Rozdział 41

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-I jak poszło?-spytałam.
- Mamy wszystko z tej twojej listy.
Klasnęłam w dłonie.
-To mogę zacząć przygotowania! Ale, zanim to się stanie, chcę wam jeszcze coś pokazać.
Zdziwieni poszli za mną. Zaprowadziłam ich do kuchni. To, co tam ujrzeli, sprawiło, że przez następne pół godziny zwijali się po podłodze ze śmiechu.
Scena wyglądała mniej więcej tak:
Will walił ręką w stół, próbując się uspokoić. A dookoła stołu biegł Stanley, którego gonił Stanford. Przy czym Ford dalej wyglądał jak nowa lalka Barbie, był cały w tęczy i brokacie, jak wcześniej z tą różnicą, że zamiast włosów, miał jajecznicę.
Nawet ja nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Też zaczęłam się śmiać. A dwójka, która spowodowała tą reakcję, dopiero teraz skapnęła się, że to oni są obiektem śmiechu oraz to, że bliźniaki wróciły ze swojej misji.
Po dość wylewnym przywitaniu, Will odciągnął mnie na chwilę na bok.
-Ash, posłuchaj. Idź teraz do domu naszych gości i skopiuj za pomocą tej niezwykłej drukarki dzienniki.
-A po co mi one?
-Wierz mi, przydadzą się. I nikomu o tym nie mów, nawet Billowi. No i zostaw kopie, a weź oryginały.
Skinęłam głową. Jeśli Will czegoś ode mnie wymaga, to znaczy, że jest to konieczne.
-A możesz mnie tam przeteleportować?
Wiem, ale ja jestem leniwa.
-Jasne.
Pstryknął palcami i już byłam w piwnicy rodziny Pines. Rozejrzałam się.
-Ale mnie czeka szukania- mruknęłam pod nosem.

Po półgodzinnym użeraniem się z rzeczywistością, nareszcie miałam to, czego chciałam. Wybiegłam z Tajemniczej Chaty i skierowałam się w stronę domu.
Wpadłam do mojego pokoju i wepchałam dzienniki do szafy. Moja wiedza odrobinkę się powiększyła. Wiedziałam już, skąd Dipper wytrzasnął swoje klony. Miał całkiem dobry pomysł, ale wykonanie było już gorsze. No cóż, ja na jego miejscu po prostu użyłabym zaklęć, ale on jest człowiekiem a ja demonem. I jest jeszcze jedno ale...
Czy ja coś do niego czuję?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro