~11~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nagle znowu widziałam tylko ciemność. Nie udało się..? Jednak.. Tym razem coś czułam. Ja czułam! Czułam swoje ciało! Dobra, na początek coś łatwego. Ręka. Porusz palcami Charlotte.. Udało się! Spróbowałam otworzyć oczy.. Obeszło się bez większych problemów. Już po chwili widziałam znaną mi niebieską czuprynę.

- Obudziłaś się! - na jego twarzy zagościł duży uśmiech. Sama również się uśmiechnęłam. Jednak po chwili coś mnie zaniepokoiło. Zaczęłam się rozglądać. Ściany były w miętowym kolorze, a podłoga wykonana z ciemnych paneli. Na ścianie po mojej prawej stronie znajdowało się okno z dużym parapetem. Zaś po lewej znajdowało się biurko z ciemnego drewna, a na nim nieduża lampka. Naprzeciwko mnie stała meblościanka z lustrem wykonana z tego samego materiału, co biurko. No i jeszcze dość duże łóżko, na którym właśnie leżałam, a po jego obu stronach - szafki nocne. 

- Candy.. Co tu się dzieje? Gdzie ja jestem? - zaczęłam wypytywać. Po minie chłopaka stwierdziłam, że nie do końca wie, jak mi odpowiedzieć.

- No cóż.. Jesteś w moim domu. - zaczął - Mam jeszcze trzech współlokatorów. Zaraz ich poznasz. Tylko nie wystrasz się, są dość specyficzni.

Dość specyficzni? Mówi to gościu z niebieskimi włosami w stroju błazna.. Nie wiedziałam czego się spodziewać.

- To jak.. Chcesz ich poznać? - wyrwał mnie z zamyślenia. 

- Chciałabym się najpierw ogarnąć. - odparłam. 

- Oh, tak, jasne. Poczekaj chwilę. - po tych słowach wybiegł z pokoju jak poparzony. Po chwili wrócił z moimi torbami. - Tu są twoje rzeczy. Możesz się rozpakować, a jak już to zrobisz, na wprost twojego pokoju, drugie drzwi od lewej to łazienka. Jak już będziesz gotowa, po prostu mnie zawołaj. 

Po wysłuchaniu jego instrukcji kiwnęłam głową na znak zgody.  Candy uśmiechnął się i wyszedł z pomieszczenia. Jednak zamiast się rozpakować - zabrałam kilka rzeczy, w tym ubrania, a dokładniej bieliznę, niebieską bluzę kangurkę z twarzą ufoludka na lewej piersi oraz czarne, lekko podarte rurki i ruszyłam od razu do łazienki. Umyłam włosy, wzięłam prysznic i umyłam zęby oraz się ubrałam, po czym wróciłam do pokoju i zaczęłam się rozpakowywać. Kiedy skończyłam, podłączyłam suszarkę do prądu i zaczęłam suszyć włosy stojąc przed lustrem z meblościanki. Kiedy już były całkiem suche, rozczesałam je i dla odmiany zrobiłam przedziałek po lewej stronie. Już całkowicie gotowa usiadłam na łóżku. 

- Candyyyy! - wydarłam się. Już po chwili niebieskowłosy był obok mnie. 

- Gotowa? - spytał. Słyszałam w jego głosie  zdenerwowanie. Stresował się czymś? Aż tacy źli ci jego współlokatorzy? Przerwałam swoje rozmyślania i twierdząco pokiwałam głową. Candy złapał mnie za rękę i wyprowadził z pokoju.  Zeszliśmy  po schodach na dół.

Znaleźliśmy się na korytarzu. Było tu dużo drzwi. Jedne na pewno były wyjściowe, bo wyglądały dość charakterystycznie.  Jednak nie miałam pojęcia dokąd prowadzi reszta. Chłopak wszedł do pomieszczenia, z którego było słychać głosy. Pociągnął mnie za sobą. Moim oczom ukazał się ładnie urządzony salon i trójka.. mężczyzn, chłopaków? Ciężko powiedzieć, jednak wyglądali młodo. Siedzieli na dużej sofie i zawzięcie o czymś dyskutowali, nawet nie zwrócili na nas uwagi.

Candy teatralnie zakaszlał i dopiero wtedy na nas spojrzeli. Jako pierwszy podszedł do mnie chłopak w szarej niezapinanej bluzie z kapturem, czarnym płaszczu oraz tego samego koloru spodniach i trampkach. Miał dłuższe, czarne włosy, na których spoczywała szara czapka. Jednak to, na co zwróciłam największą uwagę, to jego oczy i uśmiech. Jego oczy były całe żółte i dawały tego samego koloru poświatę. To samo tyczyło się jego uśmiechu. Człowiek-żarówka? Jego wzrok był dziwny. Już nie mam na myśli światła. Po prostu dziwnie się na mnie patrzył i podejrzanie uśmiechał. Wzbudził we mnie strach.

- Cześć laleczko. Jestem Puppeteer. Miło cię wreszcie zobaczyć, kiedy nie śpisz. - wyciągnął do mnie rękę. Kiedy nie śpię? To zabrzmiało tak, jakby obserwował mnie, gdy spałam. Wzdrygnęłam się.

- Charlotte. - odparłam, krótko ściskając jego dłoń. Zaraz po tym podszedł do mnie.. klaun? Przysięgam, wyglądał jak klaun, tylko taki czarno-biały. W dodatku był  bardzo wysoki. Mimo wszystko, wyglądał sympatycznie. Przygotowałam się już do podania ręki, jednak ten wielkolud mnie przytulił. Musiało to zabawnie wyglądać, bo ledwo dosięgałam mu do piersi.

- Cześć cukiereczkuuu. Laughing Jack jestem, miło mi. - przedstawił się, gdy już mnie puścił.

- Charlotte, też mi miło. - uśmiechnęłam się. Hm..  Wygląda dziwnie, ale wydaje się być fajny. Nie to, co Puppeteer. bo on i dziwnie wygląda i jest dziwny. Jako ostatni poszedł do mnie czerwonowłosy.

- Jason The Toy Maker. Miło cię poznać. - uśmiechnął się i wyciągnął do mnie rękę. Również podałam mu dłoń, a on chwycił ją i pocałował jej wierzch. Zachowanie adekwatne do ubioru? Bo ubrany był też jakoś tak staromodnie, ale pasowało mu to. 

- Charlotte. Ciebie też.. - odparłam zarumieniona, odwracając wzrok od jego miodowych tęczówek. Candy miał rację, są specyficzni. Mimo to, wydaje mi się, że się z nimi dogadam. To znaczy.. Z Laughing Jack'iem i Jasonem. Bo raczej Puppeteera będę wolała unikać. Coś mi w nim nie pasuje. Nagle z mojego brzucha wydostał się dobrze znany każdemu dźwięk. 

- Uu, ktoś tu zgłodniał. - zaśmiał się Puppeteer, a ja lekko się zawstydziłam.

- I z czego się cieszysz? Spała pięć dni, jak miała jeść? - Jason stanął w mojej obronie. Chwila.. 

- Pięć dni?! - niemalże wykrzyknęłam. 

- Nie mów mi, że Candy ci nie powiedział.. - westchnął czerwonowłosy. Pokręciłam przecząco głową, a Jack zaczął się śmiać.

- Hahaha, idiota, hahaha - widocznie bardzo go to bawiło. 

- Ciąg druta! - krzyknął Candy rzucając w niego prezerwatywą.. Co?! Boże.. To się robi nienormalne..

- Tobie nigdy hahaha - odparł, odrzucając mu.. przedmiot. Ten jednak to zignorował i zwrócił się do mnie.

- Chodź. Zjesz coś, a ja w międzyczasie ci to wytłumaczę.. 



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro