02.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

50 gwiazdek = nowy rozdział!




Kolejna nieprzespana noc, spowodowana przez krzyki rodzinki. Praktycznie nie śpię i nic nie jem, jestem na wyczerpaniu. Jak tak dalej pójdzie to moje ciało nie dotrwa do moich kolejnych urodzin. Może to i dobrze, skończy się moje cierpienie. W końcu byłabym wolna.

Westchnęłam i powoli wysunęłam nogi za łóżko, aby wstać. Muszę tylko przetrwać. To nic trudnego. Dam sobie radę...

Wstałam i zabrałam jeansy, czarną bluzkę i czystą bieliznę z szafki i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, wytarłam ciało w puchaty ręcznik i założyłam wybrany komplet. Wyszczotkowałam zęby i wróciłam do pokoju. Mogłabym zejść na śniadanie, ale ani nie mam ochoty na jedzenie ani na spotkanie z najbliższymi.

Ponownie usiadłam na łóżku, chwyciłam dłonią za książkę i zaczęłam czytać, aby odgonić niechciane myśli.

Czasem tak jest łatwiej. Otworzyć książkę i zniknąć w fikcyjnym świecie. Można być kim się chce, księżniczką, artystką a nawet wojowniczką. Wszystkie chwyty dozwolone. Jednak najlepsze jest to, że czytając można stać się po prostu wolnym od wszystkich zmartwień. To zdecydowanie największa zaleta książek.

Westchnęłam i przewinęłam kolejną stronę, gdy nagle do moich uszu dotarł przeraźliwy wrzask mojej siostry. Okey. To coś nowego...

Zerwałam się z łóżka i biegiem rzuciłam się schodami w górę. Tak, mam pokój w piwnicy, mówię wam to spełnienie marzeń...

Szybko znalazłam się na parterze i zaczęłam rozglądać. Ujrzałam siostrę stojącą naprzeciwko dwóch mężczyzn. Momentalnie skoczyłam za drzwi, aby pozostać niezauważoną.

- Nie macie prawa nachodzić nas w domu.- wysyczała moja siostra w ich stronę. Bała się i było to widać, a mimo grała twardą, coś czuję, że będzie tego żałować...

I kim do cholery są Ci dwaj?

Jeden był szatynem, dość wysokim i ubranym w idealnie dopasowany garnitur.

Drugi natomiast miał włosy koloru blond, piękne błękitne oczy. Mięśnie było widoczne nawet przez jego bluzkę.

Okey, dwaj przystojniacy w moim domu. Kim do kurwy nędzy oni są? I dlaczego są tak cholernie przystojni?

-Panno West, agresja jest nie wskazana gdy w domu nie ma twoich rodziców i jesteś skazana na mnie i mojego nieobliczalnego brata. - wskazał ręką na blondyna obok niego - Dlatego apeluję o spokój.

-Elijah, zlituj się i po prostu ją zabijmy. Marcel zrozumie, że nie ma żartów. - warknął i wysunął kły, wokół jego oczu pojawiły się czarne żyłki a źrenice zmieniły kolor na złoty.

Nosz ja pierdolę, to nie wampir. To nie wilkołak. To jest hybryda o której tyle słyszałam. To jest sam Klaus Mikaelson. A skoro on jest tym, kim jest, to szatyn obok niego to jego brat. Mam w domu dwóch Mikaelsonów. Nie dobrze!

-Jestem na tyle potężna, że poradzę sobie z jednym i drugim. - syknęła blondynka. Patrząc na minę blondyna wnioskuję, że nie jest zachwycony. Wystarczyło kilka sekund, aby moja teoria się sprawdziła. Hybryda rzuciła się na moją siostrę, a ta uderzyła w ścianę z głośnym jękiem.

Chyba powinno być mi przykro, ale jakoś nie jest. Przyjemnie się patrzy na cierpienie kogoś kto sprawiał ból mi od tylu lat. Pójdę za to do piekła? Tam nie może być gorzej niż tutaj.

- Na litość boską! Niklaus opanuj się. - skarcił brata, a ja ledwo powstrzymałam się przed wybuchnięciem śmiechem - Nie możemy zabić ich jedynej córki, to nam w niczym nie ułatwi sprawy. - jedynej? Kiedyś by mnie to zabolało, ale teraz mam wrażenie, że to komplement. Nie chciałam,  aby ktokolwiek, w jakikolwiek sposób powiązał mnie z tymi ludźmi.

-Czego chcecie? - prychnęła wstając. Kurwa. Skubana wstała. Mikaelson, jebnij jej jeszcze raz! Mocniej! Dużo mocniej.

-Informacji. - odrzekł rzeczowo Elijah - Chcemy wiedzieć kilka rzeczy.

-Nic wam nie powiem. Możecie mnie od razu zabić! - wrzasnęła. Tyle wystarczyło, blondyn rzucił się w jej stronę i wgryzł w szyję, z jej ust uleciał głośny pisk, ale nic jej to nie dało. Po chwili jej martwe ciało upadło na podłogę.

Wstrzymałam oddech, aby nie dowiedzieli się o mojej obecności.

-Niklaus, teraz nasze kulturalne negocjacje szlag wziął. - syknął szatyn i wyciągnął z kieszeni marynarki chusteczkę, którą od razu podał bratu, aby wytarł usta, na których były widoczne ślady krwi.

-Przynajmniej nie jestem już głodny. - wzruszył ramionami - A co zrobimy ze szpiegiem? - mruknął, a szatyn zmarszczył brwi.

-O czym ty mówisz? - zapytał zdezorientowany. Nim zdążyłam zrobić jakikolwiek ruch już byłam trzymana przez pierwotnego. Mocno zacisnął dłonie na moich ramionach i wypchnął z kryjówki w stronę brata.

-O niej mówię. - mój oddech stał się nieregularny. Zaraz zginę? Tak będzie wyglądał mój koniec? Zresztą, lepsza śmierć z rąk Mikaelsonów niż życie z moją rodziną. Mogę umierać.




*******
Gwiazdki i komentarze mile widziane, do następnego rozdziału, wariaci! 🖤

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro