27.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

70 gwiazdek = nowy rozdział!




Freya po raz kolejny okrążyła salon, przeglądając księgę. Elijah, Klaus i Kol siedzieli na kanapie a ja wraz z Rebeką na fotelu. Każdy dokładnie skanował wzrokiem zaklęcia oraz stare historie, ale nigdzie nie było nic o przypadku takim jak ja. Nie mieliśmy pojęcia czy teraz jestem zwykłym wilkołakiem czy mam do tego jakieś zdolności. Nie mieliśmy też pewności czy jest sposób, żebym stała się czarownicą, ale to nie był dla mnie problem. Nie potrzebowałam tego.

- Nie ma! - wrzasnął Klaus, rzucając księgą o podłogę. Zaskoczona jego nagłym wybuchem podskoczyłam, trzęsąc się. Nigdy nie wiadomo czego się po nim spodziewać. - Czego szukamy? - rozejrzał się, ale nikt nie był w stanie mu odpowiedzieć. Nie wiedzieliśmy czego szukamy. Chcieliśmy wiedzieć cokolwiek... - No właśnie! To cholerna strata czasu! Niech każdy pójdzie w swoją stronę i wszyscy będą szczęśliwi. - podsumował, wzruszając ramionami. Wszystko fajnie, ale za dwa dni będzie pełnia a mnie czeka pierwsza przemiana w życiu i nie uśmiecha mi się być wtedy bez wsparcia.

-Genialnie, Niklaus. - prychnął Elijah - A co z panną... - posłałam mu mordercze spojrzenie, więc od razu się poprawił - z Sabriną. - mruknął - Czeka ją przemiana a my się do tego przyczyniliśmy! - syknął - Wypada, więc abyśmy jej pomogli.

- Nie ma zaklęcia, które oddałoby jej moc, ale jeśli coś miałoby się zmienić to będzie to w najbliżych dniach. - spojrzała na Klausa - Dlatego pod żadnym pozorem nie możemy pozwolić, aby "każdy poszedł w swoją stronę". - skwitowała, wyśmiewając się z brata. Hybryda wstała z kanapy.

-Wy róbcie swoje, a ja pójdę odzyskać coś co należy do mnie. - uśmiechnął się pod nosem i wyszedł.

Coś mi mówi, że Marcel będzie miał gościa... I nie będzie to dla niego przyjemna wizyta. Klaus chcę odzyskać władzę i zrobi to bez względu na cenę, więc jest naprawdę groźnym przeciwnikiem.

- No idź za nim. - mruknął Kol do brata i wrócił do czytania księgi, którą miał na kolanach. Elijah zmarszczył brwi.

-Dlaczego to właśnie ja mam za nim iść? - zdziwił się.

- Bo mnie czy Rebekę od razu by zasztyletował. Ciebie raczej oszczędzi... - zastanowił się chwilę - Znaczy tak mi się wydaję. To w końcu Nik, z nim nigdy nie wiadomo. - wzruszył ramionami.

- Nie mam zamiaru ganiać po mieście za naszym bratem. - sprzeciwił się wampir - Mamy ważniejsze rzeczy na głowie niż obsesje Niklausa. - prychnął i sięgnął po kolejną książkę.

To żart? Przecież powinni za nim iść. Nie ważne, że ma jakieś paranoje. Taki już jest i trzeba się do tego przyzwyczaić.

Westchnęłam, wstając z fotela.

-Ja za nim pójdę. - mruknęłam i odłożyłam księgę, szybko zbiegłam po schodach i ruszyłam w dzielnicę francuską. Jeśli poszedł do Marcela, to na pewno będą gdzieś dam.

Biegiem przemierzałam kolejne ulice aż w końcu zobaczyłam hybrydę i czarnoskórego przeze wejściem do knajpy. Może nie lubię Marcela, ale cieszę się, że wciąż żyje. Klaus różnie mógł zareagować...

Okey. Kłócą się. Tak, jestem na sto procent pewna, że to kłótnia. Nie dobrze, zły Klaus to bardzo niebezpieczny Klaus...

Na szczęście szybko udało mi się stanąć między nimi.

- Nie chcę się wtrącać w sprawy miasta. Kto tu rządzi i jak rządzi, ale myślę, że próba siły na widoku to debilny pomysł, panowie. - lewa dłoń spoczywała klatce piersiowej wampira, a prawa hybrydy. Oboje oddychali nieregularnie, a ja byłam przerażona, że to kwestia sekund kiedy się na siebie rzucą. Jednak zamiast tego czarnoskóry dokładnie skanował mnie wzrokiem.

-Sabrina? - zdziwił się. Zmarszczyłam brwi. Teraz będzie miły? A gdzie był, kiedy dowiedział się jak mnie traktuje rodzina? Gdzie był wielki król Nowego Orleanu, gdy potrzebowałam pomocy? - Wyglądasz jakoś inaczej... - wyszeptał.

-Może gdyby jej rodzina ją karmiła i nie biła przy każdej możliwej okazji to od zawsze widziałbyś tylko taką wersję. - syknął blondyn. Jego palce owinęły się wokół mojego nadgarstka i w ułamku sekundy pociągnęły mnie za jego plecy. - Gdzie byłeś, Marcellusie, gdy ktoś naprawdę potrzebował pomocy? - zakpił. Czarnowłosy naparł na Klausa. Nie! Tego nie chcemy. Szybko wyrwałam się z uścisku blondyna i znów wepchnęłam między nich.

Tym razem stali bliżej siebie, więc miałam utrudnione zadanie. Moje plecy całkowicie przywarły do klatki piersiowej hybrydy i nie czułam się z tym zbyt pewnie. Ręce pierwotnego znalazły się na moich biodrach, a przez moje ciało przeszedł dreszcz. Dłońmi delikatnie odepchnęłam Marcela w tył.

- To przez Ciebie twój ojciec nie może być regentem. - wściekł się Gerard - Gdyby nie Ty, wszystko miałbym pod kontrolą! - krzyczał, zwracając na siebie uwagę ludzi - Przez Ciebie stracę wszystko...

-Jak śmiesz mnie obwiniać? - wrzasnęłam - Nie wiesz przez co musiałam przejść przez te dwadzieścia lat! Nie wiesz jak wiele dowiedziałam się w ciągu ostatnich dni i nie masz pojęcia jak doszło do tego, że wyzwoliłam klątwę. - wysyczałam, piorunując go wzrokiem - A już na pewno nie masz prawa mnie oceniać. Wiedziałeś jak cierpię, ale nic z tym nie zrobiłeś. - warknęłam - Mam nadzieję, że stracisz wszystko bezpowrotnie. - oznajmiłam - A moim rodzicom przekaż pozdrowienia. - prychnęłam.

Marcel uniósł dłoń w górę, ale Klaus szybko przęjął cios wymierzony we mnie. Wykręcił rękę czarnookiego przez co ten upadł na ziemię, wyjąc z bólu.

-No wzorem rodzica to ja nie byłem. - syknął blondyn - Ale na kobietę w życiu ręki nie podniosłem i bym nie podniósł. - warknął, usłyszałam dźwięk łamanych kości - Za trzy dni jest rada. Zjawię się tam, a Ty grzecznie oddasz mi prawa do władzy w mieście. - mruknął, patrząc wampirowi w oczy - Rozumiemy się?

- Tak. - wysyczał Marcel. Usta hybrydy uformowały się w zwycięski uśmiech. Puścił czarnowłowego i odwrócił się w moją stronę.

- Na dziś już mamy wolne, możemy wrócić do szukania w książkach innego przykładu anomalii jaką jesteś. - wyszczerzył się. Frajer...

-Powiedział na wpół żywy pies. - zawiązałam ręce na piersi. Przewrócił oczami.

-Ciesz się, że Mam dobry humor, rudzielcu. Pozwolę sobie zignorować twoje słowa. - mruknął. Położył ramię na moje barki i zmusił do pójścia na przód. - Wrcamy. - dodał jedynie. Ja chyba serio nigdy go nie zrozumiem...



Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro