~14~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- No i taki uśmiech chcę widzieć cały czas. A teraz chodź, pokażę ci dom.

Posłusznie wstałam i razem z niebieskowłosym wyszłam z pokoju.

- No więc tu, na piętrze, jest twój pokój. Sąsiadujesz z Jasonem. A tam na drugim końcu korytarza obok Jasona, to pokój Puppeteera. A tutaj mieszkam ja. - pokazał drzwi naprzeciwko moich - Tu jest łazienka, to już wiesz. No i tam na wprost Puppeta, jest pokój L.J'a. - zakończył swoją opowieść o piętrze.

Dobrze wiedzieć, że żarowa mieszka na drugim końcu korytarza.. Następnie Candy oprowadził mnie po parterze. Tam znajdowała się kuchnia, salon, drzwi wyjściowe - tyle wiedziałam. Oprócz tego była tam druga łazienka, pusty pokój i zejście do piwnicy. Podobno do piwnicy można też wejść prosto z dworu, jednak Candy zabronił mi tam wchodzić. Podobno jest tam syf, pająki i szczury. Fuj.

W pewnym momencie chłopak zaproponował wyjście na świeże powietrze. Po wyjściu z domu, moim oczom ukazała się obszerna weranda. Stało tu nawet kilka foteli wiklinowych i stolik z tego samego materiału. Jednak już po chwili coś innego zwróciło moją uwagę. Oparłam się o barierkę werandy i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Las?! Taki dom w lesie?! Dlaczego nie zwróciłam na to uwagi przez okno?!

- Candy.. Jak daleko stąd do miasta?

- No kawałek jest. - odparł spokojnie.

- Gdzie my tak właściwie jesteśmy?

- Jeśli już musisz wiedzieć, to znajdujemy się w lesie za twoim miastem.

- Niemożliwe. - zaprzeczyłam - Często do niego chodziłam i nie miałam pojęcia, że jest tu dom, że ktoś tu mieszka!

Chłopak nic nie powiedział, tylko zaczął chichotać. Westchnęłam i nie powiedziałam nic więcej. To wszystko jest coraz dziwniejsze. Powróciłam do badania okolicy wzrokiem. Przed domem była jakby polanka. Nic szczególnego. Trawa, kilka krzaczków i wydeptana ścieżka w głąb lasu. W oczy rzuciło mi się coś jeszcze. Dwie duże huśtawki ogrodowe z daszkiem. Stały naprzeciwko siebie, oczywiście w odpowiednim odstępie. Candy chyba zauważył, że na nie patrzę, bo spytał czy chcę się pobujać. Pokiwałam głową twierdząco. Już po chwili siedzieliśmy obok siebie i bujaliśmy się w ciszy. Nie była to jedna z tych przyjemnych. Krępowała mnie i w dodatku miałam tak dużo pytań.. Musiałam się odezwać.

- Co teraz będzie? - spytałam gapiąc się w las.

- Nie rozumiem.

- Co teraz będzie ze mną?

- Będziesz mieszkać tutaj, z nami. - odparł, jakby to było oczywiste. No niestety, dla mnie nie było.

- Ale.. Co ze szkołą? Co ze znajomymi? O rodzinie już nie wspominam, oni mnie nie chcą. Candy.. Po tej ucieczce ciężko mi to sobie wyobrazić. To wszystko jest dla mnie takie dziwne i nielogiczne. - wyjaśniłam, o co mi chodzi. Chłopak westchnął i chwilę zastanawiał się, co mi odpowiedzieć. Spojrzałam na niego wyczekująco.

- Po pierwsze: po co komu szkoła? Po drugie: zanim ojciec cię zostawił, na pewno cię stamtąd wypisał. Nie jesteś pełnoletnia, więc narazie nie dasz rady nigdzie się dostać bez jego zgody. Poza tym, zaraz i tak wakacje. Co do znajomych: nikt ci nie każe zrywać z nimi kontaktów. Jednak lepiej utrzymuj kontakt tylko z tymi najbardziej zaufanymi. Lepiej też będzie, jeśli nie będziesz opowiadać z kim mieszkasz. To znaczy.. możesz powiedzieć, że masz czterech współlokatorów, ale lepiej nas nie opisuj. I masz zakaz sprowadzania gości i póki co, wychodzenia na miasto. Spotykajcie się gdzieś indziej. Zrozumiałaś? - zakończył swój monolog, spoglądając na mnie. Twierdząco pokiwałam głową. Znowu siedzieliśmy w ciszy. Tym razem jednak została ona przerwana przez Puppeteera, który wyszedł z domu i usiadł na huśtawce naprzeciwko nas.

- Co tak siedzicie?

- Bo lubimy. - odparł Candy.

- Lepiej chodźcie na obiad. - po tych słowach wstał i podał mi rękę, żebym mogła zrobić to samo. Niechętnie ją przyjęłam i wstałam przy jego pomocy. Za to niebieskowłosy nawet nie drgnął.

- Idźcie, idźcie. Ja zaraz do was dojdę. - oznajmił.

Super. Zostawił mnie z nim samą. Ugh.. Żarówa złapał mnie za dłoń. Spróbowałam mu ją zabrać, ale tylko wzmocnił uścisk i pociągnął mnie w stronę domu.
Kiedy weszliśmy do kuchni, zwróciłam uwagę na Jasona, który właśnie zdejmował fartuszek. Czyli on gotował. Zaraz. Jason.. gotuje.. 'Już nawet Jason lepiej gotuje' -  przypomniały mi się słowa fioletowookiego.

- No. Ciekawe czy rzeczywiście gotujesz lepiej niż w psychiatryku. - zaśmiałam się, patrząc na czerwonowłosego. On tylko zrobił zaskoczoną minę - Kiedy Candy w psychiatryku posmakował obiadu, powiedział coś w stylu 'już nawet Jason lepiej gotuje'. - wyjaśniłam, udając głos niebieskowłosego, przy przytaczaniu jego wypowiedzi. Jason się roześmiał.

- Kiedyś Jason strasznie spalił naleśniki. Od tamtej pory Candy mówi tak, gdy coś jest niedobre ahahaha. - wtrącił L.J.

- Wcale nie były aż tak spalone! - bronił się czerwonowłosy, robiąc urażoną minę.

- Nie chcę cię martwić, ale były prawie całe czarne.. - Puppeteer próbował sprowadzić go na ziemię.

- No właśnie! Prawie! A mogły być całe czarne, więc się cieszcie! - Jason wciąż próbował się bronić. Po jego wypowiedzi wszyscy, łącznie z nim, wybuchnęli śmiechem. Kiedy już się uspokoiliśmy, zajęliśmy miejsca przy wyspie kuchennej, a kucharz podsunął nam pod nos talerze ze spaghetti. Po chwili dołączył do nas Candy. To było pyszne.. Dawno czegoś takiego nie jadłam. Smakowało mi tak bardzo, że pierwsza skończyłam.

- Aż tak ci smakowało? - zaśmiał się złotooki.

- Było naprawdę pyszne. Poza tym od jakiegoś tygodnia nie jadłam niczego normalnego, tylko słodycze. Naprawdę, tego w psychiatryku nie można nazwać jedzeniem. - wyjaśniłam.

- Potwierdzam. Ohyda. - wtrącił Candy.

- Plus jeszcze te pięć dni śpiączki. Nie dziwię się, że jesteś taka chudziutka.. Dokładki? - zaproponował z uśmiechem Jason. Odmówiłam jednak, nie chcąc wyjść na żarłoka.

Kiedy wszyscy zjedli posiłek, sprzątanie spoczęło na Żarówie. Nie lubię go, ale postanowiłam mu pomóc. Nie chcę być dla nich jakimś pasożytem, coś muszę robić. Chłopak wziął się za zmywanie, a ja za wycieranie. Miałam wrażenie, że ciągle się na mnie gapił. To było dość krępujące. Dlatego gdy skończyliśmy, szybko zmyłam się do pokoju. Położyłam się i zaczęłam zastanawiać, co mogę porobić. Wtedy przypomniałam sobie o najlepszym zabijaczu nudy - telefonie. Podeszłam do szuflady, do której go schowałam i zadowolona chwyciłam swoje dzieciątko w ręce. Spróbowałam go włączyć. No tak, rozładowany. Wyjęłam ładowarkę i podłączyłam telefon do kontaktu znajdującego się obok łóżka. Kiedy już podładował się do dziesięciu procent, postanowiłam go włączyć.

65 nieodebranych połączeń od: Tay<3,  Chris :3, Joshua B)
101 wiadomości od: Chris :3, Tay<3, Megan, Joshua B)

No to się porobiło.. Chyba nawet nie ma, co tego czytać. Megan mnie nie obchodzi, to tylko koleżanka z klasy. A do chłopaków po prostu zadzwonię. Wybrałam numer do Taylora. Z nim jestem najbliżej. Odebrał już po pierwszym sygnale.

- Charlotte! Kurwa! To serio ty?! Co się z tobą działo?! Wiesz jak się martwiliśmy? - wydarł się do słuchawki tak, że aż mnie uszy zabolały.

- O esu.. Taylor, ciszej, błagam cię. Tak, to serio ja.

- Co się z tobą działo? Byłem u ciebie i Cornelia powiedziała, że ojciec wysłał cię do psychiatryka. A Matthew jeszcze pierdolił coś, że chciałaś go zgwałcić! Nic nie zrozumiałem. Dzwoniłem, pisałem. Chłopaki też. Ale żadnego znaku życia. Spowiadaj mi się tu teraz! Gdzie ty jesteś w ogóle, co się dzie.. - gadał tak szybko, że ledwo go rozumiałam.

- Wolnieeej! - przerwałam mu - To dosyć długa historia. Ogólnie to wszystko zaczęło się kilka dni przed twoim powrotem. A dzień przed nim, już mnie nie było.

- Wyjechałem tylko na dwa tygodnie na wieś bez zasięgu i aż tyle się wydarzyło? No ja nie wierzę. Zawsze jak się coś dzieje, to mnie nie ma. Jestem beznadziejnym przyjacielem.. - powiedział już spokojniej.

- Wcale nie! Jesteś zajebistym przyjacielem. Najlepszym, jakiego miałam! - pocieszałam go - To jest po prostu bardzo skomplikowane. Musimy się spotkać.

- No to mów szybko, gdzie jesteś! - rozkazał. No i co ja mam mu powiedzieć? Candy mnie zatłucze.. Nie mogę go zaprosić, a na mieście nie chcę się na razie pokazywać..

- Pamiętasz tą małą polankę w lesie? Z tym dużym dębem.

- No pamiętam. - odparł.

- O osiemnastej?

- Idealnie.

- Tylko bądź sam. Nie bierz Josh'a i Christiana. Ja już kończę, do zobaczenia.

- Do zobaczenia. - po pożegnaniu chłopaka rozłączyłam się. Wtedy do pomieszczenia wszedł Puppeteer.

- Gadałaś z kimś? - spytał.

- Tak. Z chłopakiem, który siedzi pod moim łóżkiem. - odparłam sarkastycznie - A co? Podsłuchiwałeś? - spytałam. Żarówa usiadł na moim łóżku i niebezpiecznie się do mnie zbliżył.

- Nie musisz być taka sarkastyczna. Pytam, bo wszyscy są w salonie, a słyszałem głosy.

- Rozmawiałam przez telefon.

- Z kim? - dopytywał.

- Z przyjacielem. I jeśli masz ten sam problem, co Candy, to nie powiedziałam gdzie i z kim jestem.

- Grzeczna dziewczynka.  - po tych słowach dał mi szybkiego całusa w usta. Od razu od niego odskoczyłam i odsunęłam się pod okno. - Co to było?! - Puppet tylko się zaśmiał i wyszedł z mojego pokoju. Wiedziałam, że z nim jest coś nie tak. Przetarłam usta ręką i położyłam się z powrotem na łóżku. Spojrzałam na zegarek w telefonie, wskazywał szesnastą dziesięć.

- Mam jeszcze prawie dwie godziny. -mruknęłam pod nosem. I wtedy nagle coś sobie uświadomiłam.

Doskonale znam drogę do polanki. Jednak z wejścia do lasu. A teraz nawet nie wiem, w której jego części się znajduję. Strzeliłam sobie solidnego facepalma. Ugh. I co ja teraz zrobię? Chwile myślałam, aż w końcu wymyśliłam. Powoli podniosłam się z łóżka i wyszłam z pokoju. Od razu skierowałam się w stronę salonu. Zastałam tam Jack'a i poszukiwanego przeze mnie Candy Pop'a. L.J siedział na sofie i był wyraźnie zapatrzony w telewizor. Chyba leciał jakiś horror, bo akurat jakiś facet w stroju lekarza wyciągał flaki kobiecie, leżącej na stole operacyjnym. Ładna scena, narysuję to. Candy siedział obok niego, ale film go chyba nie interesował. Bawił się palcami i wyglądał, jakby nad czymś myślał.

- Candy.. - zagadałam cicho, żeby zwrócić na siebie uwagę, ale nie przeszkadzać Roześmianemu w filmie. Niebieskowłosy posłał mi pytające spojrzenie.

- Heh.. Sprawę mam.

Chłopak kiwnął głową, po czym wstał.

- Chodź do kuchni. - rzucił i zaczął iść we wskazany przez siebie kierunek. Będąc już w kuchni, usiadłam na wyspie, a chłopak stanął naprzeciwko mnie.

- Więc?

- Um.. Dobrze znasz ten las? - spytałam.

- Jak własną kieszeń, a może nawet lepiej..

- Kojarzysz taką jakby małą polankę? Na samym środku jest duży dąb.

- No kojarzę, a co?

- Bo widzisz.. Muszę tam być o osiemnastej. - powiedziałam nieśmiale.

Fioletowooki spojrzał na mnie podejrzliwie. Od tego spojrzenia aż przeszły mnie ciarki. Wyjaśniłam, że muszę spotkać się z przyjacielem. Na szczęście zgodził się mnie tam zaprowadzić. Powiedział, że o siedemnastej trzydzieści mam być gotowa.
Korzystając z godziny wolnego czasu, poszłam do swojego pokoju. Nie miałam pojęcia, co mogę porobić. Ostatecznie zaczęłam grać na telefonie w jakąś gierkę. Godzina zleciała mi bardzo szybko. Równo o wyznaczonej porze wyszłam z pokoju, żeby poszukać swojego przewodnika. No i znalazłam. Stał pod moimi drzwiami. Kiedy tylko je otworzyłam, poleciał prosto na mnie. Na szczęście udało nam się utrzymać równowagę i nie runęliśmy na podłogę. Chłopak krótko się zaśmiał i przeprosił. Dodatkowo pochwalił mnie za punktualność. Wyszliśmy z domu i wolnym krokiem szliśmy przez las. Starałam się jak najlepiej zapamiętać drogę.

- O której po ciebie przyjść? - Candy przerwał panującą między nami ciszę.

- Wrócę sama, mam dobrą pamięć.

- Ale może jednak dla pew.. - nie dane mu było skończyć, gdyż mu przerwałam.

- Dam radę. - zapewniłam. Chłopak więcej tego nie skomentował, tylko się uśmiechnął. W pewnym momencie się zatrzymał.

- Lepiej, żeby mnie nie widział. Teraz przejdziesz tylko tędy - wskazał wąską dróżkę między drzewami - i będziesz na miejscu.

Podziękowałam mu i chciałam odejść, ale złapał mnie za nadgarstek. Spojrzałam na niego pytająco.

- Tylko mi z brzuchem nie wróć, lizaczku. - wypalił, po czym klepnął mnie w tyłek i uciekł. Zatkało mnie, ale po chwili zaśmiałam się pod nosem. Tym razem już bez żadnych przeszkód doszłam na miejsce spotkania..

1860 słów. Miało być 2000, ale stwierdziłam, że tak jest lepiej. No i to tylko 140 słów, chyba mi to wybaczycie, nie? XD Mam nadzieję, że rozdział się podoba.
A no i zapraszam na rozdział z Q&A, który znajduje się tuż pod tym. I to by było na tyle, dziękuję za uwagę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro