21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

70 gwiazdek = nowy rozdział!




Klaus Mikaelson siedział u siebie, zastanawiając się nad słowami rudowłosej. Nie umiał tego przyznać sam przed sobą, ale w jakiś sposób mu na niej zależało. Podczas ich krótkiej znajomości zaintrygowała go kilkukrotnie. Wiedział jednak, że jeśli zacznie mu zależeć zrobi się słaby. Wiedział, że jeśli przyzna sam przed sobą, że chciałby ją blisko może wiele stracić.

Chciał wywoływać strach, chciał aby na dźwięk jego imienia wszyscy drżeli ze strachu. Pełnia władzy i kontrolna nad wszystkim to coś bez czego nie potrafił żyć. Pragnął kontrolować każdy aspekt życia, nie tylko swojego, ale też tych którzy go otaczali.

Wiedział, że dziewczyna miała racje. Był świadom, że jego paranoje doprowadzą go do upadku, ale był zbyt dumny, żeby się do tego przyznać. Uczucia czynią go słabym, miał być królem, nie mógł pozwolić sobie na słabość.

-Kurwa. - zaklął pod nosem i poderwał się z miejsca. Nie wybaczy sobie, jeśli dziewczyna coś sobie zrobi. Nie wybaczy sobie jeśli z jego winy będzie cierpiała. Jak poparzony wybiegł z pokoju i ruszył do wyjścia.

-Niklaus...

-Nie teraz, Elijah. - warknął mijając brata. Szybko znalazł się poza posiadłością, wziął głęboki wdech w nadziei, że wyczuje gdzie poszła Sabrina. Szybko złapał trop i nie zamierzał zmarnować nawet sekundy. W nadludzkim tempie przebył odpowiednią odległość i znalazł się na ścieżce w lesie. W takim miejscu, gdzie rzadko przebywali ludzie. Szybko ujrzał rudowłosą, która zapłakana siedziała nas jakąś dziewczyną.

Spóźnił się. Nie zdążył. Zacisnął pięści będąc wściekłym na samego siebie. Wiedział, że dziewczyna miała już próby samobójcze, co będzie chciała zrobić teraz?

Z jego winy nie tylko nie ma już czystego sumienia, ale też raz w miesiącu będzie się zmieniać w bestię. Jeśli coś sobie zrobi to będzie to tylko jego wina. I tego nie potrafił sobie wybaczyć.

Mimo wielkich oporów podszedł na dziewczyny, która wciąż łkała. Gdy usłyszała kroki za plecami od razu się odwróciła. Gdy zobaczyła jego zawładnęła nią wściekłość.

Perspektywa Sabriny

Odwróciłam się gdy usłyszałam za sobą hałas. Klaus. Mimo łez lecących z moich oczu wstałam wściekła. mordując go wzrokiem. Bez zastanowienia ruszyłam w jego stronę.

-Jesteś z siebie zadowolony? - wybuchłam - Zabiłam ją. Zabiłam niewinną dziewczynę, bo ty tak chciałeś! - warknęłam.

Słyszałam co mówię, ale miałam wrażenie, że to nie byłam ja. To nie były moje słowa ani mój głos. Miałam wrażenie jakbym była kimś innym. Jakbym straciła jakąś część siebie.

Dokładnie obserwował każdy mój ruch. Jego oczy nie wyrażały wściekłości jak kilkadziesiąt minut temu. Teraz był spokojny. Błękitne tęczówki wpatrywały się we mnie, a ja bezmyślnie ruszyłam na niego.

-Nienawidzę cię! Słyszysz? Nienawidzę. - choć wiedziałam, że nic mi to nie da, zaczęłam bić pięściami w jego klatkę piersiową. Byłam świadoma tego, że on nie poczuje żądnego mojego ciosu, ale byłam zbyt załamana, żeby się zastanawiać czy działam logicznie. - Żałuję, że nie mogę cię zabić! - wysyczałam nie przestając go bić - Żałuję, że w ogóle cię poznałam! Żałuję, że kiedykolwiek się do ciebie odezwałam! - krzyczałam jak opętana. Czułam, że całą twarz miałam mokrą przez łzy. - Nienawidzę Cię. - warknęłam po raz kolejny i uniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy - Brzydzę się Tobą! - pisnęłam. Chwycił moje nadgarstki, zmuszając mnie do przerwania czynności. - Puść mnie. - syknęłam, próbując się od niego odsunąć, ale jedynie mocniej zacisnął dłonie na moich nadgarstkach - Do jasnej cholery, powiedziałam, że masz mnie puścić! - krzyknęłam i ponownie spojrzałam mu w oczy.

-Uspokój się. - jego hipnotyzujący głos dotarł do moich uszu. Sukinkot. - Posłuchaj... - mruknął. Przez perswazję nie mogłam się wyrywać, ale wciąż mogłam mówić.

- Nie mam ochoty. - warknęłam, przesuwając twarz bliżej jego - Masz nade mną kontrolę tylko dzięki perswazji. Jesteś zwykłym tchórzem. Jesteś nikim! Ty... - momentalnie zostałam przyparta do drzewa, dłonią zasłonił mi usta a drugą ręką trzymał na mojej talii.

-Tak wiem, jestem dupkiem. - prychnął. Próbowałam powiedzieć, że się zgadzam, ale jego dłoń skutecznie mi to uniemożliwiła. - Nie puszczę, bo zaczniesz krzyczeć. - oznajmił - Ewentualnie użyję na tobie perswazji. - pokręciłam głową. Westchnął, zastanawiając się nad czymś. - Czy jeśli zabiorę rękę nie zaczniesz krzyczeć? - pokręciłam głową - Na pewno? - skinęłam. Westchnął i powoli odsunął dłoń od moich ust...







Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro