~25~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Co.. Co to kurwa jest?! - wykrzyknął zszokowany blondyn.

- Nie widać? - wyszczerzyłam się - Kasa!

- Widzę, że kasa! Ale skąd to masz? Tu jest dobre kilka tysięcy!

- No wiesz.. Zrobiłam kiedyś kilka rysunków na zamówienie, podkradałam tacie małe sumy, a resztę.. Resztę znalazłam ukrytą w piwnicy kilka dni przed wylądowaniem w psychiatryku. Potraktowałam to jako ubezpieczenie za złe traktowanie mnie hyhy.

- Laska.. Już myślałem, że kogoś zabiłaś i okradłaś. - odetchnął z ulgą, co spotkało się z moim śmiechem.

- Idziesz ze mną jutro na zakupy. - oznajmiłam z wielkim uśmiechem.

- Yaay! Zaszalejemy!

- Tak, tak. - zaśmiałam się.

- Ej, Lottie, dobrze się czujesz? Czy coś brałaś?

- Oj Taylorku.. Tak chyba działa miłość.

- Mi.. Lottie.. Ty chyba się we mnie nie.. Charlotte, przecież wiesz, że ja wolę chłopców i podoba mi się Chris.. - powiedział cichutko, a ja patrzyłam na niego zszokowana, po czym wybuchnęłam śmiechem.

- Ale ty jesteś głupi. - westchnęłam, gdy się uspokoiłam - Po prostu mam chłopaka, nietoperku.

                                                        * * *

Kiedy wróciłam do domu, było już trochę po dwudziestej. W salonie zauważyłam błazna, zabawkarza i klauna oglądających film.

- Co robicie?

- Oglądamy 'ostatni dom po lewej'. - odparł Jason.

- Oo, oglądam z wami! - oznajmiłam siadając niebieskowłosemu na kolanach, a ten przywitał mnie buziakiem w usta.

- Ojejuuu. Jak wy słodko razem wyglądacie! Prawie jak moje cukierki! - krzyknął L.J patrząc na nas.

- Tak, wiemy. Ale cicho, bo lubię ten horror. - uciszyłam go

                                                       * * *

- Czemu twoje naleśniki są takie syte? Nic mi się nie chce. - zaśmiał się Candy przytulając mnie, gdy odpoczywaliśmy po śniadaniu.

- Bo tak.

- Nie możesz normalnie odpowiedzieć? - spytał dając mi pstryczka w nos.

- Damski bokser! - krzyknęłam.

- Cicho bądź. - zaśmiał się, następnie mnie całując.

- Candyyy. Wychodzę do miasta o trzynastej i wrócę późnym wieczorem. Masz coś przeciwko?

- Nie, ale uważaj na siebie, dobrze?

- Tak jest!

                                                      * * *

- Jason! Pożyczysz mi perukę? Chciałam wyjść na miasto. - zagadałam, gdy wpuścił mnie do swojego pokoju.

- Jasne, że tak. A gdzie się wybierasz?

- Na zakupy z Taylorem. Kupię parę rzeczy, żeby trochę zmienić wygląd i nie bawić się więcej w te przebieranki.

- A już będąc w jego temacie.. Nadal się o nas nie wygadałaś? - spytał podejrzliwie - Bo naprawdę sporo czasu spędzacie i jakoś dziwne, że niby nie wie. Na pewno dopytuje i trudno uwierzyć, że nadal się nie wypaplałaś.

Pierwszy raz słyszałam u niego tak zimny ton głosu. Wzdrygnęłam się tak mocno, że na pewno to zauważył. W dodatku jego oczy.. To nie był przebłysk, który mógł mi się wydawać. One zmieniły kolor na zielony na dłuższą chwilę. Nagle poczułam się strasznie mała, poczułam prawdziwy strach. Nie wiedziałam, co zrobić. Chciałam się wycofać, ale nie mogłam, jakby mnie sparaliżowało.

- Zapomnij o tym. - powiedział już cieplejszym tonem, a jego oczy wróciły do złotego koloru - Uważaj po prostu na to, co przy nim mówisz. No, znikaj już. - uśmiechnął się, rzucając we mnie peruką.

Kiwnęłam szybko głową na znak zrozumienia i wróciłam do swojego pokoju. Czemu ja to wcześniej ignorowałam? Oni nie są ludźmi, nie mogą nimi być! Powinnam uciec, ale.. Candy.. Nie potrafię go zostawić, nawet jeśli nie jest człowiekiem. Naprawdę go kocham. Po prostu z nim porozmawiam. Tak, to dobry pomysł. A teraz się uspokoję i pójdę z Taylorem na zakupy.

                                                    * * *

Gdy wróciłam było już po dwudziestej drugiej. Weszłam do swojego pokoju i z ulgą rzuciłam torby z zakupami na podłogę. Chciałam rzucić się na łóżko i odpocząć, ale ktoś już na nim spał.

- Candy.. Wstawaj. - mruknęłam lekko go szturchając.

- Char.. - spojrzałam na mnie - lotte..? Woow, to ty?

- No ja. - zaśmiałam się. Ścięłam włosy i teraz sięgały mi lekko pod piersi. W dodatku pofarbowałam je na fioletowo i kupiłam zielone soczewki do oczu.

- Ślicznie wyglądasz. - przyciągnął mnie do siebie i pocałował - No i ładne ciuszki, tylko.. Poprawiłbym coś w twoim ubiorze. - na jego twarzy pojawił się grymas.

- Huh? Co jest z nim nie tak?

- Lepiej wyglądałabyś w samej bieliźnie. - mruknął, po czym przewrócił mnie na plecy i zawisł nade mną składając na moich ustach namiętny pocałunek.

- Idiota.. - westchnęłam, kiedy się ode mnie oderwał - Przepraszam, ale jestem zmęczona. Idę jeszcze pod prysznic, a potem pójdę spać.

                                                      * * *

Kiedy rano się obudziłam, chłopaka nie było obok mnie. Z niechęcią wstałam z łóżka i zaczęłam się ogarniać. Zeszłam do kuchni, żeby coś zjeść. Gdy chciałam otworzyć lodówkę, zobaczyłam na niej karteczkę.

Wszyscy wyszliśmy. Chłopaki będą wieczorem, a ja po piętnastej. Kocham cię! ~ Candy 
PS. Mogłabyś zrobić zakupy? Żarcie się skończyło.

Po przeczytaniu włożyłam karteczkę do kieszeni spodni. Otworzyłam lodówkę i rzeczywiście świeciła pustkami. Westchnęłam i skierowałam się do swojego pokoju po torebkę. No to pora na spacerek.

                                                      * * *

Siedziałam w salonie i oglądałam jakiś durny paradokument w telewizji, gdy nagle usłyszałam otwieranie drzwi.

- Cześć lizaczku, wróciłem. - oznajmił Candy siadając obok mnie.

- Hej. Zrobiłam zakupy, tak jak prosiłeś.

- Świetnie, dziękuję, ile mam ci oddać?

- Przestań, nic, muszę się dokładać. Candy.. Musimy szczerze porozmawiać.

- O czym? Coś zrobiłem? - spytał zaniepokojony.

Chwilę się wahałam. Nie byłam pewna, czy chcę znać prawdę. Zaczęłam nerwowo bawić się palcami. W końcu jednak wzięłam głęboki wdech i zaryzykowałam.

- Czym jesteście? - zapytałam patrząc chłopakowi w oczy.

- W sensie? O co ci chodzi? - zaśmiał się, ale w inny sposób niż zawsze.

- Nie jestem ślepa. Nie jesteście ludźmi. Więc czym? Ja tylko chcę znać prawdę.

- Charlotte, ja.. My.. Nie wiem jak ci to powiedzieć.. Jesteśmy czymś w rodzaju demonów..

- Wystarczy. Chciałam to tylko usłyszeć, żeby nie czuć się jak wariatka z urojeniami.

- Nie krzyczysz? Nie uciekasz? Wierzysz?

- Nie. Nie. I tak. Sama nie wiem, czemu przyjmuję to tak spokojnie. Ale dla ciebie to chyba dobrze?

Niebieskowłosy nic nie odpowiedział. Po prostu mnie przytulił. Zarzuciłam mu ręce na szyję i schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi.

No i mamy nowy rozdział! Poza tym cukiereczki, zapraszam was do książki mojego przyjaciela Dagondom. Niedawno dołączył na wattpada i zaczął wstawiać swoją książkę 'Historia o Zapomnianych'. Mam nadzieję, że do niego zajrzyjcie, polecam c: A tymczasem do następnego rozdziału kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro