30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

80 gwiazdek = nowy rozdział!




I znów ten ból łamanych kości. To zdecydowanie najgorsze uczucie na świecie, ale wciąż myślę, że jest warto dla tych odczuć, które miałam będąc wilkiem. W końcu ostatnie kości przekształciły się w ludzkie kończyny.

Nagle przed oczami pojawiły mi się różne momenty z mojego życia. Jednak były to rzeczy, których nie pamiętałam. Jakby coś miało miejsce, ale zniknęło z mojej pamięci.

Zamknęłam oczy i zobaczyłam siebie i Klausa całujących się w jego domu. W pokoju, którym sypiałam, przebywając u nich.

Zobaczyłam Klausa, który spał ze mną w łóżku, tej nocy gdy Freya po raz pierwszy próbowała się dostać do mojej głowy i straciłam przytomność.

Zobaczyłam ciało dziewczyny, którą zabiłam. Ciało, które płonęło. Ale przecież... Przecież tam była karetka. Ratownicy.

O co w tym wszystkim chodzi?

Powoli wstałam na nogi i zaczęłam się rozglądać. Szybko zrozumiałam, że jestem naga, ale nim zdążyłam się zakryć, poczułam jak miękki materiał ląduje na moich ramionach. Szczelnie zakryłam się płaszczem pierwotnego i obróciłam w drugą stronę, stając z nim twarzą w twarz.

Mimo naszej chwili słabości, nie chciałam aby było między nami dziwnie. Liczyłam, że uda mi się z nim zachować dobre stosunki. Wolę go mieć w roli przyjaciela a nie wroga.

Dopiero po chwili dotarło do mnie co zrobiłam. Uprawiałam seks z Klausem, w lesie... Ja pierdolę... Co ja zrobiłam...

I co to były za wizje? To się naprawdę działo? Dlaczego tego nie pamiętam? Jeśli ten pieprzony kretyn notorycznie używał na mnie perswazji to nie ręczę za siebie...

-Całowaliśmy się? - pytanie opuściło moje usta zanim to przemyślałam. Spojrzał na mnie z jawną kpiną wymalowaną na twarzy.

-Wiesz... Nie tylko się całowaliśmy. - parsknął śmiechem. Dupek. On sie świetnie bawi.

- Nie chodzi mi o sytuację z lasu. - mruknęłam, a blondyn spoważniał - U Ciebie w domu. - sprostowałam - Spałeś ze mną w łóżku? - kontynuowałam - Ja nic nie rozumiem. - westchnęłam i spojrzałam mu w oczy. Zacisnął usta i odchylił głowę w górę, wzdychając.

-Mogłem się domyślić, że razem z pierwszą przemianą moja perswazja przestanie być skuteczna. - mruknął sam do siebie.

W tym momencie to mnie zirytował. Używał sobie na mnie perswazji gdy tylko miał ochotę i nie wygląda jakby miał wyrzuty sumienia...

-Nik, do jasnej cholery! O co w tym wszystkim chodzi? - jęknęłam, poprawiając jego płaszcz, aby nic nie odsłaniał. W końcu miałam na sobie tylko to...

-Możemy porozmawiać gdzieś indziej? - zaproponował.

-Po prostu chcesz uniknąć tej rozmowy... - zirytowałam się - Ale, że okoliczności nie są dla mnie sprzyjające - westchnęłam, patrząc na mój strój- zgadzam się. - wzruszyłam ramionami, mocniej wtulając w siebie płaszcz pierwotnego. Mikaelson skinął głową i odwrócił się na pięcie. Wzięłam głęboki wdech i podeszłam bliżej niego. - Nie kombinuj, jako wilkołak mam więcej siły. - mruknęłam ostrzegawczo - Może nie umiem nad tym panować, ale z pewnością jestem teraz bardziej niebezpieczna. - syknęłam z uśmieszkiem. Parsknął na moje słowa.

-A ja wciąż jestem pierwotnym. - mruknął i znalazł się przede mną - Wciąż mam więcej siły i jestem praktycznie nieśmiertelny. - wzruszył ramionami, dociskając moje ciało do drzewa - Więc nie polecam rzucania gróźb w moją stronę. - prychnął. Przymrużyłam oczami.

-Nie boję się Ciebie. - stwierdziłam zadowolona z siebie. Naprawdę się go nie boję. - Owszem wciąż możesz użyć na mnie perswazji. Dalej jesteś silniejszy, masz nade mną przewagę pod każdym względem. - zaśmiałam się z bezradności - Ale z jakiegoś powodu ja wciąż żyję! - wyrzuciłam ręce w powietrze - Miałeś tyle okazji, ale nie zabiłeś mnie. I oboje wiemy, że nie zabijesz. - spojrzałam mu w oczy - Nie jesteś potworem, Nik. - mruknęłam i uniosłam dłoń, gładząc go po policzku. Zamknął oczy i wtulił się w moją rękę. - Nie kreuj się na potwora, którym nie jesteś. Bądź sobą. - poprosiłam. Jego oczy momentalnie się otworzyły.

-Ja jestem sobą. - warknął - Nie jestem księciem, który wydostanie księżniczkę z wierzy. - prychnął - W tej bajce to ja jestem smokiem. - uśmiechnął się przebiegle.

-Zaryzukuję stwierdzeniem, że się mylisz. - syknęłam - Udowodnię, że nie jesteś taki zły. Choćby to była ostatnia rzecz jaką zrobię. - warknęłam i wyrwałam się z jego uścisku. Minęłam go i ruszyłam do auta.

Nie jest potworem. Udowodnię mu, że nie jest tak zły jak myśli...




*****
Mam ostatnio jakiś chujowy okres w życiu... Co u was słychać?

Macie jakieś rady na poprawę humoru? Będę wdzięczna za wszystko!

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro