Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

+18

Co się tam u licha stało? Nie rozumiem tego wszystkiego. Nieraz widziałem już to, jak Peter dziwnie mi się przygląda, ale nigdy do głowy by mi nie przyszło, że jest on takiej, a nie innej orientacji. Po raz kolejny westchnąłem, ale w tym samym momencie poczułem, jak po moich plecach przebiegł dreszcz.

Poczułem, że ktoś za mną stoi, dlatego natychmiastowo się odwróciłem. To był Peter. Odetchnąłem, a następnie spojrzałem mu w oczy. To co stało się wtedy nad rowem z ciałami moich eksperymentów, nadal chodzi mi po głowie. Nie wiem, jak powinienem to wszystko interpretować.

— O co chodzi, Peter? — Spowrotem usiadłem na krześle, z którego wstałem, aby w razie potrzeby odeprzeć atak napastnika.

— Chciałem z doktorem porozmawiać... — Odpowiedział niemal natychmiastowo, ale wyczułem w jego głosie coś dziwnego.

— Odnośnie czego? — Zapytałem znudzony, a w kolejnej chwili poczułem, jak Peter odwrócił moje krzesło w swoją stronę.

Już miałem zapytać co on wyprawia, ale w tym samym momencie jego usta znalazły się na moich. Ugryzł delikatnie moją dolną wargę, na co cicho jęknąłem w jego usta. Złapałem za podłokietniki, kiedy jego ręka znalazła się na moim kroczu, które zaczął niemal dziko masować. Jego język wkradł się do środka moich ust, aby w kolejnej chwili rozpocząć walkę z moim.

— Doktorze... — Odezwał się, kiedy to się odsunął.

Nasze usta nadal łączyła nitka śliny, która za nic nie chciała się rozłączyć. Nadal czuję jego wargi na moich. Co się ze mną dzieję? Nigdy tego nie czułem. Nawet przy Meredith mi to nie towarzyszyło.

— Dlaczego tak bardzo chcesz wiedzieć, na czym polegają uczucia? Ich się nie da wytłumaczyć. Każdy je posiada, ty też. Napewno poczułeś to przed chwilą. — Lekko kiwnąłem głową.

— Czemu chce wiedzieć? Bo nie czuję żadnych. Od wypadku, w którym brałem udział nie czuję niczego, poza znudzeniem. Teraz może coś czułem, ale tego nie rozumiem. Nie wiem, jestem jakiś ułomny, coś mi źle działa, czy chuj wie co się dzieję. Nie czuję niczego! — Krzyknąłem, a przy tym wstałem i zacząłem chodzić po pomieszczeniu.

Złapał mnie za nadgarstek, a następnie pociągnął w swoim kierunku, aby w kolejnej chwili po raz kolejny mnie pocałować. Odepchnąłem go, co widocznie go zaskoczyło.

— Przestań! Gdy to robisz, mam wrażenie, jakbym... — Zaciąłem się.

— Coś czuł? Bo czujesz. I jest to dokładnie to samo, co ja czuję. — Ruszył w moim kierunku. — Doktorze, daj mi się do siebie zbliżyć. Jay... — Wypowiedział moje imię, czym mnie zaskoczył.

Podniosłem na niego wzrok, ale w tym samym momencie przyszpilił mnie do ściany i po raz kolejny pocałował. Zamknąłem oczy, kiedy objął dłońmi moją twarz. Poczułem po chwili, jak jego dłonie zjechały na mój tyłek, a w kolejnej chwili podniósł mnie ponad ziemię i przeniósł mnie na metalowy stół operacyjny. Oplątałem go ramionami, a on, gdy tylko mnie położył na zimnym blacie, ponownie zaczął masować moje krocze.

Zacisnął swoją dłoń na moim członku, na co głośno jęknąłem w jego usta, a on w kolejnej chwili rozpiął moje spodnie i wyjął go na wierzch spod mojej bielizny. Zaczął na nim ruszać ręką, a przy tym odsunął się od moich ust, po czym pochylił się w tamtym kierunku. Wziął go do ust, na co ponownie głośno jęknąłem. Złapałem go za włosy, kiedy wepchnął go do swojego gardła.

— Peter, ja za moment... — Zakryłem sobie usta, kiedy jęknąłem przez to, że doszedłem.

— Co ty na to, aby nieco to jeszcze urozmaicić? — Zaproponował, a przy tym zaczął zdejmować mi spodnie, bieliznę oraz buty.

Poczułem dreszcz na całym ciele, kiedy zimny metal otoczył moją skórę. Popchnął mnie nieco na stół, a ja zobaczyłem to, że ściąga on swoje spodnie. Przełknąłem ślinę, kiedy zobaczyłem jego członka, a następnie cicho westchnąłem, gdy poczułem, jak napiera na tamto miejsce. Otarł się, a przy tym zwilżył swoją skórę. Już po chwili poczułem to, jak jego członek we mnie wchodzi, na co głośno jęknąłem i wygiąłem się na stole w łuk.

Gdy tak leżałem, zobaczyłem przy drzwiach kolejną osobę, a był nią Oscar. Zaskoczył mnie jego widok, a już tym bardziej to, że onizował się na nasz widok. Nagle zaczął iść w naszym kierunku, a gdy stanął przy nas, wsunął swojego członka do mojego gardła. Nie wiedziałem co się dzieję, dlatego spojrzałem na Petera, ale on nie zrobił sobie z tego nic. Oboje niesamowicie szybko, a może i niemal brutalnie się we mnie poruszali.

Nagle Oscar rozerwał guziki mojej białej koszuli, a Peter zaczął ruszać ręką na moim członku. W pewnym momencie poczułem, jak oboje jeszcze bardziej przyśpieszyli, a gdy się zatrzymali, miałem uczucie, jakby mnie oboje wypełnili. Po mojej twarzy zaczęły spływać stróżki lekko słonawej substancji, którą czułem także w dolnych partiach ciała, ale również na mojej klatce piersiowej.

— Doktorze/Jay... — Odezwali się jednocześnie.

To właśnie w tym momencie zauważyłem to, że oboje trzymali w rękach skalpele. Szerzej otworzyłem oczy, kiedy to zobaczyłem.

— Byłeś wspaniały, doktorze... — Ponownie się równo odezwali, a przy tym przytrzymali mnie, kiedy chciałem uciec. — Szkoda, że musisz umrzeć, aby nikt inny nie został zabity... — Oboję się zamachnęli, a w kolejnej chwili dwa ostrza przeszyły moje serce.

Nie wiedziałem co się w tym momencie stało. W tym momencie poczułem jakieś dziwne coś, które rozeszło się po całym moim ciele, jednak zniknęło, kiedy coraz to bardziej zatapiałem się w ciemności.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro