Rozdział 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedzieliśmy tak na dachu Chaty Tajemnic, aż do wieczora. Promienie zachodzącego słońca padły na moją twarz. Było pięknie. Do uszu dochodziło śpiewanie ptaków, szum igieł i inne leśne odgłosy. Wiał lekki wiosenny wiaterek, który przyjemnie chłodził twarz. W pewnym momencie, stało się coś, co napędziło mi stracha.
Siedziałam wtulona w Dippera. Nagle z Chaty wyszedł Stanford. Zauważył nas prawie od razu. Przetarł niepewnie oczy, nie wieżąc w to, co widzi. Dip miał szczęście, że spał.
-Co ty tam robisz?!- syknął cicho.
-Wykonuję czynność, którą ludzie najczęściej nazywają siedzeniem- odpowiedziałam naukowym tonem. Ten na to, po cichutku się wycofał.
Wstałam. Pewnie czeka mnie niezbyt miła rozmowa z Sixterem. Ale trudno.
Postanowiłam zanieść chłopaka do łóżka. Za pomocą magii przeniosłam go do jego pokoju i usadowłam na łóżku. Potem przykryłam kołdrą i przelewitowałam schodami na dół. A tam czekał rozjuszony Ford.
- Mogę się dowiedzieć, co to miało być?
- Sen, a co?
To wkurzyło go jeszcze bardziej.
-Trzymaj się od niego zdala. Może i nam pomagasz, co nie zmienia faktu, że jesteś demonem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro