CZ.2 24. No, teraz możesz już wypierdalać.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłam oczy i zaczęłam rozglądać się dookoła. Chwila, co się stało? Nie pamiętałam jakim cudem się tu znalazłam. Pamięcią sięgałam tylko do momentu, w którym ktoś zasłonił mi usta na ławce i sądząc po słowach, które wypowiedział, był to Arek, ale co zrobił później, że straciłam przytomność?

Byłam przerażona. Najciekawsze w tym wszystkim było to, że wcale nie byłam związana czy coś. Znajdowałam się w ciepłym pomieszczeniu, które na moje oko wyglądało jak strych lub piwnica. Pewności nie mam, kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem.

Podeszłam do drzwi i pociągnęłam za klamkę, ale były zamknięte. W tym momencie przypomniałam sobie, że mam przy sobie telefon. Zaczęłam nerwowymi ruchami szukać go w bluzie i spodniach, ale zdaje się, że został mi zabrany. Westchnęłam głośno i nie wiedziałam co mam robić. Nie wiedziałam nawet, która jest godzina i jak długo tu siedzę, w tym pomieszczeniu nie było ani jednego okna, aby to ocenić.

Zastanawiałam się, czy Igor do mnie dzwonił. Ba, głupia. Na pewno dzwonił. I na pewno już wychodzi z nerwów z siebie, że nie wróciłam jeszcze do domu. Znów podeszłam do drzwi i zaczęłam szarpać za klamkę oraz mocno do nich walić. Nic. Po chwili powtórzyłam czynności i usłyszałam czyjeś kroki. Minęło kilka sekund i usłyszałam dźwięk przekręcającego się zamka, a w drzwiach stanął Ernest. Wszedł do środka i spojrzał na mnie ze skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami.

- Gdzie jest Arek? - zapytałam od razu.

- Zajęty, czego od niego chcesz? - patrzył na mnie, a ja myślałam, że zaraz przyłoże mu w mordę. Jego pysk i tak wyglądał już strasznie, Igor o to zadbał.

- Czego chce? - uniosłam brwi do góry - Ty się mnie pytasz czego ja chcę? Czego wy kurwa ode mnie chcecie?! - wrzasnęłam.

- Przymknij tą ładną buzię, bo nie chcesz abym Ci w tym pomógł. - uśmiechnął się złośliwie i zmierzył mnie wzrokiem.

- Bo co mi zrobisz? - zapytałam pewna siebie. Wiktoria, ty idiotko.

Podszedł do mnie i złapał mnie za nadgarstki. Przygwoździł do ściany i chuj wie co chciał zrobić, ale kopnełam go najmocniej jak umiałam w krocze, przez co puścił mnie i zwinął się z bólu na ziemi. Wykorzystałam moment i uciekłam z pomieszczenia, którego nie zamknął wchodząc tutaj. Biegłam po jakichś schodach. Gdy byłam już na dole okazało się, że jestem u kogoś w domu. Spojrzałam przez okno. Przeraziłam się. To nie był Piastów. Wywieźli mnie gdzieś za miasto, bo kojarzyłam te okolice.

Po cichu przechodziłam wzdłuż korytarza oglądając się dookoła. Gdy nikogo nie było w pobliżu przyspieszyłam kroku i w tym momencie z kimś się zderzyłam. Podniosłam wzrok i zobaczyłam nie kogo innego jak moje brata bandyte.

- Dokąd się wybierasz? - zapytał zastawiając mi drogę.

- Wypuść mnie stąd. - warknęłam patrząc mu prosto w oczy.

- Nie, jeszcze cie nie wypuszcze. - jeszcze? On jest nienormalny.

- Czego chcesz?

- Wszystkiego się dowiesz, a teraz wracaj na górę.

- Nigdzie nie pójdę. - powiedziałam stanowczo krzyżując ręce pod piersiami.

Jego szczęka zacisnęła się. Zrobił krok w moją stronę i przerzucił mnie sobie przez ramię.

- Puszczaj mnie słyszysz?! - krzyczałam uderzając pięściami w jego plecy.

- Zamknij pysk! - odkrzyknął.

Nie przestawałam się wyrywać, ale po chwili byliśmy znów w pomieszczeniu, z którego kilka minut temu uciekłam. Ernest stał na ugiętych nogach trzymając się z grymasem na twarzy za swoje przyrodzenie.

- Ej! - krzyknął na niego Arek - Nie umiesz sobie poradzić z jedną laską?! - warknął na niego - Przez ciebie by uciekła.

- Sprzedała mi kopa w.. w sam wiesz co i uciekła. - odpowiedział ledwo słyszalnym głosem.

- Żałosne. - burknełam pod nosem.

- Mówiłaś coś? - zwrócił się do mnie mój "brat".

- Tak. Że jesteś jebanym chujem i jeszcze dziś będziesz żałował, że się urodziłeś. - splunęłam na niego.

W tym momencie chyba go zdenerwowałam. Wytarł ręką miejsce na twarzy, w którym go oplułam, a jego oczy zrobiły się czerwone.

- Ernest, wyjdź. - rozkazał dalej na mnie patrząc. Chłopak bez słowa wykonał polecenie.

Arek podszedł do mnie i dostałam mocno w twarz. Upadłam na ziemię łapiąc się za obolałe miejsce. Zaczęłam cofać się do tyłu na ziemi, gdy zobaczyłam, że znów zmierza w moim kierunku, ale zderzyłam się ze ścianą. Teraz już byłam w głębokiej dupie. Schylił się nade mną i złapał mnie za koszulkę, która zaczął ze mnie zrywać. Byłam przerażona. Mój własny brat chciał mnie zgwałcić.

- Pierdol się! - wrzeszczałam machając nogami, aby tylko mnie puścił.

- Nie ruszaj się to będzie mniej bolało. - powiedział blokując mi nogi siadając na nich.

- Nie dotykaj mnie kurwa! - odpychałam go od siebie, ale nie przestawał - Głuchy jesteś?! - krzyknęłam i uderzyłam go pięścią w twarz.

Odwinął się do tyłu i spadł ze mnie. Wstałam i zaczęłam biec do wyjścia, ale złapał mnie w pasie i pociągnął do tyłu.

- Teraz już kurwa przegięłaś. - warknął popychając mnie na ścianę.

Przywarł do mnie i zaczął ściągać ze mnie spodnie. Rzucił mną na podłogę i zaczął dobierać się do mojej bielizny.

- Zostaw mnie, błagam! - krzyczałam przez łzy.

- Zamknij się w końcu bo cię zwiążę! - zagroził.

Nie dawałam za wygraną i dalej się broniłam, ale powoli traciłam już siły. Usiadł na mnie okrakiem i zdjął ze mnie stanik. Czułam się okropnie. Skrzyżowałam ręce na piersiach próbując się zasłonić. Rozpiął rozporek swoich spodni po czym zdjął ze mnie majtki. Po chwili poczułam ból w tamtych okolicach. Płakałam. Nie opiszę tego uczucia, które mi towarzyszyło. Po prostu nie umiem.

Gdy skończył zawołał Ernesta. Tym razem on zaczął się do mnie dobierać. Próbowałam go od siebie odepchnąć, ale uderzył mnie. Arek złapał mnie za ręce i trzymał je obok mojej głowy, żebym się nie ruszała, a ten sukinsyn mógł sobie zrobić dobrze.

***

- No, teraz możesz już wypierdalać. - burknął Arek, gdy Ernest skończył to robić.

Leżałam jak kłoda na ziemi. Było mi nie dobrze i chciało mi się wymiotować. Nie wiem jak wyglądałam w tym momencie, ale czułam, że okropnie.

- No wypierdalaj! - wrzasnął podnosząc mnie z ziemi.

Postawił mnie na równych nogach całkiem nagą. Doczłapałam się do rogu pomieszczenia, gdzie leżała moją koszulka i majtki. Podniosłam je i wyszłam z pokoju. Nie miałam siły na nic. Czułam się jak gówno. Jak śmieć. Wciągnęłam na siebie rzeczy i zeszłam po schodach na dół. Szłam w kierunku drzwi wyjściowych, gdy zauważyłam lustro na ścianie. Podeszłam do niego i spojrzałam na swoje odbicie. Poobijana twarz, rozmazany od płaczu makijaż, poczochrane włosy i siniaki na ciele. Miałam wrażenie, jakbym patrzyła na jakąś dziwkę.

Wyszłam z mieszkania i ruszyłam przed siebie. Gdziekolwiek. Szłam bardzo powoli z grymasem bólu na twarzy wzdłuż szosy. Nie wiem. Nic już nie wiedziałam w tamtym momencie. Czułam ogromny ból w strefach intymnych. Do tego bolało mnie całe ciało.

Szłam przed siebie, aż doszłam do głównej ulicy. Tą drogą dotrę do stacji w Piastowie. Nagle nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem. Zaczęłam płakać coraz głośniej i głośniej. Nie mogłam tego znieść. Usiadłam na trawie obok chodnika i zacisnęłam pięści we włosach.

- Nie, nie, nie..! - krzyczałam przez łzy.

Poczułam, że nie dam już dłużej rady. Obok mnie leżały potłuczone butelki. Wzięłam do ręki kawałek szkła i przystawiłam sobie do nadgarstka.

- Muszę to skończyć, nie wytrzymam tego.. - wyłkałam sama do siebie i przycisnęłam szkło do skóry, przyciągając po całej szerokości. Zaczęła lecieć krew. Dużo krwi.

Płakałam jeszcze głośniej. Nie chciałam już żyć, chciałam się zabić.

- Przepraszam Igor.. - jęknęłam czując, że robi mi się słabo i w tym momencie jakbym go wywołała.

Obok mnie zatrzymało się czarne BMW z piskiem opon.

- Wiktoria, słońce! - usłyszałam jego głos.

Wybiegł z samochodu i podbiegł do mnie.

- Gdzie byłaś, tak się bałem o ciebie! - przytulił mnie - Ja pierdole, co robisz?! - złapał mnie za ręce i zobaczył rozciętą skórę - Zostaw to! - wyrwał mi szkło z rąk - Gdzie masz spodnie? - zapytał nieco spokojniej, ale nie odpowiedziałam - Wiktoria? - w tym momencie znów zaczęłam płakać - Zabije ich. - powiedział pod nosem i przytulił mnie mocno do siebie - Jedziemy do szpitala. Natychmiast. - rozkazał i pomógł mi wstać z ziemi, po czym otworzył przede mną drzwi do samochodu. Resztkami sił wsiadłam na miejsce pasażera i pojechaliśmy w stronę najbliższego szpitala.

***

Wróciliśmy do domu. Rany na nadgarstkach były tak głębokie, że zostały zaszyte. Siedziałam skulona w sypialni, gdy w drzwiach pojawił się Igor.

- Pogadamy? - zapytał patrząc na mnie ze smutkiem.

- Gdzie jest Kuba? - zmieniłam temat.

- U Adriana i Natalii. - odpowiedział - To jak? Porozmawiasz ze mną?

- Wyjdź stąd. - westchnęłam głośno i przymknęłam oczy opierając głowę o ścianę.

- Wiktoria.. - powiedział cicho i podszedł do mnie po czym usiadł obok na łóżku - Musisz mi wszystko powiedzieć, nie zostawię tak tego.

- Błagam cię, przestań. - warknęłam - Wcześniej też tak mówiłeś i co?! - krzyknęłam - Widzisz co mi zrobili?! - w oczach pojawiły mi się łzy i znów zaczęłam płakać - Nie masz na to wpływu. Nic nie możesz zrobić. - dodałam szeptem przez łzy po czym przygryzałam dolną wargę.

- To nie moja wina, mówiłem Ci, żebyś nie wychodziła. - przybliżył się do mnie i chciał mnie dotknąć, ale strąciłam jego rękę.

- Nie dotykaj mnie. - szepnęłam otulając się dłońmi.

Nie chciałam żeby ktokolwiek teraz mnie dotykał. Gdy czułam na sobie czyjś dotyk, a szczególnie męski, chciało mi się rzygać. W tym momencie nienawidziłam ich wszystkich.

Na jego twarzy pojawił się żal i jeszcze większy smutek. Nie obchodziło mnie to w tym momencie. Chciałam tylko, żeby dał mi święty spokój.

- Nie rób tego.. nie zachowuj się tak, proszę. - powiedział patrząc mi prosto w oczy.

- Nie mogę. Daj mi spokój. - spuściłam wzrok na swoje dłonie.

W jego oczach pojawiły się łzy. Wstał i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą, tak jak prosiłam.

To wszystko mnie przerosło. Nie zamierzałam tego tak zostawić. Gwałt to najgorsze co można zrobić. Dlatego miałam plan. Te dwa sukinsyny nie skrzywdzą już nigdy nikogo. Gwarantuje im to.

Wstałam z łóżka i wyjełam zapasowy telefon z szafki. Tamtego już nie odzyskałam. Włożyłam nową kartę i wybrałam numer do dilera, który kiedyś sprzedał mi narkotyki, gdy Igor leżał w szpitalu.

- Halo, kto mówi? - usłyszałam ten sam głos.

- Hej. Kiedyś sprzedałeś mi towar. Jestem od Igora, pamiętasz?

- Pamiętam, widzę, że przeżyłaś tamto spotkanie. - parsknął - Czego chcesz?

- Możemy się spotkać? - zapytałam.

- Znowu chcesz coś kupić? - westchnął głośno.

- Nie pytaj. To jak będzie?

- Dobra. - zgodził się po chwili - Tam gdzie wtedy za pół godziny. - dodał i rozłączył sie.

Zarzuciłam na siebie ciemną bluzę z kapturem i wyjełam 500 złotych z moich oszczędności. Cicho wyszłam z pokoju i rozglądając się, czy Igor mnie nie słyszy, weszłam do kuchni i zabrałam nóż, który schowałam w bluzie. Założyłam kaptur na głowę i niezauważona wyszłam z mieszkania.

Chciałam wam bardzo podziękować za ponad 8tyś wyświetleń i ponad 1tyś głosów, dzięki czemu wbiliśmy na 48 miejsce w kategorii "dla nastolatków"! Jesteście naprawdę niesamowici i może z tego powodu przygotuję małą niespodziankę, ale wszystko w swoim czasie i ogólnie zależy ona od tego, czy będziecie chętni. 🔥☺

🔜 NEXT 🔙

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#reto