Jak jakiś durny siedemnastolatek. Którym przecież jest.

Zdecydował się wykonać krok do przodu i wpadł w ramiona Severusa. Skupiony na swoim zawstydzeniu i zdenerwowaniu nie zauważył, jak te ramiona coraz bardziej zbliżały się do niego. A teraz obejmowały go przez plecy. Zaciskały na miękkim aksamicie tej jego marynarki.

Severus przylgnął do niego całym ciałem. Dopasował się tak, by ich nogi i brzuchy znajdowały się dokładnie naprzeciwko siebie. Stykali się udami i biodrami. Uwięzione w ubraniach penisy drgnęły i naparły na siebie, gdy Snape przycisnął się odrobinę mocniej. Puścił prawe ramię Harry'ego, które do tej pory obejmował i poszukał nadgarstka. Uniósł go do góry. Zetknął razem wnętrza ich dłoni. Spletli palce. Obydwaj zadrżeli, gdy skóra pomiędzy ich przesuwającymi się po sobie palcami zaczęła wysyłać w odległe zakamarki ich ciał jakieś impulsy. Elektryczne. Erotyczne. Severus uniósł dłoń Harry'ego do swoich ust. Ucałował opuszki palców.

- Jesteś piękny - wyszeptał. I były to jedyne słowa, jakie zdołał powiedzieć, zanim wsunął sobie jeden z jego palców do ust. Najpierw jeden, potem drugi. Ssał je i pieścił językiem, delikatnie przygryzał zębami. Harry zachwiał się, jakby ktoś podciął mu kolana. Język Snape'a między własnymi palcami, język i wnętrze policzków Snape'a, gdy brał jego palce do ust, doprowadziły do skurczu w głębi jego brzucha. Naparł swoją erekcją na genitalia Severusa. Lizanie palców odczuwał tak, jakby to jego penis był lizany, wciągany w usta kochanka. Wciągany i wypychany i tak w kółko. Nie myśląc w ogóle o tym, co robi, wyszarpał palce z ust Severusa, złapał obiema dłońmi jego biodra i mocno przycisnął do swoich.

W odpowiedzi Severus sięgnął do paska wytłaczanego w łuski węża. Rozpiął go, a wraz z nim spodnie.

- Potter - urywanym z podniecenia głosem wydyszał w ucho chłopaka. - słyszałeś o czymś takim jak majtki? - mocno zacisnął dłonie na jego nagich pośladkach.

- Nie powiesz mi, że tak nie jest przyjemniej - odparł Harry ocierając się twarzą o szyję Severusa. Snape ugniatał pośladki chłopaka i zsuwał dłonie na jego uda, najdalej jak tylko mógł sięgnąć w tej pozycji. Po serii takich głasków nacisnął dłońmi na materiał spodni i pozwolił im opaść z nóg chłopaka, uwalniając równocześnie nabrzmiały członek. Osunął się na kolana i wziął go do ust. Harry nagle się zachwiał, po czym poszukał jakiegoś punktu oparcia. Cofając się lekko, oparł się o tył pluszowego fotela. Może teraz nie upadnie.

Nie był zdziwiony, że nogi się pod nim uginały. Severus pieścił jego penisa swoimi ustami, jedną dłonią na przemian głaskał i ugniatał jego jądra, a drugą masował pośladki, by za chwilę uwolnić obie dłonie od tych czynności i ułożyć je w jego pachwinach. Palce lekko muskały delikatną skórę, po czym powędrowały na brzuch, potem na biodra i znów na pośladki, gdzie zataczały powolne koła. Gładząc jego skórę, Severus co chwilę dotykał opuszkami również aksamitnej marynarki. Palce stwierdziły, że skóra Pottera jest tak samo miękka w dotyku jak ten materiał. Że to w zasadzie jedna bela tego samego aksamitu, różniącego się jedynie kolorem. Marynarka była w kolorze ciemnego wina, skóra - dojrzałej brzoskwini.

Harry'emu zaczynało już porządnie kręcić się w głowie od tych pieszczot. Postanowił włączyć się do gry. Zmusił Severusa do podniesienia się z kolan. Otarł twarzą o jego twarz. Lewym policzkiem o prawy policzek i na odwrót. Przesunął czołem po jego brodzie. Skubnął zębami płatek ucha. Polizał po szyi. Widać było, że podnieca się tym, co robi. Rozszerzyły mu się nozdrza, przymknęły oczy.

Pieścił palcami srebrny wzór na koszuli Severusa. Ten wyhaftowany na jedwabiu. Przesuwał palcami tak, aż znalazły się na wysokości sutków. Zaczął je głaskać przez koszulę. Delikatnie drapał paznokciami i przesuwał po nich opuszkami palców. Były już twarde pod materiałem. Dobrał się teraz do guzików.

Nagle poczuł się bardzo niekomfortowo, gdy oplątały go własne spodnie w chwili, w której chciał, w której potrzebował, objąć nogą udo Severusa. Odepchnął na moment starszego czarodzieja, skopał buty i po chwili spodnie. Zrzucił marynarkę. Bluzkę Severus będzie mógł zsunąć z niego sam. Teraz przylgnął do niego z powrotem i wrócił do rozpinania koszuli. Równocześnie ocierał się o jego krocze biodrami. Severus mocno ściskał jego pośladki.

Chłopak zapał Snape'a za szyję i, zdejmując mu koszulę, przyciągnął jego głowę do swoich ust.

- Weź mnie Severusie - powiedział namiętnie, z zarumienionymi policzkami. - Teraz. Chcę poczuć ten ogień. Ten, który jest w tobie. Rozpal mnie.

Harry wyraźnie podniecał się swoimi słowami i obrazami, które sam sobie z tych słów kreował. Ocierał się o kochanka z taką pasją, że wydawało się, iż zaraz dojdzie.

- W Twoich żyłach jest lawa, taka gorąca... - uniósł do ust ramię Severusa i zaczął lizać skórę w zagięciu łokcia i wzdłuż przedramienia. Severus nie wytrzymał. Ten rozpalony język wręcz parzył jego ciało.

Poderwał chłopaka do góry. Na pół niosąc, na pół popychając, doprowadził do swojej sypialni. Zdjął mu okulary i rzucił na szafkę przy łóżku. Metalowe oprawki srebrzyście zabrzęczały. Zalśniły na złoto poświatą ognia z kominka.

Zerwał z Harry'ego bluzkę i popchnął go na łóżko. Drżącymi z pożądania rękami zdzierał z siebie spodnie i bieliznę. Gdy na moment zatrzymał się przed łóżkiem, przypominając tę chwilę sprzed kilku dni, kiedy stał nad Potterem leżącym w jego pościeli, chłopak dotknął prawą stopą jego lewego uda. Palce wspięły się w górę, w stronę biodra, a potem stopa powędrowała w kierunku nabrzmiałego penisa.

Gdy Harry pochwycił spojrzenie Severusa, zmrużył lekko oczy, otworzył usta, wystawił język, jakby chciał go zademonstrować kochankowi, po czym wygiął go mocno i polizał swoją górną wargę. Oczy Severusa zapłonęły, a jego penis szarpnął się do góry. Harry znowu się oblizał. Nie przestawał poruszać językiem, jakby miał przed twarzą puchar niewidzialnych lodów. Cały czas patrzył na Severusa, pilnując wzrokiem jego reakcji. Snape niemal wstrzymał oddech, gdy chłopak namiętnym ruchem przesunął dłońmi po swoim ciele od szyi, po brzuchu, aż do sterczącej erekcji. Spojrzał na mężczyznę, oczekując reakcji. Jeszcze nic nie było. A więc dobrze. Dostanie więcej. Dłonie powróciły na brzuch. Chwilę go masowały, gładząc również żebra, by zająć się sutkami. Harry ściskał je, muskał palcami, przesuwał po nich całym wnętrzem dłoni.

Podniecało go to, co robił. Dla kogo i dlaczego to robił. Chciał sprowokować Snape'a, wyzwolić ogień, sprawić, by puściła ta skorupa opanowania, którą profesor zdawał się zawsze i wszędzie nosić na sobie, jak drugą skórę. Do podniecającego dotyku dodał jeszcze namiętne odgłosy. Głośny oddech, pojękiwania w połączeniu z przygryzaniem i lizaniem własnych warg sprawiły, że sam podniecał się coraz bardziej.

A Severus tylko stał i patrzył, i tylko jego pulsujący penis i zbierająca się na czubku kropelka wilgoci stanowiły dowód podniecenia. Gdy Harry zobaczył tę kropelkę, dosłownie zawył i mocno ścisnął dłonią swoją erekcję. Jego uda chyba odruchowo się rozchyliły. Lewą dłonią pieścił skórę na udzie, prawą obciągał penisa coraz szybciej i szybciej. A Snape nadal tylko stał i patrzył. Chociaż zdecydowanie przybliżył się do łóżka. Docisnął pościel prawym kolanem.

Pieszczoty własnych dłoni zaczynały pozbawiać Harry'ego świadomości. Już nie myślał o prowokowaniu Snape'a, tylko o własnej rozkoszy. Wyginał plecy i biodra, ocierał się policzkiem o miękkie poszewki, jak o czułe dłonie kochanka. Przymykał już oczy, rytmicznie wstrzymywał oddech. Co chwilę na dłużej, aż do zobaczenia czerwonych i czarnych plam pod powiekami, aż do omdlenia. Severus przysunął się jeszcze bardziej, zacisnął dłoń na jego prawym kolanie. Poczuwszy dotyk, Harry otworzył szeroko oczy, spojrzał w źrenice tamtego. Płonęły w nich czarne węgle. Mocniej wbił palce w kolano.

- Nie przestawaj - rozkazał. Harry posłuchał tego rozkazu. Poruszał dłonią jeszcze mocniej i szybciej, aż do momentu, w którym nie był w stanie powstrzymywać swoich mięśni i musiał pozwolić, by uwolniły z głębi ciała lśniące strugi nasienia. Jego uniesione plecy wygięły się w górze nad prześcieradłem w idealne półkole. Pośladki na przemian unosiły się i dociskały do pościeli.

Jego ciało jeszcze drgało od orgazmu, gdy jego penis został wyplątany spomiędzy jego własnych palców, a cała zgromadzona tam sperma wytarta innymi palcami. Tymi należącymi do Severusa. Nagle te inne palce, oblepione jego własną spermą, znalazły się pomiędzy jego pośladkami. I weszły pomiędzy nie. Oczy Harry'ego odruchowo się otworzyły, źrenice rozszerzyły, a na twarzy pojawił się wyraz całkowitego szoku. Palce przez chwilę poruszały się w głębi jego ciała, a przez głowę Harry'ego przelatywały myśli i obrazy, których nawet nie był w stanie uchwycić.

Mówił do Severusa "weź mnie", "mocno", "chcę ciebie", ale chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co w praktyce oznaczają te słowa. Brzmieć to one brzmiały rozkosznie i penis mu po nich tak słodko trzepotał. Zwłaszcza "weź mnie" było takie cudowne. Ale to, co przed sobą widział, już tak nie wyglądało. Członek Severusa, który najwyraźniej miał zamiar zagłębić się między jego pośladkami, był wielki i gruby i na pewno niemożliwym było włożenie go tam, gdzie Severus planował go umieścić.

Poza tym, sam Severus zrobił się jakiś... przerażający. Ściskał go tak mocno, jakby chciał połamać mu kości i drżał jak w gorączce. Rozłożył nogi Harry'ego tak szeroko, aż mięśnie i ścięgna napięły się jak struny. Jedną dłonią rozchylił mu pośladki tak mocno, że aż zabolało, drugą nakierował czubek penisa i naparł na ciało chłopaka. Niemal w tej samej chwili uwięził obydwa jego nadgarstki w swoich dłoniach. Sekundę później, opierając się na tych nadgarstkach i ocierając brzuchem o tors Harry'ego, gwałtownie zagłębił się w jego miękkie wnętrze. Penis palił żywym ogniem. Z gardła Severusa wyrwał się krzyk rozkoszy. Z gardła Harry'ego wyrwał się krzyk bólu.

No to Harry będzie teraz "wzięty". No to będzie miał ten wulkan.

Harry kiedyś o tym czytał. O tym, że od brutalnego seksu ludzie umierali. Że pękały kręgosłupy i narządy wewnętrzne. Nie bardzo w to wierzył, ale doświadczał tego właśnie teraz w swoim ciele. Czytał jeszcze o mugolskich praktykach dawnych wieków nabijania na pal. Zaostrzona żerdź, wpychana przez odbyt, przebijała brzuch, płuca i serce. Rozrywała ciało.

Severus poczynał sobie z nim niemal podobnie. Dobrze tylko, że za każdym razem jego penis uderzał w prostatę Harry'ego, dzięki czemu obok bólu pojawiała się też rozkosz i dawało się to jakoś wytrzymać. Ale z każdym kolejnym pchnięciem bioder Severusa było coraz gorzej. Coraz mocniej. Harry'emu zdawało się, że to pchnięcie, które teraz nastąpi, dotrze do jego serca albo nawet do mózgu. Tak marzył o tej namiętności, tak fantazjował o tym wulkanie, a teraz, kiedy znalazł się w tym wyśnionym środku, chciał uciec.

Był w samym wnętrzu wulkanu, otoczony ogniem pożądania tak wielkiego, że zdawało się nieprawdopodobieństwem, by mogło istnieć w takiej skali. Przygnieciony twardą skałą cudzego ciała. Nie mógł się uwolnić. Czy nie skończy jak Pompeje po wybuchu Wezuwiusza?

- Sev, to boli! Nie zrób mi krzywdy...

Z jego ust wyszedł tylko ochrypły szept, bo ściśnięte płuca i skręcone gardło nie wydały normalnego tonu. Echo tego szeptu wniknęło w zamroczony żądzą mózg Severusa. Strzęp świadomości uchwycił te słowa. Rozesłał jako impuls po całym ciele.

- Harry - usta ułożyły się w kształt imienia. Receptory dotykowe w skórze rozpoznały pod sobą chłopaka nazwanego tym imieniem. Mężczyzna zatrzymał się na sekundę, na dwie. Ta sekunda pozwoliła ciału Harry'ego oswoić się z obcym ciałem, które go niemal rozrywało. Severus poruszył się ponownie. Na sekundę zatrzymał. I znów jego ciało wypchnęło się do przodu. Z nadludzkim niemal wysiłkiem powstrzymywał tę bezrozumną, pierwotną siłę, która w nim była.

Każdy ruch wykonywał teraz w takt słów chłopaka "nie-zrób-mi-krzywdy". Strzępek świadomości w jego mózgu powtarzał te słowa za każdym uderzeniem penisa i jąder. Paradoksem było to, że te momentalne znieruchomienia, te ułamkowe powstrzymania żądzy potęgowały nawet jego rozkosz.

- Nie-zrób-mi-krzywdy - szeptały jego myśli.

- Harry - szeptały jego usta.

I wtedy wulkan wybuchł. Gorąca lawa zatopiła ciało Harry'ego od środka. Wylewała się na zewnątrz wszystkimi porami jego skóry. Pulsujący w jego wnętrzu penis Severusa wtłaczał tę lawę aż do mózgu kochanka. Harry zachłysnął się powietrzem wstrzymywanym aż do bólu płuc. Ogień ze środka wulkanu przepłynął przez całe jego ciało i sprawił, że zaczęło drżeć szybciej i mocniej. Mózg się wyłączył, a Harry stracił przytomność.

Severus wysunął się z ciała chłopaka. Opadł na pościel. Na ten adamaszek, który tak pieczołowicie wybierał. Roześmiał się głośno. Materiał był teraz wymięty jak ścierka. Oddychał głęboko, czekając aż jego serce złapie stały rytm.

- Harry? - zapytał głosem ochrypłym od krzyku i zmęczenia.

Cisza.

- Harry! - w ułamku sekundy poderwał się z pościeli i wbił wzrok w chłopaka. Jego kochanek leżał rozkrzyżowany, nieruchomy. Dobrze, że chociaż nie krwawił. Na szczęście oddychał. Zemdlał, ale oddychał. Ciałem Severusa wstrząsnął dreszcz przerażenia, kiedy widok leżącego nieruchomo Harry'ego przypomniał mu inne ciało sprzed wielu, wielu lat.

Snape nigdy nie tracił głowy w trakcie stosunku. Zrobił to tylko raz w życiu. Dawno temu. Nie skończyło się to zbyt dobrze dla jego partnera. Nigdy nie dowiedział się, co stało się wtedy z tamtym ciałem, równie młodym i słodkim, jak ciało Harry'ego Pottera. To było na początku jego kariery wśród śmierciożerców. Tamci się nim zajęli... Od tego czasu zawsze się kontrolował. Nie było to w zasadzie nawet takie trudne, bo nikt dotąd nie podziałał na niego tak, jak Harry. Nikt nie sięgnął do samego jego wnętrza, nie rozdmuchał pełnym żaru oddechem tlącego się w nim ognia. Harry wyczuł płynną magmę pod zewnętrzną skorupą i tę skorupę roztrzaskał. Jak bardzo się przy tym poparzył?

Severus delikatnie położył dłonie na wilgotnej od potu skórze kochanka i szeptał zaklęcia uzdrawiające czując, jak jego własna magia przecieka mu przez palce i wnika do brzucha, na uda i między pośladki Harry'ego. Wtedy to nie pomogło. Idioto! mogłeś go zabić! - krzyknął w myślach do siebie. - Co, jeżeli znowu to zrobiłeś...

Tamto ciało, sprzed wielu lat... równie słodkie, ale niekochane... Niekochane, więc nie przejmował się za bardzo. Teraz udało mu się powściągnąć samego siebie. Teraz kochał. Jeśli się kocha, można zrobić wszystko. Powstrzymać wulkan.

Harry westchnął, zamrugał oczami i spróbował się podnieść, opierając na łokciach. Mięśnie odmówiły posłuszeństwa. Drżały.

- Pić - wychrypiał. Severus przywołał zaklęciem szklankę wody i podał mu do spierzchniętych warg.

- Wypieprzyłeś mi mózg, a nie tyłek, Severusie! - zawołał Harry z dziwnym grymasem na twarzy, który od biedy mógł przypominać uśmiech.

- Tutaj - pokazał na czoło - tutaj cię czułem. Wszędzie.

- Mogłeś mnie zabić - nadąsał się jeszcze.

- Chodź do mnie - wyciągnął odrobinę ramiona - ja nie mogę się ruszyć.

Severus objął go delikatnie, bezgłośnie dziękując wszystkim dobrym duchom za to, że chłopak... przeżył.

- Byłeś jak Wezuwiusz, Sev - Harry ucałował go namiętnie. Dopiero teraz zaczął odczuwać przyjemność orgazmu, jak coś w rodzaju erupcji wtórnej. Błogi uśmiech zaróżowił mu policzki, rozciągnął szeroko wargi. Severus z zachwytem patrzył na jego uśmiechniętą i pełną szczęścia twarz.

- Przeżyłem wybuch wulkanu - zamruczał Harry z wyraźnym samozadowoleniem w głosie. - Jak myślisz, ilu ludziom się to udaje?

- Jesteś jak wulkan, Severusie. Zalej mnie swoją lawą, zasyp swoim popiołem. Spal mnie.





*aluzja do "rozmowy" Severusa i Sinistry z rozdziału 4

Moje wyobrażenie Severusa - zmaterializowane dzięki AI (narzędzie DALL-E 3)

https://drive.google.com/file/d/17B485gOuDnYScMFLLzqS964Ffoz6vudl/view?usp=drive_link

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro