CZ.2 6. Igor, to boli.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dwa dni później

Po mojej rozmowie z Arkiem wrócił do Szczecina jeszcze tego samego dnia. Nie chciałam, żeby sprawy tak się potoczyły, ale nie miałam wyrzutów sumienia. Nie zrobiłam nic złego.

Wczoraj dzwoniła do mnie Natalia i prosiła, abym spotkała się z jej szefem dziś wieczorem w sprawie odebrania jakichś ważnych papierów, które trzeba zabrać z firmy koniecznie dziś, bo musi po powrocie je przejrzeć. Oczywiście zgodziłam się na jej prośbę.

Igor proponował mi dziś wspólny wieczór, jednak nie wiedziałam ile zejdzie mi się na tym spotkaniu, więc odmówiłam. Byłam umówiona na 20, więc zaczęłam się powoli zbierać. Ubrałam się trochę inaczej niż zwykle, aby szef Natalii nie pomyślał sobie, że taka elegancka osoba jak ona zadaje się z kimś, kto nie ma ani trochę klasy.

Wyszłam z domu dwie godziny przed spotkaniem, aby dotrzeć na nie na czas. Jechałam najpierw pociągiem, a później w Warszawie autobusem, aż dotarłam pod Firme Mercure, w której pracuje blondynka.

Weszłam do środka budynku, który swoją drogą wyglądał rewelacyjnie. To wnętrze było nie do opisania. Duże okna od podłogi aż po sufit, do tego beżowy kolor ścian, który współgrał ze wszystkimi meblami. Podeszłam do recepcji, na której siedziała przyjaźnie wyglądająca ruda dziewczyna, może kilka lat starsza ode mnie.

- Przepraszam, szukam szefa, pana Mercure. - wyjaśniłam, a dziewczyna uśmiechnęła się do mnie.

- Pani pewnie na to spotkanie za Natalie? Szef już czeka. Piętro 16, drzwi na końcu korytarza.

- Dziękuję. - odwzajemniłam uśmiech i ruszyłam w strone windy.

Weszłam do środka i wjechałam na 16 piętro, po czym udałam się we wskazane przez rudą miejsce. Zapukałam do drzwi i gdy usłyszałam "proszę" pociągnęłam za klamkę.

- Witam. - przywitał mnie facet w średnim wieku z brytyjskim akcentem, gdy weszłam do środka.

- Dobry wieczór. - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę, a on wyciągnął rękę w moim kierunku.

- Marcus Mercure, a ty pewnie jesteś Wiktoria. - odwzajemnił mój uśmiech.

- Zgadza się, przyszłam po papiery dla Natalii Tomczyk.

- Wszystko jest już gotowe, proszę chwilę zaczekać. - uniosł do góry palec, po czym przyłożył słuchawkę telefonu do ucha - Pani Karolino, proszę mi przynieść papiery, o które prosiłem dziś rano. - rozkazał i od razu odłożył słuchawkę. Po chwili do gabinetu weszła elegancko ubrana blondynka i położyła teczkę przed szefem po czym wyszła - Prosze. Niech pani przekaże pani Natalii, żeby przejrzała to do poniedziałku. - uśmiechnął się.

- Oczywiście. Dziękuję, do widzenia. - pożegnałam się i wyszłam z gabinetu.

Pozazdrościłam w tym momencie Natalii takiej pracy. Też chciałabym pracować tak, a nie za jakąś kasą w sklepie odzieżowym, ale cóż.

Gdy wyszłam z budynku poszłam na autobus, a później na pociąg, którym dojechałam do Piastowa. Gdy wróciłam było już po 22. Wracałam przez stare blokowiska i znów na osiedlowej ławce zobaczyłam Igora z kumplami, Kacprem i Dawidem. Jednak to, co rzuciło mi się w oczy, najbardziej mnie zdziwiło. Igor i jego znajomi zachowywali się strasznie dziwnie. Szatyn stanął na ławce i próbował z niej skakać, udając, że umie latać.

Chwila moment.

Podeszłam do nich, a Kacper i Dawid zmierzyli mnie wzrokiem.

- Igor, chyba twoja panienka stoi za tobą. - zaśmiał się Grucha. Bugajczyk odwrócił się w moją stronę i podbiegł do mnie po czym mnie przytulił.

- Wiktoria, miałaś być na jakimś tam spotkaniu. - powiedział zachrypniętym głosem śmiejąc się.

- Wróciłam już jak widzisz. A.. co ty robisz? - uniosłam brew do góry - Dobrze się czujesz?

- No jasne! - krzyknął z radością. Spojrzałam mu w oczy i w tym momencie poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Miał rozszerzone źrenice i zaczerwienione oczy.

- Igor, ty ćpałeś.. - wyszeptałam niedowierzając temu co właśnie się stało.

- Jesteś niemożliwa. - znów się zaśmiał - Nie prawda. - zaprzeczał kiwając przy tym głową jak oszalały.

- Chodź ze mną do domu. - rozkazałam łamiącym się głosem.

- Poczekaj chwilkę. - zrobił minę zbitego psa - Posiedź trochę z nami.

- Igor idziemy. - podniosłam ton i pociągnęłam go w swoją stronę po czym ruszyliśmy w kierunku jego mieszkania.

- Zostaw mnie, co ty robisz? - zapytał idąc i potykając się co chwile. Nie miałam siły już ani płakać, ani się denerwować. Chciałam po prostu tylko zabrać go do domu - Słyszysz?

- Przestań tyle gadać. - fuknełam na niego.

- Ale dlaczego tak się denerwujesz? - zapytał smutnym głosem.

- Jestem spokojna. Chodź i nie odzywaj się. - skarciłam go, a on nie odezwał się już do końca drogi powrotnej.

***

Weszliśmy do mieszkania Igora i od razu posadziłam go na łóżku. Złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę, przez co wylądowałam na jego kolanach.

- Kocham Cie księżniczko. Nigdy nie pozwolę ci odejść. - szepnął wtulając się w zagłębienie mojej szyi. Starałam się go nie dotykać, nie miałam na to ochoty. Nie wiem sama co czułam w tym momencie. Z jednej strony to jego życie. Oficjalnie nie wróciliśmy do siebie więc nie miałam prawa mu niczego zabraniać, ale obiecał, że przestanie się truć.

- Idź spać. Pójdę się położyć do salonu, będę tu jak się obudzisz rano. - powiedziałam wstając z jego kolan. Wtedy poczułam mocne ściśnięcie na nadgarstku, co wywołało u mnie ból.

- Zostań. Śpij ze mną. - rozkazał patrząc mi prosto w oczy. Zacisnął uścisk jeszcze mocniej.

- Igor, to boli. - jęknęłam próbując wyrwać rękę.

- Kurwa, zostań. - warknął i znów pociągnął mnie w swoją stronę. Przerażał mnie w takim stanie. Bałam się do czego może być zdolny, więc bez słowa położyłam się na łóżku obok niego. Ułożył się za mną i wtulił w moje ciało. Czułam na szyi jego ciężki oddech. Dlaczego on znów zaćpał? Nie mogłam tego zrozumieć.

Wtuliłam się w poduszkę i z trudem, ale zasnełam.

***

Obudziłam się rano przygnieciona ciałem Bugajczyka. Zepchnęłam go z siebie, przez co się przebudził.

- Co się dzieje? - zapytał zaspanym głosem przecierając twarz dłońmi - Co ci się stało w rękę? Kto ci to zrobił? - zmarszczył czoło, a jego oczy powędrowały na mój nadgarstek, który otulał duży siniak. Spojrzałam na niego wymownie, a na jego twarzy pojawił się szok - To nie mogłem być ja. - pokiwał głową z niedowierzaniem.

- A jednak. - odpowiedziałam spuszczając wzrok.

- Przepraszam. Nie chciałem tego, ale to silniejsze ode mnie. - szepnął.

- Nie ćpałeś już, przecież sam tak mówiłeś.

- Nie, skłamałem. - wyznał wzdychając głośno.

- Co? - zmarszczyłam czoło - Cały czas brałeś to gówno?

- Przepraszam. - powtórzył - Wtedy kiedy odeszłaś, nie mogłem się powstrzymać. Zaćpaliśmy z chłopakami raz, a później drugi i znów się wkręciłem.

- Nie wierzę. Igor, ty prawie umarłeś w szpitalu po narkotykach. Niczego cie to nie nauczyło? - zapytałam starając się brzmieć spokojnie. Nie chciałam się z nim kłócić. Patrzył w ścianę i nie odpowiedział. - Słyszysz mnie? - podniosłam się i usiadłam naprzeciwko niego - Błagam cię, nie rób tego. Wiem, że nie mam żadnego prawa do tego, aby ci zabronić, ale pomyśl o sobie. - przełknął głośno ślinę i położył głowę na moim ramieniu, po czym przyciągnął mnie do siebie. Oplotłam ręce wokół jego szyi i przytuliłam go do siebie.

Powinnam być na niego wściekła, ale co by to dało? Kłótnią niczego nie udałoby mi się załatwić. Zrobiło mi się go nawet żal, chciałabym go z tego wyciągnąć. Teraz chciałam być dla niego przede wszystkim przyjaciółką, zapomnieć o wszystkich złych rzeczach, które się wydarzyły, ale on też musi tego chcieć.

- Muszę już iść. Obiecaj, że nie weźmiesz znowu. Obiecaj. - powtórzyłam patrząc mu w oczy.

- Obiecuje. - skinął głową i znów mnie przytulił.

- Odezwę się później. Pa. - pożegnałam się i wyszłam z mieszkania, kierując się do swojego.

***

Siedziałam w kuchni patrząc w okno i myśląc o tym, co się stało. Nie chciałam nawet myśleć o tym, że mój brat miał rację, nie dopuszczałam do siebie myśli, że Igor jest ćpunem, nie chciało to do mnie dotrzeć. Postanowiłam zadzwonić do Adriana i porozmawiać z nim o tym. Wybrałam jego numer w telefonie i zadzwoniłam.

- Wiki, cześć. - powiedział Borowski odbierając telefon.

- Hej Adi, możesz gadać?

- Pakujemy się powoli z Natalią, ale raczej nic się nie stanie jak sobie na chwilę przerwę. - zaśmiał się, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie słysząc jego głos. Tak bardzo za nimi teskniłam.

- Jest sprawa. - odparłam wzdychając.

- Co się dzieje?

- Igor znów ćpa. - wyjaśniłam - Co więcej, w ogóle nie przestał tego robić.

- To niemożliwe. Kiedy nie było ciebie w Piastowie spędzał u nas każdą wolną chwilę. - odpowiedział.

- A kiedy był z Gruchą i Kacprem sam? Przecież sam mi mówiłeś, że nie zawsze jeździłeś z nimi do studia.

- No tak masz rację, ale myślisz, że wtedy ćpali? Skąd w ogóle to wiesz?

- Adrian, wczoraj spotkałam go z nimi na osiedlu. W życiu go nie widziałam w takim stanie. Raz tylko miałam z nim styczność po narkotykach, ale teraz to już się go bałam.. - wyznałam - On mi się do wszystkiego sam przyznał.

- Ty mówisz poważnie? - ton jego głosu się zmienił - Posłuchaj, ja z nim pogadam. Jeszcze dziś do niego zadzwonię.

- Dziękuję. - westchnęłam.

- Dobrze że mi o tym powiedziałaś. Jutro wracamy z samego rana, widzimy się wieczorem.

- Do zobaczenia. - pożegnałam się i rozłączyłam.

Igor pov.

Wyszedłem z łazienki słysząc dźwięk telefonu. Borowski dzwonił do mnie już chyba z piąty raz.

- Kurwa stary, co ty wyprawiasz? Dzwonisz jakby się paliło. - parsknąłem po odebraniu.

- Co ty wyprawiasz? - powiedział oschle.

- O czym mówisz? - zdziwiłem się.

- Nie udawaj dobra? Wiktoria do mnie dzwoniła.

- Mogłem się tego spodziewać.. - burknąłem pod nosem.

- Więc? - naciskał.

- Dzwoniła do ciebie, czyli wszystko już wiesz. - westchnąłem.

- Wyjaśnij mi. Dlaczego znów ćpasz? Teraz kiedy ona wróciła? Chcesz ją starcić na zawsze?

- Adrian to nie chodzi o nią. Lubię to robić, lubię brać. Wtedy wszystko jest inne. Kiedy jestem czysty mam wrażenie, że wszystko stoi w miejscu. Gdy zaćpam nie myślę o tym wszystkim i zapominam chociaż na chwilę. Poza tym, ona prędzej czy później wróci do Szczecina i znów stracę z nią kontakt...

- Widzę, że Wiktoria nic ci jeszcze nie powiedziała. Nie wiem, czy w ogóle zamierzała, ale tak sądzę. - przerwał mi.

- O czym?

- Zostaje na stałe w Piastowie. Nie wraca do Szczecina. - gdy usłyszałem te słowa nie mogłem w to uwierzyć.

- Nie miałem o tym pojęcia.

- Ogarnij się, błagam cię. Chcesz skończyć na odwyku jak ćpun?

- Nie.. - odpowiedziałem cicho.

- Tak myślałem. Przemyśl to. Muszę kończyć. Siema. - dodał i rozłączył sie.

Borowski miał dużo racji, ale byłem zbyt uzależniony od tego ścierwa, by co kolwiek do mnie dotarło. Mało zrobiłem sobie z tego, jak pouczał mnie przyjaciel, bardziej interesowało mnie to, o czym się dowiedziałem. Dlaczego Wiktoria nic mi nie powiedziała? Zadawałem sobie pytania, na które nie znałem odpowiedzi.

Wiktoria pov.

Spędziłam resztę dnia w domu, aż zapadł wieczór. Tak jak planowałam, ubrałam się i wyszłam z domu kierując się w stronę osiedla Bugajczyka. Szłam chodnikiem, gdy poczułam, że robi mi się niedobrze. Usiadłam na jednej z ławek i czułam jak zwraca mi się dzisiejszy obiad. Przyłożyłam dłoń do ust, a moje ciało ogarnęło dziwne ciepło. Nie wytrzymałam i wychyliłam się przez oparcie ławki po czym zwymiotowałam. Po chwili mi przeszło. To pewnie wszystko przez ten stres. Ostatnio dzieje się za dużo. Najpierw Arek, teraz Igor. Nie mam siły.

Poszłam dalej w stronę bloku Igora. Gdy dotarłam na miejsce zapukałam do mieszkania szatyna, a on po chwili otworzył drzwi od razu otwierając je szerzej, bym mogła wejść.

- Jak się czujesz? - zapytałam. Patrzył na mnie bez słowa. Posłałam mu pytające spojrzenie, a na jego ustach zagościł szeroki uśmiech.

- Dlaczego nie powiedziałaś, że zostajesz w Piastowie na stałe? - przerwał ciszę między nami. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.

- Chciałam Ci powiedzieć wczoraj, ale... - przerwałam.

- Rozumiem. Ale czemu dowiaduje się ostatni? - zrobił minę zbitego psa.

- Igor przestań. - zaśmiałam się po czym przewróciłam oczami.

- Dobrze i tak się cieszę. - przytulił mnie - Skąd taka decyzja?

- Nie mam do czego wracać. Rodzice nie chcą mnie znać, brat też, a tutaj jesteście wy i to wy jesteście moją rodziną. Nie mam nikogo oprócz was. - wyznałam, a szatyn cmoknął mnie w głowę. Odkleiłam się od niego i otworzyłam usta, by coś jeszcze powiedzieć, ale od razu mi przerwał.

- Jestem czysty, jeśli o to chciałaś spytać. - powiedział poważnie. Zmrużyłam na niego oczy i przyjrzałam mu się.

- Masz w domu jakiś towar?

- Chłopaki zazwyczaj ogarniali. Ja dawałem im tylko hajs na moją działkę. Nic tu nie ma. Słowo. - zapewnił mnie.

- Mogę ci wierzyć? - skrzyżowałam ręce pod piersiami.

- Możesz. - uśmiechnął się półgębkiem - Gdzie będziesz teraz mieszkać? - zmienił temat.

- Nie wiem, u Natalii i Adriana nie mogę zostać szczególnie teraz, gdy wzięli ślub. Jak tylko wrócę do domu zacznę szukać jakichś ogłoszeń w internecie. Muszę jeszcze znaleźć pracę, ale z tym będzie gorzej. Skończyłam szkołę policealną, ale jeszcze nie zdecydowałam się na pracę w tym zawodzie. Może kiedyś. - wzruszyłam ramionami - Mam jeszcze jakiś dyplom z przedsiębiorczości, ale to mniej ważne.

- Mam pomysł, aby rozwiązać jeden z twoich problemów, ale nie wiem, czy Ci się spodoba. Jeżeli chcesz, możesz zamieszkać ze mną do momentu, aż coś znajdziesz. To tylko moja propozycja. - zaproponował. Zmarszczyłam czoło. Nie wiem czy to dobry pomysł - Oczywiście bez zobowiązań. Jako przyjaciele, przynajmniej na razie, dopóki nie będziesz chciała przejść krok do przodu. O ile będziesz chciała, bo ja nadal czekam. - westchnął, a ja uśmiechnęłam się do niego.

- Przemyśle to, ale teraz muszę już wracać.

- Odwiozę cię. - powiedział, po czym wyszliśmy z mieszkania.

Bugajczyk odstawił mnie pod sam blok i dopilnował, abym na pewno dotarła na górę. Po powrocie wyjełam z szafki czystą piżamę i poszłam wziąć prysznic, a następnie od razu udałam się do łóżka. Jutro wracają Natalia z Adrianem. Nie mogę się doczekać, strasznie mi ich brakuje.

____________________________________________________

🔜 NEXT

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#reto