12.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

70 gwiazdek = nowy rozdział!

Wzięłam prysznic i wróciłam do pokoju, w którym miałam spędzić kolejną noc. Wzdychając położyłam się na łóżku.

Freya raz jeszcze próbowała mi wszystko wyjaśnić, ale niestety wciąż jest to dla mnie zbyt skomplikowane. Twierdzi, że jeśli znajdziemy sposób na odzyskanie mojej mocy to będę pierwszą w historii hybrydą wilkołaka i czarownicy, ja wolałabym jednak zostać człowiekiem.

Usłyszłam jak ktoś naciska na klamkę i wchodzi do środka. Podniosłam się i otworzyłam oczy.

-Klaus? - zdziwiłam się - Coś się stało?

- Freya. - mruknął - Ona się stała. - zmarszczyłam brwi - Jest dość potężna i ma dużo większą moc niż inne czarownice w miejscowym sabacie. - wyjaśnił i podszedł bliżej mnie. Okey, nie podoba mi się to... - Udało jej się wedrzeć do umysłu twojej matki. - westchnęłam.

-Co się stało? Jak źle jest tym razem? - zaśmiał się krótko na moje słowa.

- Nie wiem jak dla Ciebie, ale myślę, że mogło być gorzej. - mruknął, spojrzałam na niego zainteresowana - Zaklęcie, którego użyła ta czarowanica jest skomplikowane i Freya nie wie czy da się je przełamać, dlatego nie mamy pewności czy odzyskasz moc. - wyjaśnił. Przewróciłam oczami.

-Przeżyłam bez magi dwadzieścia lat i myślę, że dam radę więcej. - mruknęłam - To ta zła wiadomość? - pokręcił głową.

-Jeśli kogoś zabijesz nawet przez przypadek i przejdziesz przemianę to nie mamy pewności czy przeżyjesz. - wyjaśnił. Też mi tragedia... Nie planowałam nikogo zabić, więc to nie problem.

- Nie planowałam kariery płatnego mordercy, więc to dla mnie żaden problem. Nie chcę ani mocy ani tego cholernego genu wilkołaka... - opadłam z jękiem na łózko. Z moich oczu znów poleciały łzy.

Jestem słaba. Jestem zbyt słaba. Nie wiem już co mam robić. Nie kontroluję swojego życia. Nie mam wpływu na nic co się dzieje. Mam już dość. Chcę zasnąć i się nie budzić.

-No co ty. - mruknął i położył się obok mnie - Coś się wymyśli. Szturchnął mnie w ramię. - Nie rycz, bo nie mam pojęcia co powinien zrobić w takiej chwili. - westchnął. Zaśmiałam się cicho i wytarłam łzy. - Od razu lepiej, wilczku. - spojrzałam na niego zażenowana.

- Czy ja Ci przypominam wilczka? - zakpiłam.

- Kto wie, co los przyniesie? - zaczepił mnie. Po raz kolejny parsknęłam śmiechem. Może nie jest aż taki zły jak myślałam. Spojrzałam na niego kątem oka. Leżał obok mnie z zamkniętymi oczami i dłońmi pod głową.

-Wiem, że mnie obczajasz. - mruknął. Moje policzki pokrył róż, ale na ustach pojawił się uśmiech.

-Po prostu wolę Cię mieć na oku. - prychnęłam - Nie mam pewności, że coś Ci nagle nie odwali i się na mnie nie rzucisz próbując mnie zabić. - westchnęłam i usłyszłam śmiech. On ma taki ładny śmiech. Dlaczego tak często ma minę mordercy a nie ten fajny uśmiech.

- Nie jestem aż taki zły... - mruknął.

-Wcale. I wcale nie jestem wciąż pod wpływem twojej perswazji, aby nie zrobić nic wbrew Ciebie... - prychnęłam i znów usłyszałam śmiech pierwotnego.

-Wybacz. - przewróciłam oczami - W sumie mógłbym to przerwać, ale lubię mieć kontrolę nad wszystkim co się dzieje wokół mnie. - oznajmił. Ciekawe czy w łóżku też tak ma... O czym ja do cholery myślę? - Dobra, widzę, że jesteś zmęczona, więc idę. - wstał z łóżka i stanął obok. Ja mocniej wtuliłam się w ciepłą pościel, aby zasnąć. Może nie będzie tak źle jak myślałam...

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro