26.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

70 gwiazdek = nowy rozdział!




Rozmowa z Klausem trochę podniosła mnie na duchu. To dziwne, bo to właśnie przez niego miałam doła, a teraz to on mnie pociesza. Chora sytuacja.

-NIKLAUS! - głos Elijah rozniósł się po całym domu. Mógłby być śpiewakiem operowym...

-Kurwa. - zaklął pod nosem blondyn. Uwielbiam ich rozmowy. Do pokoju wparował wściekły pierwotny. Szybko poprawił marynarkę i spojrzał na mnie i Klausa. - Powiedz mi bracie, dlaczego Marcel chodzi po mieście wściekły jak osa, a rodzice panny West stracili moc? Coś Ty zrobił, Niklaus? - Nie krył wściekłości ani oburzenia. Coś czuję, że to zaprowadzi do wojny. Nie potrzebna nam teraz wojna domowa...

-Elijah, spokojnie. - hybryda wstała z łóżka i stanęła naprzeciwko brata. Okey. Raczej nie wyglądają jakby to miała być spokojna rozmowa. Wyczuwam wymianę ciosów... - Zaraz Ci wszystko wyjaśnię, ale zachowaj spokój.

- Nie mydl mi oczu i po prostu się przyznaj, że zmusiłeś pannę West do morderstwa. - zbulwersował się. Nie dobrze. Bardzo bardzo nie dobrze. Blondyn westchnął, wiedząc, że musi powiedzieć prawdę. Był też świadom tego, że to jedynie pogorszy całą sytuację, ale nie miał zamiaru wymyślać jakiegoś barwnego kłamstwa czy intrygi.

-Skoro już musisz wiedzieć, to...

-To nie tak jak myślisz. - wtrąciłam, stając między nimi. Podobno wykrycie kłamstwa u wilkołaka nie jest takie proste. Mam nadzieję, że to prawda... - Wygląda to dość podejrzanie i niewiarygodnie. - uprzedziłam wampira - Zacznijmy od tego, że prawda o mnie i mojej rodzinie trochę mnie zszokowała. Nie łatwo jest się pogodzić z czymś takim, a ja jestem nie do końca zdrowa na umyśle i różnie reaguję... - westchnęłam. Nie mam bladego pojęcia do czego ja dążę, ale mam nadzieję, że jakoś z tego wybrnę. - Musiałam wszystko przemyśleć, więc wyszłam na spacer. Świeże powietrze i te sprawy. Niestety doczepiła się do mnie jakaś dziewczyna z pretensjami o nie wiadomo co. - to jakaś masakra, jeśli on w to uwierzy to niezły z niego debil - Wkurzona do granic możliwości jej przyłożyłam i upadła, uprzednio uderzając głową o ławkę. Chyba nie muszę mówiąc jak to się skończyło. - Matko boska, dlaczego nie potrafię kłamać? Chciałabym umieć to robić. - Kiedy uświadomiłam sobie co zrobiłam to byłam załamana. Nie wiedziałam co robić, jak się zachować... - dlaczego ja dalej w to brnę? Zabijcie mnie. Błagam, zabijcie... - Klaus znalazł mnie w lesie w nie najlepszym stanie. - wyjaśniłam - Nie powiedziałabym, że jest winny. - dodałam po chwili - Szczerze mówiąc, nie wiem co bym zrobiła gdyby mnie wtedy nie znalazł. - wzruszyłam ramionami. To najgorsze kłamstwo jakie w życiu słyszałam...

Patrzyłam wyczekująco na szatyna. Uwierzył mi czy nie? Niech w końcu coś powie!

Ja chyba zaraz zemdleję z tego stresu. To tylko wzbudzi jego podejrzenia, ale czuję, że dłużej tak nie wytrzymam...

-Powiem szczerze, Niklaus. - spojrzał na brata - Jestem zaskoczony twoim zachowaniem.

-Przecież jej nie zabiję. - prychnął - Może nam się jeszcze przydać. - dodał. Odwróciłam się w jego stronę, piorunując go wzrokiem. On nawet jak kłamię to jest dupkiem. To już jest talent...

-Tak czy inaczej. - westchnął wampir - Wybacz, że Cię oskarżyłem. Po prostu to strasznie w twoim stylu i byłem pewien, że to przez twoją ingerencję do tego wszystkiego doszło. - wyjaśnił pełen ogłady. Nie wierzę w to... On to kupił. Uwierzył w tę beznadziejną historyjkę. Jak na pierwotnego to trochę słabo. - Tak czy inaczej, mam jeszcze kilka pytań, więc...

- Nie chcę nic mówić, Elijah, ale Sabrina chyba jest teraz trochę ważniejsza niż Ty i te twoje pytania. - warknął blondyn i zrobił krok w stronę brata, jednocześnie stając równo ze mną.

-Oczywiście. - skinął głową - Panno West...

-Sabrina. - przerwałam mu - Dla większości po prostu Brina. - wzruszyłam ramionami.

- Oczywiście, jeśli tak wolisz, Sabrino. - mruknął z uśmiechem - Gdybyś potrzebowała czegokolwiek to możesz liczyć na mnie i resztę mojego rodzeństwa. - zagwarantował. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.

-Bardzo dziękuję. - szatyn po raz ostatni spojrzał na mnie i Klausa i wyszedł, zostawiając nas samych. Od razu przeniosłam wzrok na hybrydę.

-Dlaczego postanowiłaś mnie kryć po tym wszystkim co Ci zrobiłem? - zdziwił się. Uśmiechnęłam sie pod nosem i przygryzłam dolną wargę.

-Wciąż widzę w tobie dobro. - mruknęłam - Chcesz czy nie, ja już mam wyrobioną opinię na twój temat. - dodałam - I nie jesteś potworem. Bynajmniej nie dla mnie. - skwitowałam, cały czas patrzyłam na jego zaskoczoną minę - Umiem wybaczyć naprawdę wiele. - wyjaśniłam - A Ty jesteś jaki jesteś, bo życie Cię do tego zmusiło, rodzeństwo nie jest w stanie zrozumieć, że Ty miałeś z ojcem gorzej niż oni. Chcą Ci pomóc, ale nie wiedzą jak. A Ty przy każdym problemie używasz agresji jako broni. Nie tędy droga. - uśmiechnął się pod nosem.

-Chyba się co do Ciebie pomyliłem. Nie jesteś taka głupia jak myślałem. - puścił mi oczko, a moje usta uformowały się w zwycięski uśmiech. Może znajomość z nim przyniesie jakieś korzyści. Kto wie?



*****
I po raz kolejny Sabrina pokazuje swoje dobre serduszko... Jest zdecydowanie zbyt dobra i naiwna, ale co zrobić?

Dziękuję za 350 follow! Jesteście najlepsi! 🖤💋

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro