18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

70 gwiazdek = nowy rozdział!





-Ból może być gorszy niż ostatnio. - ostrzegła mnie Freya - Nie mogę obiecać, że nic Ci nie uszkodzę i, że nic Ci się nie stanie... - mruknęła niechętnie. Skinęłam głową.

-Spokojnie, wiem na co się piszę. - zapewniłam - Dam sobie radę, wytrzymam. Obiecaj mi tylko, że jeśli będziesz widziała, że jesteś blisko prawdy nie przerwiesz zaklęcia bez względu na mój stan. - poprosiłam, pokręciła głową.

- Nie. - usłyszłam znajomy kobiecy głos. Odwróciłam się i ujrzałam Rebeke. - Nie ma mowy, żebyś ryzykowała życie dla mojego brata! - zaoponowała - Władza nam miastem nie może być ważniejsza niż twoje życie. - syknęła.

-Rebekah, nie chcę Cię martwić, ale twoja przyjaciółka już się wypowiedziała w tej kwestii i to właśnie jej wersja mi się podoba. - uśmiechnął się pod nosem. Spojrzałam na niego spod byka. Nie jest tak zły na jakiego się kreuje, ale jest dupkiem.

- Sabrino, to naprawdę niebezpieczne i...

-Ale ja wiem na co się piszę. - przerwałam czarownicy - Po prostu zrób co musisz, ja sobie dam radę. - obiecałam.

-Dobrze. Gdzie Elijah? - zapytała blondynka. Wkurzona Rebekah opuściła pokój, wiem, że się o mnie martwiła, ale sama byłam ciekawa dlaczego nagle jestem potrzebna mojej rodzinie. Coś mi się wydaje, że bardziej skomplikowane niż mogłabym się spodziewać...

-Tutaj. - ubrany jak zwykle w czarny garnitur, wszedł do środka - Nie mam pojęcia dlaczego znów robimy to co Niklaus nam każe, ale miejmy to z głowy. - westchnął.

Tak jak poprzednio stanęłam w kole narysowanym przez Freye. Blondynka chwyciła pierwotnego za dłoń.

-Gdybyś czuła, że jest bardzo źle to proszę daj mi znać, nie chcę Cię mieć na sumieniu. - wyjaśniła, uśmiechnęłam się lekko pod nosem. Uroczo, ona się naprawdę martwi.

Blondynka po raz ostatni spojrzała na mnie i na swojego brata, westchnęła i zaczęła wymawiać zaklęcie.

Poczułam ból głowy, który z sekundy na sekundę przybierał na silę. Usilnie starałam się nie krzyczeć, ale powoli brakowało mi woli i czułam, że zaraz się rozpłaczę. Mało tego, ból zaczął się rozchodzić po całym ciele. W końcu dotarł nawet do palców u stóp i mówiąc delikatnie, myślałam, że mnie rozpierdoli...

Upadłam na kolana, dłońmi chwytając za głowę. Z ust uleciał krzyk i wiedziałam, że będzie tylko gorzej. Zaczęłam kaszleć i poczułam ciecz na dłoniach, mimo boku uchyliłam powieki i ujrzałam krew na dłoniach. Bosko, kaszlę krwią. Rewelacja... Zaczęłam się dusić nie mogąc złapać tchu.

-Freya! Ona już dłużej nie wytrzyma! - usłyszłam wrzask Kola. Milutko, kolejna osoba, która się o mnie martwi.

Kolejna fala bólu przeszyła moje ciało przez co wygięłam się na podłodze. Z nosa zaczęłam lecieć krew a ja czułam się coraz słabsza i słabsza.

Aż nagle nie czułam nic. Ból przeminął. Miliony igieł, które wbijały się w moje ciało zniknęły bezpowrotnie. Szybko zaczerpnęłam powietrza. Moja klatka piersiowa unosiła się nieregularnie. Przełożyłam dłoń do miejsca, gdzie biło serce i powoli otworzyłam oczy, aby zobaczyć co się dzieje.

Freya stała tylko dzięki pomocy brata. Kol i Klaus dokładnie obserwowali każdy mój ruch. Ja natomiast wzrok wbiłam w czarowanicę.

-Udało się? - wyszeptałam, przez krzyk miałam straszną chrypę i czułam ból gardla. Freya skinęła głową. - No to mów. - mruknęłam - O co w tym wszystkim chodzi. - poprosiłam, ale blondynka pokręciła głową.

-Odpocznij. - mruknęła - Za dużo emocji na zbyt krótki czas. Musisz odpocząć. - przewróciłam oczami i powoli wstałam.

-Czuję się dobrze. - prychnęłam. Jednak sekundy później poleciałam na ziemię, nie zderzyłam się jednak z podłogą, bo poczułam czyjeś ramiona na mojej talii. Nie miałam siły żeby zastanawiać, nie miałam siły żeby otworzyć oczu. Po prostu zasnęłam.





Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro