16.
70 gwiazdek = nowy rozdział!
-Sabrino, na pewno wszystko okey? - Freya wciąż drążyła temat. Westchnęłam i po raz kolejny skinęłam głową.
Nie mam zamiaru mówić nikomu o mojej rozmowie z Klausem, to sprawa między mną a nim i nikim więcej.
-Jest dobrze. - mruknęłam, poprawiając włosy, aby nie wchodziły mi na twarz - Po prostu się nie wyspałam i jestem trochę nieswoja. - skłamałam.
-Skoro tak mówisz. - westchnęła - Twoi rodzice i Marcel zaczęli poszukiwania. Po całym mieście są rozłożone ulotki z twoim zdjęciem, policja również została w to zaangażowana. Eliajh dziś zahipnotyzował kilku policjantów, wmawiając im, że przeszukali cały nasz dom i nikogo nie znaleźli. - wyjaśniła - Wychodzi na to, że naprawdę jesteś dla nich ważna z jakiegoś powodu. - mruknęłam.
Jęknęłam, siadajac na fotelu naprzeciwko blondynki. Schowałam twarz w dłoniach.
-Nigdy nic mi nie mówili. Czemu jestem im potrzebna? Co ich zdaniem miałabym wam powiedzieć? - warknęłam zmęczona i podniosłam wzrok na czarownicę.
- Nie mam pojęcia, Brina. Chciałabym Ci pomóc, ale gdy wchodzę do twojej głowy nie widzę nic co miałoby pomóc w zniszczeniu Marcela czy twojej rodziny. - westchnęła - Naprawdę nie wiem o co może chodzić i też męczy mnie ta sytuacja. - mruknęła i oparła się o oparcie fotelu.
-Co z tym zrobimy? - zainteresowałam się.
-Sama nie wiem. - mruknęła - Może brakuje mi mocy... - zastanowiła się - Może gdybym czerpała siłę z kogoś byłabym w stanie przedostać się przez barierę chroniącą twój umysł. - no to mamy światełko w tunelu.
-Możemy spróbować. - stwierdziłam wzruszając ramionami - W najgorszym wypadku nie dam rady i zginę. Życie. - spiorunowała mnie wzrokiem.
-Nawet nie gadaj takich głupot! - syknęła - Nie dopuszczę żeby stała Ci się krzywda. - obiecała, skinęłam głową.
-Okey. Kto nam pomoże? - zainteresowałam się.
-Najlepszym rozwiązaniem byłby Klaus, ale wątpię, żeby się zgodził, bo wtedy miałabym dostęp do jego myśli, a on nikomu z nas nie ufa w takim stopniu... - zmartwiła się - Elijah albo Rebekah też się nadadzą. - ton jej głosu jasno dał mi do zrozumienia, że wolałaby Klausa.
-Usłyszałem swoje imię. - Elijah wszedł do pokoju, poprawiając marynarkę - W czym mogę pomóc?
-Potrzebuję jakiegoś źródła energii, żeby zajrzeć do umysłu Sabriny. - wyjaśniła, szatyn posłał nam zmartwione spojrzenie.
-Czy to bezpieczne? Pannie West nie będzie nic grozić? - zainteresował się. Freya wzruszyła ramionami.
-Jestem prawie pewna, że nic jej nie grozi. - oznajmiła.
-Słowo "prawie" w twojej wypowiedzi, strasznie mnie niepokoi. - mruknął, poprawiając mankiet marynarki. Powoli podniósł wzrok na siostrę. - Jakie jest ryzyko?
- Potrzebuję kogoś naprawdę silnego, najlepszy byłby Klaus, ale wątpię, żeby się zgodził abym weszła mu do umysłu. Wiesz jaki jest. - skinął głową.
-Owszem, zdaję sobie sprawę z tego jak nieokrzesany i paranoiczny potrafi być Niklaus, jednak musimy wejść do głowy dziewczyny głównie dlatego, że nasz brat chce odzyskać władzę w Nowym Orleanie. - rzekł.
-Wątpię, żeby takie tłumaczenie coś pomogło... - mruknęła.
-NIKLAUS! - wrzask Elijahy rozniósł się po całym domu. O wow, ma facet głos...
-Czego? - blondyn dołączył do nas, rozglądając się wokół - No słucham. - spojrzał na brata.
-Nasza siostra, aby przedostać się do umysłu panny West potrzebuje, że tak to ujmę, źródła energii i twardzi, że najlepszym byłbyś Ty. - oznajmił. Klaus parsknął śmiechem.
-Gdzie jest haczyk? - prychnął, a Elijah posłał mu pytające spojrzenie - Gdyby chodziło tylko o to, powiedziałbyś to inaczej. - stwierdził - Więc słucham, gdzie haczyk?
-Przez czas rzucania zaklęcia będę miała dostęp do twoich myśli. - wyjawiła blodnynka. Hybryda parsknęła głośnym śmiechem.
-Wiedziałem. Moja odpowiedź brzmi nie. Nie pozwolę nikomu wejść do mojej głowy. - warknął.
-Niklaus, to Ty chcesz władzy nie ja ani nasze rodzeństwo. - mruknął zażenowany Elijah.
-Moja odpowiedź w dalszym ciągu brzmi nie. - warknął. Spojrzałam na niego zdziwiona. Jest szansa, że dowiemy się jak zdetronizować Marcela, ale on woli popadać w swoje paranoje... Masakra.
-W takim razie panna West nie będzie więźniem naszego domu, gdyż Ty nie chcesz współpracować. - warknął, uderzając dłonią w stół. Robi się niebezpiecznie...
-Świetnie! Skoro już jest niepotrzebna to mogę ją po prostu zabić tak jak jej siostrę? - zaszydził. Przeniosłam wzrok z szatyna na hybrydę, która uważnie mi się przypatrywała.
-No dalej. - syknęłam - Zrób to! Na co czekasz? Co Cię powstrzymuje? - ruszyłam w jego stronę i zatrzymałam się, gdy dzieliło nas jakieś trzydzieści centymetrów. Czułam na sobie wzrok Freyi i Elijahy, ale nie zwracałam na to uwagi. - O tym właśnie mówiłam! Masz takie paranoje, że zamiast zaufać siostrze i odzyskać władzę Ty wolisz stać przy swoim. - warknęłam - To Cię zniszczy. Otwórz oczy póki nie jest za późno. - warknęłam - I nie strasz mnie śmiercią, nie boję się jej. - minęłam go i ruszyłam do pokoju, w którym dziś spałam. Nie mam zamiaru czekać aż jaśnie pan zrozumie swój błąd. To obłęd...
Xoxo Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro