37.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

90 gwiazdek = nowy rozdział!




-Jesteś chory. - mruknęłam do Nika - Obiecałeś, że czarownice będą mogły używać magii do woli, nie możesz tak po prostu zmienić zdania! - prychnęłam - Podpisałeś papiery! - uderzyłam dłonią w biurku, w jego pokoju.

Blondyn jednak w dalszym ciągu był w stu procentach skupiony na malowaniu obrazu. Jakby w ogóle mnie nie słuchał.

-Możesz na chwilę odłożyć ten cholerny pędzel? - syknęłam wściekła. Westchnął i spojrzał ma mnie z nad sztalugi. Gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały, z jego ust po raz kolejny uciekło westchnienie. Niechętnie odłożył pędzel i skupił całą swoją uwagę na mnie.

-Słucham. - mruknął niechętnie - Zazwyczaj to Elijah daje mi wykład na temat złego zachowania. - kiwnął głową w moją stronę - To dla mnie nowość, ale co zrobić...

-Nie graj mi tutaj i nie zmieniaj tematu. - przerwałam mu - Nie odbierzesz czarownicom wolności. - warknęłam - Nie pozwolę Ci na to. - prychnął pod nosem.

-Wilczku, pozwól, że coś Ci wyjaśnię...

-Nie, Nik. - pokręciłam głową - To nie negocjacje. Nie złamiesz danego słowa. - warknęłam dobitnie. Zazwyczaj to ja ulegam i zawsze wychodzi na jego, ale tym razem nie mogę odpuścić. Tu nie chodzi tylko o mnie, ale o całą społeczność czarownic.

Od przeszło tygodnia oficjalnie mieszkam z Mikaelsonami. Nie mam na co narzekać, Rebekah jest świetną przyjaciółką. Kol wstaje o czternastej, wychodzi i ciągle imprezuje, więcej go nie ma niż jest. Elijah z kolei na różne sposoby stara się dotrzeć do sumienia Nika, nie idzie mu zbyt dobrze. Freya jest dość tajemnicza, ciągle rzuca jakieś zaklęcia i to tyle. Ogółem, Mikaelsonowie są całkiem w porządku.

-Posłuchaj mnie, kochanie - jego głos był o ton niższy niż normalnie - tutaj to ja jestem samcem alfa i...

-Słuchaj mnie, kotek - przerwałam mu i starałam się jak najbardziej upodobnić ton głosu do jego. Szkoda, że akcentu się nie nauczę... - możesz sobie być kimkolwiek chcesz. - mruknęłam, a on spojrzał na mnie zainteresowany - Od samca alfa aż po owczarka niemieckiego. Co wolisz. - prychnęłam - Ale jeśli dajesz komuś słowo w moim towarzystwie, to licz się z tym, że tej obietnicy dotrzymasz. - warknęłam dobitnie.

Pokiwał głową. Nie wyglądał na wściekłego, bardziej na zaintrygowanego? Czyżbym zaimponowała samemu Klausowi Mikaelsonowi? Co za zaszczyt...

Zrobił krok w moją stronę.

Oj nie dobrze. Automatycznie się cofnęłam. Niby mu ufam, ale to Klaus Mikaelson i nigdy nie wiadomo co mu strzeli do tego głupiego łba...

Jego kolejny krok w przód i mój w tył. Spojrzał na mnie kpiąco. Wiedział, że obawiam się tego co zrobi. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę i był z siebie dumny. Ja go nigdy nie zrozumiem... Dlaczego on czerpie przyjemność z czyjegoś strachu? Toć to chore...

-Eee Nik, wiesz, że nie możesz brać wszystkiego na serio? - zaśmiałam się nerwowo, gdy moje plecy zderzyły się z zimną ścianą. Przez całe ciało przeszedł dreszcz spowodowany strachem.

Nie wiedziałam do czego jest zdolny i czego ode mnie chce. Jedyny plus jest taki, że nie mógł na mnie użyć perswazji, ale z drugiej strony co on chciał osiągnąć?

Na mojej twarzy pojawił się nerwowy uśmieszek. Starałam się uspokoić, ale nie bardzo mi to wychodziło. Miałam przyspieszony oddech i z każdą chwilą czułam, że jest mi coraz cieplej.

W końcu hybryda stanęła centralnie przede mną. Między nami było maksymalnie piętnaście centymetrów odstępu.

Wstyd się przyznać, ale jedyne o czym teraz mogłam myśleć to upojne chwilę spędzone z pierwotnym w lesie. Powinnam to wyrzucić z pamięci, ale nie byłam w stanie...

-Zmarkotniałaś i spoważniałaś. - zauważył śmiejąc się - Czyżbyś się czegoś obawiała, moja droga? - zakpił.

-Ciebie. - odparłam nim zdążyłam to przemyśleć. Teraz gryzłam się w język, mogłam to lepiej rozegrać...

-Mnie? - jego dłonie wylądowały na ścianie przy mojej głowie. Wstrzymałam oddech i mocniej wbiłam ciało w ścianę, chciałam po prostu zniknąć... - Czy to nie Ty, mówiłaś, że tak naprawdę jestem dobry i...

-Tak, tak. - przerwałam mu - Wiem co mówiłam, ale... - tym razem to blondyn mi przerwał.

Nie siląc się na bycie delikatnym wpił się w moje usta. Nim zdążyłam zrozumieć co się dzieje, jego język znalazł mój...


*****
Aż ciężko mi uwierzyć, że jesteśmy tak blisko końca kolejnej mojej pracy...

Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro