Rozdział 44

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Biegłam przez las. Zapobiegawczo wzięłam ze sobą mój dziennik. Nie jestem pewna, po co brunet mnie wzywał na spotkanie, ale wolę się ubezpieczyć. No, nie mogę powiedzieć przezorny zawsze ubezpieczony, bo rzezorna nie jestem, ale pomarzyć zawsze można. No co, nie niszczcie mi marzeń (mi z resztą też~ autor.)
Wkroczyłam na polanę wspomnianą wcześniej w liście. Dipper już siedział na pieńku, przeglądając nerwowo dziennik numer trzy.
-Cześć Dip!- odezwałam się. Wspomniana osoba podskoczyła i obróciła się w moją stronę.
-A-a-a, to ty, Ashley.
Jak on uroczo się jąkał. Zaraz, co? To są w ogóle moje myśli?
-Ładnie wyglądasz- powiedział nie śmiało.
-Dziękuję.
Zapadła niezręczna cisza. A do mojej głowy wpadł tak szalony pomysł, że do teraz się zastanawiam, czy jest prawdziwy.
-Chcesz zobaczyć moje ulubione miejsce w tym lesie? - wypaliłam jednym tchem. Spojrzał na mnie z podziękowaniami, za przerwaniem tej niezręcznej ciszy.
-Z wielką chęcią.
-Chodź za mną- powiedziałam i raźnie ruszyłam przed siebie.
Szliśmy powoli między drzewami.
-I co sądzisz o tych wakacjach?- spytałam.
-E tam, całkiem dobrze. Co jakiś czas potwór czy inna maszkara, od czasu do czasu Bill...- rzucił mi ukradkowe spojrzenie- przepraszam, nie chciałem...
-Aj tam. Nie szkodzi. A wiesz co? Nie mówiłam jeszcze o tym nikomu, ale raz, kiedy bawiłam się z Billem, wyrzuciłam na niego wiadro z włosiem jednorożca. Tak zaczął kichać, że myślałam, że zdmuchnie świat i wystraszona siedziałam pod stołem przez trzy dni.
-Na serio?
-Nom. Nawet czekolada i żelki nie zmusiły mnie do wyjści z mojej kryjówki.
Zaczął się śmiać. Kiedy się cieszył, wyglądał tak słodko...o czym ja myślę?!
-A ja raz wyciąłem Mabel psikusa.
-Ty?- zdziwiłam się.
-Tak, ja. Wiem, trudno w to uwierzyć. W każdym razie, podrzuciłem jej moje ciuchy. A ona się w nie ubrała! Wyglądała tak śmiesznie! Ale pote miałem małe piekło. Przez tydzień musiałem chodzić w jej sweterkach do szkoły.
I tak upłynęła nam podróż do mojego ulubionego miejsca w lesie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro