Rozdział 54

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam tu już przez jakieś dwa dni. Dni pełne odkrywania i rozszyfrowywania.
Kosmici mieli bardzo prostu język. Widziałam o wiele trudniejsze. Na ten przykład: dialekt uproszczony demonów wschodnich miał o pięćset znaków więcej niż ten, a sam szyk słów był pomieszany w specyficzny sposób. A tutaj było ułożone w poprawnej kolejności, zaś sama liczba znaków wynosiła wartość poniżej setki. Nawet średnio zaawansowany w odczytywaniu runów demon rozszyfrował by ten język.
Obecnie znajdowałam się przy panelu sterowania systemem zabezpieczeń. Wszystko tu działało, co wprawiało mnie w jeszcze większy zachwyt. Udało mi się rozpracować także, jak działają zabezpieczenia. Były to całkiem proste mechanizmy. Proste acz skuteczne.
Najbardziej podobały mi się droidy na skanery adrenaliny. Super sprzęcior. Gdyby tylko Dipper to zobaczył...
Ashley, dość! Miałaś zapomnieć o tym wszystkim!
No tak, ale...
Nie! Dosyć! Koniec wspominek!
Uspokoiłam się. Miałam tu przyjść, zbadać, zapoznać się z tym, a przede wszystkim, zapomnieć o wydarzeniach na powierzchni. To był główny cel mojej wyprawy. Potrząsnęłam głową, by odpędzić niechciane myśli. Nie mogę się tak przejmować. Przede mną przemiana, a ja boję się reakcji ludzi.
Wystarczy tego. Te ponure iskierki tylko zakłócały mi dzień.
Nagle rozległ się jakby pisk. Dochodził z panelu. Spojrzałam w tamtą stronę. Pisało, że na statku, w rejonie magazynu, są jacyś intruzi. Wysłałam tam dwa droidy. Powino wystarczyć.
Usiadłam wygodnie i przez kamerkę widziałam, co skanują droidy. Ekran był lekko czerwony, ale nie narzekam. Mogło w ogóle nie być kamerki.
Wyciągnęłam z plecaka paczkę żelków i otworzyłam ją. Delikatny, owocowy zapach dotarł do mojego nosa. Ach, świat jest piękny, jeśli tylko są w nim żelki. Wpychając sobie kilka sztuk do ust zwróciłam się moim obliczem z powrotem na ekran. I prawie wyplułam pyszne żelkowe misie o smaku liczi. A szkoda by było, gdyby take pyszności się zmarnowały. Wracając. Na ekranie, mierząc z broni do tych droidów stał Ford. Bez trudu został skanowany. Całe szczęście, że wiedział, że te roboty wykrywają adrenalinę, a w zasadzie kontrolują akcję serca. Teraz przeskanował drugą postać. To był Dipper. Spanikował i prawie oberwał strzałem, króry zabiłby go na miejscu. Z przerażeniem oglądałam dalszy tok wydarzeń.
W pewnym momencie, wujek bruneta dostał i został złapany.
Ale ja już na to nie patrzyłam. Szybko lesiałam w stronę magazynów, wraz z plecakiem na plecach i żelkami w dłoni. Muszę zdążyć, muszę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro