35.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

90 gwiazdek = nowy rozdział!



-Czyli nie wiemy nic? - zirytował się Klaus.

-Nie mam pojęcia dlaczego nagle odzyskała moc. Nie mam pojęcia czy to ma związek z którymś z kochanków jej rodziców czy może bezpośrednio z jej rodzicami. - westchnęła Freya - Od początku coś blokuj jej umysł, a ja nie jestem w stanie tej bariery przebić. - wyjaśniła, patrząc na mnie - Przykro mi, ale nie jestem w stanie ci pomóc. Powiedziałam wszystko co wiem i nie widzę możliwości, abym dowiedziała się więcej. - westchnęła. Pokiwałam głową.

-Jasne, rozumiem. - uśmiechnęłam się - I tak bardzo mi pomogłaś. - moje słowa odrobin rozweseliły blondynkę - Zresztą - spojrzałam na Nika - cała wasza rodzina bardzo mi pomogła. - zaśmiał się na moje słowa.

-Z pewnością najlepszy był początek. - prychnął. No tak, przez kilka dni byłam kontrolą jego perswazji i siedziałam w piwnicy, przykuta kajdanami do ściany. Rewelacyjny początek znajomości. Pozazdrościć...

-A teraz nie gniewajcie się, ale mam trochę na głowie. - mruknęła czarownica i wyszła z salonu. Uczyniłam to samo chwilę po niej. Udałam się do pokoju, w którym przez jakieś czas sobie mieszkałam.

Skoro Freya nie jest w stanie mi pomóc. Klaus ma władzę nad Nowym Orleanem. A moi rodzice są pod wpływem jego perswazji i nie mają już mocy. To nic nie trzyma mnie w mieście. Mogę wyjechać. Być wolna i nigdy więcej nie wracać do tego cholernego miasta.

-O czym myślisz? - z letargu wytrącił mnie głos Klausa. Hybryda weszła do środka, uprzednio zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam i posunęłam się aby mógł usiąść obok mnie.

-Myślę o wyjeździe. - odparłam zgodnie z prawdą - Mało szczęśliwych wydarzeń tutaj przeżyłam. - dodałam, widząc zdziwioną minę Nika - Moje życie wywróciło się do góry nogami. - poskarżyłam się - Wszystko co kiedyś nazywałam codziennością pękło niczym bańka mydlana, ale nie mogę powiedzieć, że jestem z tego powodu nieszczęśliwa. - uśmiechnęłam się - Bo wręcz przeciwnie, w końcu jestem wolna i będę mogła zrobić to na co mam ochotę. To czego od zawsze pragnęłam. - wyznałam i spojrzałam na pierwotnego, który z uwagą mi się przysłuchiwał.

-Zaskoczyłaś mnie, rudzielcu. - zaśmiał się krótko - Nie sądziłem, że tak szybko będziesz chciała stąd uciec. - wyznał. Siedział tak blisko mnie, że jedyne na czym się mogła skupić to boski zapach jego wody kolońskiej, który działał na mnie niczym narkotyk. - Jaki masz plan? - zapytał i powoli położył się na łóżku, podkładając sobie poduszkę pod głowę.

-Nie mam planu. - wyjawiłam - Po prostu mam dość Nowego Orleanu. Nie mogę winić miasta, którego tak naprawdę nie znam, bo większość lat spędziłam zamknięta w domu. - mruknęłam - Ty masz sentyment do tego miejsca, ja czuję się tu obco. - stwierdziłam i położyłam się obok hybrydy, w odpowiedniej odległości. Wzrok miałam wbity w sufit, a w myślach miałam istny chaos. Co teraz będzie? Jak poradzę sobie sama? Co mam robić?

-Co jeśli mam dla ciebie propozycję? - ożywił się, cały czas był we mnie wpatrzony. Spojrzałam na niego kątem oka. W końcu przekręciłam głowę, aby patrzeć centralnie na niego.

-Co masz na myśli? - zainteresowałam się. Nie ukrywam, że w mojej głowie pojawiły się nieczyste myśli. Przepraszam, ale jestem tylko kobietą! Mam prawo do chwili słabości, zwłaszcza w towarzystwie kogoś takiego jak pierwotny, gdyż cały on kusi do złego.

Nagle zrozumiałam dlaczego dziewczyny wolą starszych i niegrzecznych chłopców. Nigdy jednak nie sądziłam, że ja jestem jedną z tych dziewczyn...

-Mam wrażenie, że twoje myśli zeszły na zupełnie inny tor. - parsknął śmiechem, a moje policzki stały się różowe Chyba odpłynęłam i się zorientował. - Nie mogę cię winić, gdyż nie ma co ukrywać, jestem czarujący i mam swój urok,któremu ciężko się oprzeć...

-Jesteś też skromny. Świetna cecha, na którą lecą kobiety. - wcięłam mu się w słowo.

-Otóż to. - poparł mnie - Będąc szczerym , jestem po prostu ideałem faceta i nie dziwię ci się, że myślisz o mnie w kontekście erotycznym... - zakryłam twarz dłońmi.

-Skończ. Na litość boską, skończ już! - przerwałam mu, czując, że moja twarz przypomina kolorem dorodnego pomidora.

-Właśnie miałem dojść do sedna, ale mi przerwałaś. - zwrócił mi uwagę - Wracając, przykro mi, że muszę ci złamać serce, aczkolwiek tym razem nie miałem na myśli seksu. - wyszczerzył się w moją stronę. Jęknęłam zażenowana.

-Tym razem? - to pytanie opuściło moje usta zanim się nad tym zastanowiłam. Debilka...

-Rudzielcu, czy wszystko musisz sprowadzać do seksu? Gdy złożyłem ci taką propozycję idąc do domu odmówiłaś, teraz wręcz się jej domagasz. Rozumiem, że kobieta jest zmienna, ale czy mogłabyś się zdecydować? Wprowadzasz mnie w błąd! - wyrzucił ręce w górę, a ja parsknęłam śmiechem, kręcąc głową.

-Powiesz w końcu co to za propozycja?

-A nie lepiej najpierw zrealizować twoje pragnienia? - zainteresował się. Ton jego głosu był niższy niż normalnie. Świadomie próbował mi zawrócić w głowie i sprowokować. Jego niedoczekanie.

-Mów o co ci chodziło. - poprosiłam.

-Co powiesz na to, żeby zostać w Nowym Orleanie? Mieszkać możesz u nas, nie mamy z tym najmniejszego problemu. Cały mój interes polega na tym, że jesteś potężniejsza niż Freya, liczę, że pomogłabyś mi z czarownicami. - wyznał.

-Bez knucia i spisków najzwyczajniej w świecie prosisz mnie o pomoc? - zdziwiłam się.

-Nie przypominam sobie, żebym prosił. - prychnął.



******
W ciągu dzisiejszego dnia, w szkole, usłyszałam słowo "matura" chyba z 300 razy i mam dość. Do matury ponad pół roku, a ja już mam dość XD. Taki mamy klimat.

A co tam u was? 😊

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro