~4~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten rozdział dedykuję BezimiennaDomis, która poprawnie odpowiedziała na zagadkę, z poprzedniego rozdziału. :3

Po wejściu do środka ukazało mi się coś na wzór recepcji. Za okienkiem siedziała dość..pulchna kobieta około czterdziestki. Miała ciemne, brązowe włosy z blond odrostami i zielone oczy. Po jej spojrzeniu widziałam, że nie będzie miła. Była ubrana jak pielęgniarka. Chwila.. Pielęgniarka?! Co to, szpital?! Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Białe ściany, podłoga z białą wykładziną, krzesełka jak w poczekalni, pod ścianami łóżka z pasami, dużo drzwi.  Ściany były zniszczone, w niektórych miejscach odpadała farba i tynk. Co chwilę słyszałam jakieś krzyki. Gdzie on mnie do cholery zabrał?! Miałam ochotę stamtąd wyjść, uciec jak najdalej, ale kiedy tylko się odwróciłam, ojciec złapał mnie za rękę i pociągnął do recepcji. Powiedział tej kobiecie, że dzwonił wczoraj wieczorem w mojej sprawie, a następnie podał jej moje dane. Dowiedziałam się, że wylądowałam w szpitalu..psychiatrycznym. Wiedziałam.. Po prostu fantastyczny rodzinny wypad, nigdy nie byłam na lepszym! Tak, poczuj ten sarkazm..
Położył mi moją walizkę pod nogi i skierował się w stronę wyjścia. Chciałam iść za nim, uciec stąd, ale podeszło do mnie dwóch.. chyba lekarzy. Jeden wziął moje rzeczy, a drugi pociągnął mnie w stronę jakiejś sali. Chciałam się wyrwać, ale był silniejszy. Idąc korytarzem słyszałam krzyki ludzi, histeryczny płacz i inne bliżej nieokreślone dźwięki. Zaprowadzili mnie na drugie piętro, tam było trochę ciszej. Drzwi nie wyglądały jak od sal szpitalnych, tylko normalnych pokoi. Lekarz wyjął z kieszeni kitla klucz i otworzył pomieszczenie numer 29. Moim oczom ukazał się prawie cały biały pokój. Tylko meble były z czarnego drewna. Po lewej stronie było łóżko, szafka nocna i szafa. Na środku pokoju stał szklany stolik. Po prawej stronie również było łóżko i szafka nocna, ale zamiast szafy była komoda i jakieś drzwi. Jeden z mężczyzn rzucił moją walizkę na łóżko i wyszedł, a drugi kazał mi usiąść. Wykonałam jego polecenie, a on przyglądał mi się przez chwilę. Później powiedział, że mają wystarczająco dużo wariatów i mam nie sprawiać problemów, bo dostanę karę.. Następnie wyszedł i zamknął za sobą drzwi na klucz. Kiedy to do mnie dotarło, podeszłam do nich i zaczęłam w nie walić i krzyczeć, że mają mnie wypuścić. Już po chwili do pomieszczenia wszedł ten sam lekarz, który ze mną rozmawiał.

-Mówiłem, że masz nie sprawiać problemów, bo dostaniesz karę!

Szybko pożałowałam swojego krzyku, bo zauważyłam, że mężczyzna trzyma w ręku pasek od spodni. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, przewrócił mnie na podłogę i uderzył trzy razy paskiem w moje plecy. Krzyknęłam z bólu, a do moich oczu napłynęły łzy. Odwróciłam do niego twarz, żeby powiedzieć mu, że jest dupkiem. Jednak od razu dostałam w policzek z otwartej dłoni.

-To dopiero początek. Radzę być grzeczną dziewczynką, jeśli nie chcesz zobaczyć, na co jeszcze mnie stać. - zagroził.

Rzucił mi pogardliwe spojrzenie i wyszedł znowu zamykając drzwi na klucz. Podniosłam się z podłogi i położyłam na łóżku z lewej strony pokoju. Co to za miejsce? To w ogóle nie przypomina szpitala psychiatrycznego. Znęcają się, nie przeszukują rzeczy.. Chwila.. Moje rzeczy! Rozjerzałam się po pokoju. Moja walizka leżała na drugim łóżku. Postanowiłam się rozpakować, bo raczej szybko się stąd nie wydostanę. Kiedy się wypakowywałam z kieszeni jednej z bluz wyleciała żyletka. Czemu by jej nie użyć? I tak już wylądowałam w jakimś pseudo psychiatryku... Wyciągnęłam jeszcze świeże gaziki i nowy bandaż. Usiadłam na łóżku i zrobiłam cztery głębokie kreski, jak zwykle m lewej ręce. Patrzyłam na spływającą krew i czułam jak się uspokajam. Skupiłam się na bólu fizycznym i chociaż na chwilę zapomniałam o tym psychicznym. Przynajmniej na chwilę. Po dziesięciu minutach patrzenia na czerwoną ciecz, położyłam na ranach gaziki i owinęłam to bandażem. Nawet tego nie przemyłam, bo nie miałam czym. Znowu położyłam się na łóżku i myślałam nad swoim życiem. Moje życiowe przemyślenia zeszły na temat mojego pokoju. Czemu dostałam dwuosobowy? Może nie mieli innego. Bo wątpię, żeby kogoś mi tu dali. W końcu zostałam też oskarżona o próbę gwałtu na swoim przyszywanym bracie. Matko, jak idiotycznie to brzmi.. Gdyby tylko mama żyła.. Nie pozwoliłaby na takie traktowanie mnie. Zresztą wtedy ojciec nie poznałby w ogóle Cornelii. Leżałam, myślałam i gapiłam się w tajemnicze drzwi. Moment.. Drzwi! Ta, kolejna rozkmina.. Podniosłam się i podeszłam do nich. Złapałam za klamkę i ją nacisnęłam..

~~~~***~~~~

No i mamy koniec czwartego rozdziału skarby! Czekam na opinie w komentarzach. C;
Co wy na to, żeby zrobić kolejny mini-konkurs o dedykację w następnym rozdziale? Tym razem musicie zgadnąć, co Charlotte odkryła za drzwiami. Tak jak ostatnio, odpowiedzi możecie podawać w komentarzach, lub w wiadomości prywatnej. Kto pierwszy poda prawidłową odpowiedź, dostanie dedykację w następnym rozdziale. ^^

-Shadey-

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro