Rozdział 99

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nadeszła impreza urodzinowa bliźniaków. Cała Chata była wystrojona w różnokolorowe konfetti i inne takie klejące często rzeczy. Sama pomagałam w przystrajaniu, ale za Chiny nie wiedziałam, czego użyła Mabel do swojej małej imprezowej armatki, i przy okazji hukiem prawie rozwalając mi uszy.
A teraz byłam w kuchni i pakowałam prezenty dla rodzeństwa. Ostrożnie zawijałam przedmioty w kolorowy papier ozdobny i obwiązywałam wstążką. Chciałam, by wyglądały jak zwykłe prezenty.
Schowałam je za siebie i powoli, niczym ninja, przeszłam po suficie przed Chatę. Zebrały się tam już spore tłumy. Całe miasto chciało pożegnać bliźniaki, które uratowały Gravity Falls. A mieszkańców było sporo, oj sporo.
Położyłam prezenty koło pozostałych i wylądowałam na ziemi. Nie mam ochoty rzucać się w oczy.
Już to zrobiłaś- zaczął mózg
Weź się odwal, co?
Nie.
I znowu zaczynasz?
Tak.
Zostaw mnie w końcu, co?
Dobra, poddaję się.
Zadowolona, że mózg w końcu się ode mnie odwalił, spokojnie stanęłam w tłumie i zaczęłam czekać na bliźniaki.
Przeszłam przemianę. Przeszłam śmierć Kate. I to też przejdę. Jeszcze nie wiem jak, ale przejdę. A mam jeszcze wiele do przejścia...
Życie demona jest długie. Bardzo długie, pełne niespodzianek, dziwactw i innych takich. Nie ma to, jak być demonem, no.
-Ashley, pozwól tu no na chwilę!
To był głos Forda. Czego on mógł ode mnie chcieć?
Skierowałam się do wnętrza budynku. Ford, Stan, Bill i Will stali w salonie i chyba na coś czekali.
-O co chodzi?
-Wiesz, tak rozmawialiśmy z twoimi braćmi na pewien temat, ale oni powiedzieli, że nie mogą czegoś takiego zrobić, bo to nie ich profesja... Chcielibyśmy zaproponować ci umowę- zaczął Szóstak. Kiwnęłam głową, by mówił dalej.
-Ty sprawiałabyś za pomocą magii, żebyśmy się...no cóż...nie starzeli, a ty...no nie wiem, co chcesz w zamian.
Podrapałam się po głowie.
-W sumie jestem demonem magii, więc to raczej nie będzie jakiś duży problem...
Nagle trafiła mnie jeszcze jedna rzecz. Gdybym zabierała im trochę wieku, starzałabym się w ludzkim tępie. A wtedy zawsze byłabym na równi z Dipperem.
-Zgoda. Ale warunek jest taki, że mogę spotykać się z PineTree.
-Niech ci będzie.
Wyciągnęłam moją dłoń w ich kierunku. Zapłonęła ona zielonym ogniem. Ci uścisnęli ją.
-Deal.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro