39.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

90 gwiazdek = nowy rozdział!





-Nie możesz mu na tyle pozwalać! - prychnął Elijah, uderzając dłonią w stół. Przewróciłam oczami, krzyżując ręce na piersi.

- Nie bawię się ani w niańkę ani zbawiciela! - wzruszyłam ramionami - Gdy go poznałam, byłam ofiarą jego porwania. - warknęłam - Wyobraź sobie, że wiedziałam jaki jest od samego początku i niestety takiego go polubiłam... - westchnęłam.

Naprawdę nie wiem za co ja lubię tego paranoika, ale mam dla niego jakąś słabość. Chciałabym go nie lubić, ale jakoś nie umiem. Jestem w stanie usprawiedliwić każdą jego zbrodnie.

-Panno West, naprawdę wiele jestem w stanie zrozumieć, ale nie...

-ELIJAH! - wrzask hybrydy rozniósł się po całym domu. Mam wrażenie, że Elijah zakończy dzisiejszy dzień sztyletem w sercu z małą pomocą Nika.

Westchnęłam i obeszłam stół wokół, aby być jak najdalej od szatyna. Wolę nie ryzykować, że wybuch złości Nika zacznie się na Elijahy a skończy na mnie...

- Co się tym razem stało, Niklaus? - wampir stanął naprzeciwko brata. Nik stał z rękami spuszczonymi wzdłuż ciała i zaciśniętymi pięściami.

Oho, będzie bójka.

-Jak śmiesz robić cokolwiek za moimi plecami? - warknął blondyn. Oczy zmieniły kolor na złoty, a wokół nich pojawiły się rzędy czarnych żyłek, z ust wystawały pokaźnych rozmiarów kły. Dobrze, że Elijah jest nieśmiertelny, bo inaczej mógłby źle skończyć.

-Nie mam bladego pojęcia o czym mówisz, Niklaus. - mruknął wampir. Zaczęłam słychać z większym zainteresowaniem. Co złego mógłby zrobić Elijah? Przecież on jest święty...

-Negocjacje z Daviną to...

-Chwila, chwila! - przerwałam szatynowi. Pierwotni od razu przenieśli swój wzrok na mnie. - Chciałeś negocjować z tą zdzirą? - zakpiłam, a wampir skinął głową - Na litość boską! - jęknęłam - Cały czas myślałam, że z rodziny to ty jesteś ten najinteligentniejszy... A teraz mam wrażenie, że już Kol jest mądrzejszy. - prychnęłam, krzyżując ręce na piersi. Elijah już otwierał usta, ale przerwał mu huk zamykanych drzwi. Do środka wparował uśmiechnięty Kol.

No proszę o wilku mowa.

-Co ty taki szczęśliwy? - prychnął blondyn.

-Umówiłem się z zajebistą laską. Mówię wam, dziewczyna dziesięć na dziesięć. - wyszczerzył się jeszcze bardziej. Wow, ile randka może sprawić radości...

-Kim jest ta szczęściara? - zapytałam roześmiana. Klaus parsknął śmiechem.

-Powinnaś raczej zapytać, kto jest tą ofiarą. - mruknął, a Kol spiorunował go wzrokiem. Nik wzruszył ramionami i przewrócił oczami. - Okey. Co to za jedna? - udał zainteresowanie.

-Davina Claire. - odparł i zniknął z naszego pola widzenia. Gdy zobaczyłam minę Klausa i Elijahy wybuchłam głośnym śmiechem.

-Okey. - uniosłam ręce w górę - Myliłam się. To Kol jest najgłupszy z was wszystkich. - zaśmiałam się. Elijah w dalszym ciągu był wpatrzony w martwy punkt przed sobą, a Nik miał rozchylone usta. Żaden z nich nie był w stanie ukryć swojego szoku, wywołanego randką brata. - Gratuluję, Elijah, spadłeś na miejsce drugie z pięciu żywych. - uśmiechnęłam się.

Przecież nie będę liczyć martwego Finna. Zresztą i tak nikt go nie lubił.

-Powiecie coś w końcu? - parsknęłam śmiechem. Klaus potrząsnął głowę, aby wyrwać się z głębokiego stanu zamyślenia.

-KOL! - wrzasnął jakby ktoś go obdzierał ze skóry - Wracaj tu do cholery! - krzyknął i ruszył tam, gdzie wcześniej jego młodszy brat.

Czyli to jednak Kol skończy jako pierwsze ze sztyletem w sercu. Życie lubi zaskakiwać... Ale jakby się nad tym zastanowić to Elijah też pewnie skończy w trumnie. Zostaną mi Freya i Rebekah, mogło być gorzej...

-NIKLAUS! - Elijah w końcu się otrząsnął i błyskawicznie wyszył za hybrydą - Zostaw Kola w spokoju! Najpierw porozmawiajmy! Później będziesz sztyletował! - mimo że, zniknął z mojego pola widzenia to doskonale go słyszałam.

Mężczyźni z rodu Mikaelson mogliby być śpiewakami operowymi, mają naprawdę donośny głos. Kariera murowana.

Westchnęłam i zsunęłam się z krzesła, na którym siedziałam. Nalałam sobie soku do szklanki i poszłam do pokoju Kola, bo zapewne właśnie tam rozgrywa się dramat rodzeństwa Mikaelson. Sytuacje, które miały miejsce od czasu, kiedy zamieszkałam u Mikaelsonów, pokazały, że jedyną osobą, której Nik nie skrzywdzi jestem ja. Inni szybko kończyli ze sztyletem w sercu. Mnie na szczęście nie mógł zasztyletować. Dlatego myślę, że i tym razem nic mi nie będzie.



Xoxo Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro