Ars bene mori

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

ARS BENE MORI-CO TO ZNACZY ? TO SZTUKA PIĘKNEGO UMIERANIA. CO TO OZNACZA ?CZYM JEST PIĘKNA ŚMIERĆ? CZY PIĘKNO MOŻE BYĆ UKRYTE NAWET W CIERPIENIU I STRACIE?

~*~

Czas leci nie ubłagalnie, nawet dla Demona Snów...

~Ale demony są nieśmiertelne. One nie chorują...-westchnął w myślach. Ile są już razem ? Tak długo, a zarazem zbyt krótko.

Rozległo się pukanie i skrzypnięcie zawiasów drzwi, w których pojawił się ON, Demon Snów, Bill Cipher-jedyna osoba, którą chłopiec pokochał.

-Może jakieś powitanie ?-zaśmiał się demon, patrząc na szatyna dwuznacznie. Dipper uśmiechnął się smutno w jego stronę, co nie umknęło uwadze blondyna.

-Cześć-odpowiedział leniwie Pines. Cipher westchnął cichutko i musnął ciepłymi wargami policzek chłopaka, który mimowolnie zarumienił się.

-Słodko wyglądasz gdy jesteś zakłopotany-szepnął lubieżnie, przygryzając lekko ucho Dippera, jednakże ten nie zareagował. Nic. Zupełnie jakby był w innym wymiarze...

-Bill, który dzisiaj jest ?-spytał ni z tego ni z owego, nerwowo zerkając na partnera.

-Czy wyglądam jak chodzący kalendarz ?-odpowiedział z nutą ironii w głosie i przewrócił oczyma. Liczył na coś innego ze strony ukochanego...

-Bill proszę-błagalny ton chłopca, przekonał go do odpowiedzi. Demon westchnął z niezadowoleniem.

-Dwudziesty piąty sierpnia, rok 2025.

-Emm... dziękuję-odpowiedział. Niepokoiło go zachowanie Mansona. Czyżby coś ukrywał przed nim ?

-Nie jesteś dziś skory do rozmów, jak widać, ale ja znam sposób na poprawienie twojego nastroju-oznajmił, pochylając się nad swoją Sosenką.

 Manson stał między młotem a kowadłem. Nie chciał rozczarować ukochanego i dać mu to czego oczekuje, ale było to przeklęte "ale"-bowiem nie przyznał się mu do swojej choroby. Wiedział o wadzie serca, bo miał ją od urodzenia. Niestety w ostatnim czasie jego stan bardzo się pogorszył i jakikolwiek wysiłek mógł go zabić.

~Co zrobić?~rozmyślał nerwowo się uśmiechając. Demon nie czekał długo na zaproszenie i złączył ich usta w pocałunku. Nastolatek podjął decyzje-chce to zrobić ten ostatni raz. Chce uszczęśliwić po raz ostatni Ciphera...

 Odwzajemnił gest, pogłębiając tym samym pocałunek, zakładając ręce za szyją demona. Blondyn wziął ukochanego na ręce i zaniósł do ich sypialni niczym księżniczkę.

Gdy zaleźli się już w pomieszczeniu, demon delikatnie położył ukochanego na łóżku. Szatyn wyglądał tak niewinnie i zachęcająco. Cipher nie mógł się już do czekać, jednak tym trzeba się delektować.

Nachylił się nad chłopcem, który wyraźnie dawał do zrozumienia, że też tego chce. Przyciągnął demona za koszulę do siebie, a on potraktował to jako przyzwolenie na dalszą "zabawę".

Muskał szyję rbrązowookiego. Cichutkie westchnięcia ze strony chłopaka zachęcały do czegoś więcej. Lekko rozpięta koszula sama prosiła się o zdjęcie i ukazania torsu i sutków chłopaka.

Cipher jedną ręką gładził Dippera po torsie, natomiast drugą zaczął pieścić jego sutek , na co ten jęknął, gdy ten zaczął go trochę mocniej wykręcać.

Brązowooki nie pozostawał dłużny i również zaczął pozbawiać kochanka górnej części garderoby. Drugą ręką, demon rozpiął pasek od spodni Dippera i wsunął dłoń pod jego bokserki .

Włożył dwa palce w odbyt chłopca, a po pomieszczeniu rozległ się jęk rozkoszy z ust LDippera. Niestety on nie do końca odczuwał samą przyjemność. Czuł jak przez kontakt z ukochanym, jego serce wali mocniej.

Bum, bum

Było teraz jak bomba i mimo bólu nie zamierzał przerywać tego. Teraz Pines w ramach podziękowania za odczuwaną rozkosz, wpił się w usta demona, który zaczął poruszać palcami wewnątrz niego. Mimo grymasu spowodowanego bólem chłopca, to chory dalej chciał kontynuować.

-Proszę~! Bill nie wytrzymam dłużej, zróbmy to~!-wyszeptał, odrywając się od ust ukochanego.

-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem-odpowiedział, rozpinając rozporek. Och jutro będzie się z nim drażnił, przypominając mu o wcześniejszym stosunku.

On już leżał przed nim nagi i z lekka zawstydzony, ale pewny swojej decyzji.

Nim zdążył zareagować, to poczuł w sobie męskość Ciphera. Demon penetrował wnętrze chłopaka. Z początku jego ruchy były wolne i spokojne, jednak wraz z jękami szatyna przestawał się oszczędzać.

Przytrzymywał chłopca za biodra, aby nie spadł z łóżka. Manson czuł, że nie wytrzyma z odczuwanej przyjemności. Cipher widząc rozkosz na twarzy kochanka, dawał z siebie coraz więcej.

Był w nim cały. Obydwoje doszli i opadli na łoże. LDipper oparł głowę na torsie demona.

Bum, Bum, Bum...

Jego oddech stawał się płytki. Dochodziła północ.

~Już czas. To koniec~pomyślał zerkając na śpiącą twarz Kapłana.

-Dziękuję Ci i proszę, kochaj mnie już zawsze-wyszeptał splatając ich palce.

Bum... Buuum. Buuuu...m.

Ostatni oddech. Zasnął-na zawsze pogrążony we śnie. Czuł się spełniony przed śmiercią.

~*~

Ten poranek był deszczowy i niezwykle przygnębiający dla demona. Czuł jak pęka mu serce.

-Dlaczego mi nie powiedziałeś?!-wykrzyknął z rozpaczą do martwego ciało chłopaka i złożył na jego chłodnych ustach ostatni pocałunek.

-Moje serce będzie bić tylko dla Ciebie, Sosenko-wychrypiał. Miał marzenie... i Axolot wraz ze swoimi braćmi wysłuchał prośby swego podwładnego. Uczynił, że już zawsze byli razem... jako gwiazdy na niebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro