CZ.2 22. Wszystkiego najlepszego kochanie.
Igor pov.
Nie jestem w stanie określić co czułem w tym momencie. Jechaliśmy właśnie w karetce do szpitala. Serce mi pękało, gdy widziałem jak Wiktoria cierpi. Nie byłem w stanie nawet wyobrazić sobie tego bólu, którego teraz doznawała. Cały czas trzymałem ją za rękę i po prostu byłem obok.
Gdy dojechaliśmy na miejsce, mimo że jestem ojcem dziecka nie pozwolono mi być przy porodzie.
***
Nastał nowy dzień, a ona wciąż krzyczała. Minęło już 5 godzin, a poród trwał dalej. Byłem przerażony, bałem się, że coś idzie nie tak, nie wiedziałem, czy powinno to tyle trwać.
Chodziłem w tę i we w tę po korytarzu, gdy nagle krzyki ustały i usłyszałem płacz dziecka. Z sali wyszła pielęgniarka.
- Może Pan wejść. Pana synek właśnie przyszedł na świat. - uśmiechnęła się do mnie.
Podszedłem do drzwi i zamurowało mnie. Stałem jak wryty, zatkało mnie. Zrobiłem kilka kroków w stronę łóżka, na którym leżała Wiktoria, na rękach trzymała malutkiego chłopczyka, który powoli przestawał płakać. Spojrzałem na nich i łzy wypłynęły z moich oczu. Wiktoria podniosła na mnie wzrok i ze łzami w oczach szeroko się do mnie uśmiechnęła wyciągając rękę w moją strone.
- Dotknij go. - szepnęła resztkami sił. Pogłaskałem chłopca lekko po główce, bałem się, że zrobię mu krzywdę, był taki delikatny. Ręce mi się trzęsły.
- Kochanie, nie płacz. - powiedziała ciepłym głosem patrząc na mnie.
- To najcudowniejszy moment w moim życiu. - w końcu wydusiłem z siebie te słowa nie mogąc powstrzymać łez.
***
Wiktoria razem z naszym synkiem została przewieziona z porodówki do sali. Czekałem na korytarzu, aż pozwolą mi wejść do środka. Po chwili jedna z pielęgniarek wyszła z sali i zawołała mnie.
Wszedłem do pokoju i na łóżku leżała Wiki, a dziecko w inkubatorze.
- Dlaczego on tu leży? - zapytałem marszcząc czoło i zaglądając przez szybę do środka.
- Spokojnie. Urodził się dwa tygodnie za wcześnie, ale to nic takiego, wszystko jest w porządku. - uspokoiła mnie.
Spojrzałem na nią. Była wyczerpana. Miała podkrążone oczy i mokre włosy od potu. Usiadłem przy niej na krześle obok łóżka i chwyciłem za dłoń.
- Jesteś moją bohaterką wiesz? - szepnąłem patrząc w jej zmęczone oczy.
- Co ty mówisz, Igor. - uśmiechnęła się lekko do mnie.
- Tylko prawdę. - odwzajemniłem uśmiech - Po raz drugi w moim życiu, sprawiasz mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Zmieniłaś moje życie, które było do dupy, na coś wspaniałego. - powiedziałem i spojrzałem na maleństwo, które już kochałem ponad wszystko.
Poczułem na policzku ciepłą dłoń Wiktorii. Zewnętrzną stroną głaskała mnie po nim, a w jej oczach zobaczyłem łzy.
- Nie płacz już. - pocałowałem ją w rękę - Nie płacz. - powtórzyłem szeptem.
- Wiesz co jeszcze jest piękne? - zapytała.
- Co takiego?
- Tylko nie mów, że zapomniałeś co dziś za dzień. - spojrzała na mnie podejrzliwie.
Zastanowiłem się chwilę i przypomniałem sobie.
- Dziś jestem 23 kwietnia czyli... - przerwałem i uśmiechnąłem się pod nosem.
- Wszystkiego najlepszego kochanie. - położyła dłoń na mojej szyi i przyciągnęła moją twarz do swojej zostawiając na moich ustach czuły pocałunek.
- Dałaś mi najcudowniejszy prezent. - pogłaskałem ją po głowie - Mogę wziąć go na ręce? - zapytałem błagalnym tonem.
Uśmiechnęła się do mnie czule i skinęła głową w odpowiedzi. Podszedłem do inkubatora i ostrożnie wyjąłem chłopca. Wygląda zupełnie jak ja, gdy byłem dzieciakiem - brązowe oczy i cienkie włoski w tym samym kolorze. Usta za to ma po Wiktorii. Pełne i uwydatnione, nos też identyczny do jej. Jest śliczny.
Wiktoria pov.
- Hej skarbie. - szepnął lekko kołysając niemowlaka - Ale mi zrobiłeś niespodziankę. Twój tatuś kończy dziś 22 lata i najlepszy prezent jaki dostał od twojej mamusi to ty.
Patrzyłam na nich ze łzami w oczach. Igor był taki szczęśliwy. Kto by pomyślał? Na początku w ogóle nie chciał tego dziecka, a teraz? Zachowuje się jakby nie czekał na nic innego niż na jego przyjście na świat.
- Jak damy mu na imię? - spojrzał na mnie.
- Hmm - zastanowiłam się chwilę - Mi się podoba Kuba.
- Kuba Bugajczyk. - zaśmiał się cicho szatyn.
Widziałam iskierki w jego oczach. Nigdy wcześniej nie widziałam go tak zadowolonego. Razem z synkiem na rękach wrócił na miejsce obok mnie, które zajmował chwilę wcześniej.
- Nigdy bym nie pomyślał, że doczekam takiej chwili. - powiedział patrząc na mnie - A jeszcze bardziej nie spodziewałem się tego, że da mi to tyle radości. - dodał i pocałował chłopca delikatnie w czółko, po czym odłożył go do inkubatora - Na pewno nic mu nie będzie? - zapytał stojąc nad dzieckiem.
- Chodź tutaj. - wyciągnęłam rękę w jego kierunku, którą po chwili chwycił i usiadł na łóżku obok mnie. Podniosłam się lekko do pozycji wpółsiedzącej i spojrzałam mu w oczy - Wszystko będzie dobrze, ej. - uśmiechnęłam się - Wszystko rozumiesz? - zacisnęłam uścisk na jego dłoni, który odwzajemnił.
- Tak bardzo was oboje kocham. - te słowa były tak cholernie szczere. Przybliżył się do mnie i pocałował mnie ostrożnie w usta.
- My ciebie też. - położyłam rękę na jego szyi i przyciągnęłam do swojej klatki piersiowej, po czym pocałowałam go w czubek głowy. Lekko owinął ręce wokół mojej talii i wtulił się we mnie. Dotykał mnie tak delikatnie , jakbym miała się zaraz rozpaść.
- Nie wiedziałem, że poród będzie trwał tak długo. - powiedział nagle, na co zaśmiałam się - Żeby tego było mało, nie chcieli mnie wpuścić do środka.
- Cieszę się, że już mam to za sobą. Czuję się 1,700 kg lżejsza. - odpowiedziałam, a Bugajczyk spojrzał na mnie z uśmiechem.
W tym momencie drzwi do sali się otworzyły, a w nich staneli Natalia i Adrian. Blondynka podbiegła do mnie i przytuliła mnie.
- Moja kochana, dzielna siostra. - powiedziała entuzjastycznie nie przestając mnie przytulać.
- Daj spokój Natalia, zaraz mnie udusisz, a nie mam siły. - skarciłam ją śmiejąc się.
Odkleiła się ode mnie i zmrużyła na mnie oczy z uśmiechem.
- To najpiękniejsze dziecko jakie widziałem. - odezwał się Adrian patrząc w inkubator.
- Jest podobny do mnie. - wtrącił się Igor, na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- No tak, to wszystko wyjaśnia. - powiedziała z sarkazmem Natalia.
- Żartowałem. - odparł szatyn przez śmiech - Jest podobny, ale taki ładny jest dlatego, że jego twarz przypomina twarz Wiktorii, jak dwie krople wody.
- Z tym się zgodzę. - przytaknął mu Borowski - No i jak się czujecie jako rodzice?
Spojrzałam wymownie na Igora. To był najpiękniejszy dzień w naszym życiu. Dziś uśmiech w ogóle nie schodził mi z twarzy.
- Nigdy nie czułem się lepiej. Polubię bycie tatą, będę spędzał z tym maluchem każdą wolną chwilę. - odpowiedział pewnie.
- Zobaczymy czy tak chętnie będziesz wstawał w nocy albo zmieniał pieluchy. - przewróciłam oczami.
- Oj tak, faceci tego nie lubią. - pogroziła mu palcem blondynka.
- Będę robił wszystko żeby Ci pomóc. - spojrzał na mnie, a w jego głosie wyczułam powagę i szczerość.
- Tak w ogóle to wszystkiego najlepszego Bugajczyk, ale prezent dostaniesz późnej. - zatarł ręce Borowski.
- Już dostałem. Tam leży. - wskazał ruchem głowy na synka.
To jest Igor na jakiego czekałam.
3 dni później
Właśnie wróciliśmy do domu. Kubuś leżał w łóżeczku, które kupił Igor, gdy byłam w szpitalu. Zaskoczył mnie, że sam sobie z tym poradził.
Poczułam dłonie szatyna na swojej talii. Stanął za mną i przytulił mnie z tyłu zbliżając swoją twarz do mojej. Teraz razem staliśmy nad nowym członkiem naszej rodziny.
- Zadzwoniłem wczoraj do twojego taty. - powiedział po czym cmoknął mnie w policzek - Przyjedzie dziś wieczorem.
- Wyręczyłeś mnie. Miałam to zrobić dzisiaj, w szpitalu nie miałam siły o tym myśleć. - odpowiedziałam głaszcząc go po policzku i przytulając swoją twarz do jego.
W tym momencie Igorowi zawibrował telefon. Odebrał go i wyszedł rozmawiać do drugiego pokoju, co trochę mnie zdziwiło, ale nie zamierzałam drążyć tematu.
***
Nadszedł wieczór. Usłyszałam pukanie do drzwi. Poszłam je otworzyć i zobaczyłam swojego tatę. Uśmiechnęłam się i wpuściłam go do środka, po czym przytuliłam się do niego.
- Córeczko, czemu nie powiedziałaś mi wcześniej, że spodziewacie się z Igorem dziecka? - spojrzał na mnie trzymając mnie za ręce.
- Kiedy niby miałam to zrobić? - przechyliłam głowę na bok i popatrzyłam na niego wzrokiem "no co ty tato".
- Już dobrze. - skończył temat i w tym momencie w przedpokoju pojawił się Igor.
- Dzień dobry. - uśmiechnął się szczerze i przytulili się na przywitanie.
Nie powiem, ale byłam szczęśliwa, że złapali ze sobą tak dobry kontakt. Nigdy bym nie przypuszczała, że tak to będzie wyglądać.
- Cześć Igor. - odpowiedział podając mu jeszcze rękę - Arek ze mną przyjechał, ale niestety nie chciał przyjść. - westchnął.
Kątem oka zauważyłam, jak szczęka Bugajczyka się zacisnęła.
- Przepraszam, muszę na chwilę wyjść. Wrócę niedługo. - uśmiechnął się szybko i nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć zniknął za drzwiami. Super.
Igor pov.
Idealnie się złożyło. Wiedziałem, że ojciec Wiktorii przyjedzie tu ze swoim synalkiem, a tamten się wykręci, bo ma przecież coś do załatwienia w Piastowie. Durny fiut, dorwę go i zabije.
Wsiadłem do samochodu i zadzwoniłem do Adriana. Kazałem mu czekać na mnie pod blokiem za 5 minut.
Po kilku minutach zaparkowałem pod klatką Borowskiego, a ten wsiadł obok mnie do samochodu.
- Co jest grane? - zapytał.
- Arek jest w Piastowie. - wyjaśniłem krótko.
- Jak się domyślam zamierzasz teraz załatwić te sytuacje z Wiktorią?
- To może być jedyna szansa, tylko jest problem. - podrapałem się po karku. Spojrzał na mnie pytająco unosząc brew do góry - Nie wiem gdzie oni mogą teraz być, bo przypuszczam, że jest z Ernestem i Dianą, a do tego na pewno już wie, że dowiedziałem się o wszystkim.
- Masz do niego numer? - zapytał.
- Mam. Wziąłem go z telefonu Wiktorii.
- Podaj mi. - rozkazał. Zmarszczyłem czoło, ale zrobiłem to, o co poprosił.
Po chwili słyszałem już sygnał w słuchawce, bo Borowski wziął rozmowę na głośnomówiący.
- Halo? - odezwał się znany mi głos po drugiej stronie telefonu.
- Cześć Arek, z tej strony Adrian. Słyszałem, że jesteś w Piastowie. Co ty na to, żeby spotkać się na jakieś piwo i wreszcie się poznać? - zaproponował Borowski.
- Adrian? Ten Adrian od Natalii tak? - ale baran.
- Tak. Wiesz, jesteś bratem mojej przyjaciółki, więc fajnie by było poznać się osobiście, a nie tylko z opowieści.
- Jasne, myślę, że to dobry pomysł. Gdzie i za ile?
- Bądź w parku przy LO za 15 minut. - rozkazał i rozłączył sie. Muszę przyznać, że idealnie to wymyślił.
- No stary, brawo. - zaśmiałem się.
- Do usług. - zawtórował mi.
- Nie poznałeś go wcześniej?
- Nie, więc wykorzystajmy to. Wykładam ci go na tacy. - poruszył brwiami patrząc na mnie. Znów się zaśmiałem.
- Nie wiem co bym czasem bez ciebie zrobił Borowski. - przewróciłem oczami i ruszyłem w umówione miejsce.
Byłem zdeterminowany do tego, aby załatwić z Arkiem to wszystko raz na zawsze. Nie mogę mu tego odpuścić. Ten sukinsyn pożałuje, że tak pojebany pomysł wpadł mu do jego głupiego łba.
🔜 NEXT
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro