Tango (Billdip)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TAK SĄ BŁĘDY. TAK W KOŃCU RUSZYŁAM DUPĘ BY COŚ NAPISAĆ. W CIĄGU TEGO LUB NASTĘPNEGO TYGODNIA POWINNY POJAWIĆ SIĘ ALBO ONE-SHOTY, LUB ROZDZIAŁY W POZOSTAŁYCH KSIĄŻKACH O TEMATYCE GF. POZA TYM PLANUJĘ JESZCZE JEDNĄ KSIĄŻKĘ  LUB DWIE (NIE ZWIĄZANEJ Z GF), ALE NIE WIEM CZY MI SIĘ BĘDZIE CHCIAŁO, WIĘC LEPIEJ SIĘ NIE NASTAWIAĆ. BYE~

~*~

Tęsknię za dotykiem ust twych, Drogi mój...

...ale jeszcze bardziej za dotykiem twego pejcza.

Nikt inny jak ty nie tworzy takich pręg na mym sercu, gdy tańczymy "masochistyczne" tango~

Krok, za krokiem. Ciche szarpnięcia w struny gitary, lekkie uderzanie w klawisze fortepiany, łagodne pociągnięcia smyczków o skrzypce i ta piękna melodia. 

Idealnie, aż za...

Znowu się spóźnia, trzymając go w niepewności. 

~Co ten Trójkąt znowu wymyślił?!~wraz z jego myślami, kelnerka nalewała czerwonego, wytrawnego wina do jego kieliszka.

-Proszę się nie denerwować Mansonie,  Panicz Cipher musiał załatwić kilka spraw-mruknęła kobieta, przez co Pines zerknął na nią nieufnie. Zapomniał, że w tym miejscu wszyscy są "nieludzcy", lecz demonica musiała być dość blisko rodziny Ciphera, skoro miała takie informacje.

-Wolałbym, abyś zwracała się do mnie Dipper-odparł szatyn, bawiąc się szklanym naczyniem i zerkając tęskno za okno. Księżyc pięknie oświetlał pomieszczenie, w którym zapanował półmrok za sprawką zgaszonych świateł i zapalonych jedynie świec.

-Dobrze Sosenko-zachichotała, nalewając alkoholu do drugiego kieliszka, po czym zza pleców podała chłopakowi krwistą różę, a do niej przyczepioną karteczkę.-Miłej zabawy-dodała z tajemniczym uśmiechem. 

Młody Pines westchnął, zatapiając swoje rozgoryczenie postawą ukochanego w cierpkim, wytrawnym i niezwykle smacznym mimo goryczki trunku. 

Nasza miłość będzie płomieniem, nie niedopałkiem

Przyznaj, że właśnie mnie chcesz pociąć na kawałki

Podbite oko

Podpalony krawat

Coś dziwacznie wyrażasz tę miłość do mnie~

Jednak zjawię się, na komendę twą

Stanę przed tobą. Spójrz Bill masz me serce jak na dłoni~

-Zatańczysz?-wzdrygnął się, słysząc ten głos tuż przy swoim uchu. Wraz z widokiem ukochanego uleciała z niego cała złość. Wszystkie troski poszły w zapomnienie. Teraz liczył się tylko ON.

-Tęskniłem-wymruczał swemu kochankowi na ucho, by po chwili przygryść delikatnie jego płatek. Chłopak podał demonowi dłoń, aby zaraz znaleźć się w mocnym uścisku ramion kochanka.

-Ja również Sosenko, ale więcej się to nie powtórzy. Mam dla Ciebie niespodziankę, lecz najpierw uczyń mi ten zaszczytu odpowiedział Cipher, jednocześnie puszczając Dipperowi oczko, co zostało skomentowane cichutkim śmiechem ze strony brązowookiego i pewniejszym wtuleniem się w tors blondyna.

Krok za krokiem. Wirowali na parkiecie, wspólnie tworząc jedność.

~Jednak te lekcje tańca towarzyskiego nie poszły na marne~przeleciało młodemu mężczyźnie na myśl, jednak teraz to nie on prowadził i musiał subtelnie odtworzyć kroki swoich partnerek z kursów, jednak był szczęśliwy. Chciał uwieźć partnera swym tańcem, pokazać, że cały jest JEGO...

Twoje serce było twarde jak głaz mahoniowy

Dlatego niegdyś byłem w tak przeszywającej agonii

Moja dusza stoi w ogniu, to płomień pożądania

Nic dziwnego że się pocę, gdy tańczymy tango, gdy trzymasz mnie w swoich ramionach

Szał panuje w mojej głowie

Pozwól mi krzyczeć z miłości

Potem przywal mi znowu i obiecaj, że się nie rozstaniemy.

Jesteś jak narkotyk, wiem to zbyt dobrze

Działasz na mnie jak zaklęcie

Więc jeśli poczujesz, że coś się pali,

To na pewno moje serce

Tańczyli taniec zakochanych serc, zwany tango. Muzyka, blask księżyca, płomień świec i to jego hipnotyzujące.

-Czas na małą niespodziankę-wypowiedział aksamitnym głosem, pełnym tajemniczości, by po chwili złożyć pocałunek na dłoni ukochanego. 

Uklęknął, a Dipper wstrzymał oddech. Nie mógł uwierzyć, że....

-Mansonie Dipperze Pinesie, moja ukochana Sosenko... Czy uczynisz mi ten zaszczyt i spędzisz resztę życia u mego boku ?-spytał zdenerwowany blondyn, miał nadzieję, że się zgodzi. Nigdy nikogo tak mocno i bezinteresownie nie kochał. Ten człowiek go zmienił i pokazał czym jest prawdziwe szczęście. Chciał z nim spędzić resztę swego życia. 

-Tak-wykrzyczał Pines, rzucając się ukochanemu w ramiona i przewracając teraz już narzeczonego na posadzkę, jednak szybko sam został przyszpilony przez demona do podłoża, który pochwycił w swe dłonie rękę Sosenki, by założyć mu na palec sygnet, będący skarbem jego rodu. 

-A i jeszcze jedno, kochanie... Nie jesteś już tylko człowiekiem-dodał, muskając ustami, wargi szatyna. 

-Czyli to musiałeś załatwić?-zachichotał między pocałunkami i chwilami uniesienia Dipper.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro