Hoodie x Reader~ Narzędzie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


     Zabiliśmy jej rodziców. Nie wiedziałem, dlaczego, nie wiedziałem, co zrobili ani kim byli. Tak nam rozkazano. Zostali przez niego wyznaczeni. Nie mieliśmy na to wpływu. Nie wiedziałem również, że nie byli w domu sami. Co mnie rozkojarzyło? Czy on o tym wiedział? To bez znaczenia.

     Zginęli we śnie.

     Staliśmy nad łóżkiem dziewczyny. Mieli córkę.

     – Co zrobimy? – szepnął do mnie Tim.

     Pokręciłem głową, wzruszając ramionami. Tylu rzeczy nie wiedziałem. Dlaczego o niej nie wspomniał?

     Potwór.

     – Zabijemy ją? Czy powinniśmy ją zabrać? – zaproponował Toby.

     – Nie – zaprzeczył Masky, sięgając ręką do kieszeni. – Pozbądźmy się problemu, póki śpi.

     Była taka niewinna, taka nieświadoma. Pożałowałem tego, co przed chwilą zrobiliśmy.

     Co się stało?

     Zdecydowałem:

     – Zabierzmy ją. Później zdecydujemy.

     Toby chciał zaprotestować, ale Tim uciszył go szybkim gestem. Kiwnął głową. Zrozumiał?

***

     Obudziła się. Przywiązana do krzesła, z zaklejonymi ustami. Narastające przerażenie w jej szeroko rozwartych oczach było najbardziej widoczne, gdy z całych sił próbowała oswobodzić ręce, jak gdyby nie wierząc, że są związane. Miotała się, próbowała krzyczeć, choć zakneblowane usta jej na to nie pozwalały. Łzy zaczęły napływać jej do oczu, gdy zrozumiała, że nie da rady. Nie tym razem.

     Wtedy drzwi się otworzyły. Nie wiedziała, czy powinna czuć nadzieję, czy strach. Ujrzała dwie postacie, jednak ze względu na nikłe oświetlenie nie mogła się im przyjrzeć. Widziała jedynie, że byli to dwaj mężczyźni, nie różniący się od siebie wzrostem. Jeden z nich kurczowo ściskał coś, co wyglądało jak rura. Na ten widok zaczęła się miotać, chciała krzyczeć. Nie mogła.

     „Ach, nie martw się, [Twoje Imię], tak jak w opowiadaniach, Papa-Slendy wybrał cię na swojego pomocnika w oczyszczaniu okolicy, teraz zostaniesz dziewczyną Briana lub Jeffa, nie ma się czego bać!"

     – Mogę to zrobić za ciebie – zaproponował pierwszy mężczyzna, mówiąc tak cicho, że ledwo go usłyszała.

     „Przecież nie możemy jej zabić, jest inna!"

     – Dam radę – odparł drugi. Pierwszy poklepał go po ramieniu, rzucając ostatnie spojrzenie. Co ono wyrażało?

     Odszedł pośpiesznie, zamknął za sobą drzwi.

     W pokoju została tylko ona i mężczyzna.

     „To ja, Jeff! Spodobałaś mi się i od teraz będziesz tu mieszkać!"

     Postać powoli przysunęła się do dziewczyny, na tyle blisko, że mogła się jej przyjrzeć. Chciała zobaczyć jego twarz, jednak zasłaniała ją czarna maska z czerwonym, odwróconym uśmiechem, a włosy zasłaniał mu kaptur jasnożółtej bluzy. W ręku trzymał metalową rurę, nie pomyliła się.

     „To na twoją próbę, musisz ją zdać!"

     Mężczyzna poczuł, jak jego serce przyśpieszyło. Kiedy ostatnio biło tak szybko? Kiedy ostatnio zabił kogoś, patrząc mu w oczy? Nie wiedział, dlaczego cokolwiek czuł. Chociaż nie potrafił opisać tłumionych w sobie emocji, przecież nie mógł ich mieć. Nie miał własnej woli. Nie mógł mieć. Był narzędziem. I jako narzędzie spełnił swoje zadanie, jakim było pozbawienie dziewczyny życia.

     „Teraz zostaniesz jedną z nas!"


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro