pass this on

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ledwo Aurelia zdążyła zamknąć za sobą drzwi do sypialni Maddie, na korytarzu pojawiła się postać Vincenta. Dziewczyna ścisnęła lalkę, którą schowała pod połami szkolnej marynarki i z wysoko uniesioną głową wkroczyła w ostatnią misję dnia dzisiejszego. Plan nakreśliła na szybko, być może nie był najrozsądniejszy, ale przynajmniej mogła ugrać coś dla siebie. 

Nie mógł udowodnić gdzie była, ale bardzo łatwo mógł się domyślić. Przykładowo z jej winnego uśmiechu i nikczemnego spojrzenia, które z założenia miało być pokerowe, ale w rzeczywistości zdradzało jej wszystkie myśli.

Przez naiwny moment myślała, że się po prostu miną. Popatrzą w dwie przeciwne strony, przybiorą zniesmaczone wyrazy twarzy i puszczą to niefortunne spotkanie w niepamięć. Niestety, gdy zrównali się ramionami Vincent subtelnie zaszedł jej drogę i wzrokiem przybił do ściany. Powieki Aurelii zadrżały, gdy postawiła krok w tył i zadarła brodę.

— Masz trzy sekundy żeby wyjaśnić mi dlaczego Maddie zamieniła się mózgiem z kilkulatkiem i od kwadransa zupełnie nie nadaje się do życia.

— Przepraszam, ale to coś nowego? — zapytała, przekręcając głowę.

— Dwie sekundy, Hayes.

— A jeśli ci powiem, że nie mam bladego pojęcia o czym mówisz...

— Sekunda.

Sekunda — powtórzyła, podkreślając dramatyzm słyszalny w głosie chłopaka. — Wow, jesteś mega groźny.

Vincent wciągnął głęboko powietrze, jakby bijąc się myślami. Aurelia obserwowała go uważnie, zastanawiając się ile jeszcze może powciskać zakazane klawisze. Jak długo zajmie przekonanie się na własnej skórze, że Nevaeh, Wschodnio-Europejska Enklawa mówili prawdę? Kiedy szkarłat jego oczu przykryje cień, a zacną twarz wykrzywi prawdziwa złość?

Chłopak rozejrzał się, a później zbliżył się jeszcze bardziej. Aurelia wolała zachować między nimi dystans, dlatego postawiła kolejny krok w tył. Piętą dotykała ściany, toteż  przybrała obronną pozycję.

— Ty myślisz, że jest to jakaś zabawa, Hayes?

Pokręciła głową.

— Doceniam twoją pewność siebie, ale niedługo przekonasz się, że to złudzenie. Nie jesteś pierwszą osobą, która myślała... 

— Pozwól, że tutaj ci przerwę. — Aurelia uniosła palec wskazujący, decydując, że skończyła etap droczenia i przeszła do sedna sprawy. Wyjęła lalkę spod marynarki. — Wygląda znajomo, Everthrone?

Wyciągnęła dalej rękę, zatrzymując szmaciankę milimetry od jego nosa. Chłopak na początku zmarszczył brwi, bo sprawy przybrały nieoczekiwany obrót i jeszcze nie odnalazł się w nowej rzeczywistości. Za chwilę wyciągnął dłoń, ale Aurelia prędko zabrała lalkę i schowała ją za plecami.

— Jeśli nie połączyłeś faktów to pozwól, że wyjaśnię. Jest to ta sama lalka, która była w posiadaniu Belli.

Vincent wyprostował się, nadal wyglądając na zdezorientowanego.

— Nie obchodzą mnie twoje porachunki z Moretti.

— Mam nadzieję, bo byłaby to gruba przesada, jeśli mam być szczera — odpowiedziała gorzkim tonem, mrużąc krnąbrnie oczy. — Sęk w tym, że z jakiegoś powodu Maddie pomyślała odwrotnie i postanowiła się wtrącić. Dlatego, drogi Vincencie, masz trzy sekundy żeby wyjaśnić mi dlaczego Maddie Sterling miała mają lalkę voodoo w sypialni. Och, i do tego dwie dodatkowe, żeby zgadnąć co dyrektor Fontaine zrobi jak już się dowie, że twoja najlepsza przyjaciółka bawi się zakazaną stroną magii.

Vincent zacisnął szczękę, ale Aurelia wiedziała, że nie złości się tylko na nią. Zanim otworzył usta, obdarował ją chłodnym spojrzeniem spod ciemnych rzęs. Wbrew własnej woli został wplątany w grę dziewczęcych złośliwości i teraz nie mógł przyglądać się wszystkiemu z bezpiecznego dystansu. Na jego nieszczęście przeciwnikiem była Aurelia, która nie miała problemów ze śmiałymi posunięciami na planszy. Nawet jeśli oznaczałoby to złamanie złotej zasady: 'nauczycieli trzymamy z daleka' i rozpoczęcie bolesnego procesu szkolnej degradacji.

— Pójdziesz do Fontaine'a?

— Oczywiście.

— Musiałaś być niezwykle lubiana w poprzedniej szkole.

Aurelia zignorowała ten przytyk. Vincent oblizał wargi, wzdychając ostentacyjnie i ponownie upewniając się czy przypadkiem nikt ich nie podsłuchuje. Korytarz dalej był pusty.

— Wychodzisz z założenia, że z jakiegoś powodu posprzątam bałagan Maddie.

— Mylę się? — zapytała, ściskając palcami głowę lalki. Czuła dziwne mrowienie pod opuszkami, jakby przepływ czarnej magii. — Do tej pory tak to chyba wyglądało.

— Jesteś w tej szkole od kilku miesięcy, a zachowujesz się jakbyś cokolwiek wiedziała — stwierdził oschle, po czym pokręcił głową. — Cóż. Oszczędź nam czasu i powiedz czego chcesz.

Aurelia uśmiechnęła się zwycięsko, bo oto wyszła z incydentu bez szwanku. Ograła asa samej akademii, a przecież był nieogrywalny. Emanując czymś co mogło być swego rodzaju arogancją, odrzuciła włosy do tyłu i uniosła wzrok.

— Naucz mnie jak się bronić przed iluzjami.

Po korytarzu przeszło dziwne echo, a w powietrzu zawisła przeszywająca cisza. Vincent wyglądał jakby się przesłyszał, bo zmrużył zdumiony powieki i wyprostował plecy. Ani na chwilę nie spuścił wzroku z Aurelii, najwyraźniej czekając aż udzieli mu wyjaśnień.

— Nie lubię cię — stwierdziła, wyprostowując dłoń w powietrzu. — Jesteś jednak najlepszy w akademii.

— Leonard wie o wiele więcej o iluzji niż ja.

— Nie zbliżam się do Sterlingów jeśli nie muszę.

— Jeśli się zgodzę, oddasz mi lalkę.

— Mój jedyny dowód jaki mam przeciwko wam?

— Nie ma żadnego wam. Nie mieszaj mnie w to bardziej niż już jestem. 

Aurelia skrzyżowała ramiona na piersi, a nóżki lalki zadyndały w powietrzu. Postawiła krok do przodu, podświadomie biorąc udział w grze o dominację.

— A skąd Maddie dostała informację o istnieniu tej lalki, Everthrone?

Vincent zacisnął usta. Nic nie odpowiedział, potwierdzając tylko przypuszczenia dziewczyny.

— Dopóki jej nie zniszczysz, nie mamy o czym rozmawiać — zaznaczył. — I tak idę ci na rękę, że na cokolwiek się zgodziłem.

— Lalka zostaje — ucięła twardo.

— Gramy na moich warunkach.

— Hę? — Aurelia rozłożyła ręce i zmarszczyła nos w zdziwieniu. — Czy ty naprawdę uważasz, że jesteś w pozycji do stawiania jakichkolwiek warunków? 

Vincent nie odpowiedział, przywdziewając przyciszony uśmiech. Aurelia westchnęła z dezaprobatą, po czym niedbale wsadziła lalkę do swojej torby, serwując mu niewinne spojrzenie. Vincent odpowiedział jej impertynenckim wyrazem twarzy, który nie zapowiadał niczego dobrego, skoro właśnie przegrał bitwę. Postawę miał surową, wzrok martwy, a Aurelia pomyślała, że bardzo by nie chciała być teraz w skórze Maddie.

† † †

Aurelia spóźniła się na runy za co wylewnie przeprosiła, stając zmieszana pod tablicą. Gdy podstarzała nauczycielka, Frau Elke, machnęła na nią ręką, podziękowała uroczo i usiadła obok Zary. Ta rozszerzyła oczy z ekscytacji i ponagliła ją ruchem dłoni.

— Gdzie ty byłaś? — Dziewczyna wierciła się na krześle, systematycznie przerywając swoją wypowiedź uderzeniami dłoni. — Musisz. Mi. Wszystko. Opowiedzieć. Bo. Eksploduje. — Za sekundę dodała konspiracyjnie: — Masz lalkę?

Aurelia popatrzyła w stronę Frau Elke, nachylając się niżej i uciszając Zarę delikatnym skinieniem. Musiała zachowywać dobry wizerunek, bo większość nauczycieli nie była pocieszona jej obecnością na swoich zajęciach. To prawie tak jakby posiadali już światowej klasy orkiestrę, ale z niewyjaśnionych przyczyn i kaprysu dyrektora filharmonii, do zespołu został przyjęty zagubiony skrzypek znikąd.

— Maddie wpadła w furię — szepnęła Zara, kładąc brodę na łokciu. Przypatrywała się tak od boku Aurelii, jakby nie wiedząc o co najpierw zapytać. — Podobno chce cię dopaść na kolejnej przerwie.

Aurelia niezauważalnie zbladła.

— Mnie? — powtórzyła.

— No... — westchnęła rozmarzona Zara. — Herregud, bez ciebie było tutaj tak nudno.

— Cieszę się, ale kiedy nadejdzie ten moment, w którym zaczniemy się martwić faktem, że Maddie "chce mnie dopaść"?

Frau Elke posłała surowe spojrzenie w bliżej nieokreślonym kierunku. Zara usiadła normalnie na krześle, bawiąc się kartkami zeszytu. Aurelia nie rozumiała skąd w niej tyle pokładu spokoju, skoro następną osobą na liście Maddie była właśnie ona.

— Nie może ci zrobić niczego groźnego — stwierdziła. — Chyba. 

— A Fiona?

— Widzisz to całkiem świeża sprawa. Nawet szafa Vincenta nie jest na tyle szeroka, żeby wepchać tam drugiego trupa. Więc raczej nie masz się o co obawiać. 

— Znajdę na nią sposób — zapowiedziała Aurelia, otwierając podręcznik.

Na kolanach rozprostowała sobie ściągawkę własnej roboty, która zawierała podstawowe runy i objaśnienia. Miała nadzieję, że Frau Elke nie zrobi jej o to wyrzutów. Ostatnio zbyt często testowała jej cierpliwość i jeśli nie chciała zostać cofnięta do młodszej klasy, musiała przepędzić szkolne dramaty z głowy i zająć się wkuwaniem. 

— Gdzie jest Vincent? — Zara nie współpracowała, ciągle podsuwając tematy na nowe plotki. — Nie wpadliście na siebie, nie? Boże, jak wyszedł to myślałam, że po nas.

Aurelia przełknęła ślinę, bo z jakiegoś powodu wolała aby nikt nie wiedział o układzie, który próbowała zawrzeć z chłopakiem. Pobieranie nauk od Vincenta Everthrone'a nie brzmiało jak coś czym wypadało się chwalić. 

—  Nie mam pojęcia —  mruknęła, wlepiając wzrok w tablice i mając nadzieję, że Zara wkrótce przypomni sobie, że są na zajęciach. —  Może zajmuje się Maddie? 

— Może.

Jak na zawołanie, drzwi do sali stanęły otworem. Pierwsze co Aurelia zdołała zauważyć to dłoń, która zacisnęła się na klamce. Rodowy sygnet Everthrone'ów zalśnił niebezpiecznie, a ona wywróciła oczami i zanurkowała jak najbliżej pulpitu, aby uniknąć kontaktu wzrokowego. 

Frau Elke nie gniewała się na Vincenta za spóźnienie. W gruncie rzeczy żaden nauczyciel nie potrafił się na niego złościć, bo każdy wychodził z założenia, że to fantastycznie utalentowany chłopak z zadatkami na najsilniejszego maga w Ameryce. Arystokratyczne rysy, mądre spojrzenie i zdradliwy uśmiech, którego z jakiegoś powodu nikt nie odbierał jako fałszywy. Jedyną nauczycielką w Crest zdającą się najmniej podatna na jego niezaprzeczalny urok osobisty była signoria Lucia. Zapewne wynikało to z faktu, że - tak samo jak Aurelia - kierowała się aurami. A ta Vincenta wlokła się za nim jak ciemne widmo, skutecznie neutralizując fizyczne zalety. 

Aurelia patrzyła się w biurko z taką intensywnością, że przez chwilę zapomniała mrugać. Czuła jak Vincent przechodzi obok, jak zawiesza na niej krótkie spojrzenie i jak siada tuż za nimi. Zara obserwowała go beztrosko, a później pokręciła głową i finalnie zaczęła coś skrobać w zeszycie. Szybko okazało się, że nie były to runy, bo wyglądało na to, że Zara nie przychodziła na lekcje żeby się uczyć.

"Vincent jest  dziwnie hot... Co do diabła?????" 

— Zara, ostatnio przymykałam oko na to karygodne zachowanie z uwagi na twoje prywatne okoliczności. — Frau Elke wyrosła jak spod ziemi zaraz obok ich ławki. Skrzyżowała ramiona na piersi, przechylając głowę i czekając na reakcję. — Jednak od kiedy siedzisz z Aurelią jesteś wiecznie rozkojarzona, nie bierzesz udziału w lekcji i... i co ty w ogóle robisz? Nie wygląda mi na na runy, więc niestety wychodzi to poza moją dziedzinę, ale chętnie zerknę i... 

Tutaj przerwała, bo Zara zmięła papierek w kulkę, a później wepchała ją sobie do ust. Aurelia starała się zabić chichot, który właśnie narodził się w jej gardle, ale nadaremno. Rzadko kiedy widuje się przyszłą głowę najstarszego rodu w Norwegii zjadającą notatki własnej roboty. 

Frau Elke nie wiedziała co powiedzieć, stojąc w niezrozumieniu, ze ściągniętymi ramionami i zmarszczonym czołem. Gdy Zara przełknęła papier, wzięła głęboki oddech, popatrzyła nauczycielce w oczy i głośno przeprosiła. 

— Tak nie będzie. Przynajmniej nie na moich zajęciach.

Aurelia udawała, że coś czyta, byle tylko uniknąć rykoszetu. Niestety wzrok Frau Elke bardzo szybko odnalazł ściągę, która ciągle leżała na jej udach. Dziewczyna uśmiechnęła się grzecznie, ale nauczycielka właśnie znalazła się na wyboistej drodze prowadzącej do gniewu. 

— Dziecko drogie, przecież to jest podstawa. 

— Tak wiem, ale jeszcze niepewnie się czuję, więc pomyślałam... że sobie trochę pomogę.

— Wiesz, w której klasie tego uczę?

— ...w pierwszej? — Aurelia przygryzła wargę i zmrużyła oczy. 

— W pierwszej. A w której właśnie jesteśmy?

Dziewczyna nie odpowiedziała, zatapiając się po szyję we własnym upokorzeniu. Jeszcze jak na złość wszystko działo się na oczach Vincenta, który musiał mieć ogromny ubaw. Pokonana, wyciągnęła kartkę spod ławki i podała ją nauczycielce. 

— Nie jest mi to potrzebne, bo znam runy — odpowiedziała, trochę już łagodniej. — Możesz oddać to swojej koleżance Zarze do zjedzenia. 

Z sali dobiegły pojedyncze chichoty. Zara patrzyła na wszystkich łobuziarsko, zupełnie nieprzejęta niepomyślną konfrontacją. Aurelia zazdrościła jej dystansu do życia i kompletnego braku wstydu. 

— Aurelio, wstań proszę i zmień ławkę. Już zbyt długo wałkujemy tę dziecinadę, a Zara ewidentnie radzi sobie lepiej sama.

Zimny dreszcz przeszedł po jej plecach, kiedy rozejrzała się wokół i dostrzegła, że wolnych miejsc jest całkiem mało. Większość znajdowała się obok osób, z którymi jeszcze nigdy nie zamieniła słowa. 

— Usiądź z Vincentem, może się czegoś nauczysz.

Aurelia wytrzeszczyła oczy i popatrzyła za siebie, przybierając zniesmaczony wyraz twarzy. Zanim zdążyła wypuścić w świat dziewięćdziesiąt dziewięć obiekcji, Frau Elke zniżyła głowę, a w jej oczach zalśnił zalążek rozsierdzenia, który zaraz zakończył dyskusję. 

Dziewczyna przeniosła swoje rzeczy i obrażona rzuciła je na pulpit. Zara patrzyła na to wszystko z rozpaczą wymalowaną na twarzy, bo oto właśnie posłała swoją przyjaciółkę prosto pod nogi jej największego wroga. Ułożyła usta w ckliwe "przepraszam". 

Kiedy usiadła, złączyła nogi, wyprostowała plecy i starała się wyrzucić z głowy fakt, że Vincent znajduje się tuż obok niej. Niestety nie było to możliwe, bo w pewnym momencie chłopak nachylił się bliżej i szepnął swoim firmowym, gorzkim tonem:

— Może najpierw wzięłabyś się za podstawy run, a dopiero później za iluzję?

— Może najpierw byś się przymknął, a potem został już cicho?

— Nie wiem, Hayes. Po twojej ceremonii naprawdę myślałem, że kryje się w tobie coś potężnego. Teraz jednak widzę, że to tylko dużo słów i arogancja.

Aurelia upewniła się, że Frau Elke stoi tyłem do klasy, a potem pokazała chłopakowi środkowy palec. Nie rozumiała jak ktoś jego pokroju miał czelność wypowiadać się na temat cudzej arogancji. 

Cisza trwała krótko, ale była wybornie słodka. 

— Zdecydowałaś się zniszczyć lalkę? — zapytał po chwili.

— Nie gram na twoich warunkach.

— Wszyscy grają na moich warunkach. 

Aurelia posłała mu pogardliwe spojrzenie kątem oka. Gdyby nie fakt, że wystarczająco nagrabiła sobie u Frau Elke to być może odpowiedziałaby coś niemiłego. Wolała jednak nie testować cierpliwości nauczycielki, bo nie było to tego warte. 

— Zobaczymy — szepnęła tylko. 


<3



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro